Akumulator "syczał" i "wybuchł". Opis pożaru na pokładzie dreamlinera

Akumulator sprawił spore problemy strażakomNTSB

Amerykańscy śledczy opublikowali swój wstępny raport na temat pożaru akumulatora na pokładzie maszyny B787 Dreamliner japońskich linii JAL. Nie wskazano w nim źródła awarii, a jedynie ją dokładnie opisano. Opanowanie pożaru podsycanego chemikaliami z akumulatora zajęło niemal dwie godziny.

Do pojawienia się ognia na pokładzie B787 Dreamliner linii JAL doszło na początku stycznia w Bostonie. Na szczęście dym i ogień pojawiły się już po lądowaniu i z sytuacją kryzysową można było sobie poradzić na ziemi, z udziałem lotniskowych strażaków.

Zaskakujący dym

Oznaki pojawienia się ognia zauważyły osoby sprzątające samolot po jego przylocie do Bostonu z Tokio. W okolicy kuchni w tylnej części samolotu wyraźnie było czuć spaleniznę i unosił się dym. Pierwszy sprawę zaczął badać mechanik, który wszedł do przedziału elektroniki i stwierdził, że jest cały wypełniony ciężkim dymem, a z zapasowego akumulatora wydostają się dwa języki ognia. Każdy miał około dziesięciu centymetrów długości.

W tym czasie z otwartego luku przedziału elektroniki wydostawały się już kłęby jasnego dymu. Na miejsce wezwano lotniskową straż. Dowódca oddziału, który jako pierwszy wszedł do zadymionego przedziału, usłyszał "głośne syczenie" dochodzące z rozszczelnionego akumulatora, a po jego bokach spływał na podłogę jakiś płyn. Nie było już widać płomieni, ale akumulator wydzielał z siebie bardzo duże ciepło.

Strażacy próbowali ugasić pożar przy pomocy halonu, ale gaz nie dał spodziewanego efektu. Po chwili akumulator znów się mocno rozgrzał i "wybuchł". Chemikala ochlapały stojącego obok strażaka, który został lekko poparzony w szyję.

W tym momencie zadecydowano, że rozgrzany akumulator trzeba wymontować z samolotu, bo nie ma możliwości zapanowania nad nim w środku. Po wyjęciu na zewnątrz został skutecznie schłodzony i wygaszony. Cała operacja zajęła godzinę i 40 minut od momentu zauważenia dymu.

Szukanie źródła problemu

Gdyby do podobnej awarii doszło w locie, załoga najprawdopodobniej nie byłaby w stanie sobie z nią poradzić i musiałaby awaryjnie lądować. Tak właśnie stało się kilka dni później na pokładzie dreamlinera linii ANA, lecącego nad Japonią. Po zauważeniu dymu i wzrostu temperatury w akumulatorze zarządzone awaryjne lądowanie. Na ziemi stwierdzono, że akumulator uległ nadtopieniu i wylały się z niego chemikalia. Nikomu nic się nie stało.

Po tych dwóch incydentach w połowie stycznia nakazano zawieszenie lotów wszystkich 50 B787 Dreamliner na całym świecie, w tym dwóch należących do LOT-u. Boeing i amerykańscy oraz japońscy śledczy obecnie badają przyczyny awarii i opracowują metody zaradzenia problemowi. Obecnie mają trwać rozmowy nad dopuszczeniem do lotów testowych dreamlinerów ze zmodyfikowanymi akumulatorami.

Raport o awarii na lotnisku w Bostonie wydała amerykańska Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu. Jej śledczy szukają przyczyn problemów, ale na razie ich nie określili w sposób jasny.

Autor: mk/ja / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: NTSB

Tagi:
Raporty: