Samotny ojciec i rozpaczliwa prośba o pomoc. "Przestaliśmy normalnie funkcjonować"

Pan Rafał samotnie wychowuje dwie córki
Pan Rafał samotnie wychowuje dwie córki
Źródło: TVN
Pan Rafał samotnie wychowuje dwie córki: 12-latkę i 15-latkę. Dwa lata temu mężczyźnie zawalił się świat, bo jego młodsza córka zaczęła chorować. U dziewczynki pojawił się lęk przed bakteriami, a także inne zaburzenia.

Dwa lata temu życie pana Rafała, samotnego ojca wychowującego dwie córki, 15-latkę i 12-latkę, legło w gruzach. Młodsza z córek przestała chodzić do szkoły, wychodzić z domu, bo wszędzie widziała zagrażające jej bakterie i zarazki.

- Jak córce zaczęła się fobia z bakteriami, to kąpie się po trzy godziny. Z łazienki korzysta 10-15 razy dziennie. Ostatnio schodzą kosmiczne ilości papieru toaletowego. W ciągu tygodnia 24 rolki. Wyciera się nimi, bo powiedziała, że w ręcznikach są bakterie – opowiada pan Rafał.

ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ "UWAGI" TVN

Dziewczynka jakiś czas temu trafiła do szpitala psychiatrycznego. Po hospitalizacji wróciła do domu. - Stwierdzono spektrum autyzmu, potem objawy schizofrenii, zaniki pamięci, urojenia i fobię bakteryjną - wymienia pan Rafał.

- To sprawiło, że przestaliśmy normalnie funkcjonować, jak rodzina. Nie było dnia spokoju – ubolewa mężczyzna. - Córka była bardzo radosnym dzieckiem, bardzo mi jej brakuje - dodaje.

Diagnoza córki była ciosem dla pana Rafała. Tym bardziej że ciężar wychowania i opieki nad córkami spoczywa tylko na nim. Przy rozwodzie sąd zawiesił prawa rodzicielskie matce dzieci. Kiedy 12-latka zaczęła chorować, pan Rafał, który był budowlańcem, musiał zrezygnować z pracy. Popadł w długi. - Brakowało nam na bieżące potrzeby - przyznaje.

Pan Rafał samotnie wychowuje dwie córki
Pan Rafał samotnie wychowuje dwie córki
Źródło: TVN

Zalane mieszkanie i wypowiedzenie umowy najmu

Fobia dziewczynki na punkcie zarazków doprowadziła rodzinę do poważnych problemów. 12-latka dwa razy zalała mieszkanie. Z tego powodu właściciel wypowiedział panu Rafałowi umowę najmu. Nie płacił on też za mieszkanie, bo utrzymywał się tylko ze świadczeń na dzieci, w tym na chorą córkę. Broniąc się przed bezdomnością, złożył wniosek o mieszkanie socjalne.

- Dostałem się na listę oczekujących na mieszkanie. Jestem tysiąc któryś. Napisałem też pismo do prezydenta miasta o to, żeby dostać mieszkanie poza kolejnością. Dostałem odpowiedź, że jest 50 takich rodzin jak ja. Z tym że ja potrzebuję mieszkania na już, a nie za rok czy dwa - zaznacza pan Rafał.

"Pieniądze okazały się przekleństwem"

Sytuacja pana Rafała jeszcze bardziej skomplikowała się przez to, że na początku choroby jego córka dostała orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym, a po jego odwołaniu orzecznicy wydali jednak decyzję, że dziewczynka wymaga całkowitej opieki i ZUS wypłacił panu Rafałowi zaległe świadczenie w wysokości 35 tysięcy złotych.

- Pieniądze okazały się przekleństwem. Dla wszystkich urzędników komunikat był taki, że stanąłem na nogi. Tylko nie zdawali sobie sprawy, że przez dwa lata nie miałem z czego żyć. Nikt nie brał pod uwagę, że ja w rzeczywistości tych pieniędzy nie miałem - pospłacałem część długów, takich najważniejszych. Zostały mi grosze - opowiada mężczyzna.

- W ośrodku interwencji kryzysowej stwierdzili, że mogę wynająć mieszkanie na wolnym rynku. Jestem załamany. Odbijam się od ściany do ściany - mówi dalej.

Mężczyzna nie czeka bezczynnie. Kiedy tylko dowiedział się, że będzie musiał się wyprowadzić, zaczął szukać mieszkania. Biorąc jednak pod uwagę sytuację mężczyzny, jest to bardzo trudne. - Nie mam żadnego zaplecza, gdzie mógłbym się zatrzymać. Moja rodzina mieszka bardzo daleko, na Warmii i Mazurach. Nie wiem, co mam dalej robić - przyznaje mężczyzna.

Interwencja w urzędzie miasta

Pan Rafał poprosił nas, byśmy zawiadomili w jego imieniu urzędników, bo nie mógł zostawić dzieci bez opieki, a chora córka nie chciała wyjść z samochodu.

- Może pan się udać do ośrodka interwencji kryzysowej, tam są miejsca dla rodzin w takiej sytuacji - usłyszał pan Rafał od Michała Biedy, pierwszego zastępcy prezydenta miasta Bytomia.

Urzędnicy po chwili zapewnili jednak, że jeśli pan Rafał złoży drugi wniosek, tym razem do komisji mieszkaniowej, to jego sprawa zostanie przyspieszona.

Urzędnicy: sam zrzekł się mieszkania

"Fakt" rozmawiał z urzędnikami z Bytomia, gdzie przed magistratem o pomoc prosił samotny ojciec. Urzędnicy deklarują, że pan Rafał nie był pozostawiony bez pomocy, otrzymał wsparcie finansowe i sam zrzekł się wcześniej zajmowanego mieszkania. Jego sprawa ma być im znana od sierpnia.

— W momencie składania wniosków o przydział lokalu do remontu oraz mieszkania do zasiedlenia, pan Rafał miał gdzie mieszkać, dobrowolnie zdał zajmowany lokal. Ze względu na otrzymywane dochody, mieszkańcowi w dniu składania wniosku nie przysługiwał najem socjalny lokalu — mówi w rozmowie z "Faktem" Małgorzata Węgiel-Wnuk, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Pod koniec września pan Rafał pojawił się ponownie w urzędzie. Spotkał się z wiceprezydentem Bytomia oraz pracownikami MOPR. Pytał, z jakiego wsparcia może skorzystać, bo zdał dobrowolnie lokal, który zajmował. Twierdził, że skończyła mu się umowa najmu. Na pytanie urzędników, dlaczego opuścił lokal, odpowiedział, że chciał być "fair". Nie ujawnił innych powodów. Urzędnicy poinformowali go, że może przyspieszyć realizację złożonych wniosków o przydział mieszkania komunalnego, jeśli wystąpi do komisji mieszkaniowej. — Takiego pisma nie złożył do dzisiaj — podsumowuje Małgorzata Węgiel-Wnuk.

W internecie uruchomiona została zbiórka na rzecz pana Rafała i jego córek. Jest już na niej ponad milion złotych.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: