logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Katarzyna Świerczyńska Anioł z Maszewa i 200 pań. "Chłop ma tyle roboty, a obcymi kobietami się zajmuje"
  • 2
    Katarzyna Zdanowicz Zniszczone marzenia, poraniona psychika. "To będzie jeden z najgłośniejszych procesów od lat"
  • 3
    Tomasz-Marcin Wrona Xawery Żuławski: ojciec szedł odważnie ku śmierci, po męsku i artystycznie
  • 4
    Wanda Woźniak "Anioły i demony". Prali dzieciom mózgi, odcinali od rodziców
  • 5
    Monika Winiarska Zamachy, katastrofy, samobójstwa. Klątwa Kennedych trwa?
  • 6
    Sylwia Majcher Anja Rubik: kupowanie nowych ciuchów nie jest modne
  • 7
    Tomasz Wiśniowski Geniusz został bankrutem. Sprzedał nawet trampki i skarpetki
  • 8
    Filip Czekała Bóbr i żubr na talerzu? Kiedyś jedliśmy wronę, minoga, szczeżuję
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Katarzyna Świerczyńska

Anioł z Maszewa i 200 pań. "Chłop ma tyle roboty, a obcymi kobietami się zajmuje"

Zobacz

Tytuł: Piotr Kamiński z pomieszczenia na miotły zrobił gabinet Źródło: Robert Stachnik

Katarzyna Zdanowicz

ZobaczZniszczone marzenia, poraniona psychika. "To będzie jeden z najgłośniejszych procesów od lat"

Czytaj artykuł

Podziel się

- To był eksperyment na żywym, wrażliwym, niegotowym do takiego obciążenia organizmie. Jego efektem są zniszczone marzenia, poraniona psychika. Stąd zbiorowy pozew przeciwko państwu polskiemu, które wprowadziło reformę edukacji dyskryminującą dwa roczniki. To będzie jeden z najgłośniejszych procesów w Polsce w ostatnich 30 latach - zapowiada dr Dobrosław Bilski, który wraz z grupą rodziców przygotowuje zbiorowy pozew przeciw państwu polskiemu za reformę edukacji Anny Zalewskiej.

Wakacje już były czy dopiero będą?

Dr Dobrosław Bilski: Będą, ale nie w tym roku. Każdą wolną chwilę poświęcam na szykowanie pozwu zbiorowego przeciwko państwu polskiemu za to, co zgotowała naszym dzieciom minister Zalewska i rząd PiS.

Na czym ta krzywda polega?

Moja córka, absolwentka ósmej klasy szkoły podstawowej, jest zdemotywowana, ma obniżone poczucie swojej wartości, żyje od wielu miesięcy w permanentnym, nadmiernym stresie, jest skazana na życiowy start w nierównych warunkach. Roczniki młodsze i starsze, z którymi przecież zderzy się kiedyś na rynku pracy, będą miały łatwiej, im państwo nie obcięło skrzydeł, nie pozbawiło marzeń.

Pedagog: likwidacja gimnazjów była dla mojej córki potężnym stresem

A rocznik pańskiej córki pozbawiło?

Konkretny przykład zgłoszony przez jednego z rodziców: "Syn rocznik 2004, po podstawówce muzycznej. Ambitny i zdolny niestety. I to, co mnie najbardziej wkurza, jeśli dostanie się do wymarzonej szkoły (liceum profil mat-fiz.), a licea będą uczyć na dwie zmiany, to będzie musiał zrezygnować ze szkoły muzycznej II stopnia (zajęcia odbywają się popołudniami). Czyli osiem lat ciężkiej pracy jak krew w piach". Podobnych przykładów jest bardzo wiele, zbyt wiele, by problem zamykać w odpowiedzialności i błędach samorządów. To problem ogólnopolski – w naszej grupie są rodzice z terenu wszystkich województw.

Kolejny przykład? Proszę bardzo: "Córka, rocznik 2005, poszła do szkoły w wieku sześciu lat - to był początek naszej styczności z systemem edukacji i już wtedy zostaliśmy przez państwo polskie oszukani. Gdy podejmowaliśmy decyzję o posłaniu córki do szkoły w wieku sześciu lat, braliśmy pod uwagę fakt, że już za dwa lata wszystkie dzieci będą miały taki obowiązek. Programy też miały być dostosowane do młodszych dzieci... A jak wyszło - wszyscy wiemy, moja córka była jedną z dwóch osób w klasie z rocznika 2005 - reszta 2004. Ta cofnięta reforma sześciolatków w szkołach bardzo wpłynęła na jej sytuację szkolną (wpadła w podwójny rocznik, musi konkurować z rok i dwa lata starszymi dziećmi i wśród takich dzieci się odnaleźć emocjonalnie).

Po raz drugi poczuliśmy się oszukani przez Państwo w momencie likwidacji gimnazjów - dowiedzieliśmy się o tym na początku 6 klasy, w łeb wzięły plany o zmianie szkoły, innym środowisku, a nawet przeprowadzce - nagle, w środku cyklu edukacyjnego, moje dziecko dowiedziało się, że ma pozostać jeszcze dwa lata w tej samej szkole, w ogólnym chaosie. Nie muszę dodawać, jak bardzo była tym rozczarowana, bardzo chciała iść do gimnazjum - to nowe środowisko, możliwość zdefiniowania siebie na nowo, lepiej wyposażone pracownie, wyspecjalizowani nauczyciele... Została niestety w podstawówce.

Siódma i ósma klasa to był trudny czas - wykasowane wszystkie zajęcia dodatkowe, doszły korepetycje, ciągły stres i pilnowanie, by nie powstały zaległości, lekcje do 15-16, okropne zmęczenie, chaotyczna i przestarzała podstawa programowa, ogrom niepotrzebnego materiału. Szkoła robiła, co mogła, by jakoś się w tym odnaleźć, ale odchodziło coraz więcej nauczycieli, narastało niezadowolenie (bardzo słuszne moim zdaniem)".

Mam dość tego systemu, tej polityki edukacyjnej. Nic już nie chcemy - tylko to przetrwać. Córka dostała się do LO pierwszej preferencji, na wybrany kierunek, dzięki wysokim wynikom z egzaminu, czerwonemu paskowi, a przede wszystkim dzięki temu, że mieszkamy w małym mieście. Ile nas ta rekrutacja nerwów kosztowała? Były konsultacje psychologiczne (presja), konieczność rezygnacji z pasji, duży poziom stresu... Do tego dochodzą przykłady dzieci, które chciały podjąć edukację w szkołach artystycznych, ale te w tegorocznym naborze nie zaproponowały podwójnej liczby miejsc, bo nie były w stanie. Tymczasem uczniowie w gimnazjum i podstawówce do edukacji w artystycznej szkole średniej przygotowywali się nawet przez 8-9 lat, jeżdżąc na zajęcia dodatkowe, ich rodzice płacą za nie ogromne pieniądze. I co? Duża część z nich odeszła z kwitkiem do zwykłych liceów, a dyrektorzy szkół artystycznych często ze łzami w oczach przepraszali, że w innych latach spełnialiby swoje marzenia w liceum artystycznym. Czy te dzieciaki, utalentowane przecież w równym stopniu co ich młodsi i starsi koledzy, tak samo jak oni pracowici, są pokrzywdzeni, czy nie są?

Jeden z rodziców opisał to tak: "Od dwóch lat żyjemy w permanentnym stresie spowodowanym reformą. W siódmej i ósmej klasie syn miał okresy obniżonego nastroju, nie chciał się uczyć, podejrzewaliśmy depresję, spowodowaną przeciążeniem i zbyt dużą presją. Ciągle słyszał - że musi bardziej się starać, bo podwójny rocznik i będzie trudniej. Musieliśmy korzystać z pomocy psychologa. Po ósmej klasie syn nie dostał się do liceum plastycznego, choć zdał egzamin i z taką ilością punktów, jaką zdobył - w zeszłym roku dostałby się bez problemu. Czekamy teraz na wyniki rekrutacji do liceów ogólnokształcących. Nie ma zbyt dużych szans, progi podniosły się bardzo w stosunku do zeszłorocznych. Rozważamy pozostawienie go na rok w domu, jeśli nie dostanie się do wybranych 9 szkół. Niezależnie od tego, jak się uda, chcę się przyłączyć do pozwu, bo to, co się dzieje - to wielka granda, niesprawiedliwość, brak równego dostępu do edukacji, złamanie podstawowych praw. Nasze dzieci są bardzo poszkodowane. Żal czytać wypowiedzi dzieciaków typu: Urodziłem się 8 stycznia - o osiem dni za późno, co spowodowało, że jestem podwójnym straconym rocznikiem". To trochę boli.

Kogo pan obwinia za ich krzywdę?

Inicjatorem zła była – personalnie - minister Zalewska, bo nie mam wątpliwości, że ideolodzy rozwalenia polskiej szkoły znaleźli sobie jedynie wykonawcę czarnej roboty. Padło na nią. To ona firmowała pomysł wprowadzenia koszmarnie przygotowanej reformy. Szła jak taran, nie słuchała rodziców, nauczycieli, ekspertów. Przedstawiała jakieś szalone, kłamliwe teorie, snuła wizje, w które wielu uwierzyło, ale tu chyba bardziej chodziło o zbudowanie kokonu kłamstwa, pod którym można ukryć populistyczne i w żaden sposób nieuzasadnione merytorycznie plany polityczne. Od kilkudziesięciu lat wciąż reformowany jest system edukacji, ale efekty zazwyczaj są marne i mówię to jako naukowiec – pedagog badający rzeczywistość edukacyjną. Mamy nadzieję, że nasze działania sprawią, że w przyszłości politycy z większą rozwagą i poczuciem odpowiedzialności będą planować zmiany, zanim ponownie zaserwują uczniom i rodzicom przyglądanie się ze strachem prawdziwemu obrazowi "zreformowanej" szkoły.

Czyli jakiemu?

Koszmar i chaos. Nie będę opowiadał, jak wyglądały korytarze szkolne w dniu ogłaszania list przyjętych do szkół średnich, te dramatyczne obrazki wszyscy widzieliśmy w telewizji i internecie. Opowiem, jak to wyglądało w naszym domu. Zaczęło się od ogłoszenia likwidacji gimnazjów. Nikt z rządzących nie przejął się emocjami uczniów szóstych klas, którzy już szykowali się do zostania gimnazjalistami. To dla nich było ważne! Zmiana szkoły, klasy, nauczycieli, sam status gimnazjalisty, wielu z nich bardzo tego chciało. I co? Dowiedzieli się, że kolejne dwa lata spędzą w tych samych klasach, z tymi samymi kolegami i nauczycielami.  Przeżyli to bardzo. Później było tylko gorzej.

Czyli jak?

Włączył się stres. Po likwidacji gimnazjum w szkole panował jeden wielki bałagan. Nauczyciele w wygaszanych gimnazjach odchodzili w poszukiwaniu stabilizacji zawodowej. Ci w podstawówkach, w klasach 7-8, często się zmieniali. Tak było u nas w przypadku chemii. Pod koniec roku szkolnego, po kolejnej zmianie, przedmiot zaczęła wykładać nauczycielka matematyki i wychowawczyni, która chciała wesprzeć dzieci na finiszu. Ale ostatni raz nauczała chemii kilkanaście lat wcześniej.  Na nowo musiała się wdrożyć w nauczanie tego przedmiotu z nową podstawą programową i robiła to na kilkanaście tygodni przed końcem ósmej klasy – dla uczniów była to następna zmiana – jeszcze jeden zabieg na żywym organizmie.

Pedagog: pozew przeciwko organom państwa, które doprowadziły do reformy


Dlaczego pan nie zareagował?

Skupiłem się na córce. Nie chciałem dokładać jej stresu. Czarę goryczy przelały egzaminy, rekrutacja i podwójny rocznik. Córka źle to zniosła, ze stresu nie chciała jeść, była wyraźnie osłabiona. Kilkukrotnie interweniował lekarz. Odbiło się to na jej końcowych ocenach. Wtedy postanowiłem opublikować w mediach społecznościowych apel i wezwać wszystkich, którzy podobnie jak ja mają dość. Postanowiłem sprawdzić, czy mamy siłę, żeby napisać pozew zbiorowy w imieniu i za krzywdę naszych dzieci. Ktoś musi personalnie odpowiedzieć i zapłacić za psucie systemu, skazanie polskiej edukacji na regres. Za przywrócenie z zaświatów archaicznego modelu ośmiu klas. Już od ukończenia klasy czwartej uczniowie mierzyli się z niewydolnością systemu, absurdem, arogancją byłej minister, która potraktowała nauczycieli jak niedokształconych ludzi, którymi można pomiatać, a dzieci jak zabawki dla własnego eksperymentu, nie dając im nawet odpowiednio przygotowanej podstawy programowej potrzebnej przy tak dużej zmianie. Tylko my, rodzice, wiemy, jak wielkiej presji przez ostatni rok były poddane nasze dzieci.

O jaką konkretnie presję chodzi?

Weźmy dla przykładu strach o zdanie egzaminów, podsycany przez nauczycieli. Rozumiem, że pedagodzy chcieli zmobilizować uczniów do nauki, ale wybrali metodę, która demotywowała. W pewnym momencie dzieciaki miały dość. Wielu kolegów mojej córki najzwyczajniej odpuściło. Przestali wierzyć, że ich wysiłek cokolwiek zmieni. Wyszli z założenia, że co ma być, to będzie. Wielu z nich nie dostało się do szkoły pierwszego wyboru. Inni wciąż szukają miejsc.

Jak zdała pańska córka?

Jakoś się udało i zdać egzamin, i dostać do szkoły pierwszego wyboru, ale koszt był ogromny. W rekrutacji uzyskała 177,65 punktu, ale do końca nie wiedziała, czy zostanie przyjęta. Na 26 miejsc w jej klasie aż 18 to olimpijczycy. Napięcie rosło, kiedy wyniki pierwszego etapu rekrutacji zaczęły spływać z poszczególnych województw, a razem z nimi pojawiła się informacja, że uczniowie z wysokimi wynikami nie dostali się do wymarzonych szkół.

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: po co ta walka, skoro dziewczyna i zdała, i się dostała?

Ta walka ma sens. Żona namawiała mnie do poszukania rodziców podobnie skrzywdzonych dzieci od dwóch lat. Miała rację. Dokumentację powinienem był zacząć zbierać, kiedy zauważyłem pierwsze skutki reformy. Córka szła do szóstej klasy według programu, który miał przygotować ją do gimnazjum. Kiedy rządzący wywrócili system do góry nogami, dzieciaki w dwa lata musiały nadrobić trzy klasy. Pośpiech, przeładowany materiał, olbrzymie obciążenie psychiczne. Włożyliśmy z żoną mnóstwo pracy, żeby pomóc córce, na szczęście oboje jesteśmy pedagogami. Inni rodzice musieli zainwestować w korepetytorów, wielu korzystało z pomocy psychologów.

Dzieci się załamywały, miały symptomy depresji. Odrzucały naukę. Zdarzały się próby samobójcze. Jeden z ojców na grupie napisał: "Jestem ojcem gimnazjalistki, która od początku III klasy zmagała się z depresją wywołaną w dużej mierze przez stres szkolny narastający w wyniku presji związanej z podwójnym rocznikiem. W grudniu przeżyliśmy apogeum w postaci próby zrobienia sobie krzywdy. Z tego, co się dowiedzieliśmy, na SOR przywożono po kilka takich przypadków dziennie. Na szczęście stać nas było na prywatną opiekę psychiatryczną (publiczna praktycznie nie istnieje) i po wprowadzeniu nauczania indywidualnego udało nam się córkę z tego wyciągnąć. Przeszła pomyślnie osobną rekrutację do dobrego liceum społecznego, które jest na szczęście szkołą demokratyczną".

Dopiero kiedy stworzyłem grupę na Facebooku, na której rodzice opisują przeżycia swoje i pociech, zdałem sobie sprawę, jak bardzo je skrzywdzono. Nazywajmy rzeczy po imieniu - to eksperyment na żywym, wrażliwym, niegotowym jeszcze do takiego obciążenia organizmie. Żaden z poprzednich roczników nie był tak obciążony nauką, nie mierzył się z tak silnym stresem.

Pedagog: 1200 osób przystąpiło do grupy


Nie obawia się pan komentarzy, że stres jest przecież wpisany w los każdego ucznia...

Ale nie taki. Jeśli przez kilka lat nauki ktoś ciężko pracuje z myślą o studiach i zmiany wprowadzone przez rządzących na dwa lata przed końcem szkoły wywracają cały system, to w powietrze wylatuje też poczucie bezpieczeństwa. Dzieciaki zaczynają być niepewne, nie wiedzą, na czym stoją. Rodzi się frustracja. Do czego prowadzi? Mógłbym przytoczyć wiele wstrząsających historii. Jak choćby dziewczyny z próbami samobójczymi, która marzyła od przedszkola o medycynie i to marzenie się zdecydowanie oddaliło. Jest na lekach, ktoś ciągle musi być przy niej w domu, głęboka depresja. Proszę mi wierzyć – ona nie jest wyjątkiem.

Ile osób liczy wasza grupa?

Ponad 1,3 tysiąca, codziennie przybywają nowi. W tygodniu po ogłoszeniu wyników pierwszego stopnia rekrutacji zgłaszało się do nas dziennie prawie po sto osób. Teraz ta liczba ustabilizowała się na kilkunastu. Nasza akcja jest żmudna i czasochłonna. Wymaga dobrego udokumentowania.

Przeciwnik jest potężny i nie chodzi tylko o państwo polskie, ale również kwestie prawne, bo przecież bardzo trudno jest wykazać swoje racje w pozwie zbiorowym.

Ta sprawa jest bezprecedensowa. Nikt jeszcze nie pozywał państwa za skutki źle przeprowadzonej reformy. Ale musimy spróbować. Inaczej trudno mi będzie za kilka lat spojrzeć córce w twarz. Jak będę mógł powiedzieć jej: "Dziecko, walcz o swoje", skoro ja nie walczyłem o nią?  Rodzice w naszej grupie wychodzą z założenia, że bez względu na to, jaki będzie wynik, czy nam się uda, musimy spróbować. I właśnie to robimy. Najważniejsze to zebrać dowody, argumenty muszą być silne. To od nich zależy, w jakim kształcie złożymy pozew i jak bardzo będzie rozbudowany. Zbieramy orzeczenia lekarskie, diagnozy psychologiczne, psychiatryczne. Z dokumentów musi wynikać, jak konkretnie stres podwójnego rocznika odbił się na zdrowiu naszych dzieci.

Kiedy złożycie pozew?

Chcieliśmy na początku września, ale już wiadomo, że ta data nie jest realna. Wydaje się - raczej późna jesień tego roku. Najpierw musimy poczekać na zakończenie rekrutacji. Wtedy będziemy mogli podsumować progi punktowe w poszczególnych szkołach, porównać je z latami ubiegłymi. Chcemy też zobaczyć, jak szkoły zaczną funkcjonować przy podwójnym roczniku, ile uczniów będą liczyły klasy. Jeśli zdecydowanie więcej niż w poprzednich latach, mamy kolejny argument, żeby wykazać obniżenie jakości kształcenia. To samo dotyczy wydłużenia jakości pracy szkół średnich. Przy systemie zmianowym już wiadomo, że niektórzy uczniowie nie będą mogli kontynuować nauki na przykład w szkołach muzycznych. Przecież to kolejna jawna dyskryminacja i zniszczenie marzeń.

Jesteście sami, czy pomagają wam politycy, kancelarie prawne, wolontariusze?

Nie chcemy czynić naszej walki polityczną. Współpracujemy z prawnikami, którzy zdecydowali się nam pomóc pro bono. To oni ocenią zebrany materiał, dokumentację. Doradzą, gdzie skierować wnioski - do instytucji krajowych czy międzynarodowych - pozwać rząd, ministra edukacji czy państwo polskie. Jedno jest pewne: ktoś musi za to odpowiedzieć i zapłacić.

Pedagog: proces dokumentowania szkód związanych z rekrutacja nie zakończy się przed wrześniem


No właśnie – konkretnie za co?

Za złamanie między innymi artykułu 32 konstytucji, który mówi, że wszyscy są równi wobec prawa. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.

Kolejny pogwałcony zapis to artykuł 70 paragraf 4: "Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia".  I dalej - ustawa Prawo oświatowe, w którym czytamy: "Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności". Ta sama ustawa w paragrafie 9 potwierdza, że system edukacji musi zapewnić upowszechnianie dostępu do szkół, których ukończenie umożliwia dalsze kształcenie w szkołach wyższych.

Jest jeszcze Konwencja o prawach dziecka, artykuł 3, paragraf 1: "We wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka". Czy te wszystkie zapisy to jakieś nic nie znaczące zdania, czy obowiązujące prawo? Czy tak po prostu można udawać, że ich nie ma, że nie obowiązują? Każdy obywatel musi ponosić odpowiedzialność za łamanie prawa, a ministra rządu, premiera ta zasada nie obowiązuje? Przekonamy się już niebawem. To będzie jeden z najgłośniejszych procesów w Polsce w ostatnich 30 latach.

To deforma przygotowana i broniona "na dużych liczbach", bez przyjęcia perspektywy ucznia. Minister i kuratorzy mówiący, że dla każdego będzie miejsce w jakiejś szkole średniej, przecież muszą mieć świadomość, że gdyby nie było, to państwo, które nakłada na obywateli obowiązek nauki do 18. roku życia, poniosłoby klęskę, a oni musieliby natychmiast stracić swoje stanowiska. Zapewnienie jednak miejsca w jakiejkolwiek szkole nie oznacza zapewnienia równego dostępu do edukacji, do kształcenia ogólnego i umożliwienia rozwoju adekwatnego do poziomu i możliwości dziecka, a tego ani minister ani kuratorzy nie bronią, bo wiedzą, że jest to nie do obrony – stąd moja wiara w sukces pozwu.

Podziel się
-
Zwiń

Tomasz-Marcin Wrona

ZobaczXawery Żuławski: ojciec szedł odważnie ku śmierci, po męsku i artystycznie

Czytaj artykuł

Wanda Woźniak

Zobacz"Anioły i demony". Prali dzieciom mózgi, odcinali od rodziców

Czytaj artykuł

Tytuł: Zorganizowana grupa dla zarobku rozdzielała dzieci z rodzicami Źródło: Shutterstock

Monika Winiarska

ZobaczZamachy, katastrofy, samobójstwa. Klątwa Kennedych trwa?

Czytaj artykuł

Tytuł: Rodzina Kennedych. Wydaje się, że śmierć ich sobie upodobała Źródło: Paul Schutzer/The LIFE Picture Collection/ Getty Images

Sylwia Majcher

ZobaczAnja Rubik: kupowanie nowych ciuchów nie jest modne

Czytaj artykuł

Tomasz Wiśniowski

ZobaczGeniusz został bankrutem. Sprzedał nawet trampki i skarpetki

Czytaj artykuł

Tytuł: Boris Becker roztrwonił niemałą fortunę Źródło: Alexander Hassenstein/Bongarts/Getty Images

Filip Czekała

ZobaczBóbr i żubr na talerzu? Kiedyś jedliśmy wronę, minoga, szczeżuję

Czytaj artykuł

Tytuł: Drop, minóg, szczeżuja i cietrzew Źródło: Shutterstock

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Filip Czekała, Katarzyna Świerczyńska, Tomasz-Marcin, Wrona, Katarzyna Zdanowicz, Monika Winiarska, Sylwia Majcher, Tomasz Wiśniowski, Wanda Woźniak

 

Redakcja

Aleksandra Majda, Iga Piotrowska, Mateusz Sosnowski

 

Realizacja

Anna Karolkowska, Joanna Smolińska, Klara Styczyńska

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Wiktoria Diduch

Poprzedni weekend 10-11.08.2019
2 tygodnie temu 03-04.08.2019
3 tygodnie temu 27-28.07.2019
4 tygodnie temu 20-21.07.2019
5 tygodni temu 13-14.07.2019
Zobacz wszystkie