Barbarzyński zamach w Manchesterze kolejny raz przypomniał światu o bezradności wobec ludzi, którzy poświęcają swoje życie, by zabijać innych. Postawa zamachowców samobójców nie miałaby racji bytu bez odpowiedniego podłoża religijnego czy ideologicznego. Dziś niemal za każdy taki zamach odpowiadają muzułmanie, bo przywódcy polityczni i religijni z Bliskiego Wschodu stworzyli mit męczeńskiej śmierci, za którą czeka nagroda w raju. A jeszcze 35 lat temu nikomu nie przeszłoby przez myśl, że zamachy samobójcze tak bardzo upodobają sobie wyznawcy islamu. Wcześniej ta taktyka stała się znakiem rozpoznawczym japońskich kamikaze, a niektórzy uważają, że pierwszym nowożytnym zamachowcem samobójcą był Polak.
Liban, 15 grudnia 1981 r. Przed ambasadą iracką w Bejrucie wybucha załadowany 100 kilogramami trotylu samochód pułapka. Kierowca ginie na miejscu, podobnie jak 61 innych osób. Od tego momentu datuje się historia współczesnych ataków samobójczych. Kolejne tak potężne zamachy miały miejsce również w stolicy Libanu. W kwietniu 1983 roku w wybuchu w amerykańskiej ambasadzie w Bejrucie zginęły 63 osoby. W październiku tego samego roku, w podwójnych atakach na obiekty wojskowe, śmierć poniosło prawie 300 amerykańskich i francuskich żołnierzy.
Do werbowania szahidów przydatna okazała się też obietnica raju, którą odrzuca większość umiarkowanych duchownych. Według tej wizji męczennik to dla Allaha ktoś wyjątkowy. Czeka na niego tron w raju, poślubi on zmysłowe dziewice i nie zazna smutku. Współżył będzie z 72 dziewicami i będzie mógł się wstawić za 70 krewnymi - tak tłumaczy korzyści płynące ze śmierci w imię wiary Ajman az-Zawahiri, przywódca Al-Kaidy, następca Osamy Bin Ladena.
Liczba dziewic oczekujących na męczenników różni się w zależności od interpretującego zapisy świętych tekstów islamu. Radykalny duchowny Muhammad Ali Al-Szankiti zasłynął wyliczeniami, z których wynika, że dziewic może być nawet 19604. Rozbieżne interpretacje nakazów wiary z pewnością uciąłby główny przywódca religijny islamu, odpowiednik katolickiego papieża. Ale "islamski papież" nie istnieje, stąd zapisy świętej księgi często są interpretowane dla doraźnych potrzeb politycznych, a nawet wojskowych. Przez ostatnie trzy dekady powstały nawet karkołomne próby usprawiedliwiania zamachów samobójczych przeprowadzonych przez kobiety i dzieci, choć im raju z dziewicami nie można obiecać.
To zdecydowanie nieislamskie wprowadzenie kobiet kamikaze do współczesnych grup terrorystycznych jest efektem reinterpretacji i manipulacji doktryną religijną. Ma to legitymizować czynności, które są przydatne z punktu widzenia strategicznego - tłumaczy zajmująca się zagadnieniem kobiet-zamachowców Margaret Gonzalez-Perez z uniwersytetu w Luizjanie.
Medialny oddźwięk, jaki towarzyszył pierwszym samobójczym atakom zorganizowanym przez Hezbollah, sprawił, że na Bliskim Wschodzie zapanowała "moda" na umieranie w imię wyższych celów. Zamachy samobójcze zaczęli akceptować radykalni duchowni obu głównych odłamów islamu - sunnizmu i szyizmu. Ale po niewyobrażalny wcześniej oręż zaczęły sięgać nie tylko organizacje islamistyczne, ale i świeckie, a nawet chrześcijańskie. W latach 90. samobójcze ataki stały się specjalnością Palestyńczyków, gdy dzięki żywym bombom Hamas mógł skutecznie torpedować bliskowschodni proces pokojowy. Kiedy opinię publiczną przestały szokować doniesienia z Jerozolimy czy Tel Awiwu, nadszedł 11 września 2001 roku. Po atakach na nowojorskie World Trade Center liczba ataków dramatycznie wzrosła. Między 1981 a 2010 rokiem do zamachów samobójczych doszło w 36 krajach. Zginęło w nich ponad 30 tysięcy osób.
Wbrew temu, co może się wydawać w Europie, po każdym kolejnym zamachu ogromną większość ofiar ataków terrorystycznych stanowią nie mieszkańcy Zachodu, a muzułmanie z Bliskiego Wschodu. Zamachy samobójcze w Iraku, Afganistanie czy nawet Turcji przestały już niemal kogokolwiek interesować, bo stały się niemal tragiczną codziennością.
Niektóre szacunki podają, że ponad 95 procent ofiar terrorystów to muzułmanie. Mamy w tym regionie do czynienia z katastrofą humanitarną i na polu bezpieczeństwa, która rozprzestrzenia się po całej planecie - przyznał podczas swojej niedawnej wizyty w Arabii Saudyjskiej prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump.
Robert Pape, światowej sławy badacz terroryzmu z uniwersytetu w Chicago, uważa, że przywódcy bliskowschodnich organizacji terrorystycznych wolą samobójcze zamachy od tych "klasycznych" z dwóch powodów. Po pierwsze, samobójczy atak pochłania dużo więcej ofiar, a więcej ofiar to większy strach i większa presja na rząd danego kraju, aby na przykład wycofał swoje wojska z danego terytorium. Po drugie, ataki samobójcze mają wyrównywać nierównowagę taktyczną wobec silniejszego przeciwnika. Pape ma też teorię, która tłumaczy narastająca falę zamachów tak zwanego Państwa Islamskiego w Europie.
