Cały świat z zapartym tchem przygląda się, jak Boris Johnson, naciskając przycisk BREXIT, próbuje uruchomić największy eksperyment gospodarczy od czasów imperium brytyjskiego. Ekonomiczna potęga Wielkiej Brytanii ma zostać wystawiona na próbę. Świadomi niebezpieczeństwa parlamentarzyści za wszelką cenę chcą rozbroić tykającą bombę premiera, której wybuch może spowodować destrukcję gospodarczą i powrót do czasów powojennego kryzysu. Rozpoczął się dramatyczny wyścig z czasem.
Miałem szczęście poznać pięcioro brytyjskich premierów. Zawsze uśmiechnięty Tony Blair w rzeczywistości jest mało sympatyczną osobą. Gordon Brown publicznie zachowuje się jak robot, prywatnie zaś jest bardzo miłym człowiekiem. Davida Camerona poznałem w bardzo przykrych okolicznościach, kiedy zmarł jego syn Ivan. Trudno jest mi opisać jednym słowem Margaret Thatcher. Kiedy ją poznałem, miała już zaawansowaną demencję, choć pamiętam, że fryzura była jak zawsze nienaganna. Z Borisem Johnsonem miałem kontakt, kiedy był burmistrzem Londynu. Pewnego razu nawet wylądowałem w jego mieszkaniu w dzielnicy Islington. Z całej piątki Boris Johnson jest osobą najbardziej wyrazistą. Nigdy jednak nie myślałem, że kiedykolwiek zostanie premierem Zjednoczonego Królestwa. Kto bowiem chciałby dokonać samookaleczenia brytyjskiej gospodarki? Budowanie jej dzisiejszej potęgi wbrew pozorom trwało zaledwie czterdzieści kilka lat. Ale zanim do tego doszło, wyspiarze musieli odbyć długą drogę.
Brexit faktem »UE27 zgodziła się, że zaakceptuje wniosek o przedłużenie...
Brak rozstrzygnięcia w Izbie Gmin. Komentarz korespondenta TVN24
Izba Gmin nie będzie w poniedziałek głosować nad umową z UE
Goście "Faktów po Faktach" o brexicie
"Unijni przywódcy mają już dosyć Brytyjczyków"
Izba Gmin przyjęła poprawkę o przesunięciu głosowania nad umową
Johnson: to dobre porozumienie dla każdej części Wielkiej...
Kluczową zmianą w porównaniu do wersji wcześniejszej jest to,...
Michel Barnier o porozumieniu ws. brexitu: odnieśliśmy sukces
Premier Irlandii o porozumieniu ws. brexitu
Donald Tusk: porozumienie zostało pozytywnie ocenione przez...
Premier Morawiecki o porozumieniu ws. brexitu: gdzie jest...
Donald Tusk o porozumieniu w sprawie brexitu
Donald Tusk: za kilka godzin powinno być jasne, co z brexitem
Szkocki sąd wydał wyrok korzystny dla Borisa Johnsona
Cameron: być może potrzebne będzie nowe referendum w sprawie...
Szkocki sąd: decyzja Johnsona bezprawna
Posłowie za opóźnieniem brexitu. Boris Johnson: potrzebujemy...
Boris Johnson: jest to ustawa, która kończy negocjacje z...
"Nie" dla brexitu bez umowy
Od potęgi do kryzysu
Doskonałe zdolności polityczne, talenty negocjacyjne i umiejętność stanowienia prawa sprawiły, że między końcem XVI a początkiem XVIII wieku Anglia podporządkowała sobie jedna czwartą terytorium wszystkich kontynentów. Tak powstała największa na świecie potęga handlowa, która ze swoich kolonii importowała towary, surowce i produkty spożywcze. Niektórzy twierdzą, że imperium brytyjskie zostało zbudowane na filiżance herbaty.
Przez setki lat Anglia wraz z takimi europejskimi potęgami, jak Francja, Niemcy czy Królestwo Włoskie, kontrolowała większość światowych zasobów gospodarczych i siły militarnej. Jednak ten układ wpływów został ostatecznie zrujnowany wraz z nadejściem II wojny światowej.
Krajobraz powojennej Europy był przygnębiający. Znaczna część Starego Kontynentu była całkowicie zdewastowana. Spustoszone miasta, palące się ruiny, zniszczone drogi i mosty. Choć nazistowska inwazja oszczędziła Wyspy Brytyjskie, Zjednoczone Królestwo, podobnie jak pozostała część Europy, było wyczerpane ekonomicznie. Brytyjski eksport skurczył się o dwie trzecie w porównaniu z okresem przedwojennym. Z pomocą przyszły Stany Zjednoczone, które do października 1945 roku udzieliły 46 miliardów dolarów bezzwrotnych pożyczek, z czego 3,75 miliarda dolarów zasiliło budżet Wielkiej Brytanii.
W Europie rozpoczął się długotrwały proces odbudowy całej infrastruktury. Długo po zakończeniu wojny wielu Europejczyków wciąż prowadziło spartańskie życie. Racjonowana żywność, częste przerwy w dostawach prądu i fale strajków nie zapowiadały rychłego odbudowania europejskiej potęgi. Coraz wyraźniej było widać, iż planowanie krajowe nie rozwiąże problemów całej Europy, że są potrzebne nowe pomysły.
Nowe otwarcie
Niecierpliwość wobec zmian okazywali również Brytyjczycy. Desperacko szukali nowych rozwiązań. Dlatego już w pierwszych powojennych wyborach powszechnych w 1945 roku licznie głosowali na Partię Pracy, odsuwając od władzy konserwatywnego Winstona Churchilla. Kiedy nowy laburzystowski rząd Clementa Attlee był zajęty nacjonalizacją brytyjskiej gospodarki oraz rozpoczętym po wojnie procesem dekolonizacyjnym, Winston Churchill wykorzystał przerwę w intensywnym życiu politycznym i zaczął przygotowywać się do bardzo ważnego wykładu.
19 września 1946 roku Churchill został powitany gromkimi brawami w wypełnionym po brzegi audytorium Uniwersytetu w Zurychu. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że będzie to jedno z jego najbardziej inspirujących przemówień, w którym nakreśli zarys nowej zjednoczonej Europy.
Churchill wygłosił jeszcze kilka wielkich "europejskich" przemówień. W 1947 roku stworzył Ruch Europejski, którego zadaniem było zbudowanie szerokiego wsparcia dla idei paneuropejskiej. Kiedy powrócił w 1951 roku na Downing Street na drugą kadencję jako premier, jeszcze nie wiedział, że jego europejskie marzenie się spełni. Paradoksalnie Wielkiej Brytanii przyjdzie jednak poczekać długie lata, zanim stanie się członkiem europejskiej rodziny, której jednym z ojców był sir Winston Churchill.
Planowanie pokoju i nowego porządku po II wojnie światowej miało charakter międzynarodowy. W ciągu pięciu lat, w nadzwyczajnym przypływie energii i wyobraźni, mężowie stanu obdarzyli świat niemal całą siecią globalnych instytucji. Powstały Organizacja Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości. W 1950 roku francuski minister spraw zagranicznych Robert Schuman przedstawił odważny plan, według którego Francja i Niemcy Zachodnie powinny koordynować produkcję stali i wydobycie węgla. Rok później powstaje jeszcze dalej idąca Europejska Wspólnota Węgla i Stali, która integruje produkcję przemysłową Włoch, Niemiec Zachodnich, Holandii, Belgii, Luksemburga i Francji. Była to pierwsza organizacja, która rozpoczęła proces formalnej integracji europejskiej.
W tym czasie Wielka Brytania nadal była powojennym bankrutem. Dług publiczny państwa sięgał 200 procent PKB. Jednak premier Clement Attlee w odpowiedzi na plan Schumana wykrzyczał w Izbie Gmin, że nie ma zamiaru przekazywać kontroli nad gospodarką Zjednoczonego Królestwa w ręce władz, które nie zostały demokratycznie wybrane i przed nikim nie odpowiadają.
