W czwartek przed godz. 15 w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Dojnowskiej w Białymstoku doszło do wybuchu gazu. W kuchni wybuchł pożar, który odciął 36-letniej kobiecie i jej 11-letniemu dziecku drogę ucieczki. Matka zdecydowała się wyskoczyć z okna z drugiego piętra.
Jak mówili świadkowie zdarzenia, chłopiec zeskoczył na kołdrę rozpiętą przez sąsiadów pod oknem. Kobieta spadła obok.
- Ludzie krzyczeli, żeby skakała i skoczyła - powiedziała sąsiadka kobiety. Z kolei jak mówił drugi świadek, "kobieta wpadła w panikę". - Tam wcale nie trzeba było skakać z okna - mówił.
Z ich relacji wynika, że 36-latka nie ruszała się po upadku. Kobietę zabrało pogotowie, wciąż przebywa w szpitalu ze stłuczeniem kręgosłupa. Dziecku nic się nie stało, zostało już wypisane ze szpitala.
Ewakuowani sąsiedzi wrócili do swoich mieszkań.
Autor: abs\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24