Niemcy "zamazują" domy, Hiszpania wzywa Google do sądu

 
Zdjęcie Sagrady Familii w Barcelonie z aplikacji Street Viewearth.google.com

Google ma coraz więcej kłopotów ze swym "Street View". Choć w Niemczech usługa jeszcze nie ruszyła, to wielu mieszkańców protestuje przeciwko umieszczeniu zdjęć swych domów w internecie. Google wprowadziło już nowość: możliwość "zamazywania" domostw. Z kolei w Hiszpanii Google jest podejrzane o zbierania danych o użytkownikach internetu w ramach przygotowań do uruchomienia usługi "Street View".

"Street View" w Niemczech ma ruszyć do końca roku. Będzie to 24. kraj, który obejmumje usługa Google. Początkowo obejrzeć będzie można 20 miast.

Sami Niemcy jednak krytykują Google od chwili, gdy na ulice wyjechały ekipy wyposażone w kamery. Nie wszyscy zgadzają się, by każdy mógł podglądać ich domy.

Mają miesiąc na "zamazanie" domów

Osoby, które chcą, by widoczne były tylko zarysy ich domostw mogą od wtorku przez cztery tygodnie, czyli do 15 września, wypełnić na stronie internetowej usługi formularz zatytułowany "Zamaż swój dom w Street View". Po wypełnieniu wniosku pod podany adres pocztą zostaje wysłany kod weryfikujący, a po weryfikacji dom lub mieszkanie zostaje zniekształcone za pomocą techniki zwanej "blurring".

Niemiecka minister ochrony konsumenta Ilse Aigner skrytykowała jednak okres, jaki Google dał na "zamazywanie" domów. Zażądała od firmy przedłużenia okresu składania wniosków do ośmiu tygodni, argumentując, że firma umożliwia wypełnianie formularzy, gdy wielu obywateli nadal przebywa na wakacjach. Jednak przedstawiciel Google Maps Andreas Tuerk zapewnił, że jak tylko usługa zacznie działać w Niemczech "wniosek będzie można wypełnić w każdej chwili".

"Obwiniony" Google

Także w Hiszpanii firma Google ma kłopoty w związku z podejrzeniem nielegalnego zbierania danych o internautach w ramach przygotowań do uruchomienia usługi "Street View". Madrycka sędzia śledcza Raquel Fernandino wezwała na 4 października przedstawiciela tej firmy, reagując na skargę wniesioną w czerwcu przez prywatną organizację consultingową "Apedanica". Sędzia zażądała też od policji raportu na temat danych zebranych przez firmę Google w Madrycie.

Prawnik organizacji "Apedanica" Valentin Playa powiedział, że przedstawiciel Google'a został wezwany przez sędzię "nie tylko jako świadek, ale także jako obwiniony". Za niedozwolone przechwytywanie danych prawo hiszpańskie przewiduje karę od roku do czterech lat więzienia.

Z kamerami w miasto

Usługa została po raz pierwszy wprowadzona w Stanach Zjednoczonych w 2007 roku. Przy tworzeniu swojego programu "Street View" Google wysyła na ulice miast ekipy wyposażone w kamery. Nagrania są udostępniane w internecie w aplikacji nawigacyjnej Google'a i oferują widok konkretnych dzielnic, ulic, poszczególnych domów.

Po wielu protestach Google zaczął zasłaniać twarze ludzi widocznych na tych nagraniach, a także numery rejestracyjne samochodów. W ostatnich miesiącach ujawniono jednak, że firma w czasie fotografowania okolicy zbiera także dane o funkcjonujących "w eterze" bezprzewodowych sieciach komputerowych. To właśnie uznano za nielegalne gromadzenie danych.

nsz/sk

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: earth.google.com