Poseł PiS Stanisław Pięta zawiadomił policję, że na bannerach z wizerunkiem Bronisława Komorowskiego w Bielsku-Białej nie ma wymaganej prawem informacji o ich pochodzeniu. - To nie są reklamy PO - odpowiada wiceszef bielskiej Platformy Krzysztof Jazowy.
Policjanci zajęli się już sprawą. Potwierdzili, że na materiałach promujących kandydata PO nie ma informacji o ich pochodzeniu. Za złamanie prawa wyborczego, polegającego na nie umieszczeniu na materiałach wyborczych informacji o ich pochodzeniu, grozi kara grzywny.
Policjanci dotarli już do właściciela kamienic, na których je umieszczono. - Teraz będziemy pytać, skąd pochodzą te materiały, kto je wieszał, czy zgodził się na ich umieszczenie na swoich budynkach. Zabezpieczyliśmy też materiał z kamery monitoringu, na którym widać, kto wiesza reklamy. W poniedziałek sprawa zostanie przekazana do sądu - mówi oficer prasowy bielskiej policji Roman Waluś.
Nie PO, to czyje?
W wypowiedzi dla bielskiej gazety internetowej "Super-Nowa" wiceszef bielskiej Platformy Krzysztof Jazowy zaprzeczył, jakoby jego partia miała coś wspólnego z bannerami. - Reklamy, które widziałem na bielskiej kamienicy nie zostały sfinansowane ani ze środków komitetu wyborczego, ani Platformy Obywatelskiej. Mam nadzieję, że osoba, która to zrobiła miała świadomość konsekwencji swojego czynu - powiedział Jazowy.
Wieczorem w piątek poseł PiS Arkadiusz Mularczyk powiedział, że podobne zawiadomienia trafiły na policję w Rybniku i Nowym Sączu w związku z ulotkami kandydata PO. Według posła, materiały te miały charakter agitacyjny, a nie było informacji o ich pochodzeniu.
Źródło: PAP, tvn24.pl