Kilka tysięcy związkowców przemysłu zbrojeniowego protestowało pod kancelarią premiera. Przeszli tam spod Sejmu, gdzie - wśród palących się opon, huku petard i atrap kos - manifestowali swoje rozżalenie i domagali się ochrony swoich miejsc pracy. - Nie można umierać nic nie mówiąc - tłumaczył w TVN24 Stanisław Głowacki z "Solidarności".
Trzygodzinny protest pracowników sektora przemysłu obronnego zakończył się w piątek o godzinie 14.
Manifestacja rozpoczęła się około godz. 11, na placu Trzech Krzyży. Demonstranci na transparentach mieli napisane m.in. "za ministra Klicha zbrojeniówka zdycha". Mówili też o "porażającej bezradności rządu". – Przedstawiamy propozycje i nie ma odzewu – tłumaczył Stanisław Głowacki z „Solidarności”.
Jednocześnie zapewnił, że związkowcy "są ludźmi odpowiedzialnymi" i nie jest ich "celem robienie zadymy w Warszawie". I właśnie w tym momencie wybuchła bardzo głośna petarda, która poderwała na nogi przechodzących nieopodal mieszkańców Warszawy. – To nie jest jeszcze najgorsze co może być – skomentował wybuch Głowacki.
Szczygło spotka się ze związkowcami
Z Placu Trzech Krzyży demonstracja przeszła pod Sejm na ul. Wiejską. Tam delegacja protestujących spotkała się z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim. Jak relacjonował marszałek, "związkowcy oczekiwali pomocy w sprawie pozyskania zamówień i chcą mieć na nie większy wpływ".
Boni za premiera
Potem związkowcy - przy "akompaniamencie" gwizdków i trąbek przeszli pod kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Z przedstawicielami protestujących spotkali się wiceministrowie obrony narodowej, finansów, skarbu oraz pracy i opieki społecznej. Związkowcy złożyli u premiera swoje postulaty, jednak - jak przyznają - "z tego spotkania niewiele wynika". - Ze strony premiera padła propozycja roboczego spotkania 12 marca, gdzie ustalimy sposób postępowania i rozwiązania naszych problemów – mówił Stanisław Głowacki z "Solidarności". - Po owocach poznamy - dodał Głowacki.
Niezadowoleni pracownicy
Bezpośrednim powodem akcji protestacyjnej było niezadowolenie strony związkowej z wtorkowego spotkania z przedstawicielami MON, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Skarbu Państwa - poinformował szef komisji zakładowej "S" w radomskiej Fabryce Broni Łucznik Zbigniew Cebula. Omawiano plan modernizacji technologicznej sił zbrojnych.
- Liczyliśmy, że rząd przedstawi szczegółowe informacje na temat najbliższej przyszłości przedsiębiorstw sektora obronnego, tymczasem po tym spotkaniu czeka nas 3-4 miesiące niepewności. Nikt nie odpowiedział na pytanie, za co pracownicy i ich rodziny mają przeżyć ten czas – powiedział Cebula.
Co dalej ze zbrojeniówką?
W poniedziałek minister obrony Bogdan Klich podpisał plan modernizacji technicznej sił zbrojnych RP w latach 2009-2010. Umożliwia to kontynuację niektórych przetargów i renegocjację już zawartych umów.
Według prezesa spółki Bumar Edwarda Nowaka, najważniejsze jest, by jak najszybciej rozpocząć negocjacje z ministerstwem w sprawie kontraktów - najpierw dla spółki, potem dla konkretnych zakładów. Od tego, jak prędko rozpoczną się negocjacje, uzależniona jest normalną pracę firm. Zakłady Bumaru realizują na razie kontrakty zagraniczne i zamówienia wynikające z aktualnych potrzeb.
Jest połowa środków
W planowanym na blisko 25 mld zł tegorocznym budżecie MON Rada Ministrów poleciła znaleźć ponad 1,9 mld zł oszczędności.
Szef MON Bogdan Klich ocenił w środę, że podpisany w tym tygodniu plan modernizacji technicznej armii to "niewesoła perspektywa na 2009 rok". - W zakresie modernizacji technicznej nasze środki zostały ograniczone o połowę - powiedział dziennikarzom.
bgr, ŁUD, tka/mlas, mtom
Źródło: PAP, TVN24