"Kreml nie wybaczy Mińskowi"


Stosunki Rosji i Białorusi pozostają niezwykle napięte i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Jak pisze w poniedziałek rosyjski dziennik "Kommiersant", "Moskwa nie zamierza iść na kompromis z władzami Białorusi i przygotowuje się do ostrej konfrontacji z Mińskiem".

"Kommiersant" porusza tę sprawę po tym jak w niedzielę białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka zbojkotował szczyt poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. ODKB) w Moskwie. Podczas spotkania powołano do życia wspólne siły szybkiego reagowania (KSOR).

Łukaszenka swoją nieobecność tłumaczył rosyjsko-białoruską wojną handlową. Rosja od 6 czerwca zakazała importu mleka i produktów mlecznych z Białorusi. Uzasadniła to nieprzestrzeganiem przez stronę białoruską rosyjskich przepisów regulujących handel tymi produktami.

Zdaniem Mińska ten krok Moskwy godzi w jego bezpieczeństwo ekonomiczne. Zagroził też wprowadzeniem kontroli granicznej i celnej na granicy między Białorusią i Rosją.

Kreml nie wybaczy

"Kommiersant" podkreśla, że na Kremlu tak naprawdę nie spodziewano się, że Łukaszenka nie przyjedzie na szczyt. Białoruś miała bowiem objąć przewodnictwo w ODKB.

Nie mamy zbytniego rozstroju z powodu postępowania Białorusi. Najwyraźniej komuś znudziło się bycie prezydentem tego kraju Anonimowy przedstawiciel Rosji

Rosyjska gazeta pisze, że swoim postępowaniem białoruski przywódca "pokazał, że zagrożenie dla tej organizacji płynie od jej członków. Kreml nie zamierza wybaczać Mińskowi publicznej demonstracji tej słabości" - podkreśla "Kommiersant".

Dziennik cytuje anonimowego wysokiego rangą przedstawiciela Administracji (Kancelarii) prezydenta Rosji, który mówi, że "nie mamy zbytniego rozstroju z powodu postępowania Białorusi. Najwyraźniej komuś znudziło się bycie prezydentem tego kraju".

Rosyjski atak gazowy

"Kommiersant" informuje ponadto, że już w najbliższym czasie Moskwa może przypuścić kolejny atak na Mińsk - gazowy.

Dziennik zauważa, iż jeszcze w końcu maja radca ambasady Rosji na Białorusi Andriej Kuzniecow oświadczył, że strona białoruska nie wywiązuje się w pełnym zakresie z opłat za rosyjski gaz. "Cena gazu w I kwartale powinna wynosić 210 dolarów za 1000 metrów sześciennych, jednak Białoruś płaci w granicach 150 USD" - przytacza "Kommiersant" słowa rosyjskiego dyplomaty.

Gazeta podkreśla, że Mińsk "nie zauważył", że w pierwszym kwartale ceny surowca wzrosły ze 128 do 210 dolarów. Stąd dług Białorusi za okres zimowy wynosi ok. 70 mln USD.

Ustne uzgodnienia

Dmitrij Miedwiediew zgodził się pod koniec marca, by Mińsk płacił w tym roku za gaz według średniej ceny na poziomie 150 USD, a ostatecznego rozliczenia dokonano by w końcu grudnia.

"Kommiersant" zaznacza jednak, że były to uzgodnienia ustne. Gazeta dodaje, że rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow potwierdził w niedzielę, że nie były dokonywane żadne zmiany w kontrakcie z Białorusią na 2009. "Okoliczność tę Moskwa może wykorzystać jako narzędzie dodatkowej presji na Mińsk" - zauważa dziennik.

"Kommiersant" dodaje, że jego źródło w Gazpromie potwierdziło w niedzielę, że "monopolista ma już roszczenia finansowe wobec strony białoruskiej w ramach obowiązującego kontraktu".

Gazeta odnotowuje, że Białoruś też rozpoczęła przygotowania do wielkiej konfrontacji z Rosją, grożąc wprowadzeniem kontroli granicznej i celnej na granicy białorusko-rosyjskiej.

Źródło: PAP