A gdyby się okazało, że twój ojciec jest tylko aktorem opłacanym po to, żebyś nie czuł się sierotą? A zięć, wynajęty, byś przestał pytać córkę, kiedy się ustatkuje? A wnuk? A sąsiad? A partner biznesowy? W czasach Facebooka udawanie stało się sposobem na życie dla milionów ludzi, ale w Kraju Kwitnącej Wiśni sprawy zaszły dalej. O wiele dalej.
Nishida po długim dniu w pracy wrócił zmęczony do domu. W drzwiach powitał go aromat ulubionych placków, okonomiyaki, które na jedyny w swoim rodzaju sposób przygotowywała żona. Nishida usiadł przy stole, czekając na gotowe danie, swobodnie porozmawiał z dwudziestoletnią córką. Następnie cała trójka zjadła obiad i przeniosła się przed telewizor. Nishida dawno nie był taki spokojny i szczęśliwy – nie pamiętał już nawet, kiedy ostatnio ktoś czekał na niego w domu.
The New Yorker
Historia wydaje się zwykła, gdyby nie jeden szczegół – oni wszyscy udawali. Kobiety, które czekały na Nishidę w domu, nie były członkami jego rodziny. Były aktorkami do wynajęcia, którym mężczyzna wcześniej zapłacił i dokładnie wytłumaczył, jak się mają zachowywać. Opowiedział im, jak wyglądała żona, jakie fryzury nosiła córka i jakie miały charakterystyczne gesty czy powiedzonka. Cały ten wieczór był z góry ustalonym kłamstwem.
Jego prawdziwa żona nie żyje, a córka uciekła do chłopaka po rodzinnej kłótni i zerwała z ojcem wszelki kontakt. Nishida od lat nie potrafił się z tym pogodzić, a wynajęte kobiety miały pomóc mu zmierzyć się z traumą i – być może – ułatwić odbudowanie relacji z prawdziwą córką.
Dzień dobry, tu wynajem rodzin
Zatrudnianie aktorów, by udawali ważne dla klienta osoby, staje się w Japonii coraz częstszym zjawiskiem. W kraju tym przybywa firm wyspecjalizowanych w "tworzeniu" i wynajmowaniu dowolnej osoby, której klient będzie potrzebował: członka jego rodziny, przyjaciela, sąsiada, pracownika. Przeważnie jednorazowo, na godziny, ale czasem na lata. Firmy te zbiorczo określane są jako branża wynajmu rodzin - family rental.
Choć dokładnych danych brakuje, firm typu family rental już w 2009 roku było w Japonii co najmniej dziesięć, a od tamtej pory przybyło wiele nowych. Współpracują one z tysiącami aktorów, modeli i osób prywatnych, przeważnie na jednorazowe zlecenia.
Zapracowani do granic możliwości lub funkcjonujący na pograniczu świata realnego i wirtualnego Japończycy mają narastający problem z budowaniem więzi społecznych. Ich społeczna izolacja jest dobrze znana i doczekała się nawet swojej nazwy: hikikomori. Coraz częściej nie budują prawdziwych przyjaźni, nie spełniają się jako rodzice, nie szukają miłości, a nawet rezygnują z seksu.
Jedni nie potrafią o to wszystko zadbać, inni dochodzą do wniosku, że poważne społeczne aktywności "nie kalkulują się". Zwłaszcza jeśli można wynająć kogoś w razie potrzeby na godziny, a resztę czasu mieć tylko dla siebie.
12-letnia Saki wróciła ze szkoły do domu uśmiechnięta. Wreszcie przestali z niej drwić koledzy i koleżanki. Wszystko za sprawą ostatnich szkolnych zebrań, na których pojawiała się już nie tylko matka, ale i ojciec. Oboje spotkali się z sympatią, a rówieśnicy przestali wytykać Saki palcami jako sierotę, niekochaną i porzuconą przez ojca.
The Atlantic
Drwiny się skończyły, choć 12-latka naprawdę nie miała ojca. Chcąc oszczędzić jej nieprzyjemności, matka wynajęła mężczyznę, żeby go udawał. Miał być tatą, który po prostu często wyjeżdża albo pracuje gdzieś za granicą.
Dzieci, takie jak Saki, czasem wiedzą, że ich ojciec nie jest prawdziwy, a czasem nie. W tym drugim przypadku mogą nigdy nie dowiedzieć się prawdy.
- Jestem jedynym ojcem, jakiego ta dziewczynka poznała – opisywał historię Saki w "The New Yorker" Ishii Yuichi, założyciel Family Romance, jednej z firm z branży. - Jeśli klient (matka) sama nie ujawni prawdy, będę musiał odgrywać tę rolę zawsze – przyznawał.
Sytuacja taka potrafi się jednak z czasem poważnie skomplikować. Na przykład gdy "dziecko" wynajętego ojca doczeka się własnych dzieci i aktor zostanie "dziadkiem". Wtedy odgrywać trzeba kolejne role przed coraz większą liczbą ludzi. Konsekwencje trwania w takim układzie są trudne do przewidzenia: czy ujawnienie prawdy nie zagrozi tak okłamywanej rodzinie? I czy aktor jest w stanie zachowywać profesjonalizm w utrzymywanych przez długie lata relacjach?
Warunek – brak kontaktów fizycznych
Podane sytuacje wydają się niewiarygodne, a to tylko kilka z tysięcy takich, które każdego dnia dzieją się w Japonii. To, jak będą się rozwijać, zależy od wyobraźni klienta i zasobności jego portfela. Musi on przestrzegać tylko jednej zasady: nie wolno mu pozwolić sobie na żaden kontakt fizyczny z wynajętą osobą – poza trzymaniem za rękę, z góry umówionym przytuleniem lub pozorowanym pocałunkiem.
Zdecydowanie najpopularniejsze, zdarzające się zresztą nie tylko w Japonii, jest wypożyczanie partnerów na wesela lub ważne spotkania rodzinne. Dotyczy to najczęściej samotnych, skupionych na karierach osób, zwłaszcza kobiet po trzydziestce. Dzięki wynajętemu partnerowi impreza minie przyjemniej, a przede wszystkim zniknie presja rodziny na kobietę, żeby się ustatkowała, znalazła męża, planowała dzieci. Nie będzie przy tym problemu z brakiem akceptacji mężczyzny przez rodziców – przecież można wybrać dokładnie takiego, jakiego oczekiwali. Prawnik? Biznesmen? Wysoki? Świetnie tańczący? A może wszystko razem?
W ostatnich latach oferta branży family rental rozrosła się do niebywałych rozmiarów. Ciężarna kobieta wynajmująca swoją "mamę", by ta przekonała chłopaka do uznania dziecka; starsza para wynajmująca "wnuczki" z tęsknoty lub z braku prawdziwych; niewidoma kobieta wynajmująca widzącego "przyjaciela", by wskazywał jej przystojnych mężczyzn na zabawie tanecznej. Kolejne pomysły podsuwa samo życie.
Kłamstwo potrzebne od zaraz
40-letni Haruto był załamany – dwa dni wcześniej dowiedział się, że jego żona ma kochanka. Wściekłość, żal, niemoc i niepewność "co dalej" kotłowały się w nim i nie dawały wytchnienia. Żona przepraszała i zalewała się łzami, ale przełomem okazały się dopiero przeprosiny jej skruszonego kochanka. Nie tylko przyszedł on osobiście, ale na kolanach błagał o wybaczenie, tłumaczył, że popełnił błąd, że to się nie powtórzy. Być może Haruto wyładowałby na nim swoją złość, zamiast pozwolić mu się wytłumaczyć, ale kochanek okazał się członkiem mafii yakuza – co było widać po charakterystycznych tatuażach.
The New Yorker
Skruszony kochanek był oczywiście opłaconym aktorem, a zmywalne tatuaże miały go właśnie uratować przed pobiciem – osoby z branży family rental muszą być nie tylko dobrymi psychologami, ale znać też praktyczne sztuczki, by wybrnąć z trudnych sytuacji, w które zawodowo się angażują.
Zdarza się też, że wynajmowana jest nie jedna, ale więcej osób. Rekordziści wynajmują ich jednocześnie nawet kilkadziesiąt, na przykład gdy chcą zorganizować nieprawdziwe... własne wesele. Nieważne, czy po to, by okłamać rodzinę, czy też by wzbudzić zazdrość znajomych z pracy. Wymaga to zatrudnienia nie tylko superatrakcyjnej drugiej połówki, ale też członków jej/jego rodziny i przyjaciół. Nauka i odgrywanie ról w tak dużym przedsięwzięciu bywa równie skomplikowane, jak organizacja samej imprezy.
Zapotrzebowanie na życiowych figurantów kreuje w Japonii zresztą już nie tylko życie rodzinne i towarzyskie.
Tym razem kariera 60-letniego Yamato zawisła na włosku. Po tym, jak nie dopilnował terminów zamówień, strategiczny partner jego szefa chciał zerwać wszelką współpracę i zażądał spotkania z przełożonymi. Yamato nie potrafił się dogadać z młodszym partnerem, nie miał też siły ani odwagi, by wytłumaczyć się swojemu szefowi. Całe szczęście, że wicedyrektor jego firmy do spraw nadzwyczajnych w imieniu szefa osobiście pojechał do wściekłego kontrahenta, przekonująco go przeprosił i zapewnił, że nigdy więcej to się nie powtórzy.
The New Yorker
Wynajęcie "wicedyrektora" kosztowało w przeliczeniu kilka tysięcy dolarów, ale czym jest taka kwota wobec uratowanej kariery i zachowania twarzy?
Kultura wstydu a kultura winy
Choć branża family rental wydaje się właśnie rozkwitać, jej historia sięga przełomu lat 80. i 90. XX wieku. I tylko część przyczyn, które złożyły się na jej powstanie, jest typowa wyłącznie dla Japonii.
Szczególne znaczenie ma tu charakterystyczna dla całej Azji Wschodniej kultura wstydu, znana też pod pojęciem "utraty twarzy". W Polsce, tak jak na całym Zachodzie, w relacjach społecznych często odwołujemy się do pojęcia winy. Odgórnie narzucone normy, m.in. chrześcijańskie, mają wywoływać w łamiących je ludziach wyrzuty sumienia, poczucie, że grzeszą. Nawet jeśli jakiś nasz zły uczynek nie zostanie zauważony przez otoczenie, często i tak dręczą nas wyrzuty sumienia.
Na Dalekim Wschodzie jest inaczej. Tam narzucane normy społeczne są mniej "abstrakcyjne", a bardziej wynikają z interakcji społecznych. Jeśli popełniony przez kogoś błąd czy występek nie zostanie zauważony przez otoczenie, nie ma powodu do wstydu, wszystko jest w porządku. Gorzej natomiast, gdy Azjata czemuś nie podoła, po czym zostanie oskarżony lub wytknięty palcem - wówczas, nawet jeśli jest niewinny, dopada go ogromny wstyd i potępienie. Traci twarz jako człowiek, nie postrzega siebie jako godnego szacunku.
Z taką mentalnością spotkało się choćby wielu turystów, którzy pytając o drogę podczas pobytu w Azji Wschodniej, wielokrotnie otrzymywali zmyślone instrukcje. W Europie osoba, która świadomie źle pokierowała przybysza z daleka, poczułaby się winna – nawet gdyby nikomu się do tego nie przyznała. W Azji natomiast ludzie poczuliby wstyd wówczas, gdyby nie potrafili wskazać kierunku we własnym mieście. Lepiej więc coś zmyślić niż przyznać się do niewiedzy i utracić twarz. Otoczenie i tak przecież nie usłyszy, jak absurdalne rady dali turystom z plecakami.
Eksperci zestawiają te dwie postawy, mówiąc o kulturze winy na Zachodzie i kulturze wstydu na Wschodzie. Rozwojowi branży family rental sprzyja zdecydowanie kultura wstydu, w której liczy się głównie to, jak widzą człowieka inni.
Japońska droga w nieznane
Ale to nie wszystko. Jak tłumaczy dr Tetsuo Hayashi z Uniwersytetu Warszawskiego, istotne są również wyjątkowe doświadczenia kulturowe, historyczne i społeczne Japonii. Pomimo faktu, że jest jednym z najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw świata, Japonia wciąż pozostaje zaskakująco konserwatywna społecznie.
– Japończycy historycznie najwyższą wagę przykładali zawsze do przetrwania podstawowych jednostek społecznych: domów – mówi Hayashi. W domach tych, rozumianych jako siedziby danej familii (ie), żyły wielopokoleniowe rodziny, które były silnie zhierarchizowane. Jednak okres reform przemysłowych epoki Meiji (1868-1912), druga wojna światowa, wreszcie gospodarczy boom trwający od lat 50. do 80. przyczyniły się do stopniowego zniszczenia tradycyjnej struktury społecznej.
W wyniku tak gruntownych przemian w Japonii dawne kilkudziesięcio-, kilkunastoosobowe domy kurczyły się do kilkuosobowych, aż wreszcie ludzie masowo zaczęli wybierać życie singla poświęcającego się pracy w megamiastach. Więzi rodzinne rozpadały się, rosło poczucie osamotnienia.
Równie ważne są wpływy konfucjańskie, wiążące samoocenę z wypełnianiem ról społecznych – ojca, żony, córki czy pracownika. Człowiek nie mógł liczyć na szacunek, podziw czy sympatię, jeżeli w pierwszej kolejności nie sprawdzał się jako członek danej wspólnoty. Wyrósł z tego choćby japoński pracoholizm – Japończyk potwierdzał swoją wartość, kiedy był najbardziej pracowity z pracowitych.
Jednocześnie, jak przypomina dr Hayashi, zjawisko wynajmowania ludzi do odgrywania ról społecznych nie jest charakterystyczne wyłącznie dla Japonii. Historycznie było obecne także w innych kulturach - jak choćby wynajmowanie żałobników w chrześcijańskiej Europie. Współcześnie zaś można kojarzyć je z zatrudnianiem nianiek, pielęgniarek, kucharek czy sprzątaczek – a więc osób, które wykonują zadania w tradycyjnym społeczeństwie przynależne matkom, żonom czy córkom. Family rental w wydaniu japońskim po prostu idzie dalej.
Żona współdzielona
Należy jednak podkreślić, że nie tylko japońska specyfika ma tu znaczenie. Do powstania branży family rental znacząco przyczyniły się zjawiska, które w równym stopniu dotykają nas wszystkich.
Przede wszystkim wspomniany już dynamiczny rozwój gospodarczy. Świat zmieniał się szybciej niż przyzwyczajenia i oczekiwania społeczeństwa względem siebie. – Podczas gdy w miastach rozpadało się życie rodzinne, zakładanie rodzin i wychowywanie potomstwa niezmiennie było społecznie oczekiwane – mówi dr Hayashi.
Później doszedł kolejny czynnik: rosnące bezrobocie i wykluczenie młodych ludzi. Sam dr Hayashi, dziś bez trudu samodzielnie wychowujący syna w Polsce, w przeszłości wiódł skromne życie w Japonii i doświadczył trudności, z jakimi muszą się tam borykać młodzi ludzie. - Przepracowani Japończycy nie zarabiają dziś wystarczająco dużo, żeby mogli utrzymać rodzinę i zadbać o dzieci. Co więcej, na randki i budowanie tradycyjnych związków brakuje po prostu czasu – podkreśla dr Hayashi.
Następnym impulsem, mającym wpływ na rozwój family rental, jest model gospodarki współdzielonej (sharing economy), który cieszy się rosnącą popularnością na całym świecie. Dzięki niemu stać nas na więcej, ponieważ wzajemnie dzielimy się posiadanymi dobrami. Zamiast kupować samochód taniej jest go wypożyczyć, zamiast mieć działkę - taniej jest wynajmować ją tylko na urlop.
– Jestem przekonany, że biznes family rental jest unikalnym japońskim rozwinięciem gospodarki współdzielonej służącym rozwiązywaniu trudności, które narosły w japońskim społeczeństwie – mówi Tetsuo Hayashi. A więc zamiast żyć w wymagającym czasu, zaangażowania i pieniędzy związku, bardziej "ekonomicznie" jest opłacić kogoś do odegrania swojej roli, gdy zajdzie taka potrzeba.
Family rental nad Wisłą
Popyt na takie usługi pojawił się również w Polsce. - Ten rynek już istnieje, są już także strony internetowe, które w tym pośredniczą – przyznaje seksuolog prof. Zbigniew Izdebski.
Przytacza znane sobie przypadki wynajmowania, również odpłatnego, osób na imprezy towarzyskie, rodzinne czy firmowe. W polskich realiach coraz częściej dotyczy to na przykład studniówek, gdy młoda osoba czuje się skrępowana brakiem chłopaka czy dziewczyny, lub osób homoseksualnych, których orientacja nie zawsze jest akceptowana przez otoczenie.
Wynajęcie kogoś nie zawsze jednak idzie zgodnie z planem. - Nieraz taka sytuacja staje się niezręczna w trakcie imprezy, gdy na przykład członkowie rodziny zadają wiele pytań dotyczących przyprowadzonej osoby – mówi prof. Izdebski. Nierzadkie są również sytuacje, kiedy pojawiają się dwuznaczności lub naruszane są granice intymności w udawanych relacjach.
Choć seksuolog nie spotkał się z przypadkami regularnego wynajmowania tej samej osoby do odgrywania określonej roli, coraz częściej jednak motywy są podobne do tych w Japonii.
- Czasami ludzie, na różnych etapach życia, świadomie podejmują decyzję o życiu singla, i orientują się, że nie wszystko jest wówczas takie proste, jak oczekiwali – mówi prof. Izdebski. – Bywa też, że ktoś lubi pójść do kina czy na kolację, ale uważa, że nie stać go na to, by miał na stałe partnerkę, w tym partnerkę seksualną. Bo to wymaga częstych spotkań lub większych wydatków – zwraca uwagę profesor.
Jego zdaniem, nie ma wątpliwości, że branża family rental będzie w Polsce rosła, ponieważ w naszym społeczeństwie przybywa singli.
Pomoc czy droga donikąd?
Powstaje jednak pytanie, czy zjawisko to przynosi więcej szkód, czy pożytku.
Odpowiedź nie jest prosta. - To ani dobrze, ani źle. Ale musimy się z tym liczyć – twierdzi seksuolog prof. Izdebski.
Także zdaniem dr Hayashiego, szkody i pożytki rozkładają się mniej więcej po równo. – Jako dziecku wpojono mi japońskie słowo "ningen" (dosłownie: człowiek, człowieczeństwo), które rozumie się jako "wśród ludzi". Przypomina nam ono, że możemy żyć jedynie w relacjach z innymi ludźmi, nigdy całkiem sami – podkreśla.
- Patrząc przez ten pryzmat, branża family rental może być jednym z ostatnich bastionów ludzkich uczuć, których nie mogą zastąpić media społecznościowe, chatboty czy hologramy – dodaje.
Rzeczywiście, w świecie, w którym ludzie uprawiają internetowy ekshibicjonizm, a wrzucając do sieci rozentuzjazmowane selfie, próbują udawać szczęśliwszych, niż są w rzeczywistości, idea family rental nie wydaje się już tak bardzo abstrakcyjna. I choć podobnie jak wiele facebookowych "lepszych wersji nas" jest kłamstwem, to odbywa się przynajmniej bezpośrednio pomiędzy żywymi ludźmi. A to, jak widać, dla coraz większej liczby osób staje się poważnym wyzwaniem.
Z drugiej jednak strony udawane relacje rodzinne czy społeczne to rzadziej forma pomocy, a częściej jeszcze dalsza ucieczka od rzeczywistości, której Japończycy nie potrafią sprostać. Nieradzący sobie ze znalezieniem partnerki, wychowaniem dzieci czy w ogóle z funkcjonowaniem w społeczeństwie ludzie znajdują w "kupowaniu relacji" fałszywe ukojenie, ale nie rozwiązuje to ich problemów. Te jedynie narastają.
Tymczasem dane płynące w ostatnich latach z Japonii są zatrważające. Według oficjalnych statystyk Narodowego Instytutu Badań nad Populacją i Bezpieczeństwem Społecznym Japonii, co czwarty Japończyk i co siódma Japonka w wieku 50 lat nigdy nie brali ślubu.
Ze związkami nieformalnymi jest jeszcze gorzej. Aż 70 procent mężczyzn i 60 procent kobiet w wieku 18-34 lat deklaruje, że nie jest w związku. Niemal co drugie z nich nigdy nie uprawiało seksu, a przeszło co czwarty w ogóle nie myśli o szukaniu partnera.
Nic dziwnego, że dzietność spadła do dramatycznego poziomu 1,4 dziecka na kobietę, podczas gdy wskaźnik zapewniający zastępowalność pokoleń wynosi 2,1. W efekcie tylko w tej dekadzie ludność Japonii zmniejszyła się o milion obywateli.
I jedno jest pewne: z family rental dzieci nie będzie.
Przykłady wynajmu osób w Japonii powstały na podstawie artykułów zamieszczonych w "The New Yorker" i w "The Atlantic". Imiona występujących w nich osób zostały zmienione.