Dwa tysiące poprawek i ustawa o języku przyjęta. Rosja mówi o "przymusowej ukrainizacji"


Parlament Ukrainy przyjął w czwartek ustawę o języku ukraińskim, która przewiduje obowiązkowe używanie tego języka w instytucjach państwowych, organach samorządowych oraz w innych dziedzinach życia publicznego. Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa powiedziała, że jest to ustawa o "przymusowej ukrainizacji", a wiele jej zapisów jest sprzecznych z normami międzynarodowymi.

Ustawa nie dotyczy obrzędów religijnych ani języka używanego w sferze prywatnej. Gwarantuje ona też, że w przedszkolach i początkowych klasach szkół nauczanie mniejszości narodowych będzie odbywało się w ich językach ojczystych na równi z językiem państwowym. Ustawę, którą określono mianem "historycznej", poparło 278 deputowanych w liczącym obecnie 423 posłów parlamencie. Powinno zasiadać tam 450 posłów, lecz nie ma w nim reprezentantów zaanektowanego przez Rosję Krymu oraz opanowanych przez separatystów rejonów Donbasu. Przeciwko ustawie wystąpili deputowani prorosyjskiego Bloku Opozycyjnego, którzy uznali, że dzieli ona ukraińskie społeczeństwo.

"Jeszcze jeden krok ku mentalnej niepodległości"

Ustępujący po przegranych wyborach prezydent Petro Poroszenko porównał ustawę z nadaniem autokefalii Kościołowi prawosławnemu w jego kraju. "Przyjęcie 'Ustawy o zapewnieniu funkcjonowania języka ukraińskiego jako języka państwowego' jest tak samo ważne jak odbudowa naszej armii i uzyskanie autokefalii dla Cerkwi Prawosławnej Ukrainy. (...) Jest to jeszcze jeden krok ku naszej mentalnej niepodległości" – napisał szef państwa w mediach społecznościowych.

Nowe przepisy

Pierwsze czytanie dokumentu odbyło się w październiku 2018 roku. Przed drugim, ostatecznym czytaniem, wprowadzono do niego ok. 2 tysięcy poprawek. Ustawa nakazuje używanie języka ukraińskiego w sferze publicznej przez urzędników, sędziów, policjantów, żołnierzy, nauczycieli, pracowników zakładów medycznych, adwokatów i notariuszy. Ukraiński ma być językiem wykładowym w placówkach oświatowych, jednak ustawodawca wskazał, że państwo ma sprzyjać nauczaniu języków komunikacji międzynarodowej, przede wszystkim angielskiego. Dokument przewiduje również, że w ciągu trzech miesięcy od jego uchwalenia parlament powinien przyjąć ustawę o językach mniejszości narodowych. Nowe przepisy ponadto mówią, że ukraińskim powinny władać osoby ubiegające się o obywatelstwo Ukrainy. Język ukraiński ma być językiem wykorzystywanym w mediach (nie mniej niż 90 procent czasu antenowego) oraz w języku tym ma być wydawane nie mniej niż 50 procent książek, które ukazują się w jednym wydawnictwie w ciągu roku. Ustawa przewiduje także m.in. powołanie Narodowej Komisji Standaryzacji Języka Państwowego. Obroną języka będzie zajmował się pełnomocnik, powoływany przez rząd. W dokumencie przewidziano także kary administracyjne za łamanie ustawy, jednak zaczną one obowiązywać za trzy lata. Ustawa wejdzie w życie dwa miesiące po jej opublikowaniu.

"Zakładniczka retoryki politycznej"

"Język ukraiński jest jedynym językiem państwowym na Ukrainie. Tak było, jest i będzie. W tej kwestii nie ma żadnych kompromisów" - ogłoszono w komunikacie na profilu Wołodymyra Zełenskiego na Facebooku. "Po objęciu urzędu prezydenckiego dokonam szczegółowej analizy tej ustawy, by przekonać się, czy odpowiada ona zasadom konstytucyjnym i interesom wszystkich obywateli Ukrainy" – poinformował.

