Elektryczna szczoteczka, szyna relaksacyjna do zębów w pudełku, mydło, mydelniczka, ręcznik szybkoschnący, do tego jeszcze lodówka, tapczan i trzy kieliszki – to dziewięć z osiemdziesięciu przedmiotów, które zgromadził u siebie Dyzio, jeden z bohaterów filmu „Pokot” Agnieszki Holland. - Bo ja jestem minimalistą. Mam 80 przedmiotów i pilnuję, żeby nie przekroczyć tej liczby – dzięki temu czuję się wolny – wyjaśniał. Minimalizm Dyzia to jednak nie tylko filmowa fikcja, a koncepcja, która od kilku lat przekonuje do siebie coraz więcej osób.
Nie chodzi jedynie o białe, puste ściany, czarny T-shirt czy niezagospodarowane przestrzenie. Minimalizm to również styl życia, który - najprościej mówiąc - polega na ”ulepszaniu przez upraszczanie”.
Na początku był to po prostu nurt w sztuce, który powstał w latach 60. – proste bryły, czerń, biel i szarości, dzieła sztuki pozbawione charakterystycznych cech autora. W kolejnych dekadach minimalizm przemycono także do innych dziedzin życia.
Minimalizm czyli co?
- Minimalizm jest swego rodzaju filozofią, ale też odnosi się do pewnych wartości i buduje całą konstrukcję celów, które wiążą się bardzo często z drobnymi czynnościami, poczynając od wyrzucania niepotrzebnych rzeczy, kończąc na "wyrzucaniu" niepotrzebnych relacji, kontaktów i związków – mówi psycholog biznesu dr Leszek Mellibruda.
Jak dodaje, ludzie, którzy w tę filozofię wierzą, mają poczucie, że łatwiej jest im uporządkować siebie, zająć się sprawami "naprawdę ważnymi". Zdaniem Mellibrudy minimalizm konkuruje z inną filozofią życia – filozofią konsumeryzmu. - Trzeba się dużo napracować, żeby mieć dużo pieniędzy, a potem można mieć przyjemność z robienia dużych zakupów - opisuje.
Styl życia stary jak historia
Przykłady minimalistycznego podejścia do życia możemy znaleźć w historii naprawdę odległej – Diogenes mieszkający w beczce, Sokrates, który miał mawiać: ”Uwielbiam odkrywać, jak bez wielu rzeczy jestem szczęśliwy” czy św. Franciszek z Asyżu, który wybrał życie w ascezie.
Minimalizm jest swego rodzaju filozofią, ale też odnosi się do pewnych wartości i buduje całą konstrukcję celów, które wiążą się bardzo często z drobnymi czynnościami, poczynając od wyrzucania niepotrzebnych rzeczy, kończąc na "wyrzucaniu" niepotrzebnych relacji, kontaktów i związków.
dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu
Dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych piewców minimalizmu na świecie jest amerykański pisarz i bloger Leo Babauta. Minimalistyczny nie pozostał tylko w kwestii rodzicielstwa – ma sześcioro dzieci. W pewnym momencie uznał, że w jego życiu panuje chaos, więc postanowił je uprościć. Najpierw rzucił palenie, potem zaczął biegać, następnie zrobił cały szereg kolejnych kroków. Przekonuje, że minimalizm jest podyktowany przez dwie zasady: po pierwsze - regulować to, co jest najważniejsze w życiu, po drugie – redukować wszystko inne.
To właśnie Babauta zainspirował do upraszczania życia Oresta Tabakę, który – jak przekonuje – stał się Naczelnym Minimalistą Polski. Podczas konferencji TEDx opowiadał o tym, jak wyrzucił ze swojego życia 70 proc. posiadanych rzeczy.
- To była taka chwila, kiedy pomyślałem, że zajrzę, co mam w swoich szafkach. Wybrałem rzeczy, których potrzebuję, podobają mi się i chcę używać – wspominał Tabaka. – Pozostałej części ubrań, magazynów, starych kabelków, telefonów i różnych części po prostu się pozbyłem, czyli wyrzuciłem, oddałem bądź sprzedałem - mówił.
Tabaka przyznaje, że taka redukcja przedmiotów okazała się ułatwieniem.
- Gdy pojawiła się pewna okazja biznesowa, bez problemu byłem w stanie spakować się w walizkę o wysokości 51 cm, która mieściła się do samolotu jako bagaż podręczny i wyjechać do innego miasta, zrealizować swoje zadania – twierdzi minimalista.
- Z małym plecakiem łatwiej jest wskakiwać w różnego rodzaju wyzwania – deklaruje.
"Zbrodnia dla PKB"
Arek Recław – ekonomista i bloger z Warszawy także praktykuje filozofię redukowania przedmiotów wokół siebie, choć miewa krytyczne podejście do samej koncepcji.
„Często zastanawiam się nad głupotą nazwy +minimalizm+. Zastanówmy się, czy czas przejść na +adekwatyzm+. Uważam, że główną (i raczej jedyną) zaletą słowa +minimalizm+ jest fakt, że mamy tendencje do nadmiaru. Oczywiście są też ludzie, którzy mają tendencje do niedoboru, ale jest ich tak mało, że właściwie ich nie ma. Identycznie jest z wagą ciała. Świat dzieli się na szczupłych (czyli zdrowych) i otyłych” – pisze na swoim blogu.
Oprócz korzyści wynikających z wyznawania minimalizmu dostrzega także i zagrożenia. Zauważa, że minimalizm jest "zbrodnią dla PKB", powoduje brak możliwości wyboru, odbiera możliwość działań filantropijnych, skazuje nas na bycie zdanymi na innych ludzi i zmusza do podcięcia własnych korzeni (łamie zasadę "to, co otrzymałeś od ojców, przekaż synom").
Magiczna liczba "100"
Zwyczajowo mówi się, że minimalista to ktoś, kto gromadzi wokół siebie nie więcej niż 100 przedmiotów. Dr Leszek Mellibruda z dystansem podchodzi do tej liczby. - Proszę spojrzeć na to, jak ludzie chcą wymieniać "10 najlepszych obiektów", "pięć porad dla...", "siedem sposobów na...". Magiczność liczb powoduje, że ludzie uważają, że jest większy porządek. Do tego dochodzi jeszcze takie zjawisko, że są osoby, które lubią mieć wyraźnie zdefiniowane scenariusze. Dla niektórych jest to jednak pomocne w radzeniu sobie z chaosem emocjonalnym, który powoduje również chaos umysłowy - wyjaśnia psycholog.
To była taka chwila, kiedy pomyślałem, że zajrzę, co mam w swoich szafkach. Wybrałem rzeczy, których potrzebuję, podobają mi się i chcę używać. Pozostałej części ubrań, magazynów, starych kabelków, telefonów i różnych części po prostu się pozbyłem, czyli wyrzuciłem, oddałem, bądź sprzedałem.
Orest Tabaka, podczas jednej z konferencji TEDx
Limit 100 przedmiotów to jednak jedynie punkt wyjścia, a minimalistyczna filozofia życia może przybierać bardziej radykalne formy.
- Kiedy zacząłem redukować przedmioty w moim życiu, okazało się, że na całym świecie posiadam 51 rzeczy – mówi Colin Wright, stojąc pomiędzy dwoma niewielkimi torbami. To przedsiębiorca i podróżnik oraz jeden z bohaterów filmu dokumentalnego Matta D’Avella’ego "Minimalism. Documentary about the Important Things" ("Minimalizm. Dokument o rzeczach ważnych").
Odpowiedzialni za przedmioty
Wydaje się, że nieco mniej ekstremalna w wyznawaniu minimalizmu jest Anna Mularczyk-Meyer, tłumaczka i blogerka, która wcześniej zmagała się m.in. z problemem zakupoholizmu. Napisała książkę ”Minimalizm po polsku”, w której opowiada, jak walczyć z nadmiarem w naszym społeczeństwie. Zaznacza też, że nie pozbawia się całkowicie przyjemności posiadania. ”Staram się tylko, żeby przedmioty nie miały nade mną władzy” – przekonuje Mularczyk-Meyer.
Zdaniem minimalistki jesteśmy odpowiedzialni za przedmioty, które kupujemy, a potem się ich pozbywamy. Mularczyk-Meyer uważa, że to my powinniśmy zapewnić im dalszy bieg.
Minimalista nieświadomy
Kolejnym przykładem minimalisty jest Jacek Żelazowski, który niedługo skończy 28 lat. W liceum był jednym z bardziej lubianych i zdolnych uczniów. Mógł wybrać każdy kierunek studiów, więc wybrał finanse i rachunkowość. Potem uznał, że to studia dla tych, którzy "lubią kupować, jeść i srać". Po licencjacie zdał maturę na nowo i wybrał medycynę.
Za minimalistę się nie uważa, o minimalizmie nigdy nie słyszał, ale okazuje się, że żyje dokładnie według jego zasad.
W jego pokoju znajduje się jedna szafa, łóżko, biurko i dwa krzesła. Ma tę samą kurtkę zimową siódmy rok.
- Ale ona jest bardzo ładna, spełnia swoją funkcję, nie wyglądam jak jakiś bezdomny – broni się student medycyny.
Jak sam wylicza, ma cztery pary butów: zimowe, niezimowe (na wiosnę, lato i jesień), klapki i korki do piłki nożnej.
- Przypuszczam, że gdybym chciał spakować wszystkie swoje ubrania, to zmieściłyby mi się w plecak – może nie taki szkolny, ale większy, podróżny – mówi Jacek Żelazowski.
- Przypuszczam, że gdybym chciał spakować wszystkie swoje ubrania, to zmieściłyby mi się w plecak – może nie taki szkolny, ale większy, podróżny.
Jacek Żelazowski, 28 lat
Pierwszego smartfona ma od grudnia minionego roku.
– Mam go tylko dlatego, że mój młodszy brat pracuje w firmie serwisowania telefonów i nie mógł patrzeć już na moją kilkunastoletnią komórkę. Prezentów się nie wyrzuca, więc go mam – kwituje.
Jacek twierdzi, że lubi w sobie to "ograniczanie się".
- O ile moje życie nie jest jakoś poukładane, nie ze wszystkiego jestem zadowolony, to czuję wewnętrzną satysfakcję z tego, że udało mi się pewne rzeczy przewartościować. Cieszę się, że nie czuję przymusu posiadania czegoś – mówi.
Skąd bierze się u niego ten intuicyjny minimalizm?
- Nie wiem, z czego to wynika. Czy z tego, że pochodzę z rodziny wielodzietnej i wykasowałem z głowy chęć posiadania czegokolwiek, bo wiedziałem, że i tak tego nie będę miał? – zastanawia się Jacek.
Jacek ma brata bliźniaka. On w żadnym razie nie jest minimalistą. Chłopcy różnią się chyba od zawsze.
- Jesteśmy bardzo różni w podejściu do wydawania pieniędzy i w wielu różnych kwestiach – mówi Żelazowski. – Nie wiem, skąd te różnice. Pewnie jakaś genetyka, bo jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o genetykę – żartuje.
- Czy moje podejście do posiadania zmieni się, gdy już będę lekarzem? – zastanawia się Jacek. - Szlachetnie byłoby powiedzieć, że się nie zmieni, ale nie wiem tego. W przeszłości miałem już duże oszczędności, za które mogłem kupić sobie średniej klasy samochód, drogie ciuchy i gadżety. Nie zrobiłem tego. Ale czy wciąż będę minimalistą, mając lekarską pensję? Nie wiem – kwituje.
Nago w płaszczu
Minimalizm może pomóc w radzeniu sobie z kryzysami emocjonalnymi czy egzystencjalnymi. Taki właśnie dotknął 24-letniego wówczas Fina Petri Luukkainena, który przy wsparciu swojej babci i bliskich postanowił poddać się pewnemu eksperymentowi i zilustrował go w filmie dokumentalnym "Moje rzeczy".
- Zacząłem myśleć o moich rzeczach. Wydaje mi się, że mam ich za dużo w domu. Potem zacząłem myśleć o tym wszystkim, co ty masz tutaj – mówi Petri w rozmowie ze swoją babcią. – Ale jak to wyglądało, kiedy byłaś młodsza? Czy to jest problem tylko mojego pokolenia? – pyta.
- Po wojnie ludzie nie mieli tylu rzeczy – odpowiada babcia. – Kiedy byłam młodsza, oczywiście kupowałam rzeczy, które być może nie zawsze były mi potrzebne. Ale teraz zaczynam myśleć, że i tak to wszystko po mnie pozostanie. Przede mną najwyżej kilka lat - dodaje.
Luukainen postanawia poddać się radykalnemu eksperymentowi, który sam wymyślił. Na rok zamyka wszystkie przedmioty w magazynie, pozostawiając TYLKO płaszcz (którego początkowo używa jako ręcznika) i śpiwór. Przez 365 dni codziennie mógł pobierać tylko jedną rzecz. Kupowanie czegokolwiek było zabronione.
