Jeśli doświadczasz problemów, w tym emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Czym jest i jak może przejawiać się przemoc w domu? Co mogą zrobić jej ofiary? Gdzie i do kogo zwrócić się o pomoc? Jak na nowo zaufać bliskim, instytucjom, ale i sobie? Na ten temat w "Debacie+" w TVN24+ rozmawiały gościnie Justyny Koseli: piosenkarka Halina Mlynkova, przedstawicielka Niebieskiej Linii Instytutu Psychologii Zdrowia Katarzyna Miłkowska, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego, prawniczka dr Beata Samoraj-Charitonow i psycholożka, psychotraumatolożka, koordynatorka w punkcie pomocy po gwałcie prowadzonym przez Feminotekę Katarzyna Nowakowska.
Halina Mlynkowa: żeby znaleźć odwagę, ktoś musi pomóc
Halina Mlynkowa, która doświadczyła przemocy domowej, powiedziała, że potrzebni są ludzie z zewnątrz, którzy uwierzą w to, co się dzieje w naszym domu, aby znaleźć w sobie determinację i podjąć decyzję o odejściu od osoby, która nas krzywdzi.
- Żeby znaleźć odwagę, ktoś musi pomóc, bo same ofiary, często z problemem ekonomicznym, nie dają sobie rady - uzupełniła.
- Byłam przekonana o tym, że poradzę sobie z tym sama, nie korzystałam z żadnych porad psychologa (...). Myślałam, że sobie z tym poradzę, zaczynając nowe życie. Kiedy mi się urodził mój drugi syn i mam cudowne małżeństwo i cudowny związek, taki jak powinien być, to wszystkie demony wychodzą i ja nie przesypiam nocy czasami, jak mi się przypominają sceny od narodzin mojego pierwszego syna - wyznała Halina Mlynkowa.
Jak odróżniać konflikt od przemocy
Katarzyna Nowakowska podkreśliła, że "przytłaczająca większość osób pokrzywdzonych to są kobiety i dzieci, a większość sprawców przemocy to mężczyźni". - To się dzieje dlatego, że żyjemy w środowisku kulturowym, które sprzyja temu, żeby właśnie kobiety były krzywdzone - tłumaczyła. Dodała, że "przemoc to jest sytuacja, gdzie nie ma równości między stronami".
Zaznaczyła też, że to bardzo ważne, aby odróżniać przemoc od konfliktu. - Konflikt to jest taka sytuacja, że mamy dwie równorzędne strony, które mają jakieś przeciwstawne potrzeby, chęci, poglądy. Tutaj jest sens szukać kompromisów, dogadywać się, mediować. Przemoc to jest zupełnie inna sytuacja, w której jedna strona ma przewagę nad drugą i ją wykorzystuje po to, żeby robić krzywdę - wyjaśniała.
Psycholożka podkreśliła też, że "trzeba przede wszystkim wierzyć w słowa" osoby, która zdecyduje się mówić o tym, że jest krzywdzona.
"Wychodzenie z przemocy trwa wiele lat"
Katarzyna Miłkowska zwróciła uwagę, że nie należy nazywać osób doświadczających przemocy "ofiarami", ponieważ to doświadczenie nie definiuje, kim są. Wskazała też, że na Niebieską Linię dzwonią przede wszystkim kobiety.
- Wychodzenie z przemocy trwa wiele lat. Pierwszy kontakt jest bardzo ważny i tu też bardzo ważne są osoby, które pracują (z tymi osobami - red.) w pierwszym kontakcie. (...) Nieraz jest tak, że jeżeli kobieta na starcie już zdecyduje się sięgnąć po tę pomoc, a coś ją od tego odepchnie, coś usłyszy, co będzie wtórną traumatyzacją dla niej, to jest duże ryzyko, że już po tę pomoc nie sięgnie - zaznaczyła.
Przedstawicielka Niebieskiej Linii powiedziała, że kobietom, które się zgłaszają, "często trudno samym się przyznać, że doświadczają przemocy". - Jeżeli w ogóle pojawiła się w osobie doświadczającej przemocy myśl, że być może coś jest nie tak, to (...) lepiej dmuchać na zimne i sprawdzić ze specjalistą, co się dzieje - dodała, podkreślając, że "warto szukać specjalistycznej pomocy".
"Ważne, żeby z tej ścieżki już nie zejść"
Dr Beata Samoraj-Charitonow mówiła, że jeżeli osoba doświadczająca przemocy zdecyduje się na podjęcie działań, to pierwszy krok "zależy od wielu rzeczy". Dodała, że na przeszkodzie mogą stać "różne uwikłania" z drugą osobą, takie jak wspólny kredyt, a przez to odcięcie się może trwać latami.
- To nie jest tylko wydostawanie się tej jednej osoby. To jest wydostawanie się tej jednej i jeszcze innych zależnych osób, więc jest to bardzo trudna decyzja do podjęcia i bardzo trudny później proces, przez który trzeba przejść - uzupełniła.
Prawniczka wskazała, iż można szukać pomocy wśród bliskich, instytucji i organizacji pozarządowych, ale "bywa też tak, że się spotykamy ze ścianą". Jako przykład podała taki scenariusz, w którym policja ignoruje zgłoszenie.
- Sytuacje są przeróżne. Natomiast niezależnie od tego, jaki będzie ten pierwszy moment i jakie będą te okoliczności, (...) bardzo ważne jest, żeby z tej ścieżki już nie zejść, choć ona jest trudna - podkreśliła dr Samoraj-Charitonow.
Katarzyna Miłkowska przekazała, że w 2024 roku w Polsce założonych zostało około 60 tysięcy Niebieskich Kart, co przekłada się średnio na 170 dziennie i sześć co godzinę. Oceniła, że "to czubek góry lodowej". - Bardzo trudno jest ocenić tak naprawdę, ile osób, rodzin mierzy się z problemem przemocy domowej, bo bardzo często się o tym nie mówi. Wiele osób nie zgłasza się w ogóle po pomoc - zaznaczyła.
Procedura Niebieskiej Karty to skoordynowany system pomocy dla osób, które doznają przemocy domowej. Wszczyna się ją za pomocą wypełnienia formularza, który wypełnić mogą m.in. policjant, pracownik socjalny, pracownik oświaty czy przedstawiciel ochrony zdrowia. W dalszych krokach opracowywany jest indywidualny program mający na celu pomoc. Specjaliści przydzieleni do danych spraw mogą powziąć szereg czynności, w tym w skrajnych przypadkach wydać zakaz kontaktu, zbliżania się, a nawet nakaz eksmisji.
Autorka/Autor: sz/kab
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: DimaBerlin/Shutterstock