Premium

Dużo łapówek, mało wyroków. "W FIFA nic się nie zmieniło"

Zdjęcie: Laurence Griffiths/Getty Images

Amerykańskie instytucje wysyłają FIFA pieniądze, które zabrały oskarżonym. Jak na ironię, FIFA ostatecznie jeszcze dostaje zwrot pieniędzy, co czyni ją poszkodowaną w całym procesie korupcji - mówi Ken Bensinger, autor wydanej niedawno w Polsce książki "Czerwona kartka" relacjonującej śledztwo FBI dotyczące korupcji na szczytach piłkarskiej władzy.

Jest sierpień 2011 roku. Steve Berryman, agent amerykańskiej skarbówki, zaczyna interesować się oświadczeniami podatkowymi Chucka Blazera. Wieloletni sekretarz generalny CONCACAF (Konfederacji Piłki Nożnej Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów), a zarazem jedyny obywatel Stanów Zjednoczonych w Komitecie Wykonawczym FIFA, okazuje się - wbrew prawnemu obowiązkowi - nie składać ich od siedemnastu lat. Berryman wszczyna postępowanie wyjaśniające, które wkrótce łączy się z równolegle prowadzonym śledztwem FBI i ostatecznie doprowadza do odkrycia największego w historii FIFA skandalu korupcyjnego.

Amerykańskie służby ścigały działaczy największej i najbardziej prestiżowej organizacji sportowej na podstawie ustawy RICO, uchwalonej za oceanem w 1970 roku podczas walki z mafią. Wspomniany Blazer szybko przyznał się do wyłudzeń, prania pieniędzy i unikania płacenia podatków, dając przy okazji FBI wgląd w mechanizmy działania FIFA. Zebrano dowody na podobne przestępstwa wielu działaczy piłkarskich m.in. z Karaibów, Brazylii, Kamerunu czy Sri Lanki. Zarzuty postawiono jednak stosunkowo nielicznej grupie, jeszcze mniej osób zaś ostatecznie skazano, bo jurysdykcja amerykańskich służb jest rzecz jasna ograniczona. Sepp Blatter, szef FIFA w latach 1998-2015, po pierwszych aresztowaniach podał się do dymisji, a następnie przez komisję etyki własnej organizacji został z niej wykluczony do roku 2027.

Fragment książki Kena Bensingera "Czerwona Kartka"Wydawnictwo SQN

"Czerwona kartka", wydana w oryginale w 2018 roku, jest szczegółową relacją ze śledztwa, które wstrząsnęło światem piłkarskim - od niepozornego postępowania skarbowego aż po kupowanie praw do organizacji mundiali przez Rosję i Katar. Jej autor Ken Bensinger jest amerykańskim dziennikarzem śledczym, obecnie pracuje w dzienniku "New York Times", wcześniej był związany z "Wall Street Journal", "Los Angeles Times" i BuzzFeed.

"Skupmy sie na futbolu" - apeluje szef FIFA w liście do narodowych związków piłkarskich. Ty już jesteś skupiony?

Nie, ten list jest oburzający. To jakiś żart, że napisał go akurat Gianni Infantino. Osoba, która mieszka w Katarze, której dzieci chodzą tam do szkoły na koszt tamtejszego rządu i która robiła wszystko, co tylko Katarczycy chcieli, pisze, żeby się "skupić na futbolu", podczas gdy z pewnością nie skupia się na nim sam Katar.

Domyślam się odpowiedzi, ale zapytam: dlaczego?

To państwo wykorzystuje mundial, FIFA i sport jako taki w realizowaniu swoich geopolitycznych interesów. Pomysł, że to tylko impreza sportowa jest dla mnie totalnie absurdalny. Dla Kataru to coś znacznie więcej. FIFA jest więc wykorzystywana podobnie jak wszystkie drużyny, które zagrają na mundialu. To cyrk, za który Katar zapłacił.

Szef FIFA Gianni Infantino i premier Kataru Chaled ibn Chalifa ibn Abdel Aziz as-SaniMatthias Hangst/Getty Images

Wcześniej było lepiej?

Kiedy pisałem moją książkę, nie sądziłem, że sytuacja jeszcze się pogorszy, ale tak się stało. Łapówki, które kiedyś były wręczane pod stołem, gdzieś w tajemnicy, dziś są widoczne gołym okiem. Dodajmy, że list wychodzi od organizacji, która ma długą historię organizowania mistrzostw świata w kontrowersyjnych lokalizacjach. Mundial w 1978 roku gościła Argentyna, rządzona przez wojskową juntę. Wtedy też na głosy protestu odpowiadano: "tu nie chodzi o politykę, chodzi o piłkę nożną". W takich sytuacjach jednak nie da się oddzielić polityki od futbolu.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam