Antagonista "Imperium" i "bicz Boży na bogaczy". Ameryka o Chavezie


"Równie kochany, jak znienawidzony. Dla krytyków - populistyczny dyktator, który objął przywództwo latynoamerykańskiej lewicy"; dla zwolenników - "rewolucyjny bohater" - tak prasa tego kontynentu przedstawia postać zmarłego 5 marca prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza.

Komentator wielkiego meksykańskiego dziennika "Excelsior" Fausto Alzati Araiza, który w tych słowach przedstawia różnice w postrzeganiu Chaveza w Ameryce Łacińskiej, jako źródło jego popularności wskazuje to, iż "dostrzegł tę część ludności, o która nikt się dotąd nie troszczył".

Dzięki temu - podkreśla autor - wygrał w październiku 2012 r. trzecie wybory, zapewniające mu urząd prezydencki do 2020 roku. Autor cytuje dane Banku Światowego, według których strefa głębokiego ubóstwa w Wenezueli, która w roku 2003 obejmowała 62 proc. ludności, w 2011 roku została zredukowana dzięki pomocy państwa do 32 proc.

Chavez i ropa

Asem w rękawie, którym dysponował Chavez, była ropa naftowa. Częściowo ją znacjonalizował, zmuszając międzynarodowe koncerny naftowe do zadowolenia się mniejszościowymi udziałami, ale USA pozostały głównym odbiorcą wenezuelskiej ropy dostarczanej przez PDVSA, państwowy koncern naftowy.

Prof. Dan Yergin, światowej sławy ekspert naftowy cytowany przez autora artykułu, uważa, że "jest jeszcze zbyt wcześnie na prognozy, jak śmierć Chaveza wpłynie na ceny ropy naftowej".

Lula o Chavezie

"Możemy spierać się o politykę oraz ideologię Chaveza, ale nie byłoby uczciwe negowanie jego zaangażowania w sprawę integracji Ameryki Łacińskiej i na rzecz ubogich w Wenezueli" - napisał w czwartek na łamach "New York Timesa" były prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, który wraz z Chavezem odegrał kluczową rolę w zintegrowaniu wszystkich (33) krajów regionu we Wspólnotę Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAC). "Ludzie nie muszą się godzić z wszystkim, co mówił Chavez. Trzeba przyznać, że był polemiczną postacią, która nie unikała debaty i dla której nie istniały tematy tabu" - napisał Lula, który uważa, że integracja gospodarcza Ameryki Łacińskiej to "droga bez odwrotu". Wyraża też nadzieję, że "zagwarantowanie trwałości dotychczasowych zdobyczy będzie dążeniem wszystkich Wenezuelczyków (...) bogatych i biednych".

W korespondencji z Brasilii hiszpańska agencja EFE przypomina, że b. prezydent Lula był nieustannie "moderatorem" wobec wybuchowego Chaveza i odgrywał rolę "strażaka" w chwilach szczególnego zaognienia jego stosunków ze Stanami Zjednoczonymi oraz Kolumbią.

Spektakl Chaveza

Według wpływowego liberalnego dziennika chilijskiego "El Mercurio" (z 6 marca) władza Chaveza, "kontynuatora wyzwoliciela Simona Bolivara i antagonisty "Imperium", jak nazywał Stany Zjednoczone (...) była spektaklem telewizyjnym, w którym prezentował się jako obrońca biedaków i bicz Boży na bogaczy". "Niektórzy twierdzą - pisze "El Mercurio" - że dla Wenezuelczyków jego przywództwo miało bardziej charakter duchowy i religijny, niż polityczny i rewolucyjny. W jego przemówieniach, nacechowanych głównie nacjonalizmem, występują Jezus Chrystus, Che Guevara, Mao, Tupac Katari lub Marks w przedziwnej wspólnocie ideowej, z której utkał własną doktrynę". "Przyjaźń z najbardziej kontrowersyjnymi postaciami, takimi jak Mahmud Ahmadineżad czy Muammar Kadafi - pisze dziennik - Chavez łączy z tradycyjnym latynoamerykańskim caudillizmem i głoszeniem potrzeby walk społecznych, a całą tę doktrynę ochrzcił chwytliwym terminem Socjalizmu XXI wieku".

Co dalej z chavizmem?

Analityk polityczny, profesor Wydziału Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Centralnego Wenezueli Andres Canizales powiedział w wywiadzie dla włoskiej agencji ANSA: "Po śmierci Chaveza powstała próżnia trudna do zapełnienia". Uważa jednak, że "w sensie praktycznym ta śmierć niewiele zmienia". "Prezydent - mówi Canizales - był w ciągu ostatnich trzech miesięcy całkowicie nieobecny, odbywając wiele podróży na Kubę, gdzie dwa lata temu wykryto u niego nowotwór". Wskutek tego Wenezuela "ma już za sobą doświadczenie zmiany władzy, którą praktycznie sprawował wiceprezydent Maduro, wyznaczony przez Chaveza jako jego następca". "W sensie symbolicznym powstanie jednak próżnia, ponieważ zabrakło najbardziej medialnej postaci współczesnej polityki latynoamerykańskiej" - dodaje analityk. "Na krótką metę +chavizm+ bez caudilla nie będzie miał problemów. Jednak pojawią się one w średniej lub dłuższej perspektywie" - przewiduje prof. Canizales.

Autor: //gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: