Rekrutacja niedługo się skończy, ale spora część uczniów na zawsze pozostanie z poczuciem klęski. Z poczuciem, że nie są warci, nie są ważni. Od września dojdą nowe problemy - będą uczyli się w piwnicach, na korytarzach i w stołówkach. Jak budować poczucie ważności w stołówce? A szkoła nie da im oparcia, uczniowie będą w swej masie anonimowi. W ścisku nie da się budować relacji. Ten rząd zniszczył szkołę na wielu poziomach.
Dla Magazynu TVN24 pisze Paweł Lęcki, nauczyciel języka polskiego w sopockim liceum.
Rekrutacja do szkół średnich zawsze jest ważnym wydarzeniem, głównie dla tych, którzy biorą w niej udział. W tym roku stała się sprawą całego kraju z powodu podwójnego rocznika i reformy edukacji. Liczby są bezwzględne - dzieci jest dwa i pół razy więcej niż w poprzednich latach, bardzo wiele z nich póki co nigdzie się nie dostało. Także ci bardzo dobrzy. Inni dostali się do szkół często z bardzo odległych preferencji. Ogromne emocje, rozczarowania, dramaty - wszyscy to przeżywamy. Ale może to dobrze, bo znowu przez chwilę poważnie porozmawiamy o edukacji.
Problemy z rekrutacją do szkół. Podwójny rocznik »Piontkowski do dziennikarki: chaos to jest może w pani głowie
Szef MEN: są wolne miejsca w szkołach średnich
Sytuacja w poznańskich szkołach średnich
Sytuacja we wrocławskich szkołach
"Konsekwencje tego, jak się rozmawia tylko i wyłącznie o...
Reforma edukacji "odebrała trochę poczucia ważności tym...
Nauczyciele mówili w "Faktach po Faktach" o sytuacji w...
"Poniżej marzeń i możliwości". Uczniowie odczuli skutki reformy
Jakub Karpiński: minister Piontkowski został w ten chaos wplątany
"Uczy się nie współpracy, tylko rywalizacji, wzajemnego...
Wiceprezydent Warszawy do spraw oświaty: do warszawskich szkół...
"Jest płacz, niezadowolenie uczniów, którzy się nie dostali do...
Mazowiecki wicekurator oświaty: 25 lipca o godzinie 16 będzie...
Mazowiecki wicekurator oświaty o procesie rekrutacji
Piontkowski: w tym roku uczniowie mają możliwość aplikowania...
Piontkowski: trzeba wyraźnie powiedzieć, że etap rekrutacji do...
Minister Edukacji Dariusz Piontkowski o procesie rekrutacji
Rekrutacja do poznańskich szkół średnich
Ocena likwidacji gimnazjów. Sondaż dla "Faktów" TVN i TVN24
Dworczyk o Piontkowskim: z podziwem patrzę, jak mierzy się z...
W mojej szkole, sopockim liceum, progi punktowe ułożyły się dość wysoko, szczególnie dla uczniów po szkole podstawowej, mocno powyżej 160. Dla nich to było wyjątkowo trudne, gdyż nie mogli porównać swoich wyników do progów z lat poprzednich. Po prostu nie mieli do czego, nie było wcześniej rekrutacji po szkole podstawowej. Wyniki egzaminów obu roczników są dosyć podobne, trudno w tej chwili powiedzieć, dlaczego w sporej liczbie szkół progi dla uczniów szkół podstawowych okazały się wyższe niż dla uczniów szkół gimnazjalnych.
Nadzieje były duże, choć konkurencja spora. Dwie osoby na jedno miejsce z pierwszej preferencji, szesnaście, gdy uwzględni się wszystkie wybory. Łatwo się domyślić, że dramatów było sporo, na pewno więcej niż w zeszłym roku. Od dnia ogłoszenia wyników telefon dzwonił bez przerwy. Rozmowy w czasie rekrutacji są wyjątkowo trudne, gdyż rzadko kiedy można jakoś pomóc. Trzeba więc słuchać w poczuciu bezradności.
Szczególnie trudno słucha się o punktach, gdyż tak naprawdę nie wiadomo do końca, co znaczą. Nie jest łatwo wyjaśnić komuś, że dziecko, które nie dostało się z powodu mniejszej liczby punktów, nie poniosło porażki i nadal jest tak samo ważne. Polska szkoła, która ciągle jest oparta na punktach, ocenach, egzaminach i kontroli, gubi w tym wszystkim człowieka.