Pomyślne efekty działania Wspólnoty Węgla i Stali zachęciły państwa członkowskie do jeszcze głębszej współpracy gospodarczej. Na mocy umów podpisanych na Kapitolu w Rzymie (Traktaty Rzymskie) w styczniu 1958 roku rozpoczęła działalność Europejska Wspólnota Gospodarcza.
Stosunek Wielkiej Brytanii do EWG zmienił się pod rządami konserwatywnego premiera Harolda Macmillana. Ponieważ trwała zimna wojna, brytyjski premier uznał, że europejska jedność i stabilność jest istotnym czynnikiem w walce o wolność i ogólny rozwój. Dlatego w 1961 roku wystąpił z wnioskiem o przyjęcie Wielkiej Brytanii do EWG. I kiedy miało się już spełnić marzenie Churchilla, Charles de Gaulle zablokował akcesję Brytyjczyków, oskarżając ich o "głęboko zakorzenioną wrogość" do europejskiego projektu.
Podobnie stało się w 1967 roku, kiedy Wielka Brytania znów starała się o przyjęcie do europejskiego klubu.
Jakkolwiek tragicznie to zabrzmi, śmierć generała de Gaulle’a ostatecznie otworzyła Brytyjczykom wrota do EWG. Przystępując do Wspólnoty w 1973 roku, brytyjska gospodarka wyglądała bardzo blado na tle innych zachodnich rynków, zajmując ostatnie miejsca w większości statystyk ekonomicznych. Jak się szybko okazało, część gabinetu nowo powołanego laburzystowskiego premiera Harolda Wilsona była przekonana, że jak za dotknięciem europejskiej różdżki gospodarka brytyjska zacznie szybko rosnąć. W wyniku rozłamu wśród swoich ministrów oraz niepomyślnych renegocjacji warunków członkowskich Wilson postanowił przeprowadzić pierwsze referendum europejskie. W 1975 roku 67 procent Brytyjczyków zagłosowało za pozostaniem w EWG. Wśród proeuropejskiej większości znalazła się 50-letnia, nowo wybrana liderka torysów Margaret Thatcher.
Trudny związek
W 1979 roku Thatcher przeprowadziła się na Downing Street, by przez ponad 11 lat kierować brytyjskim rządem. Do dziś jest stawiana obok Winstona Churchilla jako najbardziej wpływowa polityk w nowoczesnej historii Wielkiej Brytanii.
Jej relacje z Brukselą były często napięte.
W powojennej historii Wielka Brytania przechodziła wiele kryzysów i tragedii. Prawdziwa puszka Pandory miała jednak dopiero zostać otwarta przez Davida Camerona. Aby zagwarantować sobie większe poparcie, lider konserwatystów obiecał w czasie kampanii wyborczej w 2015 roku drugie referendum europejskie. Tu zaznaczmy, że proeuropejski Cameron był mocno naciskany przez eurosceptycznych kolegów partyjnych, wśród których pierwsze skrzypce grał Boris Johnson.
Emocje towarzyszące referendum w 2016 roku sięgały zenitu i przysłoniły dość istotny szczegół. Zarówno zwolennicy Europy, jak i jej przeciwnicy zapomnieli o lądowej granicy między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską. W umowie brexitowej wynegocjowanej przez Theresę May rozwiązaniem problemu miał być tzw. backstop. Szybko jednak zauważono, że to nic innego jak przekazanie Irlandii Północnej pod jurysdykcję Unii Europejskiej. Uznano, że to grozi obudzeniem konfliktu północnoirlandzkiego, a nawet rozpadem Zjednoczonego Królestwa. Kiedy wszyscy już rozkładali ręce, Partia Konserwatywna postawiła na swojego czarnego konia.