Jeśli przegrywasz u siebie w domu, częściej atakujesz za granicą - tłumaczy Pape i dodaje, że zamachy samobójcze to taktyka słabych i zdesperowanych, co dobitnie pokazuje historia.
Hryniewiecki, kamikaze, sykariusze i naziści
"To mój los umrzeć młodo, nie zobaczę naszego zwycięstwa, nie pożyję ani dnia ani godziny w blasku naszego tryumfu, wierzę jednak gorąco, że moją śmiercią uczynię to, co jest moim obowiązkiem uczynić i niczego więcej nikt na świecie nie ma prawa ode mnie oczekiwać" - napisał Hryniewiecki.
Część historyków ocenia, że prekursorami zamachów samobójczych już w I wieku naszej ery było żydowskie stronnictwo sykariuszy. Jego członkowie słynęli ze sztyletowania w trakcie tłumnych zgromadzeń kolaborujących z Rzymianami przeciwników politycznych. Po wykonaniu zadania sykariusze najczęściej ginęli. Jednak do początków XX wieku samobójcze ataki były zjawiskiem dość rzadkim.
Słynni japońscy piloci samobójcy byli zazwyczaj ochotnikami. Byli to młodzi mężczyźni rekrutowani na uniwersytetach, ewentualnie dopiero co powołani do wojska szeregowi. Armia nie ukrywała, że traktuje ich jak mięso armatnie. Wyszkoleni piloci byli dla niej zbyt cenni, by wysłać ich na pewną śmierć. Oddziały kamikaze powstały w 1944 roku, kiedy amerykańska flota osiągnęła potężną przewagę na Pacyfiku. Samobójcze oddziały były desperacką próbą zadania jak największych strat przeciwnikowi. To był główny cel kamikaze, a nie samobójstwo samo w sobie. W straceńczych atakach zginęło łącznie około 3 tysięcy Japończyków, ale efekty ich działania były mizerne - zatopili raptem 50 amerykańskich okrętów. Z doświadczeń swojego sojusznika próbowali czerpać niemieccy naziści w 1945 roku. W obliczu klęski i zbliżającej się do Berlina Armii Czerwonej piloci z eskadry Leonidas wykonali samobójcze ataki niszcząc kilkanaście mostów na Odrze.
Portret współczesnego zamachowca
Zamachy samobójcze są obecnie jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla globalnego bezpieczeństwa i stały się przedmiotem licznych analiz naukowych. Profesor Riaz Hassan z uniwersytetu w australijskiej Adelajdzie dokładnie przestudiował życiorysy kilkudziesięciu zamachowców samobójców z Iraku. Ich motywacją nie była globalna ideologia dżihadystyczna, ale wybuchowa mieszanka desperacji, dumy, złości, poczucia bezsilności, lokalnej tradycji oporu i religijnego uniesienia - ocenia prof. Hassan.
Kryminolog Adam Lankford przeanalizował historię 130 "męczenników" pod kątem ich stabilności emocjonalnej. Wnioski: "wszyscy mieli cechy potencjalnych samobójców, czyli cierpieli na depresję, stres pourazowy, poważne zaburzenia psychiczne lub stracili w dramatycznych okolicznościach kogoś bliskiego". Zdaniem Lankforda, to na takie osoby polują ci, którzy organizują zamachy, a niekoniecznie mają ochotę sami w nich ginąć.
Terroryzm »Zamach w kościele w Normandii, lipiec 2016 roku
Terroryści werbują ochotników przez internet
"Terroryzm nie musi się łączyć z islamem"
Błaszczak: zamachy terrorystyczne coraz częstsze, eskalują...
Atak w Sztokholmie. Materiał magazynu "Polska i świat" z 7...
"Terroryzm jest tak rozległy, jak rozległy jest internet"
Terroryści chcą broni masowego rażenia
Terror na moście Westminsterskim. Nagranie świadka
"Zagrożenie, że Polak zginie w wypadku jest wyższe niż to, że...
Instytut Międzynarodowej Polityki Antyterrorystycznej (ICT) wylicza, że przeciętna wieku zamachowców samobójców wynosi 22 lata, najmłodsi mają 16 lat, trzydziestolatkowie (i starsi) należą do rzadkości. Zdarza się, że dana organizacja terrorystyczna ustala z zamachowcem swoisty kontrakt. Po wypełnieniu misji rodzina "męczennika" dostaje rekompensatę, sięgającą nawet kilkudziesięciu tysięcy dolarów.
Najbardziej przerażającą taktyką coraz częściej stosowaną przez ugrupowania terrorystyczne jest angażowanie dzieci do przeprowadzania ataków. To specjalność terrorystów z Afryki – z Nigerii, Czadu, Nigru i Kamerunu. Od 2014 roku w tych krajach w miejscach publicznych wysadziło się aż 117 nieletnich. UNICEF alarmuje, że od początku roku liczba dzieci zmuszonych do przeprowadzenia ataków bombowych jest niemal taka sama jak w całym roku ubiegłym. Organizacje takie jak Boko Haram na pewną śmierć wysyłają głównie dziewczynki. W wielu miejscach w Afryce samo pojawienie się nieletnich w zatłoczonych miejscach wywołuje panikę i obawę, że mogą posiadać przy sobie materiały wybuchowe.