Dobre dzieci w złej szkole
Finalnie wszystkie dzieci będą w JAKIEJŚ szkole, bo gdzieś być muszą. Faktycznie w skali kraju jest odpowiednia liczba miejsc, a samorządy zrobiły wszystko, co mogły, żeby naprawić chaos wprowadzony przez ludzi niekompetentnych. Jak na przykład była minister edukacji, która obecnie jest w Brukseli i zarabia wyjątkowo dużo. Jest to smutne, gdyż tak wiele zarzutów padło pod adresem nauczycieli, gdy powiedzieli, że zarabiają za mało.
Dzieci dostaną się do szkół w swoim regionie, więc raczej nie będą musiały stosować się do wątpliwych rad odnośnie wyjazdu za granicę, jakie dawali przedstawiciele władzy, ale będą to również szkoły branżowe. Nie zawsze w ramach predyspozycji dziecka, gdyż bardzo słabo jest w polskiej szkole z doradztwem zawodowym. Uczniowie muszą w bardzo młodym wieku wybierać coś, co mocno zdeterminuje ich przyszłość. Szkoły branżowe zostały przygotowane w pośpiechu, a firmy nie garną się do współpracy, trudno więc jest określić poziom kształcenia tych placówek.
Dostaną się też do techników i choć to świetne szkoły, to nie dla kogoś, kto idzie tam, bo musi, bo zabrakło miejsca w liceum. Co ciekawe, nadal nie wiemy, jak będzie wyglądał egzamin maturalny w tej idealnie policzonej i przygotowanej reformie.
Rząd nie przeprowadził w ramach reformy żadnej sensowniej kampanii, żeby odczarować niewysoki prestiż kształcenia zawodowego. Na siłę postanowił umieścić w takich szkołach uczniów, co jest smutną metaforą realiów polskiego systemu edukacji. I nie tylko.
W naszym kraju godzimy się na przymus, gdyż uczymy się go już w szkole. Od bardzo dawna polska szkoła jest rodzajem więzienia dla uczniów i nauczycieli. Bardzo niewiele jest tu autonomii, a za to wiele kontroli. Wszystkich i w każdym zakresie. Ankiety, sprawdziany, oceny, egzaminy - to punkty najważniejsze w polskiej edukacji. O wiele mniej jest tego, co najważniejsze, czyli odkrywania świata, rozmowy, uczenia braku obojętności.
A teraz mamy efekty tego, jak to jest z tą obojętnością. Wielu ludzi nie chodzi na wybory, bo nie interesuje się polityką. Tymczasem teraz dopiero wyraźnie widać, jak wielki wpływ ma polityka na rzeczywistość. Także tę szkolną. Nie było żadnego powodu, żeby wprowadzić reformę w takiej właśnie formie. Można tylko uzasadnić ją politycznie, gdyż rząd postanowił zreformować wszystko po swojemu, nie uwzględniając głosów ekspertów, sprzeciwu części rodziców i nauczycieli, nie czerpiąc niczego z dobrych wzorców edukacji, na przykład z Finlandii. Nostalgiczne przekonanie, że kiedyś było lepiej wystarczyło, żeby zepsuć to, co było dobre i nie naprawić tego, co było złe.
Uczniowie będą się odwoływać, część dostanie się nawet do wymarzonej szkoły. Będą przesunięcia, gdzieś zwolni się miejsce, ale ile przy tym chaosu i stresu. Minister edukacji, żeby uspokoić sytuację, kłamał, gdy mówił, że jeden uczeń może dostać się do wielu szkół, więc blokuje miejsca. Nikt nikomu niczego nie blokował, po prostu tych miejsc w liceach było tyle, ile było. Mówienie, że roczniki ze sobą nie konkurują, jest rodzajem perfidnej manipulacji. Owszem, teoretycznie nie, bo to dwie oddzielne rekrutacje, ale do tych samych budynków, które nie staną się ot tak dwa i pół razy większe.
W piwnicy i na korytarzu
Dzieci będą się uczyły w piwnicach, gabinetach dyrektorów, pokojach nauczycielskich. Szkoły nie są z gumy. Trudno jest budować poczucie ważności ucznia w przypadkowych salach, na przykład w stołówkach. Kiedyś wszyscy mieliśmy lekcje wychowania fizycznego na korytarzu.
To nie jest dobry pomysł wracać do minionych czasów. Lekcje w wielu szkołach będą odbywały się w trybie dwuzmianowym, co spowoduje, że trudno będzie myśleć o jakichkolwiek zajęciach dodatkowych. Reforma zniszczyła możliwości rozwoju ucznia na wielu płaszczyznach. Odebrała też szkole wszelką stabilność, gdyż jest rodzajem makabrycznego eksperymentu - powrotu do przeszłości.
Tak naprawdę to są podstawowe problemy związane z reformą oświaty. Rekrutacja się skończy, a spora część uczniów pozostanie na zawsze z poczuciem klęski, gdyż zabrakło punktów, żeby poczuć się ważnym. Najwięcej jednak problemów będzie od września. Wyjątkowo trudnych lub niemożliwych do rozwiązania.
Na przykład takich, że nikt nie będzie miał czasu dla dzieci, gdyż szkoły będą przepełnione. Będzie za mało dużych ludzi, żeby wysłuchać tylu ważnych mniejszych. Tak będzie przez trzy lata. Nie da się w takim ścisku budować relacji. Szkoła nie będzie przyjazna, otwarta, bezpieczna. Nie będzie dawała oparcia i poczucia ważności, gdyż dzieci będą anonimowe. Nauczyciele - na przykład fizyki, chemii, geografii - którzy raz w tygodniu przeprowadzą lekcję w jedenastu przepełnionych klasach nie będą nawet w stanie zapamiętać tych, których mają uczyć.
Nawet gdyby otworzyć więcej oddziałów w już i tak zapchanych liceach, to nie miałby kto tam uczyć, gdyż brakuje nauczyciel, szczególnie przedmiotów ścisłych. Za chwilę zabraknie też innych. To nie stanie się od razu, ale powoli tak będzie. W naszym kraju nie do końca rozumiemy sens edukacji. Boimy się przyznać, że to właśnie zarobki przyciągają pracowników i budują prestiż zawodu. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zrobiło nic, żeby zadbać o tych, których rękami ma być realizowana reforma, co jest wyjątkowo przykre.
Uczniowie bez wsparcia
W szkołach branżowych brakuje nauczycieli przedmiotów zawodowych. Jest logicznym, że nie będą pracowali za niewielkie pieniądze skoro o wiele większe mogą zarobić na normalnym rynku pracy. Niektóre szkoły zatrudnią specjalistów z Ukrainy. To niby nic złego, ale szkoda, że nie dba się o Polaków.
Brakuje również psychologów w szkołach, którzy byliby w stanie pomóc dzieciom w trudnym wieku. Polska jest na drugim miejscu w Europie pod względem liczby samobójstw ludzi młodych, a psychiatria dziecięca jest na skraju przepaści. Szkoła powinna być naturalnym środowiskiem wsparcia, ale tego nie uwzględniła zła reforma edukacji.
Dzieci są wyjątkowo kruche i ważne. Potrzebują poczucia bezpieczeństwa. Od lat nie myśli się o tym, co jest tak naprawdę istotne. Ten rząd miał okazję, skoro chciał coś zmienić, stworzyć realnie działający system wsparcia uczniów, rodziców i nauczycieli, ale tego nie zrobił, gdyż wolał poświęcić pieniądze i energię ludzi na coś, co było w ogóle niepotrzebne. Na bezsensowną deformę.
Nowe podstawy programowe nie są przystosowane do wyzwań współczesnego świata. Nadal są pamięciowe, a przecież mózg człowieka potrzebuje odkryć, żeby się nie nudzić, żeby się rozwijać. Polska szkoła stawia na zapamiętywanie, które później należy odtworzyć na egzaminie. Nie na kreatywność. Podstawy programowe są przeładowane treściami, na dodatek w nikłym stopniu połączone z podstawami programowymi ze szkoły podstawowej. Lektury na języku polskim ciągle są te same, które wszyscy czytaliśmy dawno. Nie są materiałem, który byłby ważny dla uczniów. Ciągle uczymy się historii literatury, a mamy problemy z bieżącą rzeczywistością, która jest skomplikowana. Szkoła nie pomoże jej zrozumieć.