- To wiele wniosło do mojego codziennego życia – przyznaje w rozmowie z babcią na koniec próby. Dochodzi do wniosku, że posiadanie jest odpowiedzialnością, a rzeczy - ciężarem.
- Teraz nawet nie chcę używać słowa "rzeczy” i "szczęście” w jednym zdaniu – mówi Petri Luukainen.
Po rocznych doświadczeniach Fin przyznaje, że życie przy posiadaniu 100 przedmiotów jest zupełnie możliwe, choć przy 200 można czerpać pewne "zadowolenie i komfort”. Tu podaje przykłady: trzecia łyżeczka do herbaty, czajnik elektryczny czy obraz.
"Nie kupuję pierdół"
Sceptycy dziwią się minimalizmowi jako koncepcji życia, traktując ją jako kolejną modę podobną do hygge, slow life, bycie „eco”.
”To naprawdę jest taka filozofia? Ja nie kupuję niepotrzebnych pierdół i nie czuję się wyznawcą jakieś ideologii w związku z tym” – pisze na jednym z forów internetowych w temacie ”Minimalizm” użytkownik o nicku highwind.
To naprawdę jest taka filozofia? Ja nie kupuję niepotrzebnych pierdół i nie czuję się wyznawcą jakieś ideologii w związku z tym
Wypowiedź na forum internetowym
Ale minimalizm to nie tylko ograniczona liczba przedmiotów, które posiadamy. Jego piewcy zalecają m.in. regularne czyszczenie skrzynek i usuwanie zbędnych e-maili. Z kolei mniejsza liczba okienek w przeglądarce internetowej ma ułatwiać poruszanie się w sieci.
Minimalizm można także wyznawać w podejściu do kontaktów międzyludzkich.
- Warto zastanowić się, kto w naszym życiu jest naprawdę ważny – mówił Orest Tabaka podczas swojej konferencji. – Komu chcemy poświęcać swój czas - dodał.
Ani skąpstwo, ani ubóstwo
Zwolennicy minimalizmu są przekonani, że zwiększa on produktywność mózgu, kreatywność. Zgadza się z tym dr Mellibruda.
- Nadmiar wiąże się z przesytem i dezorganizacją. Koncentracja polega na zadaniowym podejściu do życia czy pracy, na umiejętności szeregowania, a więc wybierania rzeczy najważniejszych. Minimalizm determinuje ograniczanie wyboru - wyjaśnia.
Psycholog zaznacza, że wyznawcy koncepcji często spotykają się z niezrozumieniem i niepoprawną interpretacją.
Minimalizm to nie jest dążenie do ubóstwa. Minimalizm to eliminowanie rzeczy, które się uważa w danym momencie życia za zbędne i nie gromadzeniu ich.
dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu
- Minimalizm to nie jest dążenie do ubóstwa – mówi dr Mellibruda. – Minimalizm to eliminowanie rzeczy, które się uważa w danym momencie życia za zbędne i nie gromadzeniu ich - dodaje.
Zdaniem psychologa sama zasada sprzyja większemu porządkowi w głowie, w myślach, jak również i w życiu.
- Skąpstwo wynika głównie z lęku, że człowiekowi czegoś zabraknie, więc musi przesadnie oszczędzać, musi uważać na każdy grosz. Natomiast minimalizm nie odwołuje się do lęku, choć prawdopodobnie redukuje wiele lęków - wyjaśnia Mellibruda.
Z podobnymi opiniami musi mierzyć się także Jacek Żelazowski.
- Ludzie zarzucają mi, że jestem skąpy – mówi 28-letni student medycyny. - Ja się z tym nie zgadzam. Kiedy kupuję prezenty dla kogoś, nie żałuję pieniędzy, jeśli są zgodne z moimi przekonaniami. Skąpy byłbym wówczas, gdybym przeznaczał dla siebie więcej niż ludzi dookoła – tłumaczy.
Czy minimalizm jest pozytywnym zjawiskiem?
– Na ten czas nie widzę żadnych zagrożeń, więc nie ma powodu, żeby oceniać to negatywnie – mówi dr Leszek Mellibruda. – Jestem raczej nastawiony na to, że wszelkie próby szukania nowych i bardziej odpowiadających koncepcji, przynoszących więcej satysfakcji z wartościowego życia, są jak najbardziej godne pochwały – dodaje.