Premium

Szef nie wierzył, że przyszła do pracy po tym, co zrobiła

Zdjęcie: archiwum prywatne Katarzyny Szkody

Szefa zamurowało. Zaniemówił. Trąbią o niej w mediach nie tylko w Polsce, a ona zjawia się w pracy, dzień po takim sukcesie. - Miałam wziąć wolne, ale zrezygnowałam. Nie byłam aż tak zmęczona, wolałam rozruszać mięśnie i stawy - tłumaczy Katarzyna Szkoda, absolwentka lingwistyki stosowanej, specjalistka do spraw ochrony przeciwpożarowej i globalna zwyciężczyni tegorocznej edycji biegu Wings for Life.

Nie ma co, talentem do sportu, tego w wydaniu wytrzymałościowym, Kasia obdarzona została ogromnym. 55 kilometrów - dokładnie 55,07, co zajęło jej zaledwie 3 godziny, 39 minut i 22 sekundy - pokonała w niedzielę, 7 maja, a w poniedziałkowy poranek, 8 maja, jak zwykle punktualnie, stawiła się w biurze. Uprawianie lekkoatletyki w wydaniu zawodowym nigdy jej nie interesowało. Biega, bo lubi. Biega, bo bieganie kocha.

O tym, że w Wings for Life 2023 triumfowała, nie tylko w kraju, ale i na świecie, dowiedziała się po 51 km, wykrzyczały to jadące obok rowerami wolontariuszki. "Ja pierwsza? Serio?" - pomyślała. Ucieszyła się bardzo, także dlatego, że wreszcie mogła troszeczkę zwolnić, odrobinę. Sił starczyło jej jeszcze na to, by z dumą i radością wznieść ręce, raz, drugi, trzeci. A potem biegła dalej, bo goniący ją samochód/meta, prowadzony przez samego Adama Małysza - mistrza przedstawiać nie trzeba - nadal jechał daleko w tyle.

Specjalnych przygotowań, w co uwierzyć naprawdę trudno, nie było. Kasia jest amatorką, pierwsze miejsce w jej życiu zajmuje praca. W Wings for Life w Polsce była jedną z ośmiu tysięcy zawodniczek i zawodników, którzy odpowiedzieli na hasło "Biegamy dla tych, którzy biec nie mogą". Bo całkowity dochód z wpisowego idzie od dekady na rozwój badań nad uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Pakiety startowe rozeszły się w mig, jak świeże bułeczki.

Zasady biegu Wings for Lifetvn24.pl

Start Wings for Life. "Jestem od Romka"

Niedziela, 7 maja, Poznań, godzina 13. Ruszają.

"Rok temu zajęłam w tej imprezie drugie miejsce w Polsce i piąte na świecie, więc starałam się wrócić do tamtych emocji. Byłam skoncentrowana, wiadomo, na maksa. Na początku marca dopadł mnie drobny, przeciążeniowy uraz, na szczęście szybko doszłam do siebie i w połowie kwietnia wystartowałam w półmaratonie, tutaj, w Poznaniu. Przed WfL presji nie czułam, nic a nic, zero. Po cichu liczyłam, że skoro poprzednio pokonałam 47 km, to teraz okolice 50 będą w moim zasięgu".

Dane podstawowe o biegaczce Katarzynie Szkodzie: Rocznik - 1991. Narzeczony - Krzysztof, bardzo wyrozumiały, bardzo Kasię w jej pasji wspierający, choć sam nie biega. Dom rodzinny - sportowców, tych znanych, brak. Mama, pani Ewa, uwielbia góry, szlaki przemierza piechotą, a te łatwiejsze nawet rowerem. Tata, pan Dariusz, to pasjonat piłki kopanej, próbował sił w Dyskobolii w Grodzisku Wlkp., przed czasami świetności klubu, na przełomie lat 70. i 80., oraz w Orkanie Ptaszkowo. Trenował lokalne drużyny, w różnych grupach wiekowych, dziewczęce także. Aha, dziadek Czesław, nie zapominajmy i o nim, był nauczycielem wychowania fizycznego i prowadził sekcję tenisa stołowego. Ale to już odległe czasy, Kasia ich nie pamięta.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam