Czy 150 tys. dolarów, równowartość trzech samochodów terenowych, które Polska przekazała Haiti, to nie jest śmieszna suma? Szef MSZ Radosław Sikorski przekonywał w programie "24 godziny", że gros naszej pomocy finansowej i humanitarnej przekazujemy za pośrednictwem UE. - Pomoc medyczna, żywnościowa i transport ekipy ratowniczej też swoje kosztuje - przypomniał minister.
Minister podkreślił, że polska ekipa ratownicza - która obecnie jest w drodze do Haiti - jest jedną z 11 na świecie, które są certyfikowane przez ONZ jako zdolne do prowadzenia takich akcji.
Pytany o to, dlaczego tak późno Polska wysyła na Haiti ekipę ratunkową, Sikorski podkreślił, że bardzo trudno jest dotrzeć na miejsce tragedii, bo panuje tam "spory chaos". - Tam jest tłok w powietrzu - wyjaśnił minister.
Zapewnił jednak, że Polacy są bezpieczni. Ich samolot wyląduje na Dominikanie, a ONZ mu w tym pomoże.
Liczymy na pomoc Amerykanów
Sikorski przyznał, że polscy ratownicy nie są uzbrojeni, a z doniesień medialnych wiadomo, że na gruzach miast grasują już bandy wyposażone w maczety. Minister powiedział, że Polacy liczą na pomoc Amerykanów. - W drodze są ekipy USA, które znają ten region - mówił. Najbardziej potrzebna będzie teraz koordynacja - podkreślił.
Według ministra powinniśmy być dumni, że "nasz kraj może się spiąć i szybko przerzucić ludzi na drugi koniec świata". - Możemy być dumni z tego, że z kraju, który jeszcze niedawno przyjmował pomoc, teraz jesteśmy tym, który ją daje - mówił Sikorski.
W piątek z wojskowego lotniska w Warszawie wystartował rządowy samolot z grupą ratowników, którzy lecą na Haiti w rejon trzęsienia ziemi. Ostatecznie poleciało 54 ratowników z 10 psami wyszkolonymi w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Na pokładzie rządowego TU-154 znajdują się 4 tony sprzętu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24