Od pierwszych dni premier Boris Johnson zachowywał się jakby kampania wyborcza nigdy się nie skończyła. Chętnie pozował do zdjęć, obiecywał pieniądze na prawo i lewo, a przy okazji opowiadał, jaką tragedią dla Zjednoczonego Królestwa jest Unia Europejska. W zaciszu gabinetu przy Downing Street, wraz ze swoim hipnotycznym doradcą Dominikiem Cummingsem, Johnson szykował plan pozbycia się parlamentu - jedynej przeszkody na drodze do październikowego brexitu.
Zawieszenie Izby Gmin jest rutynową procedurą. Korzysta się z niej podczas zakończenia sesji parlamentu a przerwa w pracy trwa zaledwie kilka dni. Johnson postanowił zawiesić parlament na pięć tygodni tak, aby pozbawić deputowanych możliwości brexitowej debaty i zadawania pytań, na które odpowiedzi nie znał.
Johnson nie spodziewał się, że Izba Gmin w ciągu kilku godzin powakacyjnych obrad zdoła przejąć kontrolę nad porządkiem debaty i podejmie desperacką próbę zablokowania pomysłu nowego premiera. Nie spodziewał się również, że dwudziestu jeden partyjnych kolegów zagłosuje przeciwko idei twardego brexitu. Nowa ustawa zabrania wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii bez umowy 31 października. Próba Johnsona przeprowadzenia wcześniejszych wyborów w październiku też się nie udała. Pozostaje mu więc kilka tygodni na wynegocjowanie z Unią nowej umowy rozwodowej lub nowej daty brexitu.
Johnsonowi trudno jest pogodzić się z porażką. Mówi, że prędzej umrze w rowie niż opóźni brexit. Według niego parlament działa wbrew woli wyborców, dlatego nikogo nie zaskoczy kolejna próba przeprowadzenia wyborów.
Boris Johnson i Dominic Cummings nie poddadzą się tak łatwo. Z jeszcze większą pasją będą krytykowali Unię Europejską oskarżając ją o ograniczanie suwerenności, wyciąganie pieniędzy z brytyjskiego budżetu oraz brak zrozumienia w rozmowach negocjacyjnych.
Tymczasem historia jest jasna. Dla Wielkiej Brytanii, jako członka UE, sprawy potoczyły się bardzo dobrze. Od zacofanej i przestarzałej gospodarki w momencie przystąpienia do EWG do piątej potęgi ekonomicznej świata. Gdyby Wielka Brytania wyszła z Unii bez porozumienia byłaby jedynym krajem na świecie bez jakiekolwiek umowy handlowej. Zanim doszłoby do podpisania nowych kontraktów z Chinami i USA, zapewne Brytyjczycy poproszeni zostali by przez nowych partnerów handlowych o usunięcie “ostatnich przeszkód”. Amerykanie poproszą o niedopuszczanie chińskiego giganta telekomunikacyjnego do tworzenia sieci 5G w Wielkiej Brytanii. Chińczycy niczego nie podpiszą jeśli ich flagowa firma nie będzie miała koncesji na brytyjską sieć 5G oraz dopóki Brytyjczycy nie przestaną interesować się Hong Kongiem.
Dlaczego światowy chłopak urodzony w Nowym Jorku, wykształcony w najlepszych szkołach nie rozumie najprostszych faktów? Dlaczego tak wiele osób nadal go popiera? Może de Gaulle miał rację? Może istnieje imperialny gen wrogości wobec Europy?
Boris dokonał już wielu szkód. Dla niego nie ma świętości. Pozbył się z partii wnuka Winstona Churchilla, który w imię europejskiej wizji dziadka sprzeciwił się mu. Szczęście, że córka i syn Margaret Thatcher nie są członkami Izby Gmin. Możliwe, że ich też by się pozbył jako resortowych dzieci.
Na 90 proc. Boris Johnson ma szansę zapisać się na kartach historii brytyjskiego parlamentaryzmu jako premier rekordzista o najkrótszej kadencji.
Na 100 proc. Churchill i Thatcher przewracają się w grobie.
Maciej Czajkowski, pracował dla BBC News, Wiadomości TVP i Gazety Wyborczej. Obecnie dziennikarz i komentator brytyjskich i amerykańskich mediów