Cameron obiecuje. W Brukseli ma być jak buldog

Aktualizacja:

Brytyjscy parlamentarzyści gruntownie przesłuchali Davida Camerona, zanim ten udał się do Brukseli na szczyt państw UE. Premier był zarzucany pytaniami o to, jak planuje bronić interesów swojego kraju wobec kryzysu i planów modyfikacji układów stanowiących Wspólnotę. Dyskusja była merytoryczna, a premier zapowiedział, że twardo będzie bronił brytyjskich interesów.

Brytyjski premier na posiedzeniu Izby Gmin w środę przedstawiał swoje stanowisko, które planuje zająć podczas rozpoczynającego się w czwartek szczytu w Brukseli. Gorący temat spowodował, że na sali obrad była niemal 100-procentowa frekwencja. Paradoksalnie, wśród najzagorzalszych przeciwników w dyskusji Cameron miał własnych kolegów partyjnych.

"Nie ma możliwości wejścia do strefy euro"

Temperaturę debaty podniósł konserwatywny parlamentarzysta Andrew Rosindell. Należący do partii premiera, ale członek frakcji zdecydowanych eurosceptyków, która w minionych miesiącach otwarcie zbuntowała się wobec własnego rządu głosując przeciw przyjęciu planów ratunkowych strefy euro, wszedł na mównicę i zażądał odpowiedzi na pytanie: - Czy premier w piątek uczyni Brytyjczyków dumnymi i pokaże trochę "ducha buldoga" (czyli walki - red.) w Brukseli?

Czy premier w piątek uczyni Brytyjczyków dumnymi i pokaże trochę "ducha buldoga" w Brukseli? Andrew Rosindell

Cameron błyskawicznie ripostował, że "to jest dokładnie to, co zrobi". - Interesy narodu brytyjskiego absolutnie oznaczają, że musimy pomóc rozwiązać kryzys w strefie euro. To jest zamrożenie brytyjskiej gospodarki, tak jak to jest zamrożenie gospodarek w całej Europie. Więc rozwiązanie tego kryzysu jest w miejscach pracy, wzroście gospodarczym i inwestycjach, tutaj w Wielkiej Brytanii. W tym samym czasie musimy szukać gwarancji dla Brytyjczyków. To jest właściwa rzecz, jaką musimy zrobić i mogę zagwarantować, że jak długo tutaj jestem, absolutnie nie ma możliwości do wejścia do strefy euro. To jest coś, na co wielce szanowny pan z opozycji (zwrócił się do lidera laburzystów Eda Milibanda - red.) ma inny pogląd - przekonywał.

"Pozwólcie mi wyjaśnić"

Gdy premier skończył, głos zabrał sam Miliband. - Sześć tygodni temu premier powiedział, cytuję: Pomysł pewnych ograniczonych zmian traktatu w przyszłości może dać nam szansę powrotu uprawnień do Wielkiej Brytanii. Na szczycie europejskim, jakich sił będzie on używał do zwrotu (uprawnień)?

- Jak wyjaśniłem, na szczycie, pozwólcie mi wyjaśnić... - próbował odpowiedzieć Cameron, jednak głosy z sali przerywały mu. Premier poddał się i wrócił na swoje miejsce. Parlamentarzystów uspokoił bez nadmiernego podnoszenia głosu przewodniczący parlamentu: - Wszyscy chcemy usłyszeć odpowiedź. Posłuchajmy jej. Premierze... - powiedział "speaker".

Po skutecznym przywróceniu porządku Cameron kontynuował. Dyskusja w parlamencie ciągnęła się jeszcze przez długi czas. Premier musiał długo przekonywać, że będzie twardo sprzeciwiał się federalizacji UE i cedowaniu kolejnych uprawnień narodowych do Brukseli. Jeśli nie będzie tego robił, grozi mu rebelia w jego własnej partii, w której jest liczne (ponad 40-tu parlamentarzystów) grono zagorzałych eurosceptyków.

Źródło: Reuters, tvn24.pl