Premium

Z barykad do podziemnego piekła Azowstalu. "Wyglądałem jak zwłoki. Schudłem ponad 20 kilo"

Zdjęcie: Paula Bronstein/Getty Images

Cały świat zobaczył ich na zdjęciach. Wycieńczeni, brudni, z obandażowanymi ranami, ale uparci, ciągle niepokonani. Potem kamery nagrały ich, jak szli do rosyjskiej niewoli - szarpani na punktach kontrolnych, przeszukiwani, popychani. Kiedy odzyskali wolność, wyglądali jak ludzkie widma. Ale wciąż nie stracili ochoty do walki. Wracamy na front - zapowiadają żołnierze pułku Azow.

Witalij Dudnik był jednym z żołnierzy broniących Mariupola. Służył jako oficer w 1. Pułku Straży Granicznej. Jego oddział od początku rosyjskiej inwazji walczył pod komendą pułku Azow. Kiedy został ranny, jego towarzysze nie zostawili go, zabrali ze sobą do podziemi Azowstalu. Ta ostatnia mariupolska reduta, zakłady metalurgiczne, hutniczy kompleks metodycznie burzony rosyjskimi rakietami i bombami, stała się znanym na całym świecie symbolem oporu przed brutalnością Rosjan. I piekłem jej obrońców.

- 9 kwietnia zostałem ranny i przetransportowano mnie do Azowstalu, gdzie przeleżałem 38 dni. Nie mogliśmy wychodzić na zewnątrz, bo byliśmy pod ciągłym ostrzałem - opowiada Dudnik. Jak dodaje, najbardziej zapamiętał bezustanne wybuchy artyleryjskie, eksplozje bomb przeznaczonych do niszczenia grubych betonowych fortyfikacji. - Cały Azowstal się trząsł, ale mury nie pękały - mówi. - W pamięci utkwiło mi, jak jedna z rakiet wpadła do pomieszczenia, przebiła w nim dach, ale nie eksplodowała. Dało nam to możliwość częściowego wyjścia na zewnątrz i złapania powietrza - dodaje.

Mariupol, cenne ze strategicznego i gospodarczego punktu widzenia portowe miasto, był oblegany i szturmowany przez Rosjan od lutego do maja 2022 roku. Wojska najeźdźcy zamieniły je w morze gruzów, zabijając - według nieoficjalnych szacunków - dziesiątki tysięcy cywilów. Nie były jednak w stanie złamać morale jego obrońców.

Na pytanie, jak zapamiętał żołnierzy pułku Azow, którzy towarzyszyli mu w podziemiach huty, Dudnik odpowiada: - Wszyscy byliśmy tam razem. To byli bardzo waleczni, dobrze wyposażeni chłopcy. Doskonale przeszkoleni. Ci, którzy nic nie umieli, szybko się od nich uczyli. Wymagała tego sytuacja. Chcesz żyć, to się nauczysz - przyznaje.

Aby przeżyć, żołnierze Azowa też musieli się wiele nauczyć. Mieli na to mało czasu. Na swoją pierwszą wojnę trafili niemal od razu po roku 2013, jeszcze jako zwykli, ale pełni zapału ochotnicy wprost z kijowskich barykad Euromajdanu.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam