Cło na stal i aluminium. Rosną obawy przed wojną handlową


Zapowiedziane przez prezydenta Donalda Trumpa w czwartek wprowadzenie ceł na import stali i aluminium zaowocowało spadkami na giełdach i groźbą odwetu ze strony partnerów handlowych USA. Protestują także firmy, których produkcja jest uzależniona od tych surowców.

Prezydent Trump przedstawił swoje plany podczas spotkania z szefami amerykańskich firm produkujących stal i aluminium zapowiadając wprowadzenie 25 procentowych ceł na import stali i 10 procentowych na import aluminium. Ostateczne plany i ich szczegóły administracja prezydenta Trumpa ma ogłosić w przyszłym tygodniu.

Niełatwa sytuacja przed wyborami do Kongresu

Zapowiedziana decyzja amerykańskiego prezydenta, odczytana jako kolejny przejaw jego polityki "America First!" (Ameryka przede wszystkim!), spotkała się z prawie powszechną krytyką ze strony wielkiego biznesu, ekspertów i sojuszników Stanów Zjednoczonych.

Plany wprowadzenia odwetowych ceł na import stali i aluminium do USA, które dziennik "The Wall Street Journal" nazwał w komentarzu redakcyjnym "najgorszym błędem administracji Trumpa", skrytykowali nawet przedstawiciele partii prezydenta, Partii Republikańskiej.

Republikanie obawiają się, że wprowadzenie odwetowych ceł może wprowadzić kraj z powrotem na skraj recesji i tym samym pogorszy ich i tak niełatwą sytuację przed listopadowymi wyborami do Kongresu.

Przewodniczący Izby Reprezentantów, Paul Ryan republikanin ze stanu Wisconsin, w oświadczeniu wydanym w czwartek wezwał prezydenta "do przemyślenia niezamierzonych konsekwencji tej idei" i by "zastanowił się nad innymi rozwiązaniami zanim zdecyduje się pójść w tym kierunku".

Kongresman Paul Ryan reprezentuje w Kongresie okręg ze stanu Wisconsin, który jest jednym z największych producentów piwa w Stanach Zjednoczonych. Piwo z Wisconsin w większości trafia do konsumentów w aluminiowych puszkach.

Senator Orin Hatch, konserwatywny republikanin ze stanu Utah, do tej pory nieugięty sojusznik prezydenta, nazwał możliwość wprowadzenia odwetowych ceł na stal i aluminium "podwyżką podatków, której Amerykanie ani nie potrzebują ani na którą ich nie stać".

Zaskoczeni nawet doradcy Trumpa

- Protekcjonizm jest słabością, a nie zaletą. Polityki równie złej jak ta, można było się spodziewać ze strony lewicowej administracji, a nie obecnej, która podobno jest republikańska - stwierdził cytowany w portalu dziennika "The Washington Post" senator Ben Sasse, republikanin ze stanu Nebraska.

Wielu republikańskich ustawodawców z farmerskich stanów wskazało, że w odpowiedzi na podwyższenie ceł na importowaną przez Stany Zjednoczone stal i aluminium, partnerzy handlowi Ameryki odpowiedzą odwetowymi cłami na amerykańskie produkty rolnicze.

- Ta administracja nie ma przewidywalnego sposobu działania, (dlatego) każdy dzień jest dla nas przygodą - z rezygnacją w głosie skomentował decyzję Trumpa republikański senator John Tune.

Zapowiedź wprowadzenia odwetowych ceł na importowaną stal i aluminium zaskoczyła nawet członków gabinetu prezydenta, z których niektórzy dowiedzieli się o tej decyzji z mediów.

Szef resortu obrony James Mattis wskazał, że cła uderzą w amerykańskich sojuszników takich jak Japonia i Kanada, która jest największym importerem stali do Stanów Zjednoczonych, a nie Chiny, których eksport stali do USA stanowi zaledwie 2 procent całego eksportu stali na rynek amerykański.

Przeciwni takim protekcjonistycznym działaniom prezydenta Trumpa byli także doradca do spraw bezpieczeństwa państwa H.R. McMaster, dyrektor Rady Doradców Ekonomicznych Gary Cohn, (który podobno zagroził dymisją), minister Skarbu Steve Manuchin i sekretarz stanu Rex Tillerson - w przeszłości prezes i dyrektor wykonawczy ExxonMobile jednej z największych międzynarodowych korporacji świata.

"Najbardziej ucierpią amerykańscy konsumenci"

Protekcjonistyczne zamiary prezydenta, które są realizacją obietnicy wyborczej dla elektoratu w tzw. "pasie rdzy" ("rust belt") w dawniej przemysłowych stanach środkowego zachodu, gdzie globalizacja szczególnie dała się we znaki na rynku pracy, skrytykowały organizacje reprezentujące producentów samochodów, materiałów budowlanych, zup w puszkach, rur do konstrukcji ropociągów, łodzi sportowych, a nawet słodyczy pakowanych w aluminiowe "sreberka".

Przedstawiciele tych grup ostrzegli, że wzrost cen stali i aluminium spowoduje konieczność ograniczenia zatrudnienia i podniesienia kosztów produktów. Przedstawiciele producentów argumentują, że na wprowadzeniu nowych ceł najbardziej ucierpią amerykańscy konsumenci.

Jedynie przedstawiciele amerykańskich producentów stali i aluminium, federacja związkowa AFL/CIO oraz niektórzy przedstawiciele opozycyjnej Partii Demokratycznej reprezentujący stany, w których dawniej koncentrowała się produkcja stali, poparli plany amerykańskiego przywódcy.

Sam prezydent, niezrażony krytyką, bronił swoich planów w piątek rano na Twitterze: "Gdy kraj (USA) traci wiele milionów dolarów na handlu z niemal każdym krajem, z którym prowadzi interesy, wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania!".

Przeciwnego zdania jest zdecydowana większość amerykańskich ekonomistów, którzy przypominają, że wprowadzenie w roku 1930, na podstawie ustawy celnej Smoota - Hawleya dodatkowych ceł (przeciętnie ok. 20 proc.) na ok. 20 tys. produktów importowanych do USA było jedną z podstawowych przyczyn przekształcenia się recesji roku 1929 w światowy "wielki kryzys" (ang. Great Depression) z lat trzydziestych ubiegłego wieku.

Autor: mnd\mtom / Źródło: PAP