W cieniu 11-godzinnych zeznań Zbigniewa Chlebowskiego komisja śledcza badająca aferę hazardową przesłuchała Jerzego Jaskiernię. Były szef klubu parlamentarnego SLD zapewnił, że informacje, jakoby przyjął 10 mln dolarów łapówki to "brednie". - Ktoś celowo rzucał kolejne mity, intrygi, insynuacje - tłumaczył.
Rozpuszczano te brednie, ten idiotyzm, że przewodniczący klubu SLD wziął 10 mln dolarów łapówki. Ten zamęt nie miał żadnych podstaw faktycznych, ale w skali swojej dywersji politycznej był bardzo groźny. Jerzy Jaskiernia
Nie było 10 mln dol.?
Jerzy Jaskiernia tłumaczył się z rzekomego przyjęcia łapówki w 2003 roku. Informacje, jakoby przyjął 10 mln dolarów nazwał "bredniami", za którymi stoją osoby chcące zablokować prace nad nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
- Rozpuszczano te brednie, ten idiotyzm, że przewodniczący klubu SLD wziął 10 mln dolarów łapówki. Ten zamęt nie miał żadnych podstaw faktycznych, ale w skali swojej dywersji politycznej był bardzo groźny - mówił przed obliczem komisji były poseł.
"Mity, intrygi, insynuacje..."
Przekonywał, że "ktoś celowo rzucał kolejne mity, intrygi, insynuacje", żeby sparaliżować prace nad nowelą. - Takie miałem wrażenie, że dla kogoś ta ustawa jest bardzo niewygodna i uznał, że metodą dywersji, pomówień wytworzy się wokół niej taki klimat - podkreślił.
Śledztwo w sprawie rzekomej łapówki przyjętej przez Jaskiernię prokuratura prowadziła w 2003 r. Ówczesny poseł SLD miał ją przyjąć za doprowadzenie do tego, by Sejm uchwalił korzystne dla właścicieli automatów do gry zmiany w ustawie hazardowej. Śledztwo zostało umorzone w tym samym roku. Wszystko dlatego, że zabrakło "dostatecznych danych uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa".
Źródło: PAP, lex.pl