Premium

"Nie przyjedziesz na święta, więc wysyłam Ci witaminy". List dziadka do wnuczki zakładką przez 23 lata

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Szukała wiedzy w książce "Podstawy embriologii zwierząt", a znalazła list. Prawie ćwierć wieku kartka przeleżała między stronami. Dziadek pisał do wnuczki "Kochany Skarbie" i instruował, jak otworzyć załączone witaminy. W mediach społecznościowych ruszyły poszukiwania adresatki. Znalazła się i tylko nam opowiedziała, ile wyblakła karteluszka uruchomiła wspomnień. I o Panu Zdzisławie, z którym "wesoło miała rodzinka".

W poniedziałek wieczorem Uniwersytet Wrocławski opublikował na swoim profilu facebookowym odręcznie napisany list. Z jego treści przebija ciepło, troska, miłość. To dziadek pisze do swojej ukochanej wnuczki. List datowany jest na 17 marca 1997 roku. Adresatka? Z racji odnalezienia go w podręczniku, być może ówczesna studentka biologii? Bardziej szczegółowych danych brak.

Poszukiwania adresatki

"Kochany Skarbie.

Dowiedziałem się, że nie przyjedziesz na święta, więc wysyłam Ci witaminy. Bierz 1 szt. dziennie, żeby opakowanie otworzyć należy mocno nacisnąć nakrętkę i obrócić w lewo. Słodycze są uzupełnieniem objętości pudełka, wybrałem te które najbardziej lubisz. Wprawdzie tęsknimy za Tobą, ale masz rację, że rezygnujesz z przyjazdu, to bardzo męcząca podróż. Jeśli będziesz w Głuszynie, pamiętaj ubierz się ciepło i unikaj lania wodą, żeby mi się nie przeziębić. Wszyscy się cieszymy, że złapałaś rytm i masz dobre oceny zaliczeń i egzaminów, najważniejsze w terminie zaliczyć wszystko i mieć spokojne wakacje do dyspozycji. W tym roku będziemy częściej robić wypady samochodem. Jak będziesz w Głuszynie, przekaż wszystkim pozdrowienia. Moc całusów

Dziadek.

PS. wpłacę na konto dodatkowo 50 żebyś miała do dyspozycji na święta."

- Ten list przeleżał 23 lata, złożony w książce "Podstawy embriologii zwierząt". Obecna studentka 3. roku biologii wypożyczyła tę książkę w bibliotece uniwersyteckiej, przygotowując się do obrony pracy licencjackiej. List był w środku, nie został podpisany nawet imieniem nadawcy, czy adresatki - mówi tvn24.pl Agata Sałamaj z działu komunikacji społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

- Chciałam rozszerzyć zagadnienia odnośnie rozwijania się gonad u zwierząt. Wypożyczyłam książkę, zaczęłam wertować strony i znalazłam złożoną kartkę. To był list. Bardzo wzruszający. Stwierdziłam, że powinien znaleźć swoją adresatkę - zaznacza Jagienka Apolinarska, studentka biologii.

ZOBACZ, CO ZNALAZŁ MĘŻCZYZNA MIĘDZY OPARCIEM, A SIEDZISKIEM STAREGO FOTELA

- Jagienka zwróciła się do mnie, przesłała zdjęcie listu. Powiedziała, że cała jej rodzina jest wzruszona. Ja wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać nasze media społecznościowe i spróbować znaleźć adresatkę - dodaje Agata Sałamaj.

Zdjęcie listu z krótkim opisem szybko rozeszło się w sieci. Sałamaj przyznaje, że nie spodziewała się aż tak dużego odzewu. Wiele prywatnych osób przekazało dalej informację o poszukiwaniach. Kluczowe okazało się w tym przypadku wspomnienie w korespondencji Głuszyny. To niewielka wieś na Opolszczyźnie, położona tuż przy granicy z Wielkopolską i Dolnym Śląskiem. Fanpage poświęcony Głuszynie właśnie udostępnił post uniwersytetu. Ledwie 11 godzin zajęło odnalezienie adresatki listu.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam