Podpalali samochody, wybijali szyby, atakowali policję. Zamieszki w sercu Francji


W Paryżu doszło do starć demonstrantów z policją, która użyła wobec nich gazu łzawiącego. Czwartkowe protesty przeciwko reformie emerytalnej przerodziły się w zamieszki. W mieście podpalano samochody i rozbijano szyby. W całym kraju doszło do ponad 200 manifestacji, a strajk generalny ogłosiły wszystkie duże związki zawodowe.

Według MSW na ulice w czwartek wyszło 850 tysięcy Francuzów, według związków zawodowych dwa razy tyle. Oznacza to, że był to drugi największy w historii strajk we Francji.

Główny pochód ruszył w stolicy z kolejowego Dworca Północnego, natomiast zamaskowani osobnicy zgromadzili się głównie na Placu Republiki w centrum Paryża. Wzniesiono liczne barykady, część z nich płonie. Demonstranci rzucali w policję racami i kamieniami. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego oraz pałek.

W Paryżu porządek stara się utrzymać kilka tysięcy policjantów. Jak podała paryska policja, do godziny 19:30 zatrzymano 90 osób, a skontrolowano ponad 11 tysięcy ludzi.

"To początek wielkiego ruchu społecznego"

- Mam nadzieję, że prefekt policji w Paryżu nie popełni zbyt wiele głupot tego popołudnia w Paryżu, to znaczy nie zastosuje swoich psychopatycznych metod zamykania ludzi i gazowania (...), aby ich uciszyć – oświadczył w czwartek Jean-Luc Melenchon, przewodniczący opozycyjnej skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona, która nawołuje do kontynuowania strajku do chwili wycofania się rządu z reformy emerytalnej. Do zamieszek doszło także w Nantes i w Lyonie.

- Jesteśmy wściekli, jesteśmy tu z poczucia solidarności ze wszystkimi pracownikami i młodymi ludźmi, którym [prezydent Francji Emmanuel - przyp. red.] Macron chce obniżyć emerytury - podkreślają manifestanci maszerujący pod czerwonymi flagami głównego organizatora strajku, związku zawodowego CGT. - Macron niszczy usługi publiczne: transport, edukację, system opieki zdrowotnej - podkreślają na demonstracjach członkowie CGT.

- To początek wielkiego ruchu społecznego. (...) To Macron zdecydował o konfrontacji - zadeklarował Melenchon.

Francuski "czarny czwartek"

W Paryżu i innych francuskich miastach zorganizowano w czwartek 245 ulicznych manifestacji. Uczestniczyli w nich zarówno pracownicy sektora publicznego, jak i prywatnego. Najwięcej było reprezentantów sektorów transportu, edukacji, energetyki oraz służby zdrowia, obecni są studenci i emeryci. Nie brakowało jednak również strażaków, adwokatów, policjantów, a nawet przedstawicieli wyższej kadry kierowniczej.

Według władz do strajku protestacyjnego przystąpiło 21 proc. pracowników sektora publicznego. W sektorze edukacji odsetek strajkujących wynosi 46 proc., a w energetyce 44 proc. W Paryżu z powodu strajku zamknięto dla zwiedzający wieżę Eiffla, nieczynne są także niektóre dworce kolejowe.

Philippe Martinez, szef związku zawodowego CGT, głównego organizatora strajku, poinformował, że "demonstranci są bardzo zdeterminowani i z pewnością nie zakończą strajku w czwartek wieczór".

Strajk spowodował chaos komunikacyjny w całej Francji. Część ulic została zablokowana. Większość pociągów nie wyjechała na trasy. Zamknięte są szkoły, w Paryżu nie działa metro. Utrudnienia pojawiły się także na lotniskach - odwołano co trzeci lot.

Problemy nie ominęły również francuskich mediów. Dziennik "Le Monde" poinformował, że z powodu strajku w piątek nie ukaże się jego wersja papierowa.

STRAJK GENERALNY WE FRANCJI: CZYTAJ WIĘCEJ >

Kontrowersyjna reforma

Pałac Elizejski poinformował, że rząd w połowie przyszłego tygodnia przedstawi "szczegółową architekturę reformy emerytalnej".

Rząd podkreśla, że głównym celem zaproponowanej reformy emerytalnej jest ujednolicenie systemu i likwidacja 42 różnych systemów obowiązujących różne grupy zawodowe oraz zniesienie przywilejów emerytalnych. Administracja Macrona podkreśla, że na reformie zyskają rolnicy, których emerytury wynoszące dziś średnio około 780 euro miesięcznie, wzrosną. Rząd planuje wprowadzić minimum emerytalne na poziomie 1000 euro miesięcznie. Stracić mają jednak ludzie młodzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy oraz pracownicy sektora publicznego, w tym m.in. transportowcy, którym emerytura będzie obliczana na podstawie zarobków z 26 lat pracy, a nie tak jak obecnie, z ostatnich 6 miesięcy przed przejściem na emeryturę.

Nie wiadomo, jak długo potrwa strajk. Minister ekologii Elisabeth Borne stwierdziła, że "nie spodziewa się poprawy sytuacji w transporcie w piątek". Związkowcy z paryskiego transportu RATP informują, że strajk potrwa minimum do 9 grudnia.

Pałac Elizejski poinformował w komunikacie, że "prezydent pozostaje spokojny i szanuje prawo do strajków oraz pokojowych demonstracji".

Autor: momo//now / Źródło: PAP, BBC, Reuters