"Pragnąłbym tylko tego, ażeby Ci, którym poświęcam ten pamiętnik, oraz Ci, którym czasem wpadnie on do ręki, nie zużytkowali zawartego w nim materjału do celów niemiłych" - napisał 29 lutego 1932 roku na jednej z pierwszych stron notatnika 35-letni Władysław Ślęzak. Ostatnie wpisy w pamiętniku zamieścił jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Później zamilkł. Co się z nim stało? Zapiski, po kilku dekadach, odczytała mieszkanka Wałbrzycha. Teraz szuka rodziny mężczyzny.
- Pamiętnik czyta się jak książkę. Opisane jest niemal całe jego życie – mówi pani Agnieszka Siedlecka, do której trafiły przypadkiem zapiski Ślęzaka i która przeczytała je jednym tchem.
"Myśl pisania swojego pamiętnika powstała we mnie pod koniec roku 1931, kiedy to kryzys ogarniający swoimi kleszczami prawie cały świat zaczynał coraz bardziej się potęgować i trudnem było przewidzieć jak i kiedy to wszystko się zakończy" - wyjaśnił Władysław Ślęzak na jednej z pierwszych kart notatnika.
Kartki zeszytu, oprawionego w czarną okładkę, z upływem lat delikatnie pożółkły. Jednak widać na nich wyraźne i starannie wykaligrafowane czarne litery. Litery, które kilka dekad temu stawiał pan Władysław.
Trzeci z ośmiorga
Co o nim wiadomo? Urodził się 25 czerwca 1897 roku. Na świat przyszedł w domu dziadków, w Dąbrowie Górniczej, przy ówczesnej ulicy Krótkiej 2. Jego rodzice, Jakub i Antonina, mieli ośmioro pociech. On był trzecią z kolei. Miał jeszcze starszego brata Jana i starszą siostrę Marię. Młodsi od niego byli: siostra Stanisława, brat Stanisław, siostra Józefa, Antonina i Helena.
Żałuję mocno, że dopiero teraz zaczynam pisać swój pamiętnik, gdyż nie będę mógł wskutek tego dokładanie opisać wszystkich dawniejszych swoich przeżyć oraz zanotować sporo interesujących wydarzeń. Pocieszam się jednak tem, że to co będę teraz notował będzie również może kiedyś coś warte więc odkładam żale i zabieram się do rzeczy postanawiając od tej chwili nie szczędzić nakładu pracy w tym kierunku
z pamiętnika Władysława Ślęzaka
Wiadomo też, że w 1901 roku zmarł jego dziadek Wincenty. W tym samym roku ojciec podczas kopania studni uległ wypadkowi. "Z chwili tej w pamięci mojej utkwił tylko początkowy przebieg wypadku i modlitwa, którą nie pamiętam z kim odmawiałem za przywrócenie życia ojca" - wspominał po latach Ślęzak. W 1903 roku zmarła jego babcia Wiktoria. Rok później rodzice Władysława za ponad 4 tysiące rubli kupili dom przy ulicy Fabrycznej 33 (w momencie, gdy opisywał ten fakt była to już ulica Łukasińskiego 35). Kilka miesięcy po przeprowadzce rodziny do nowego lokum z Dąbrowy Górniczej do Krakowa przeprowadził się wuj chłopca – Wojciech Dudzinski, który później wyjechał do Stanów Zjednoczonych.
Rok szkolny 1905/1906 był dla Władka pierwszym. Naukę rozpoczął w "starej szkole pod kościołem" (prawdopodobnie przy nieistniejącym dziś kościele św. Aleksandra). Uczyć zbytnio się nie lubił. Z liczeniem, pisaniem i czytaniem nie było mu po drodze. Najbardziej lubił rysunki. Pisze o tym wprost. Poza tym pierwsze dwie strony swojej kroniki ozdobił rysunkami. Widać tu starannie nakreślone drzewa i zachodzące słońce. Czy był to krajobraz, jaki najbardziej lubił? A może ten, który najlepiej wspominał?
Był łobuzem. Z pamiętnika wynika, że miał problem z pójściem do pierwszej komunii. Wszystko dlatego, że nabroił. Razem z kolegą chcieli być jak dorośli mężczyźni. A jak dorośli, to wówczas oczywiście z papierosem. Chłopcy skręcili więc swoje. Z liści kasztanowca. "Kurzyliśmy na całą parę" - odnotował w pamiętniku. Kurzenie zobaczył inny z chłopców. Naskarżył księdzu i zrobiła się draka. Do komunii jednak poszedł po tym, jak duchownego udało się przeprosić.
Władek miał problemy w szkole. Powtarzał jedną z klas. Dlatego, razem z kolegami, wpadł na pomysł. Założyli kółko "Wspólna Praca", by wzajemnie pomagać sobie w odrabianiu lekcji. Poskutkowało. Do końca edukacji Władek problemów już nie miał.
Dowód? W pamiętniku znalazło się jego szkolne wypracowanie z siódmej klasy. Temat: znaczenie oświaty w ustroju narodów. Czytamy w nim między innymi: "Przez oświatę narody zwalczają choroby i najbardziej nawet trudne warunki życiowe czynią sobie bardziej znośnymi". Nauczyciel ocenił myśli nastolatka na czwórkę.
W 1913 roku Władysław rozpoczął praktyki w warsztatach mechanicznych w Hucie Bankowej. Niemal dwa lata później wyjechał na Górny Śląsk. Tam, w Chorzowie, pracował w hucie żelaza Bismarck. "Na Śląsku było wówczas mało chleba i brak ten dawał się dosyć odczuwać, a pragnieniem moim było pojeść sobie jeszcze kiedyś w życiu dosyta chleba" - opisywał swoje marzenia. Doskwierała mu kurza ślepota. Jak odnotował, chorobę wyleczył poprzez jedzenie wątróbki.
Lubił hazard, choć przegrywał
W czasie I wojny światowej pełnił służbę w straży skarbowej, która ściśle współpracowała ze strażą graniczną. Nie nosił jednak wojskowego munduru. Jedynie opaskę z nazwą jednostki. Pracował na posterunkach w Białym Kościele, w Szycach i Żuradzie (dziś to województwo małopolskie).
W 1917 roku zamieszkał w Chechle (obecnie województwo małopolskie). Tu pilnował granicy powiatu. Mieszkał u lokalnego piekarza. Kolegował się z miejscowymi. W maleńkiej restauracji, przy dźwiękach z patefonu, uczył się tańczyć polkę. Lubił hazard. Dla zabicia czasu grywał w karty. Choć nie miał w nich szczęścia. "(...) zawsze przegrywałem. Pewnej niedzieli przegrałem 600 koron, a gdy następnie chciałem się odegrać to znów przegrałem około 400 koron".
W tym samym roku zmarł najstarszy z jego braci.
Pisał dla synów żony
Później wrócił do Dąbrowy Górniczej. Ożenił się. Jego wybranką była kobieta, która miała dwóch synów. I to właśnie dla nich Władysław Ślęzak zaczął spisywać swoje wspomnienia. "Pamiętnik ten poświęcam synom mojej Ukochanej Żony, Walerjanowi i Pawłowi, którym od roku 1927 zastępuję ojca, a którą to misję pragnąłbym wypełnić w granicach jak najbardziej odpowiednich, domagając się za to od Nich w przyszłości tylko należytego szacunku i dobrego wspomnienia" - wyjaśnił swoje motywy i oczekiwania. Czy później doczekał się swoich własnych potomków? Tego z pamiętnika się nie dowiemy.
Jak wyglądał Władysław Ślęzak? Czy był niskim blondynem, a może wysokim brunetem? Tego nie wiadomo. Jedyne zdjęcie, jakie umieścił w pamiętniku, pochodziło z 1913 roku z wycieczki szkolnej. Jednak ktoś je wyrwał. W zeszycie pozostała po nim naderwana kartka.
Wszystko co tu będzie notowane o moim życiu jest szczerą prawdą za którą odpowiedzialność spada wyłącznie na spokój mojego sumienia, a wszystki inne notatki są luźnym materiałem opartym na mojej pamięci oraz częściowo na materjale czerpanym z gazet
z pamiętnika Władysława Ślęzaka
Życie osobiste i historia powszechna
W pamiętniku mężczyzny można odnaleźć nie tylko wspomnienia z prywatnego życia. Jest tu też mnóstwo notatek o wydarzeniach z początku XX wieku.
Rok 1909: wzmianka o "świętokradztwie", czyli ograbieniu "Cudownego Obrazu w Częstochowie". To, co wzburzyło Ślęzaka, zgorszyło też "Gazetę Częstochowską", która w październiku 1909 roku odnotowała: "Potworna zbrodnia. Świętokradztwo na Jasnej Górze. Okradzenie Obrazu Przenajświętszego".
Rok 1914: zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga - początek I wojny światowej, która kilkanaście dni później dotarła na tereny, gdzie mieszkała rodzina Ślęzaka. "W końcu lipca i początkach sierpnia 1914 roku wojna już się rozpoczęła i moskale w popłochu opuścili Zagłębie oddając je bez jednego nawet strzału".
Rok 1933: Hitler dochodzi do władzy w Niemczech.
Niedokończone zapiski
Swoje notatki Ślęzak spisywał na brudno. Później przepisywał do zeszytu w czarnej okładce. Wszystkiego nie przepisał. Nie zdążył? Zapomniał? Zgubił notatnik? To wciąż pozostaje tajemnicą. Pewne jest, że brudnopis, właściwy pamiętnik, wypracowanie o oświacie i list do żony trafiły do Wałbrzycha. Prawdopodobnie po wojnie. Co się stało z autorem pamiętnika? Tego nie wiadomo.
Ostatni ze śladów to właśnie list, który mężczyzna napisał do żony przebywającej w 1939 roku, kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej, w sanatorium. Pisze, że tęskni. Zapewnia, że synowie mają się dobrze. I deklaruje, że czeka na odpowiedź. Dlaczego list znalazł się między kartkami pamiętnika? Czy nie został wysłany, a może był tylko wersją roboczą?
O początku II wojny światowej z pamiętnika się nie dowiemy. Czy Władysław Ślęzak został wcielony do armii? A jeśli nie, to co robił podczas II wojny światowej? Czy ją przeżył? A jeśli tak, to co robił później? Kiedy zmarł? Co stało się z jego synami i żoną? Tego wszystkiego chciałaby dowiedzieć się Agnieszka Siedlecka, która zapiski mężczyzny przeczytała w październiku 2017 roku.
Chcąc w przyszłości posiadać pewien obraz z przebiegu zarówno swojego losu, jak i również mieć pewne dane dotyczące ogólnej sytuacji postanowiłem w swoim pamiętniku notować w miarę swych zdolności i sił wszystko to, co według mojego uznania może posiadać większe znaczenie
z pamiętnika Władysława Ślęzaka
Notatki jadą do Wałbrzycha
30, a może 40 lat temu mieszkanka wałbrzyskiego Śródmieścia zapiski Ślęzaka przekazała swojej znajomej. Pamiętnik przeczytała jej córka. Później na wiele lat wszyscy o nim zapomnieli.
W październiku 2017 roku zapiski przekazano pani Agnieszce, która pasjonuje się historią.
- Opisane jest niemal całe jego życie, aż do II wojny światowej. Zaczyna od narodzin, przez szkołę, pójście do komunii, pójście do wyższej szkoły i jak uczył się na straż graniczną. Opisuje swoją pracę, jedną, drugą. Pisze o dzieciach i o tym, jak czytał swojemu ojcu gazety – wylicza kobieta.
Najbardziej wstrząsnął nią fragment o zatrzymaniu podczas patrolu, z udziałem Ślęzaka, jeńców wojennych. – Jeden z jeńców był Rosjaninem. Pan Władysław znał rosyjski, rozmawiał z nim, jeniec prosił, żeby go wypuścić. Mówił, że chciałby do domu. Autor pamiętnika wypuścił mężczyznę i spisał mu miejscowości, w których nie było kontroli, by ten mógł bezpiecznie wrócić do domu – relacjonuje pani Agnieszka.
Kobieta nie wie, jak pamiętnik mieszkańca Dąbrowy Górniczej znalazł się na Dolnym Śląsku. Czy przyjechał razem z nim? A może z kimś z jego rodziny? - To wszystko jest tajemnicą. Może przywędrował tu sam, może z rodziną. A może w ogóle pana Władysława w Wałbrzychu nie było – zastanawia się pani Agnieszka.
Po lekturze zapisków sprzed kilkudziesięciu lat chce znaleźć rodzinę Ślęzaka. - Mam nadzieję, że oni gdzieś są, że się znajdą. Jeśli tak, to oddam im ten pamiętnik. Dla rodziny to jest przecież historia – podkreśla mieszkanka Dolnego Śląska. Jest pewna: - To musiał być dobry człowiek.
Władysław Ślęzak, gdyby żył, miałby dziś 120 lat. Pani Agnieszka liczy na to, że żyją jego synowie albo ich dzieci, ktoś, kto pomoże w odkryciu tajemnicy pamiętnika i jego autora. W Dąbrowie Górniczej do dziś żyje kilka osób o tym samym nazwisku.
Wiesz, kim był Władysław Ślęzak? A może znasz członków jego rodziny? Napisz na Kontakt24.