Maciej Błachnio został wójtem Sobolewa w wieku 28 lat. Tyle lat trwała też wójtowska kariera jego poprzednika, którego w wyborach pokonał. Maciej Urbanek, gdy zostawał wójtem Pszczółek, miał lat 26, a pokonał kontrkandydatów z PiS i PSL. Jeden zarządza gminą na Mazowszu, a drugi na Pomorzu. W Sobolewie wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda, w Pszczółkach – Rafał Trzaskowski. O polityce małej i dużej z perspektywy gminnej rozmawiał Radomir Wit, reporter TVN24.
Przez Pszczółki musiał przejeżdżać każdy, komu autostradą A1 zdarzyło się wybrać nad Zatokę Gdańską. Gmina leży między Tczewem a Gdańskiem. Większość jej terenów to użytki rolne. W Pszczółkach, które powoli stają się dla niektórych sypialnią Trójmiasta, mieszka prawie dziesięć tysięcy osób. Nazwa gminy nie jest przypadkowa i zobowiązuje – to stąd pochodzą miody, które są na liście produktów tradycyjnych. W sumie jest tu 31 pasiek, około 30 milionów pszczół. Do stolicy jedzie się stąd 3,5 godziny.
Gminę Sobolew z kolei mijają ci, którzy podróżują drogą ekspresową S17. Jej tereny, podobnie jak Pszczółki, to w dużej mierze użytki rolne, chociaż lasów jest trochę więcej. No i Wisła dość blisko, bo raptem kilka kilometrów od granicy gminy. Mieszkańców tu nieco mniej niż w Pszczółkach, bo 8,5 tysiąca. Z Sobolewa do Warszawy jest mniej więcej 90 kilometrów.
Radomir Wit, TVN24: Panowie wójtowie, na początek chciałbym przypomnieć moje pytanie i wasze odpowiedzi z rozmowy sprzed trzech tygodni. Pytanie brzmiało: "a gdyby tak w skali od 1 do 10 określić, jak bardzo politycy na samej parlamentarnej górze są oderwani od spraw waszych mieszkańców, to jak byście to określili?". A odpowiedzi tak:
Wójt Sobolewa Maciej Błachnio: To zależy od posła bądź senatora. Znam osobiście takich, którzy starają się być w stałym kontakcie ze mną lub mieszkańcami gminy, ale są tacy, którzy niestety nas nie odwiedzają. Faktycznie czasami problemy poruszane w Sejmie w ogóle nie dotyczą mojej gminy czy moich mieszkańców.
Wójt Pszczółek Maciej Urbanek: Myślę, że nie należy stygmatyzować całej klasy polityków i parlamentarzystów. Są tacy, którzy się angażują i pracują w swoim okręgu wyborczym, na przykład obejmującym gminę Pszczółki, ale są tacy, którzy nie zawsze o nim pamiętają. Natomiast jeśli spróbować sprowadzić to do wspólnego mianownika, to na pewno więcej niż pięć.
Sporo się zmieniło w międzyczasie. Za nami epopeja z podwyżkami… Podtrzymujecie nadal swoje odpowiedzi?
Maciej Urbanek: Tak, podtrzymuję.
Podwyżki były potrzebne? Miały też objąć samorządowców…
Maciej Urbanek: To nie jest dobry czas na podwyżki. W chwili obecnej nie wiemy, jak jeszcze budżet państwa i budżet samorządów zostanie obciążony sprawami związanymi z dalszym przeciwdziałaniem COVID-19.
Maciej Błachnio: Mam na ten temat podzielone zdanie. Biorąc pod uwagę rynek pracy i zarobki w Warszawie, uważam, że podwyżki dla ministrów i wiceministrów są zasadne. Chcąc wyłapywać z rynku specjalistów, niestety trzeba im zapłacić – takie są realia rynku. Jeśli chodzi o posłów i senatorów – tutaj mam całkowicie inne poglądy, wręcz skrajne. Osobiście zmieniłbym formułę pracy parlamentarzystów. Takie stanowiska powinni zajmować ludzie między innymi prowadzący działalności gospodarcze, lekarze, prawnicy, inżynierowie... Powinni spotykać się rzadziej. To powinien być dodatek do ich pracy zawodowej. Tacy ludzie znają rynek i potrzeby obywateli, bo sami ich doświadczają. Co do pensji samorządowców – uważam, że podwyżka, może nie aż taka spora, ale jest zasadna.
A wy osobiście, jako młodzi samorządowcy, co czuliście, gdy widzieliście, jak błyskawicznie politycy uwijają się z tematem podwyżek?
Maciej Błachnio: Liczyłem, że obejmie to również nas, samorządowców.
Maciej Urbanek: Mnie jako wójta interesują sprawy związane z samorządem. Nie jest to kwestia, która wpływa na życie mieszkańców gminy Pszczółki, dlatego nie stanowiła dla mnie obszaru zainteresowań.
Wójt Błachnio wspomniał, że czasami sejmowe tematy w ogóle nie dotyczą jego mieszkańców czy gminy…
Maciej Błachnio: Mieszkańców mojej gminy interesuje chodnik, droga, oświetlenie, cena śmieci, warunki w szkole, dowóz dzieci. Nikt tematów poruszanych w ogólnopolskich mediach nie porusza, przynajmniej w moim towarzystwie.
A zdarza się, że przychodzi mieszkaniec albo mieszkanka gminy i zadaje pytanie: "Panie wójcie, co z konwencją stambulską?"
Maciej Urbanek: Absolutnie nie. Od półtora roku, odkąd zostałem wójtem gminy Pszczółki, nie spotkałem się z taką sprawą zgłaszaną przez mieszkańca. Odbywam dużo spotkań z mieszkańcami i one dotyczą spraw ważnych dla nich, jak chodnik, oświetlenie czy remont w szkole. Spory ideologicznie tutaj, w gminach wiejskich, nie są istotne.
Nieistotne, bo?
Maciej Urbanek: Mieszkańców interesują w pierwszej kolejności sprawy im najbliższe, które dzieją się dookoła nich. Jest to całkowicie zrozumiałe, że konwencja stambulska będzie dla mieszkańca gminy Pszczółki mniej istotna aniżeli na przykład remont ulicy, przy której mieszkają, czy przyłącze wodociągowe. Rolą samorządu jest to, aby zajmować się sprawami istotnymi z uwagi na jakość życia mieszkańców.
To dlaczego politycy tematy takie jak wypowiadanie konwencji stambulskiej, czyli antyprzemocowej, wysuwają na pierwszy plan?
Maciej Błachnio: To tematy zastępcze. Teraz na czasie w małych miejscowościach, ale myślę, że w każdej gminie czy mieście, tematem są ceny odpadów. Lawinowo rosną. To interesuje ludzi. Ich kieszenie. A jakieś tematy typu konwencja stambulska czy LGBT... Nikt tego nie porusza. W naszym społeczności to bardziej temat przy stole, w gronie rodziny, a nie na sesji czy spotkaniu z wójtem gminy Sobolew.
Maciej Urbanek: Myślę, że to czysta kalkulacja i wyrachowanie polityczne, mające na celu mobilizację poszczególnych segmentów elektoratów partii politycznych. Ale tu, z perspektywy lokalnych społeczności, to zupełnie nieistotne.
Macie poczucie, że wasze gminy są tolerancyjne? Czy chociażby społeczność LGBT czuje się u was bezpiecznie, komfortowo?
Maciej Urbanek: W mniejszych społecznościach ciężko mówić o problemach z brakiem tolerancji czy też całkowitą tolerancją. Społeczność LGBT jest tutaj "niewidoczna", dlatego nie mogę wypowiedzieć się przez pryzmat doświadczeń w gminie Pszczółki.
Maciej Błachnio: To małe społeczeństwo, ludzie się znają, do mnie dochodzą słuchy co do osób o innej orientacji seksualnej, ale nie zajmuję się tym, nie chcę ingerować w sprawy prywatne.
A staracie się podejmować jakieś działania, żeby środowiska LGBT czuły się u was bezpiecznie? I czy mieliście w czasie swojej pracy do czynienia z ofiarami na przykład przemocy w rodzinie?
Maciej Błachnio: Ciężko mi mówić o jakimkolwiek środowisku LGBT w Sobolewie. Raczej nie istnieje, pojedyncze przypadki. Niestety przemoc w rodzinie to problem, bardzo dobrze pracę w tym zakresie wykonuje GOPS (Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej - red.). Chociaż wolałbym, żeby mieli jej jak najmniej.
Czy są jakieś programy, których celem jest zapewnienie opieki i wsparcia ofiarom przemocy rodzinnej?
Maciej Urbanek: Oczywiście, funkcjonuje u nas Gminny Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie oraz Ochrony Ofiar Przemocy w Rodzinie, który dotyczy wszystkich mieszkańców.
Maciej Błachnio: Pracownicy socjalni są na bieżąco. Jednym z przykładów pomocy są kolonie letnie dla dzieci.
A rozumieliście panowie sytuację, gdy niektóre gminy przyjmowały uchwały, że są "strefami wolnymi od LGBT" czy od ideologii LGBT? U was ludzie zgłaszali się z takimi postulatami?
Maciej Błachnio: Absolutnie nie było takich postulatów, nawet rozmów w kuluarach czy prywatnych z radnymi.
To po co niektóre gminy to robiły?
Maciej Błachnio: Myślę, że w te gminy wkradała się wielka polityka.
Potrzebnie? Może rolą wójta jest pilnować, żeby się nie wkradała?
Maciej Błachnio: To może wójt Urbanek...
Maciej Urbanek: Nie wiem, z jakiego względu podejmowano te uchwały w tych samorządowych... Natomiast w przypadku Pszczółek nie było takich sygnałów i propozycji od mieszkańców. W przypadku małych miejscowości to sprawy zastępcze, nie ma sensu ich wplatać. Mamy inne rzeczy do zrobienia: inwestycje, rozwój sieci wodociągowo-kanalizacyjnej, remonty szkół. To są realne sprawy, którymi wójtowie powinni się zajmować. To sprawy bliskie mieszkańcom.
Pozwolilibyście, żeby takie uchwały procedowano w waszych gminach?
Maciej Urbanek: Uchwały stanowią o kwestiach ważnych i potrzebnych dla mieszkańców. Nie poparłbym tego typu uchwały, ponieważ nic by nie wniosła w życie mieszkańców gminy Pszczółki.
Panowie, wójtami zostaliście, mając mniej niż 30 lat. Idzie nowe młode pokolenie w samorządach?
Maciej Błachnio: Myślę, że zmiana jest potrzebna. Zastąpiłem wójta, który był nim przez 28 lat. Czyli w momencie objęcia tego stanowiska miałem tyle lat, ile jego kariera na tym stanowisku. Co zastałem? Na pewno brakowało podstawowych programów, nie każdy miał sprawny komputer. Nawet zakup prostego programu dla księgowości to było coś, co wcześniej nie było tu spotykane. Początki to była zmiana myślenia, trochę nowych osób. Myślę, że czasem zbyt długa praca jako wójt może niektórym nie służyć. W moim przypadku to było odwrócenie pracy urzędu o 180 stopni.
A na czym to odwrócenie konkretnie polegało?
Maciej Błachnio: Położyłem nacisk na obsługę mieszkańców, to oni nas utrzymują i muszą czuć, że dobrze wydajemy te pieniądze. To nie te czasy, kiedy urzędnik to był "gość". Trzeba było wprowadzić trochę dyscypliny, punktualność, podnieść wynagrodzenia tym, którzy mają najwięcej obowiązków i odpowiedzialności. Czynnik ludzki to ważna sprawa.
Jak ten czynnik ludzki się pobudza?
Maciej Błachnio: Zacząłem od prostego zabiegu: przeniosłem sekretariat z małego pokoju na korytarz i utworzyłem recepcję. Mieszkaniec, wchodząc do urzędu, nie błądzi, jest kierowany do odpowiedniego pokoju. To się sprawdziło. Proste sprawy, a cieszą. Część pracowników miała tak duży zakres obowiązków z różnych dziedzin, że nie byli w stanie dobrze tego wykonać. Zatrudniłem nową osobę, rozdzieliłem obowiązki tak, żeby każdy miał okazję wykonać swoją pracę na 100 procent.
W Pszczółkach była zmiana pokoleniowa?
Maciej Urbanek: Była, ale w przypadku Pszczółek moja znakomita poprzedniczka nie ubiegała się o reelekcję, więc to była zmiana pokoleniowa, ale też dobra kontynuacja. Poprzednie dwie kadencje byłem radnym i z panią wójt miałem okazję owocnie współpracować. Ale myślę, że lokalne społeczności coraz bardziej oczekują nowych i młodych twarzy. Bo te twarze chcą bezkompromisowych zmian. Często bardzo potrzebnych tym lokalnym społecznościom.
A czym konkretnie są te bezkompromisowe zmiany?
Maciej Urbanek: Oprócz tych zmian "pozytywnych" podejmowanie i głośne mówienie o decyzjach mniej popularnych. W moim przypadku była to podwyżka opłat za gospodarowanie i wywóz odpadów (niezbędna do zbilansowania systemu), kontrole zadymiania kanalizacji deszczowej celem wykrycia nielegalnych podłączeń zrzutu deszczówki, czy też nacisk na egzekucję wymagalnych należności. Moim celem są działania prowadzące do zwiększania poczucia współodpowiedzialności wśród mieszkańców za miejsce, w którym wszyscy żyjemy.
Co mogą dać "młode twarze", a czego nie są w stanie zaoferować przedstawiciele dotychczasowej władzy?
Maciej Urbanek: Nowe, świeże spojrzenie. Odwaga do podejmowania wyzwań i wchodzenia w nowe, niepraktykowane w samorządzie dotychczas przedsięwzięcia.
Maciej Błachnio: Nowe spojrzenia na sprawy. Zapał i energię. Świat idzie do przodu, trzeba nad tym nadążyć. Staram się podróżować po świecie i wyłapywać rzeczy, które mi się podobają, a później wprowadzić je u nas.
Kontrkandydaci wójta Urbanka w wyborach samorządowych byli z PiS-u i PSL-u?
Maciej Urbanek: Tak. Ja kandydowałem z komitetu wyborców, czyli takiej najbardziej obywatelskiej formy startu.
Ale zderzył się pan z machina partyjną jako kandydat…
Maciej Urbanek: W pewnym stopniu tak. Natomiast moja kampania był nakierowana na konkretne problemy. Nie kwestie ideologiczne, tylko na kwestie, takie jak budowa wodociągów, system budowy dróg, konkretne zmiany w szkołach, zmiany obywatelskie. To był mój przekaz.
To co się udało już zrealizować?
Maciej Urbanek: Jesteśmy już po wielu inwestycjach drogowych, wodociągowo-kanalizacyjnych, wybudowaliśmy nowe oświetlenie, udało się zmodernizować plac zabaw oraz udało się sporządzić nowe dokumentacje projektowe. Od początku mojej kadencji otrzymaliśmy dofinansowanie do przebudowy dziewięciu dróg. Innowacją było wprowadzenie pierwszego w historii gminy Pszczółki budżetu obywatelskiego, "Maćkowe" – czyli jednorazowa wyprawka dla nowo narodzonego mieszkańca gminy Pszczółki, powołanie Rady Seniorów. Od wielu lat działa w naszej gminie Muzeum Miodu, które dzięki otrzymanemu dofinansowaniu w 2019 roku przeszło ogromną metamorfozę i stało się nowoczesnym, interaktywnym miejscem, które przyciąga wiele osób. Ostatnią, najświeższą zmianą jest odpowiedź na ogromną potrzebę mieszkańców wykluczonych komunikacyjnie – już 1 września rusza Gminna Komunikacja Autobusowa, dzięki której mieszkańcy będą mogli poruszać się między wszystkimi dziewięcioma sołectwami.
A w gminie Sobolew?
Maciej Błachnio: Udało się zmienić podejście pracowników do mieszkańców. Zorganizować przyjazny urząd. Po ponad 20 latach wypowiedzieliśmy umowę dzierżawcy sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. Utworzyliśmy swój referat komunalny. Wiele osób pukało się w czoło, ale udało się, mam satysfakcję, że tworzymy coś fajnego. Sukcesywnie wykonujemy około 6-7 kilometrów dróg asfaltowych rocznie, to dobry wynik jak na taką gminę. Doszliśmy do porozumienia z przedsiębiorcami. Z największym zakładem udało nam się wspólnie zmodernizować gminną oczyszczalnię ścieków. Sporo się dzieje, a to dopiero dwa lata.
Bywa tak, że wpada jakiś polityk i mówi: "Eee, panie, co ja będę z panem rozmawiał, jak pan ma raptem dwadzieścia parę lat!"?
Maciej Błachnio: U mnie takiej sytuacji nie było. A jeszcze co do poprzednich pytań – mogę pozazdrościć tylko wójtowi Urbankowi, że jednak objął urząd po kimś dobrym i że nastąpiło to płynnie. To jest o wiele lepszy przypadek niż mój i objęcie władzy po takim wójcie, który był z ramienia partii rządzącej. To przez pierwszy rok była walka. Trzeba było wprowadzić nowe przyzwyczajenia i, owszem, byli politycy, którzy z góry zakładali brak współpracy ze mną. Było to przykre, ale trzeba było swoje ścieżki wydeptać. Początki były trudne.
Czym były konkretnie te nowe przyzwyczajenia?
Maciej Błachnio: "Jesteśmy tu dla ludzi".
Ci, którzy z góry zakładali brak współpracy, dlaczego tak czynili? Co mówili i jak się zachowywali?
Maciej Błachnio: Jestem bezpartyjny, czasem to nie pomaga. Z góry zakładali brak współpracy.
A w Pszczółkach traktowano wójta przez pryzmat wieku?
Maciej Urbanek: Nie spotkałem się z tego typu informacjami od mieszkańców czy polityków. Raczej było trochę anegdot i pytania: "A to pan jest tym młodym wójtem?". Takie sytuacje miały miejsce, ale one nie były nacechowane złośliwością.
Maciej Błachnio: Pamiętam, jak miałem pierwsze spotkanie w strukturach powiatu garwolińskiego. Czyli byli wszyscy samorządowcy, dyrektorzy jednostek, sanepid, szpital. I pamiętam zdanie jednego z dyrektorów, który powiedział mi wprost: "Maciej, zdaj sobie sprawę, że wykoleiłeś pociąg towarowy".
To wyjątkowo szczęśliwy jest wójt Urbanek, że tylko dobre rzeczy słyszał o swoim wieku… Starsi stażem politycy pogodzili się, że "idzie młode"?
Maciej Urbanek: Nie ujmowałbym tego jako "pogodzenie się". Po prostu, traktujemy się wszyscy z szacunkiem, niezależnie czy ktoś ma 30, czy 60 lat. To ogromnie ważne wśród samorządowców, aby dawać mieszkańcom przykład, że wiek, a tym bardziej zmiana "na młodsze" nie daje przyzwolenia do wytykania błędów czy też złośliwych komentarzy, dotyczących mniej doświadczonego kolegi czy koleżanki.
No właśnie, bo o to chciałem zapytać. Może młodzi idą teraz do samorządów, są liderami lokalnych społeczności, żeby - jak wspomniał wójt Błachnio - wykoleić ten pociąg i coś zmienić?
Maciej Błachnio: Ja osobiście uważam, że na pewno tak. Osoby w wieku 50-60 lat nie z własnej winy mają trochę przyzwyczajeń z poprzedniego systemu, trudniej im się odzwyczaić. Nasze pokolenie lat 90. to już nowa Polska i nowe warunki do życia. I to naturalne, że nasze pokolenie ma inne podejście.
A czym są te przyzwyczajenia osób w wieku 50-60 lat?
Maciej Błachnio: Myśleniem, że gminne równa się wspólne, a więc niczyje. Ja pieniądze gminne traktuję jak swoje, oglądam z każdej strony.
Z czego może wynikać to, że nie mogą się odzwyczaić?
Maciej Błachnio: Z wieku. Chcą po prostu spokoju.
Czym się różni podejście pokolenia lat 90.?
Maciej Błachnio: Są lepiej wykształceni. To pokolenie miało więcej możliwości.
To jaka jest wasza Polska? Polska ludzi urodzonych w latach 90.?
Maciej Urbanek: Ja myślę, że to są zupełnie inne oczekiwania. Akurat tak się składa, że gmina Pszczółki to bardzo rozwojowa gmina. Stajemy się sypialnią Gdańska, struktura demograficzna mojej gminy jest taka, że przybywa młodych rodzin. I one mają konkretne oczekiwania – w postaci dostępności wysokiej jakości usług publicznych w szkołach, infrastrukturze, miejscach rekreacyjnych dla dzieci do fajnego spędzenia czasu. To jest to, co my, młodzi samorządowcy możemy robić, żeby wykoleić ten systemowy pociąg i sprawić, że będzie więcej osób w samorządach z innym, nowym spojrzeniem. Nie możemy zawieść oczekiwań, nieważne czy to w województwie pomorskim, czy mazowieckim. Jako młodzi mamy podwójny kredyt zaufania, bo zostaliśmy wybrani wójtami, ale ludzie zaufali nam też w oparciu o nasz wiek. Nie zaliczali naszego wieku na minus, tylko wręcz przeciwnie!
W ostatnich wyborach prezydenckich najmłodsi wyborcy pobili swój rekord frekwencyjny. Jak myślicie dlaczego? Skąd mobilizacja?
Maciej Błachnio: Wydaje mi się, że ludzie po prostu wzajemnie się mobilizowali. A wynik pokazuje, że społeczeństwo jest mocno podzielone. Myślę, że to była taka wzajemna mobilizacja i wymiana poglądów.
Maciej Urbanek: Jak najbardziej mobilizacja, ale dodałbym jeszcze wpływ mediów społecznościowych. To naturalna forma komunikacji dla młodych. Młode osoby wiedziały stamtąd, kiedy odbędą się wybory i były w stanie finalnie identyfikować tego kandydata, który jest bliższy ich poglądom.
A czy młodzi z natury są antysystemowi?
Maciej Błachnio: Trudne pytanie. To zależy od społeczności – czy to gmina Sobolew, czy to większe miasto. Ja czuję duże wsparcie młodych osób w mojej gminie, jesteśmy w kontakcie. To też ludziom pasuje. Chcieli być wysłuchani, spotykać się, zmieniać poglądy. Staram się jak najwięcej mieć kontaktu. Nawet chcąc coś zmienić, to wrzucam post i proszę o komentarze i pomysły. Czy młodzi są antysystemowi? Wydaje mi się, że w kontekście gminy Sobolew nie mogę tego powiedzieć. Młodzi raczej chcą zmian, a ich wsparcie jest jak najbardziej widzialne, kontakt z młodymi wyborcami pomaga.
Maciej Urbanek: Młodzi chcą zmian na pewno, chcą nowych inicjatyw, nowego spojrzenia na ich sprawy. Naturalnie możliwości zmian upatrują w młodych kandydatach – czy to w wyborach na wójta, czy to do rady gminy, czy może nawet rady powiatu. Myślę, że właśnie jest taka chęć zmian w lokalnych społecznościach. W oparciu o osoby młode i dla młodych.
To czego konkretnie chcą młodzi? Co musi się zmienić?
Maciej Urbanek: Młodzi chcą rozwijać siebie i swoje otoczenie. Chcą czegoś nowego, innego, czegoś, co czują, że będzie lepsze. Co musi się zmienić? My, wszyscy młodzi. Im więcej nas będzie miało optymistyczne nastawienie do świata i chęć zmiany na lepsze, tym szybciej wszystkim nam będzie żyło się lepiej.
Maciej Błachnio: Chcą byś wysłuchani i czuć, że mają wpływ na to, co się dzieje w ich lokalnym społeczeństwie. Trzeba po prostu z nimi rozmawiać.
I to są zmiany możliwe do realizacji?
Maciej Urbanek: Oczywiście, że są. Ludzie są coraz odważniejsi i chętniej podejmują wyzwania. Mają większą świadomość swoich umiejętności i są pewniejsi siebie.
Maciej Błachnio: Mają wiele pomysłów, trzeba je wspólnie weryfikować.
A co, jeśli się nie uda?
Maciej Urbanek: Uda się na pewno. Wierzę we wszystkich młodych z naszego pokolenia, bo to świetni ludzie.
Maciej Błachnio: Trzeba cały czas próbować.
Wspomnieliśmy o wynikach wyborów prezydenckich. U was też Polska pół na pół podzielona?
Maciej Błachnio: W mojej gminie była zdecydowana przewaga prezydenta Dudy, zdobył prawie 75 procent głosów. Generalnie w powiecie garwolińskim widoczna też była ta przewaga.
Maciej Urbanek: W Pszczółkach wygrał Rafał Trzaskowski. Natomiast ten duopol polityczny, który jest w wielkiej polityce, a który uwidocznił się w wyborach, na szczęście nie wpływa na życie lokalnej społeczności podczas spotkań, zebrań czy sesji. Co cieszy!
Czyli prawdziwe życie jest gdzie indziej, a nie w ogólnopolskich statystykach?
Maciej Błachnio: Niektórzy mówią, że statystyczni ludzie po prostu nie istnieją. Statystyki swoją drogą, życie swoją drogą.
A wy, panowie jesteście konserwatystami, liberałami? Jak się w ogóle plasujecie?
Maciej Błachnio: Ja generalnie z dwóch partii, jednej mniejszej i drugiej większej, mógłbym wyciągnąć to, co mi się najbardziej podoba i stworzyć swój idealny system i partię.
A których partii? I jaki system by z tego powstał?
Maciej Błachnio: W partii rządzącej podoba mi się podejście do patriotyzmu i konserwatywnych poglądów w niektórych kwestiach. Jestem jednak przeciwnikiem nadmiernej biurokracji i form polityki socjalnej. Zamiast dać, obniżmy podatki. Zaoszczędzimy na obsłudze systemu. Liczba urzędników rośnie, a na rynku brakuje rąk do pracy. Gospodarczo najbliżej mi do konfederatów – nam, Polakom po prostu nie wolno przeszkadzać i sami świetnie sobie poradzimy. Podatki nie są niczym strasznym, ale w minimalnym stopniu. Prywatyzacja szkół i szpitali, czemu nie? Po co pieniądze na te cele mają przechodzić przez tyle instytucji, typu ministerstwo czy kuratorium? To kosztuje, a nie daje efektu. Jestem przeciwnikiem Karty Nauczyciela – to niszczy oświatę, a powinno pomagać. Konkurencyjność to najlepsze, co może się zdarzyć. Z największej partii opozycyjnej – integracja z UE jak najbardziej, ale z korzyścią dla wszystkich. Co by z tego powstało? Moje idealne państwo! (śmiech)
Maciej Urbanek: Ja mam konserwatywne podejście do spraw społecznych, a bardzo liberalne w kwestii gospodarczej. Wyraża się w poparciu dla idei niskich podatków czy uproszczonego systemu podatkowego. Każdy ma prawo mieć swoje poglądy, ale w samorządzie nie ma czasu, sensu i powodu, żeby w jakikolwiek sposób to wdrażać. Proces inwestycyjny, zarządzania mieniem nie ma barwy politycznej i tego powinniśmy się trzymać. Staram się pod sztandarem wójta mieć miejsce dla wszystkich. Bez względu na poglądy. Tak myślę o samorządzie.
Czyli poglądy u samorządowca to jeden z grzechów głównych, czy może bardziej pozwalanie, żeby inni wyraźnie te poglądy odczuwali na sobie?
Maciej Urbanek: Każdy samorządowiec powinien wiedzieć, że w momencie wyboru przez daną społeczność jego poglądy schodzą na dalszy plan. Mieszkańca nie interesuje, co sądzi "jego" wójt na aktualnie "gorący" temat na Wiejskiej. Nie uznaję moich poglądów za grzech, ale uważam, że z racji pełnionej funkcji nie jest ważne, abym mówił o nich głośno. W samorządzie liczą się tylko mieszkańcy i ich sprawy.
Maciej Błachnio: Trzeba mieć po prostu swoje zdanie.
Jak oceniacie tournée premiera Morawieckiego z czekami w czasie kampanii prezydenckiej?
Maciej Błachnio: Niektórzy się śmiali, że to są czeki bez pokrycia. Nabór nie ruszył, a już są czeki. Gmina Sobolew ma wyliczone ponad 800 tysięcy złotych. Wniosek złożony, chciałbym je wydać na jedną dużą rzecz, żeby się nie rozpłynęły na mniejsze inwestycje. U nas jest problem rozbudowy kanalizacji. To kosztowne, chciałbym w tym kierunku iść.
U wójta Urbanka widziałem zdjęcie z czekiem premiera!
Maciej Urbanek: To prawda, politolodzy mówią, że nie ma przypadków w polityce. Natomiast w przypadku Pszczółek złożyliśmy wniosek o wsparcie w wysokości 1,7 miliona złotych. Wcześniej czeki, które otrzymywałem od polityków z różnych opcji, zawsze pokrywały się później ze środkami na koncie gminy. Dzięki tym środkom będziemy mieli wkład własny na inwestycje drogowe.
Żeby zatem spuentować: Samorząd nie jest plemienny? Polityka wymyka się regułom podziału na dwie partie? Czeki, czyli pieniądze dla gminy, bierze się od każdego?
Maciej Błachnio: Współpraca z każdym jest wskazana, nikt nie wie, co będzie za kilka lat. Nie ma sensu się zamykać. Mieszkańcy chcą, żeby coś się działo, żeby pozyskiwać środki, żeby to służyło rozwojowi lokalnemu.
Maciej Urbanek: Polska jest już tak podzielona u góry, że w lokalnych społecznościach nie ma już na to czasu. My współpracujemy zarówno z samorządem pomorskim, który politycznie jest ukierunkowany na partie opozycyjne, jak i z rządem. Chodnik czy droga nie mają barwy politycznej. Dlatego na przykład na imprezy plenerowe, jak święto miodu pszczółkowskiego, zapraszamy przedstawicieli różnych opcji politycznych. Nie dzielmy lokalnej społeczności.