Prezydent elekt uznał, że Ukraina stoi obecnie przed poważnymi wyzwaniami, które można pokonać jedynie wspólnym wysiłkiem całego narodu. "Rosyjska agresja, powolny wzrost gospodarczy, masowa emigracja za granicę i totalna korupcja to problemy każdego z nas z osobna oraz całego społeczeństwa. Dlatego właśnie powinniśmy przyjmować ustawy i podejmować decyzje, które konsolidują społeczeństwo, a nie na odwrót" – czytamy. Zełenski, który od przeprowadzonej w niedzielę zwycięskiej dla niego drugiej tury wyborów prezydenckich nie pokazał się publicznie, zaznaczył, że jest zwolennikiem rozwoju języka ukraińskiego drogą zachęcania do jego używania, a nie regulacji prawnych. "Ustawa o języku państwowym była omawiana w trakcie cyklu wyborczego, przez co stała się ona zakładniczką retoryki politycznej. Ustawa została przyjęta bez szerokiego omówienia w społeczeństwie. (...) Po przeanalizowaniu tekstu będę reagował zgodnie ze swoimi konstytucyjnymi pełnomocnictwami prezydenta Ukrainy i w interesach obywateli" – napisał prezydent elekt.

"Przymusowa, totalna ukrainizacja"

Przyjętą na Ukrainie ustawę o języku skomentowała w czwartek rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa. Według niej w istocie jest ona "ustawą o przymusowej, faktycznie totalnej ukrainizacji". Wyraziła przekonanie, że zapisy ustawy przewidują "znaczne ograniczenia, a w wielu wypadkach bezpośredni zakaz używania języka rosyjskiego i języków mniejszości narodowych w wielu sferach życia społecznego". Rzeczniczka MSZ Rosji oświadczyła, że wiele zapisów ukraińskiej ustawy jest sprzecznych z normami prawa międzynarodowego. - Już teraz jest jasne, że mamy do czynienia z decyzją, która pogłębia rozdźwięk w społeczeństwie ukraińskim i jeszcze bardziej oddali perspektywy uregulowania kryzysu, który przeżywa Ukraina - powiedziała Zacharowa.

Rosja "przyjmuje do wiadomości" wolę Ukraińców

Przedstawicielka rosyjskiego resortu dyplomacji powiedziała także na cotygodniowym briefingu, że Rosja "przyjmuje do wiadomości wyrażenie woli wyborców ukraińskich" podczas wyborów prezydenckich w tym kraju. - Perspektywy stosunków dwustronnych będą zależeć od praktycznych kroków, które zaczną podejmować [władze -red.] w Kijowie, od gotowości nowego kierownictwa politycznego do niesienia odpowiedzialności za podejmowane decyzje" - oświadczyła. Rzeczniczka rosyjskiego resortu spraw zagranicznych oceniła przy tym, że wyborów na Ukrainie nie można uznać za "wzorzec swobodnego i niezależnego wyrażenia woli". Obserwatorzy - mówiła Zacharowa - odnotowali "liczne naruszenia procedur wyborczych" i "nieuczciwą pracę mediów". Wymieniła także pozbawienie prawa głosu "milionów obywateli ukraińskich", w tym mieszkających w Rosji oraz zakaz udziału przedstawicieli Rosji w obserwowaniu wyborów. Zarazem - dodała - "mieszkańcy Ukrainy swoim głosowaniem wyrazili negatywny stosunek" do polityki ustępującego prezydenta Petra Poroszenki. Zacharowa nazwała tę politykę "destrukcyjną".

Po drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie, wygranych przez kontrkandydata Poroszenki, showmana Wołodymyra Zełenskiego, OBWE oświadczyła, że wybory "umożliwiały swobodną rywalizację i zostały przeprowadzone z szacunkiem dla praw i swobód obywatelskich". Jednocześnie obserwatorzy odnotowali wykorzystywanie administracji państwowej w działaniach na rzecz kandydatów, a w niektórych mediach stronnicze prezentowanie kandydatów.

Autor: momo/ja/kwoj / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: