Po wycieku ostrzej z wierceniami


Amerykański rząd zaostrzy przepisy o wydawaniu licencji na wiercenia naftowe w szelfach przybrzeżnych - zapowiedział prezydent Barack Obama. Taki krok związany jest z wyciekiem ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej.

Jak zapowiedział amerykański prezydent, żadne nowe pozwolenia nie będą wydawane dopóki w ciągu najbliższych trzech miesięcy administracja nie dokona przeglądu bezpieczeństwa wierceń w szelfach przybrzeżnych.

Obiecał też, że koszty naprawy szkód nie będą ciężarem dla podatników.

Obama zrugał koncerny

Potępił też szefów koncernów naftowych odpowiedzialnych za wypadek, za to, że obarczali siebie winą nawzajem podczas niedawnych przesłuchań w Kongresie.

- Nie będę tolerował dalszego pokazywania na siebie palcem i nieodpowiedzialności - oświadczył Obama.

Odpowiedzialność za katastrofę ponoszą trzy firmy - BP, właściciel uszkodzonego szybu, Transocean, właściciel urządzenia wiertniczego, oraz Halliburton, kluczowy podwykonawca szybu.

Bez procedury

Zapowiedziane przez Obamę plany mają jeden cel: zapobieganie takim katastrofom, jak ta w Zatoce Meksykańskiej, gdzie wybuch na platformie wiertniczej i następujący potem wyciek ropy spowodował spustoszenia w środowisku naturalnym.

Jak się okazało, federalna agencja wydająca pozwolenia na wiercenia naftowe, Minerals Management Service (MMS), udzieliła licencji na poszukiwania i eksploatację ropy w Zatoce Meksykańskiej koncernowi BP bez uprzedniej zgody innej agencji rządowej, która ocenia możliwe szkody ekologiczne w takim wypadku.

"New York Times" napisał w piątek, że agencja ta - National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) - ostrzegała w dodatku, że wiercenia będą zagrażały środowisku w zatoce.

Miliony na usuwanie szkód

Koncern BP, który prowadził wiercenia, wydał już - jak poinformował - 450 milionów dolarów na usuwanie spowodowanych przez siebie szkód. Akcje firmy poleciały w dół na giełdzie na Wall Street, co przyczyniło się do znacznej zniżki wskaźnika Dow Jones w piątek.

Tymczasem w Kongresie część Demokratów naciska na formalne podwyższenie limitu rekompensat, jakie koncerny naftowe zobowiązane są wypłacać na wypadek wycieku ropy do wód przybrzeżnych.

Źródło: PAP