Sam prezydent pomógł wyśledzić swojego podejrzanego o handel kokainą doradcę - pisze "Dziennik". Ten wpadł m. in. dlatego, że korzystał z telefonu należącego do Kancelarii Prezydenta.
Na początku lipca, po akcji CBA, prokuratura zarzuciła urzędnikowi wprowadzenie do obrotu 1,2 kg kokainy.
"Dziennik" dowiedział się, że część dochodzenia na swoje barki wzięli urzędnicy kancelarii oraz sam prezydent. W śledztwie prowadzonym przez CBŚ okazało się, że jeden z klientów kokainowego hurtownika posługuje się numerem, który należy do Kancelarii Prezydenta. Z tą informacją do Pałacu Prezydenckiego przybył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wiadomość o trefnym numerze telefonu szybko trafiła na biurko prezydenta. Ten polecił, aby sekretarka wykręciła numer, który dostał z CBŚ. Odebrał Artur P. Kilka dni później został zatrzymany.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl