Pod Parkiem Centralnym, który w dniu Marszu Równości okupowali nacjonaliści, leży kilka tysięcy ciał. To twórcy i żydowscy obywatele tego "najbardziej żydowskiego w Europie miasta", jak mówiło się przed wojną o Białymstoku. Ale o zasypanym cmentarzu nie wie prawie nikt. Podobnie jak o Żydach. To jest niewiedza powszechna i dobrze pielęgnowana. Teraz tu jest Polska dla Polaków. Choć nie wszystkich.
Lato, sobota, serce Białegostoku. Rozległy park miejski zamiast odpoczywających niespodziewanie gromadzi setki wulgarnych, pijących alkohol chuliganów. Niedawno minęło południe. W parku ani śladu policji. Ale jak okiem sięgnąć wszędzie nabuzowani mężczyźni, niektórzy w kolorach lokalnego klubu piłkarskiego, inni - mimo gorąca - w kominiarkach. Nie widać ich w takiej liczbie od strony Placu NZS, ich oficjalnego miejsca spotkania, gdzie wkrótce ma zacząć się Marsz Równości.
Chowają się w zadrzewionych alejkach, rozpierają na ławkach. Ci gotowi i zmotywowani wypływają falami na parkowe wzgórze zaraz obok, tuż przy uniwersytecie, pod pomnik z napisem "Bóg, honor i ojczyzna". Naprzemiennie wykrzykują przekleństwa i słowa modlitwy. Wkrótce do akcji wejdą opróżnione wcześniej butelki, a także jajka i kamienie. "Nasz opór spowodowany jest tym, że na zgromadzeniach LGBT są znieważane symbole państwowe, narodowe flagi przerabiane są na tęczowe flagi. (...) I dlatego zebraliśmy się tutaj pod pomnikiem "Bóg, honor, ojczyzna", bo uważamy, że jest on w szczególny sposób narażony na jakieś zniszczenia” - mówi reporterom zafrasowany Kamil Sienicki z Młodzieży Wszechpolskiej. Oko kamery łapie grupę agresorów, którzy szukają zaczepki.
Do dziś nie odkopano zachowanych pomników kirkutu, nie upamiętniono odpowiednio tamtych ludzi. Choć to właśnie ci w ziemi i ich potomkowie rozwijali białostockie społeczeństwo. Społeczeństwo, którego 68 procent stanowili niegdyś Żydzi. Oni tworzyli też inteligencję i siłę napędową miasta, które dziś, ustami nacjonalistów i pseudokibiców, woła o "czystość", także narodową i religijną. Miasta podburzanego z ambony przez niektórych księży, w tym arcybiskupa, które mówi o ultrakatolickim, rdzennie polskim fundamencie, którego nigdy tu nie było. Obok polskiej mniejszości żyli tu przede wszystkim Żydzi oraz Białorusini, Tatarzy, Niemcy, Rosjanie, Litwini, Ukraińcy. Ale zebrani w Parku Centralnym nie chcą takiej historii.
Historia zaczyna się teraz, 20 lipca 2019 roku. Na grobach tych, którzy stwarzali Białystok, a których cmentarz powojennym gruzem zasypali Polacy - wspólnymi siłami, w czynie społecznym. Dziś jest tu park, jak mówi regulamin, "miejsce wypoczynku". I demonstracji siły neofaszystów.
Marsz Równości w Białymstoku »Zatrzymany podejrzewany o pobicia nastolatka w Białymstoku
"To skandaliczne nawiązanie do zarazy, która ma fatalne...
Ojciec Gużyński: zawsze stanę uczciwie w obronie osób LGBT,...
"Chcę wyciągać wnioski z naszych błędów"
Doniesienie i protest przed kurią po słowach abp....
Kolejni zatrzymani po Marszu Równości. "To jest dopiero...
Rzecznik Podlaskiej Policji o zatrzymaniu podejrzewanego o...
Zatrzymany podejrzewany o pobicia nastolatka w Białymstoku
Frasyniuk: trzeba manifestować sprzeciw wobec zajść w Białymstoku
Biedroń: Kaczyński powinien mieć taki sam szacunek od nas,...
Biedroń: wiem, co to jest żyć w szafie, wiem, co to znaczy...
Biedroń: emancypacja kobiet, osób LGBT nie jest do zatrzymania
"Trzeba pozwolić Białemustokowi wyzwolić się z tej złej...
"Białystok wysyła nam czerwony sygnał"
Czarzasty: jest czas prostych słów, prostego podawania ręki
Zandberg: kiedy biją, nie ma miejsca na podziały
Biedroń: gdyby rządzili brunatni, dla takich jak ja nie byłoby...
Marsz "Polska przeciw przmocy" w Białymstoku
"Każdemu polskiemu obywatelowi należy się szacunek"
"Byłem przerażony opowieściami osób, które brały udział w...
Nad parkiem górują 20-metrowe kolumny. Pnące się do nieba betonowe filary powstały za czasów komuny. Monument miał upamiętniać Bohaterów Ziemi Białostockiej. W 2011 roku grupa kombatantów samowolnie dodała ogromny napis w ramach "odkomunizowania pomnika" i przy okazji zepsuła jego estetykę. Śledztwo w tej sprawie umorzono pomimo sprzeciwu jego autora i doniesień do prokuratury. "Bóg, honor, ojczyzna" zostały. Patrząc na zebranych na górce przy pomniku, widać wyraźnie, że '"Bóg" jest tu bogiem katolików i heteryków, "honor" dziś nic już nie znaczy, a "ojczyzna" jest tylko dla Polaków. Historia chichocze.
Armaty zamiast tęczy
O tym, że w samym centrum Białegostoku, na terenie obecnego Parku Centralnego, był niegdyś żydowski cmentarz, dr Tomek Wiśniewski, dziennikarz i historyk miasta, pisał w lokalnej prasie jeszcze w latach 90. Ale nie wiedział wtedy, że macewy kirkutu założonego w 1752 roku są wciąż pod ziemią, że cmentarz w całości został zasypany. Dopiero gdy podczas swoich kolejnych dokumentacji skontaktował się z Michałem Bałaszem, architektem miasta w latach 1954-1956, usłyszał od niego: "Muszę Panu coś powiedzieć. Przyszedł czas na prawdę”.
- Kto wymyślił to, żeby zasypać ten cmentarz? - pyta zza kamery Wiśniewski, autor filmu "Plac Centralny".
- No konkretnie to ja, oczywiście - odpowiada w 2016 roku Bałasz.
Bałasz nie otrzymał oficjalnej zgody władz na zasypanie cmentarza, jednak miał ich cichą akceptację. To wystarczyło, by podjąć działania. Zachęcić do czynu miejscową ludność. W czasie II wojny światowej Białystok został doszczętnie zniszczony. Straszyły pojedyncze, wyszczerbione ściany budynków, na ulicach centrum zalegały tony gruzu. Znaleziono na ten gruz dobre miejsce - żydowski kirkut. W samym centrum Białegostoku nie trzeba było kombinować, dokąd transportować setki tysięcy fur i wywrotek. O kirkut nikt przecież się nie upomni. Do działań społecznych i odgruzowania miasta zachęcały plakaty agitacyjne - uśmiechnięte dziewoje u pełnych taczek.
Bałasz przekonuje, że cmentarz i przed zasypaniem był dewastowany. Polacy często wywozili tam śmieci, żulia piła alkohol. Dawny architekt Białegostoku twierdzi, że poniekąd chciał uchronić cmentarz przed profanacją. Ale też pomóc odgruzować miasto i budować je na nowo, dla dobra komunistycznej partii.
Zaraz przy kirkucie wzniesiono dostojny, obszerny gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Dziś jest siedzibą wydziału humanistycznego Uniwersytetu w Białymstoku, wcześniej był filią Uniwersytetu Warszawskiego. Wykłada się tu między innymi historię. Gdy pytam kolejnych studentów, czy wiedzą, co znajduje się pod parkiem, zaledwie kilka kroków od uczelni, tylko jedna osoba przyznaje, że cmentarz, "bo tam gdzieś stoi tablica informacyjna". Faktycznie, stoi. Niestety stoi tylko w języku polskim. Zagraniczny turysta czy potomek żydowskich mieszkańców nie znajdzie więc o tym ważnym miejscu żadnej informacji. Sprawę tę poruszały lokalne media, m.in. "Kurier Poranny".
Miasto twierdziło wówczas, że w budżecie zabrakło pieniędzy na tablicę w języku angielskim. Było to trzy lata temu. Pytam dziś o to prezydenta Truskolaskiego. "Możemy taką postawić, to nie jest wielki problem. Wiele osób, które dotychczas do nas przyjeżdżały, szczególnie z Izraela, to byli potomkowie, którzy świetnie mówili i czytali po polsku" - deklaruje.
Piknik zorganizuje Artur Kosicki, przedstawiciel PiS i marszałek województwa podlaskiego, na którego prezydent Truskolaski złożył już zawiadomienie do prokuratury w sprawie blokowania Marszu Równości i organizowania nielegalnego przemarszu jego przeciwników. Honorowy patronat nad piknikiem dla małych białostoczan roztoczy nawołujący do nietolerancji i sprzeciwu wobec marszu arcybiskup Wojda. W tym samym czasie, na szczątkach białostockich Żydów, bandy zaprzeczające chrześcijańskim wartościom skandować będą słowa nienawiści, nie miłości. "Podjąłem decyzję o zasypaniu tego cmentarza, bo to był jedyny dla niego ratunek. Obecnie uważam, że przyszedł czas, że powinniśmy go odkopać" - powie Bałasz, jeden z ostatnich świadków, który, mimo sędziwego wieku, wciąż jest zainteresowany pomocą w jego rekonstrukcji.
Pytam prezydenta Truskolaskiego, kto dopuścił do spotkania narodowych bojówek na terenie cmentarza. "Ja bym nie powiedział, że to działo się na terenie nekropolii, dlatego że to się działo przy samym pomniku, który – uważam – nie jest postawiony na terenie nekropolii. Ale to oczywiście trzeba by to było zbadać i jeśli by do tego doszło, to rzeczywiście jest to naganne i to potępiam. Z kolei robienie wspomnianych badań nie jest takie proste. To trzeba przede wszystkim uzgodnić z gminą żydowską, bo w religii judaistycznej szczątki ludzkie mają być nie naruszane” - odpowiada.
Gminy wyznaniowej w Białymstoku już nie ma, należałoby zwrócić się do warszawskiej. Ale w dobie współczesnej technologii badania bez ingerencji w teren możliwe są dzięki georadarom. Właśnie z tego powodu jakiś czas temu powołano w mieście stowarzyszenie "Zapomniany Białystok".
Z inicjatywy społecznej powstał też projekt stworzenia lapidarium, które nie naruszyłoby kształtu miejskiego parku, a jedynie wydobywało historyczny wąwóz z macewami, często okazałymi, kryjącymi dzieje wielu ważnych postaci miasta. Mogła by to być także ciekawa pod względem archeologicznym aranżacja. Białostoczanin Andrzej Rusewicz spotykał się w tej sprawie z architektami i archeologami. Samodzielnie sfinansował też projekt badań georadarem.
Gdy zwrócił się do władz Białegostoku z prośbą o dofinansowanie kosztów badań (około 30 tysięcy złotych), dostał w tym roku pismo, że miasto tymczasowo się w projekt nie włączy, bo ma inne plany zagospodarowania terenu centrum. Pytam o nie prezydenta Truskolaskiego. "Nie mamy takich planów. Teraz upamiętniamy inną nekropolię - ewangelicką (gmina ewangelicka wciąż istnieje - przyp. red.). W sensie etycznym gospodarzami cmentarza są spadkobiercy tych, którzy tam leżą. A nie mamy od nich żadnych sygnałów co do tego miejsca. Jestem trzynasty rok prezydentem Białegostoku, a pani pierwsza to porusza" - przyznaje.
Korrida w centrum nekropolii
Pierwsi Żydzi pojawili się na Podlasiu w XV wieku. W samym Białymstoku osiedlili się już na pewno w 1658 roku, siedemdziesiąt lat przed otrzymaniem przez niego praw miejskich. Potem Jan Klemens Branicki, który od 1689 roku władał Białymstokiem, postawił tu pałac nazywany Wersalem Północy. Zaprosił Żydów do osiedlania się i przyznał im równe prawa, w tym wyborcze. Do 1808 roku w tym sześciotysięcznym, wielonarodowym mieście mieszkało aż cztery tysiące ludności żydowskiej. Z tego też okresu pochodzi ten jeden z najstarszych w Białymstoku żydowskich cmentarzy, zwany rabinackim, ze względu na znajdujące się tam groby duchownych - rabinów. Zaledwie 80 lat temu, przed okupacją, Żydów było ponad 50 tysięcy i w dużej mierze stanowili miejską inteligencję. Po wojnie, w ich miejsce, pojawiła się ludność wiejska, niewykształcona, niestety często też zabobonna, z podlaskich terenów pamiętających pogromy. Miała tworzyć klasę robotniczą Białegostoku. Dlatego ważnym elementem odbudowywanego miasta były parki i tereny rekreacyjne dla robotników. W dużej mierze to właśnie potomkowie tamtej napływowej ludności okupowali teraz wzgórze i Park Centralny - zamknięci, pełni uprzedzeń.
Ania S., 38-letnia białostoczanka zajmująca się sztuką współczesną i od wielu lat mieszkająca w Warszawie, o cmentarzu pod Parkiem Centralnym również nie wiedziała, jadąc na Marsz Równości. Zresztą nie ona jedna. O cmentarzu nie wie prawie nikt, chyba że trafił przypadkiem na film Wiśniewskiego lub zajmuje się naukowo historią miasta. Niewiedza jest powszechna. To jest skuteczne i zbiorowe zasypanie - zarówno dosłowne, jak i symboliczne - Żydów w naszym mieście nigdy nie było, więc nie ma też po nich prawie żadnych śladów. Żywych nie ma już na pewno. Ostatni żyjący są jeszcze w Nowym Jorku, dumni ze swego pochodzenia, gdzie jest Bialystoker Center i Bialystoker Synagogue (synagoga), czy w Izraelu, gdzie w latach 50. powstało całe osiedle - Kiriat Bialystok.
"Urodziłam się w tym mieście, studiowałam filologię na Uniwersytecie w Białymstoku, a długo w ogóle nie wiedziałam o tym, że to było miasto żydowskie” - mówi Ania, która przyjechała ze stolicy ze znajomymi artystami, by się solidaryzować z tymi, którzy apelują o równość, nie tylko w związku z prawami LGBT, ale też z prawami niepełnosprawnych i innych wykluczanych i marginalizowanych grup. Sama jest prawosławna i ma ukraińskie korzenie. Wielu mieszkańców miasta ma wielonarodowe korzenie, co jeszcze bardziej uwypukla hasło marszu: "Białystok domem dla wszystkich".
Gdy Ania ze znajomymi szła wzdłuż parku, w stronę miejsca, w którym miał się zacząć pokojowy marsz, nie spodziewała się, że nagle wybiegnie na nich zastęp chuliganów, którzy zaczną wymierzać na oślep ciosy, krzycząc: "Wy jesteście k… , a nie ludzie". Wokół huki, petardy, dym. Jedna z koleżanek dostała kamieniem. "To była trauma. Do teraz nie mogę się po tym wszystkim pozbierać. Pomyślałam, że tak wyglądały łapanki. I pogromy" - wspomina.
"Takiej korridy nie widziałem w tym kraju od stanu wojennego. Ale nawet w stanie wojennym nie było takiej agresji" - opowiada Tomek Wiśniewski, autor filmu "Park Centralny" i wielu innych materiałów dokumentujących życie dawnego Białegostoku i Podlasia. Za swą wieloletnią działalność Wiśniewski otrzymał w zeszłym roku nagrodę Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.
"Niewątpliwie ta cała koszmarna rozróba odbyła się na świętym miejscu. Po pierwsze, jest to teren cmentarza i spoczynku tysięcy ludzi, których pamięć została zbezczeszczona. Po drugie, chuligani zebrali się na Placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów. W imieniu członków NZS, z którymi siedziałem w więzieniu, wraz z kilkoma koleżankami napisaliśmy otwarty list w tej sprawie. Ze względu na historię i to, co przeszliśmy, jest to nasze święte miejsce, które zostało zbezczeszczone przez dziki tłum" - mówi Wiśniewski.
Kruszejący pomnik. Pozdrowienia z Wieży Babel
Historia w Białymstoku nie tylko chichocze, ale i wciąż się powtarza. Tak jak za komuny, bez uzyskania zgody, zasypano rozległy XVIII-wieczny żydowski cmentarz, tak w XXI wieku na jego dawnym terenie samowolnie doczepiono ogromny napis do pomnika. Był rok 2011. W centrum miasta zjawił się dźwig, a zaraz po nim pojawiły się słowa "Bóg", "honor" i "ojczyzna". Choć wciąż żył projektant obiektu, profesor Chmielewski, naruszono prawa autorskie, nie uzyskano pozwolenia od urzędników. Potem wzgórze okupowali kombatanci z biało-czerwonymi flagami broniący zaciekle tej szczytnej samowolki, dzięki której "teraz to jest polski pomnik". Prezydent nie oponuje. Napis zostaje. W październiku tego roku dochodzi nowe słowo: "niepodległość". Dochodzi również bezprawnie. Dla urozmaicenia zostaje doczepione w poziomie. No i jest miedziane. Reszta, zgodnie z tradycją, bez zezwolenia. "Pracujemy nad tym, by rozpisać konkurs, mamy zgodę żony profesora Chmielewskiego i podejmiemy działania, by zalegalizować napis. Oczywiście nie ten obecny, tylko ten wyłoniony w czasie konkursu, który będzie korespondował z pomnikiem. Ale to też trudna sprawa. Najpierw rozpisaliśmy konkurs na renowację pomnika, który się sypie. Ale nikt się nie zgłosił" - tłumaczy prezydent Truskolaski.
Białystok promuje się jako miasto wielokulturowe i otwarte. Takie hasło ładnie wygląda na broszurach, dobrze brzmi w sloganach. Wydaje się, że można zrobić dużo więcej, by wzmacniać i pielęgnować wiedzę i pamięć o ciągłości naszej wspólnej historii, skandowanej podczas marszu "ojczyzny". To z braku edukacji i obskurantyzmu rodzą się potem tak agresywne postawy, jak te, które prezentowali 20 lipca także zwykli białostoczanie. I także dlatego wciąż potrzebne są marsze równości, wszelkiej równości.
Ludwik Zamenhof, polski Żyd i jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie białostoczan, kilkukrotnie nominowany do Nagrody Nobla, mając zaledwie 10 lat, napisał dramat "Wieża Babel". Był rok 1869, a on - jako mały chłopiec - był ogromnie poruszony ulicznymi kłótniami ludzi różnych narodowości, którzy Białystok wówczas zamieszkiwali. Stwierdził, że problemem sporów jest język, że należy stworzyć taki, który będzie ponad religią, narodowością, klasą i połączy wszystkich ludzi w idei równości i tolerancji. I tak w Białymstoku narodziła się piękna idea międzynarodowego języka esperanto. Wprawdzie esperanto nie usłyszymy dziś na ulicach miasta, ale problemów z barierą językową już nie ma. Jest jeden - język polski. Jednak dramat pod hasłem "Wieża Babel" trwa, choć w jeszcze bardziej upiornych dekoracjach wojny domowej.
Film nakręcony latem 1939 roku, który dziś znajduje się w zbiorach archiwum Stevena Spielberga, ukazuje codzienne życie Białegostoku. Miasto ma rys zachodniej metropolii. Jeżdżą automobile, kwitną handel i przemysł włókienniczy, imponująco wygląda przystrzyżony park i hotel Ritz. Wesołe dzieci z żydowskich szkół leniuchują na trawie, uśmiechają się elegancko ubrani spacerowicze, najczęściej Żydzi. Nic nie zapowiada tego, że wkrótce ich wszystkich tu nie będzie.
W filmie nakręconym latem 2019 roku również widzimy białostoczan. Są odziani mniej elegancko, mniej uśmiechnięci. Hordy barbarzyńców na górce pod napisem "Bóg, honor i ojczyzna" krzyczą: "wy********ć!". Aż chce się zapytać: Kto teraz? Kto będzie następny?
>>>>>>>
Autorka jest rodowitą białostoczanką od co najmniej pięciu pokoleń. W jej rodzinie, podobnie jak w historii tego miasta, miesza się krew wielu religii i narodów: polska, niemiecka, rosyjska i żydowska.