Maduro zaprzysiężony na kolejną kadencję


Nicolas Maduro został w czwartek ponownie zaprzysiężony na prezydenta. Jego druga kadencja rozpocznie się jednak w styczniu 2019 roku i potrwa do 2025 roku. W ocenie między innymi Unii Europejskiej i USA wybory, w których zwyciężył Maduro, nie spełniały międzynarodowych standardów.

Ponownie wybrany prezydent złożył przysięgę przed nieuznawanym przez większość państw Ameryki Łacińskiej, USA i Unię Europejską Narodowym Zgromadzeniem Konstytucyjnym. Organ ten wybrany został wyłącznie przez zwolenników rządu Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV) Maduro.

Przemawiając z okazji uroczystości, szef państwa oświadczył, że obwinianie go za kryzys gospodarczy w Wenezueli to "głupie uproszczenie". Jednocześnie podkreślił, że chce "zmiany przywództwa".

- Nie działamy wystarczająco ani nie działamy dobrze, choć są dobre rzeczy, które robimy - mówił. Zwrócił się do ministrów, burmistrzów i gubernatorów w kraju, by "podnieśli jakość" swojej pracy.

Maduro podkreślił, że podczas trwającej od 2013 kadencji jego rząd musiał mierzyć się z "imperialistycznym prześladowaniem", jednak - zaznaczył - w tym nowym okresie nie będzie "wymówek".

Wybory bez pluralizmu, demokracji i przejrzystości

Ceremonia zaprzysiężenia prezydenta została przyspieszona - miała odbyć się w styczniu przyszłego roku, gdy oficjalnie rozpocznie się druga kadencja Maduro. Uroczystość zazwyczaj odbywała się w parlamencie, jednak w sierpniu 2017 roku Narodowe Zgromadzenie Konstytucyjne podjęło jednomyślną decyzję o przejęciu prerogatyw parlamentu, w którym dużą przewagę miała opozycja.

W wyborach, które odbyły się w niedzielę, dotychczasowy lewicowy szef państwa zdobył około 68 procent głosów, a jego przeciwnik Henri Falcon - około 22 procent. W wyborach tych - zbojkotowanych przez opozycję, która uznała, że ich wynik jest z góry przesądzony na korzyść Maduro - frekwencja wyniosła około 46 procent. Była to najniższa frekwencja w głosowaniu w historii Wenezueli.

W ocenie Unii Europejskiej wybory te nie spełniały międzynarodowych standardów. W oświadczeniu Wspólnoty podkreślono, że odbyły się one bez poszanowania dla zasad politycznego pluralizmu, demokracji, przejrzystości i praworządności.

Unia jednocześnie wezwała władze w Caracas do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i pełnego poszanowania konstytucji.

Z kolei administracja amerykańska uznała wybory za "farsę" i nałożyła na Wenezuelę kolejne sankcje. Wiele innych państw także uznało wybory w tym kraju za nieprawomocne.

Kryzys

Zdaniem obserwatorów założeniem reżimu Maduro jest ustanowienie bardziej kontrolowanego, jak na Kubie, systemu politycznego. Prezydent oskarżany jest przez przeciwników i społeczność międzynarodową o podważanie demokracji. W ciągu czterech miesięcy niemal codziennych demonstracji organizowanych przez opozycję do połowy 2017 roku zginęło 125 osób. Domagano się przedterminowych wyborów, pomocy humanitarnej w odpowiedzi na dotkliwy brak leków i deficyt żywności w kraju, a także poszanowania parlamentu i uwolnienia więzionych działaczy politycznych. Protesty zaczęły zamierać wraz z powołaniem do życia prorządowej konstytuanty, potężnej broni politycznej w służbie obozu rządzącego, z praktycznie nieograniczonymi kompetencjami. Organ w ubiegłym roku przejął prerogatywy parlamentu.

Pod wpływem załamania cen ropy naftowej od 2014 roku Wenezuela, która czerpie 96 procent swoich dochodów z ropy naftowej, cierpi z powodu braku walut, co pogrążyło kraj w ostrym kryzysie. W ciągu pięciu lat Produkt Krajowy Brutto zmniejszył się o 45 procent, a inflacja wzrosła do niemal 13 800 procent. MFW przewiduje dalszy spadek PKB o 15 procent w roku bieżącym.

Autor: JZ//now / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: