To jest decyzja ministra finansów, a nie moja i nie samej Państwowej Komisji Wyborczej. Gdybym był na miejscu pana ministra finansów, pewnie bym tych pieniędzy dla PiS nie wypłacił, ale to nie jest moja decyzja - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" członek PKW Ryszard Balicki. W poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła sprawozdanie finansowe komitetu PiS.
Państwowa Komisja Wyborcza, wykonując postanowienie Sądu Najwyższego, przyjęła sprawozdanie finansowe komitetu PiS z wyborów parlamentarnych 2023 roku - poinformował w poniedziałek szef PKW Sylwester Marciniak. Przekazał, że za przyjęciem takiej uchwały głosowało czterech z dziewięciu członków PKW, trzech było przeciw, a dwóch wstrzymało się od głosu.
W połowie grudnia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, której działalność kwestionują między innymi europejskie trybunały, uznała skargę PiS na odrzucenie sprawozdania przez PKW.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zwrot w sprawie sprawozdania finansowego PiS
"Gdybym był na miejscu ministra finansów, pewnie bym tych pieniędzy nie wypłacił"
We wtorek decyzję PKW komentował w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Ryszard Balicki - jeden z członków Komisji, który wstrzymał się od głosu. Pytany, czy w związku z decyzją PKW minister finansów ma wypłacić pieniądze na konto Prawa i Sprawiedliwości, odpowiedział, że ta decyzja należy do samego ministra.
- Paradoksalnie politycy w tym momencie mogą trochę więcej, bo nie mają takich ram ograniczających aktywność, jak organ administracji specjalnej, jakim jest PKW. Na miejscu ministra finansów nie spieszyłbym się z wypłacaniem tych pieniędzy - powiedział Balicki. - To jest decyzja ministra finansów, a nie moja i nie samej Państwowej Komisji Wyborczej. Gdybym był na miejscu pana ministra finansów, pewnie bym tych pieniędzy nie wypłacił, ale to nie jest moja decyzja - mówił gość TVN24.
Balicki: straszyli mnie od sierpnia
- Jestem prawnikiem, który działa w ramach swojego rozumienia prawa i swojego poczucia sumienia - to są dla mnie granice postępowania. (Politycy PiS - red.) straszyli mnie od sierpnia, bo w sierpniu, kiedy przygotowaliśmy uchwałę o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS, usłyszałem, ile to lat spędzę w więzieniu za działalność na rzecz innych partii, a nie PiS-u. Ja nie działam na rzecz tej czy innej partii. Postępuję zgodnie z moim rozumieniem prawa - mówił Balicki.
Tłumaczył, że PKW dwa tygodnie temu podjęła decyzję o odroczeniu, "dlatego że sytuacja jest szczególna". - W ciągu tych dwóch tygodni wydarzyło się dużo niestandardowych rzeczy. Pojawił się wniosek o głosowanie w trybie obiegowym, pojawił się wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia. W ciągu dwóch tygodni trzykrotnie tą sprawą się zajmowaliśmy - przypominał członek PKW.
- Niestety pan przewodniczący nie dopuścił do głosowania ani wniosku o odroczenie, ani wniosku o zdjęcie tego punktu z porządku obrad. W związku z tym zostaliśmy postawieni w sytuacji, kiedy ta sprawa musiała być - zgodnie z wolą przewodniczącego - załatwiona na tym posiedzeniu. (...) To nie jest tak, że myśmy zmienili zdanie. Dalej uważamy, że ta sprawa powinna być rozpatrzona w sposób systemowy. Ale ta decyzja jest w rękach polityków, a nie Państwowej Komisji Wyborczej - mówił gość TVN24.
"Zrywanie kworum nie jest rozwiązaniem problemu"
Balicki był też pytany, czy to "presja przewodniczącego" miała wpływ na jego decyzję. Piasecki przypomniał, że członkowie PKW mogą też zrezygnować z wzięcia udziału w głosowaniu.
- Jeśli pięciu członków Państwowej Komisji Wyborczej, wybranych przez Sejm i delegowanych do PKW z ramienia koalicji rządzącej, nie wzięłoby udziału w tym głosowaniu, nie byłoby kworum i ta decyzja także nie zostałaby podjęta. Zrywanie kworum nie jest żadnym rozwiązaniem tego problemu. Państwowa Komisja Wyborcza jest organem administracji szczególnej, bo wyborczej, ale działamy w ramach konstytucyjnej zasady legalizmu. My możemy jedynie to, na co pozwala nam Kodeks wyborczy - tłumaczył Balicki.
- Za dwa tygodnie rozpoczyna się kampania wyborcza. Z punktu widzenia Państwowej Komisji Wyborczej najważniejsze jest przygotowanie wyborów tak, żeby obywatele mogli oddać głos i żeby ten głos był policzony zgodnie z ich wolą. To jest najważniejsze zadanie Państwowej Komisji Wyborczej - podkreślał gość TVN24.
"Wiem, że to zagmatwane"
Balicki tłumaczył też, że Kodeks wyborczy zakłada, że "w momencie rozpatrzenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej przez Sąd Najwyższy i przyjęcia skargi podmiotu skarżącego Państwowa Komisja Wyborcza ma niezwłocznie przyjąć sprawozdanie".
- W kodeksie nie ma żadnej możliwości manewru dla Państwowej Komisji Wyborczej. W związku z tym, że pojawił się dokument, który jest na blankiecie Sądu Najwyższego, stanęliśmy przed koniecznością odniesienia się do tego dokumentu. (...) Kodeks wymaga, żebyśmy przyjęli sprawozdanie, ale ta uchwała będzie prawnie skuteczna wtedy, jeżeli ten dokument pierwotny, czyli orzeczenie sądu, jest orzeczeniem sądowym. Wiem, to jest zagmatwane, ale Państwowa Komisja Wyborcza nie ma kompetencji do tego, żeby ocenić ostatecznie i przesądzająco, czy ten skład spełnia konstytucyjne wymogi Sądu Najwyższego - powiedział.
Mówił też, że "osoby powołane do Izby Kontroli Nadzwyczajnej (Sądu Najwyższego - red.) zostały powołane z naruszeniem prawa i nie spełniają standardów międzynarodowych i konstytucyjnych". - Politycy nie zrobili tak naprawdę nic od kilku miesięcy od wydania uchwały sejmowej, żeby tę kwestię uregulować. (...) Tak naprawdę nasza uchwała odrzucająca sprawozdanie PiS-u dalej jest aktualna. Myśmy tam wyraźnie wytknęli naruszenia prawa, które zostały dokonane - powiedział Balicki.
Co może zrobić prezes Manowska?
Balicki powiedział, że czterech członków PKW jest na stanowisku, że "niezbędne jest podjęcie działań, które muszą tę sytuację unormować". - Tak naprawdę w tej chwili możliwości decyzyjne są po stronie pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Stąd również wczoraj pojawił się apel o zorganizowanie spotkania z panią prezes po to, żeby tę kwestię w sposób jednoznaczny, taki jak prawo pozwala, uregulować - przyznał gość "Rozmowy Piaseckiego".
Członek PKW zasugerował, że pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska może włączyć do składu Izby Kontroli Nadzwyczajnej kilku "sędziów niekwestionowanych". - Wystarczyłoby, aby do składu tej Izby na czas kampanii wyborczej zostało włączonych kilku, kilkunastu sędziów o statusie niekwestionowanym. Ci sędziowie mogliby wszystkie te sprawy rozstrzygać. Można to zrobić, można to zrobić zgodnie z prawem, tylko organy państwowe wreszcie muszą zacząć działać w pełnym dialogu i współpracy - mówił gość Konrada Piaseckiego.
- Moim zdaniem takie rozwiązanie byłoby najprostsze i najszybsze. Wszystkie działania legislacyjne tak naprawdę wymagają czasu i wymagają decyzji podjętej przez Sejm, Senat i prezydenta. Nie będę oceniał aktywności tych organów. (...) O to spotkanie (z Manowską - red.) będzie prosić Państwowa Komisja Wyborcza. Natomiast żeby się spotkanie odbyło, musi być zainteresowanie z obu stron - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24