Premium

Zmiażdżenie, postrzał, ścięcie głowy. Ludzie giną na planach filmowych, odkąd istnieje kinematografia

Zdjęcie: Getty Images

Rzucamy się w to z bardzo małym szacunkiem dla ciała, używając rekwizytów, które mogą być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza kiedy nie są odpowiednio traktowane - stwierdził w 2005 roku Michael Massee. 12 lat wcześniej, w czasie kręcenia "Kruka", oddał śmiertelny strzał do Brandona Lee. Wydarzenia na planie filmu "Rust" obudziły bolesne wspomnienia bliskich aktorów, kaskaderów i członków ekip filmowych, którzy stracili życie w wyniku wypadków na planach filmowych. Dochodzi do nich od ponad stu lat.

Według ustaleń śledczych do zdarzenia doszło o godzinie 13.50 czasu lokalnego po tym, jak asystent reżysera podał Baldwinowi jedną z trzech sztuk broni przygotowanych przez pracującą przy filmie zbrojmistrzynię Hannah Gutierrez-Reed, informując, że jest to broń "zimna", co na planie filmowym zwykło oznaczać, że jest nienaładowana. Aktor miał odegrać tak zwany cross draw, czyli sposób wydobywania broni z kabury zawieszonej po przeciwnej stronie niż ręka, którą strzelec ma ją chwycić. Następnie miał skierować lufę w kierunku kamery.

W tym czasie Joel Souza oglądał scenę ze stanowiska reżysera przez kamerę i na specjalnie ustawionych obok ekranach. Opisywał później, że w pewnym momencie usłyszał coś, co "brzmiało jak głośny strzał". Po chwili Halyna Hutchins osunęła się na ziemię i trzymając się za brzuch, powtarzała, że "nie czuje nóg". W pierwszym momencie reżyser nie zorientował się, że krew spływa także z jego ramienia.

Mimo natychmiastowej reakcji pracującego na planie medyka, a także wezwania służb ratunkowych, które przetransportowały 42-letnią operatorkę do oddalonego o 90 kilometrów szpitala, nie udało się jej uratować. 46-letni reżyser z raną prawego ramienia również trafił do szpitala. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura hrabstwa Santa Fe.

Odkąd istnieje kinematografia

Śmierć na planie filmu "Rust" stała się przyczynkiem do dyskusji na temat bezpieczeństwa. Kolejnej, bo do śmiertelnych wypadków w czasie kręcenia filmów dochodzi od początku istnienia kinematografii.

W 1914 roku trwały prace nad niemym westernem "Across the Border" kręconym w Canon City w stanie Kolorado (USA). W trakcie powtarzania jednej z ostatnich scen, w której aktorka Grace McHugh przemierza rzekę na koniu, zwierzę straciło równowagę i zostało wciągnięte przez nurt. Na pomoc topiącej się McHugh ruszył operator Owen Carter. Udało mu się złapać kobietę i wspólnie dostali się na mieliznę, która okazała się ruchomymi piaskami. Oboje zginęli.

Ich tragiczna śmierć jest jedną z pierwszych udokumentowanych na planie zdjęciowym. Film ukazał się, a Carter pośmiertnie otrzymał nagrodę Carnegie Hero Fund przyznawaną za nadzwyczajne akty heroizmu.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam