Strażacy mają dość nagminnych wezwań do usuwania gniazd os i szerszeni. Każdego lata takie wyjazdy to 30 procent interwencji. Tyle tylko, że coraz częściej straż traktowano jak firmę ogrodniczą i wzywano do każdego drobiazgu. Teraz to się zmieni, bo Komenda Główna PSP opracowała specjalną instrukcję, w której wylicza priorytetowe przypadki.
Na mocy tej nowej instrukcji, strażacy będą mogli interweniować wtedy, gdy rój znajduje się w pobliżu miejsca zamieszkałego przez dzieci, osoby starsze lub niepełnosprawne.
Interwencja jest też dopuszczalna, gdy rój stanowi szczególne zagrożenie (np. szerszenie zbudowały gniazdo w centrum handlowym albo są szczególnie pobudzone i agresywne).
W pozostałych wypadkach strażacy mają odsyłać ludzi do prywatnych firm deratyzacyjnych bądź do pszczelarzy.
Wszystko przez oszczędności
Skąd taki krok? Strażacy tłumaczą, że wyjazdy do przypadków niestwarzających realnego zagrożenia, generowały zbyt wielkie koszty.
Być może nowe przepisy wyeliminują takie zgłoszenia, jak na przykład przypadek pewnego mężczyzny, który po przyjeździe strażaków domagał się usunięcia pustych gniazd ze swojego garażu, bo... "nieestetycznie wyglądają".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24