Tysiące protestujących na ulicach Budapesztu i Dublina

Aktualizacja:

Około 10 tys. przeciwników zmian w systemie emerytalnym, wprowadzanym przez centroprawicowy rząd, protestowało w sobotę w Budapeszcie. Mają one ograniczyć środki prywatnych funduszy ubezpieczeniowych. W Dublinie nawet 50 tys. ludzi wyległo na ulice. Ci z kolei nie godzą się na zapowiedziane przez rząd Irlandii oszczędności budżetowe.

Na Węgrzech demonstrowali zwolennicy opozycyjnej Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP).

Przyjęta pod koniec października ustawa przewiduje zniesienie państwowej gwarancji wypłaty świadczeń funduszy ubezpieczeniowych, których udział w finansowaniu emerytur wynosi 30 proc.

W związku z tym w razie ewentualnej niewypłacalności funduszy ich klienci mogliby liczyć tylko na 70 proc. swych emerytur - czyli na świadczenie, pochodzące z budżetu państwa.

Rząd chce zyskać ponad 14 mld. dolarów

Jednocześnie zagwarantowana będzie wypłata pełnych emerytur tym ubezpieczonym, którzy wycofają swe składki z prywatnych funduszy ubezpieczeniowych i przekażą je systemowi państwowemu. Do 31 stycznia klienci funduszy prywatnych mają zadeklarować, czy chcą nadal w nich pozostać, a jeśli takiego oświadczenia nie złożą, ich składki automatycznie przejmie państwo.

Jak się oczekuje, ustawa spowoduje przepłynięcie do budżetu znacznej części z około 3 bilionów forintów (14,2 mld dolarów) składek, zgromadzonych przez fundusze prywatne - i tym samym poprawi stan finansów państwa.

Walka z kryzysem za wszelką cenę

Centroprawicowe ugrupowanie Fidesz, które po kwietniowym zwycięstwie wyborczym nad socjalistami dysponuje bezwzględną większością miejsc w parlamencie, jest zdecydowane uśmierzyć dramatyczny kryzys budżetowy własnymi siłami kraju, bez sięgania po pomoc z zewnątrz.

By móc sfinansować wypłatę bieżących emerytur i obsługę zadłużenia państwa rząd zawiesił od listopada na 14 miesięcy przekazywanie składek prywatnym funduszom emerytalnym, przejmując jednocześnie na siebie wypłacanie ubezpieczonym całości należnych im świadczeń.

Socjaliści krytykują

Reforma emerytalna, piętnowana przez fundusze jako próba ich upaństwowienia, napotkała na ostrą krytykę socjalistów.

- Kierujemy do rządu posłanie, że jeśli nie zmieni swego aroganckiego stylu i polityki, wyjdziemy wiosną tysiącami na ulice z okrzykiem "Dość" - powiedział w sobotę swym zgromadzonym w hali sportowej w Budapeszcie zwolennikom przewodniczący MSZP Attila Mesterhazy.

Zwołany przez socjalistów wiec był największym pod względem liczby uczestników publicznym protestem przeciwko polityce obecnego węgierskiego rządu.

Irlandia też protestuje

Policja podała, że w stolicy Iralndii demonstrowało 50 tys. ludzi, natomiast według związkowych organizatorów protestu frekwencja była trzy razy większa. Ulicznych wieców na taką skalę nie było w Dublinie co najmniej od początku ubiegłego roku.

Zapowiadane zmiany w budżecie mają złagodzić dramatyczny kryzys finansów publicznych. W ubiegłym tygodniu Irlandia podjęła rokowania z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie pożyczek w szacowanej wysokości 85 mld euro, co ma uchronić kraj przed bankructwem.

Ratowali banki

Podłożem irlandzkiego kryzysu budżetowego jest przekazanie miliardowych sum na akcję ratowania zagrożonych upadłością banków komercyjnych.

Jak się oczekuje, w następstwie tej pomocy tegoroczna nadwyżka wydatków państwa nad wpływami sięgnie 32 proc. PKB. Gdyby nie uwzględnić kosztów wsparcia banków, deficyt wyniósłby blisko 12 proc. PKB.

Opozycja chce wyborów

Zdaniem krytyków rządu, nie ma on mandatu do prowadzenia negocjacji w sprawie programu pomocowego i powinien bezzwłocznie rozpisać przedterminowe wybory.

Natomiast premier Brian Cowen twierdzi, że wybory mogłyby się odbyć dopiero po uchwaleniu przyszłorocznego budżetu, co ma nastąpić w grudniu.

Redukcja wydatków

Według przedstawionych w środę rządowych planów, w ciągu najbliższych czterech lat aktywa irlandzkiego budżetu wzrosną o 15 mld euro w rezultacie redukcji wydatków i zwiększenia wpływów podatkowych.

Demonstranci zgromadzili się w sobotę przed dublińskim głównym urzędem pocztowym, gdzie w roku 1916 kwaterowało dowództwo antybrytyjskiego powstania zbrojnego. Jak pisze Reuters, perspektywa przekazania suwerenności Brukseli jest drażliwą kwestią w kraju, gdzie polityczną debatę wciąż definiuje walka o niepodległość przeciw koronie brytyjskiej.

- Staramy się wyegzekwować naszą suwerenność zanim zostanie utracona i zanim MFW sprzeda nasze zasoby naturalne oraz aktywa temu, kto da najwięcej - powiedział Reuterowi Feilim Wakely z hrabstwa Louth na północ od Dublina, trzymając transparent z napisem "Irlandia nie na sprzedaż".

Źródło: PAP