Warto pamiętać, że najwięcej jest uczniów średnich. Cokolwiek to znaczy. Niewielu wybitnych, podobnie tych najsłabszych. Dla tych dwóch grup są odpowiednie programy. Środek ciągle znika, choć jest go najwięcej, a w szkole po reformie środek zniknie zupełnie. Będzie niezauważalny w tym ścisku. Może dlatego właśnie najwięcej ludzi w Polsce nie chodzi na wybory, gdyż tak tkwią trochę w tej niezauważalności. Nie wiedzą, że również od nich wszystko zależy, że są wyjątkowo ważni. Polska szkoła nie znalazła sposobu na to, jak uczynić wszystkich tak samo widocznych. Wtłoczyła wszystkich w ciasne ściany kontroli i statystyk. Na dodatek, polska szkoła po reformie wzmacnia wychowanie w duchu jednej wizji patriotyzmu i ideologii. Narzuca jeden pogląd na rzeczywistość, odbiera przestrzeń
różnorodności.
Obojętnie, jak się różnimy, wszyscy żyjemy w tym samym kraju. Uczniowie, rodzice, nauczyciele. Większość z nas chodziła do szkoły. Ja jestem nauczycielem. Wszyscy trochę przespaliśmy ważny moment. Nie tylko sprzeciwu wobec niepotrzebnej nikomu reformy oświaty, ale moment
znikania szkoły w ogóle. A szkoła jest wyjątkowo ważna, gdyż to w niej zaczyna się budowanie naszej przyszłości.
Chcę być ważny
Strajk nauczycieli trochę wstrząsnął Polską. Ja strajkowałem, podobnie jak wiele moich koleżanek i wielu kolegów. Zostałem nazwany nierobem i terrorystą. Martwiono się narodowo o egzaminy. Znowuż narodowo nie martwiono się wystarczająco mocno o całość edukacji.
Dlatego odchodzę za rok z zawodu. Nie da się żyć ciągle w poczuciu braku ważności. Nie da się funkcjonować na dłuższą metę, gdy jest się niedocenianym przez społeczeństwo w ramach swojej profesji. Wszystkie zawody są ważne. Edukacja ma to do siebie, że z niej biorą się inne. Nie, nie chodzi o to, że nauczyciele są ważniejsi. W tej chwili w naszym kraju są po prostu wyjątkowo nieważni, również w zakresie finansowym.
Strajk nauczycieli »Justyna Suchecka o kosztach oświaty. Cała rozmowa
W Zawidzu 120 nauczycieli nadal nie otrzymało pensji
Broniarz: nikt nie wyklucza innych form protestów wtedy, kiedy...
Broniarz: nie jest to protest wymierzony przeciwko dziecku,...
Zarząd główny Związku Nauczycielstwa Polskiego podjął uchwałę...
Piontkowski: Broniarz na siłę próbuje zachęcać nauczycieli do...
Broniarz: ZNP od 15 października rozpoczyna bezterminowy strajk
15 października rozpocznie się bezterminowa akcja...
ZNP: bezterminowa akcja protestacyjna rozpocznie się 15...
W polskich szkołach brakuje pedagogów. "Nie możemy proponować...
Zbliża się początek roku szkolnego. Szef ZNP: decyzja w...
Broniarz: od 1 września dwutygodniowy sondaż wśród nauczycieli...
Broniarz: to, co zostało nam zaproponowane, nie wyczerpuje...
Oświatowa Solidarność podpisała porozumienie z rządem 7 kwietnia
Związek Nauczycielstwa Polskiego rozważa wznowienie protestów
Premier o obecności podczas rozmów o edukacji organizowanych...
Premier Morawiecki mówił w piątek o rozmowach na temat...
We wtorek egzamin maturalny z matematyki na poziomie podstawowym
Drugi dzień matur. We wtorek egzamin z matematyki
W łódzkich szkołach wszystkie egzaminy maturalne z języka...
Odchodzę, bo chcę być ważny jako człowiek. Rząd próbował mi tę ważność odebrać i trochę mu się udało. Problemy polskiej szkoły są sumą zaniedbań wszystkich rządów, ale to ten unieważnił dorobek gimnazjów, przysporzył dodatkowego stresu podwójnemu rocznikowi, nie unowocześnił polskiej szkoły, nie postawił na relacje i otwartość w poszukiwaniu wiedzy. Zgodził się na tłok w szkołach, nie zadbał o to, żeby ludzie chcieli pracować w zawodzie. Nie zadbał o to, żeby wszyscy członkowie szkoły, rozumianej jako pewnego rodzaju wspólnota, czuli się ważni.
Gdybyśmy wszyscy zrozumieli, jak istotna jest edukacja i że szkoła jest takim światem w miniaturze, to być może łatwiej byłoby nam zrozumieć, dlaczego tak bardzo trzeba dbać o szkołę. W ten sposób dbamy o siebie nawzajem. O naszą ojczyznę. O naszą przyszłość.