Premium

Rozmiar ma znaczenie. Więcej powietrza, mniej czipsów, w pasztecie zero mięsa, za to jest MOM

Zdjęcie: Antonina Długosińska

Wiele przepisów naszych babć zaczyna się od słów: "Weź kostkę masła...". Teraz, żeby z nich skorzystać, trzeba wziąć też kalkulator. Bo kostka masła nie waży już 250 gramów, a 200, a czasami nawet 170 gramów. Przygotowując z pamięci galaretkę, można zrobić zabarwioną gęstą breję, bo zawartość żelującej mikstury skurczyła się z 500 do 375 gramów. Opakowanie makaronu, które wystarczało na obiad dla całej rodziny, nie jest już tak syte jak dawniej, bo nie waży już ono pół kilograma, a jedynie 400 gramów.

POLSKI NIEZŁOTY. ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY TEGO WYDANIA MAGAZYNU TVN24 >>>

Pod wpływem rosnących kosztów producenci żywności zmniejszają gramaturę dostarczanych na sklepowe półki opakowań. Zjawisko to nazywane jest shrinkflacją (od angielskiego słowa shrink - kurczyć) lub downsizingiem (pomniejszanie). Powiązanym zjawiskiem jest też skimpflacja (od angielskiego skimp - skąpić), polegająca na dostarczaniu produktów lub usług gorszej jakości. Praprzyczyną tych zjawisk jest inflacja, która drenuje nie tylko kieszenie konsumentów, ale też wywraca porządek w excelowych tabelach producentów. Choć anglojęzyczne zwroty brzmią naukowo, to dotyczą spraw mocno powszednich.

Nic nowego

Shrinkflacja nie jest niczym nowym. Na świecie praktyka ta była bardzo powszechna w latach 60. i 70. minionego wieku, kiedy producenci, w obliczu niekontrolowanej inflacji, korygowali rozmiary opakowań, a nie podnosili cen. Gdy dotyczy to pojedynczych produktów, mało kto zwraca na to uwagę. Jednak gdy zjawisko staje się masowe, konsumenci zaczynają dokładniej sprawdzać wagę pojedynczych opakowań i cenę jednostkową.

Sklepy muszą podawać cenę za jednostkę miary danego produktu, np. za kilogram czy za litr. Na sklepowych półkach najczęściej zwracamy uwagę na cenę za dany produkt. Jednak na tzw. cenówkach, czyli na karteczkach, z których dowiadujemy się o tej cenie, sklep musi podać cenę jednostkową. To zwyczajowo mały druczek, który czasami nawet trudno dostrzec. W dużych sieciach na cenówkach znajdują się wewnętrze kody towarów lub dodatkowe informacje.

Bloomberg, opisując shrinkflację, przywołuje strategię zmniejszania liczby ołówków w opakowaniu, wypełnienia wnętrza kulki gumy do żucia powietrzem czy "alchemicznego" rozdmuchania ziaren kawy. W Polsce sztandarowym przykładem kurczenia się produktów jest kostka masła. Od czasów PRL do przełomu wieków kostka ważyła 250 gramów. Jego nudne opakowania, zadrukowane niebieskimi i czerwonymi wizerunkami krów, zmieniły się w mieniące się barwne pazłotka, ale waga zostawała niezmiennie ta sama. - W Polsce w ciągu ostatnich dwóch dekad zmniejszono kostkę do 200 gramów. W społeczeństwach zamożniejszych niż nasze masła nadal są dostępne w gramaturze 250 gramów. Chociażby w Niemczech i innych społeczeństwach starej Europy - zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Od kostki masła rozmowę o shrinkflacji rozpoczyna też Katarzyna Bosacka, autorka programu "Wiem, co jem". - Wyznacznikiem europejskości były gramatury produktów. W porządnej Wielkopolsce kostka masła ważyła 250 gramów, na Mazowszu i w Łódzkiem - 200 gramów, a na ścianie wschodniej - 170 gramów. Teraz na wschodzie zdarzają się nawet kostki ważące 100 gramów - opowiada Bosacka, do której za pośrednictwem social mediów spływają dziesiątki przykładów lżejszych i gorszych produktów.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam