Rzecznik Praw Obywatelskich ma wątpliwości, czy przepisy o przymusowym zatrzymaniu podejrzanego na polecenie prokuratora nie ograniczają nadmiernie wolności obywatelskich. Przed Trybunałem Konstytucyjnym będzie dowodzić, że trzeba je bardzie sprecyzować.
RPO zaskarżył do Trybunału przepisy Kodeksu postępowania karnego. Zgodnie z nimi prokurator może zarządzić zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie osoby podejrzanej. Przymusowe doprowadzenie może być - i zwykle jest - powiązane z przeszukaniem tej osoby, jej mieszkania czy samochodu.
Osoba zatrzymana ma prawo złożyć do sądu zażalenie. Może w nim domagać się zbadania zasadności, legalności oraz prawidłowości działania prokuratury. Jednak żadna ustawa nie precyzuje, w jakich sytuacjach może nastąpić zatrzymanie.
Jak argumentuje RPO, sąd rozpoznając zażalenie na zatrzymanie, nie ma więc możliwości dokonania wystarczającej oceny zasadności lub bezzasadności zastosowania zatrzymania w konkretnym wypadku.
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich osoba pozbawiana w ten sposób wolności osobistej nie jest wystarczająco chroniona przed arbitralnym działaniem władzy publicznej. Jego zdaniem w tej sytuacji potrzebne jest zbadanie przez Trybunał Konstytucyjny, czy nie narusza to konstytucyjnych standardów ochrony wolności osobistej.
Sądy badają - i często uznają racje zatrzymanych
Przypadki kwestionowania przez sąd zasadności zatrzymania nie należą do rzadkości. Najsłynnniejszy w ostatnich latach był przypadek byłego ministra skarbu Emila Wąsacza. We wrześniu 2006 roku został on w świetle kamer zatrzymany w Dąbrowie Górniczej, przeszukano jego mieszkanie i przewieziono go do Gdańska. B. minister był objęty śledztwem w sprawie prywatyzacji PZU, ale stawiał się na wszystkie wezwania prokuratury.
Sąd najpierw uznał, że zatrzymanie Wąsacza było pozbawione podstaw, a rok później przyznał mu odszkodowanie. Były minister otrzymał z tego tytułu kwotę 6335 złotych.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24