Potężna rakieta Energia w swoim pierwszym locie zadziałała bezbłędnie. Zawiódł jednak jej tajemniczy ładunek. Duży czarny pojazd z napisami "Polus" i "Mir-2" na bokach w wyniku awarii spłonął w atmosferze. Do dzisiaj nie ma pewności, czym był. Oficjalnie platformą badawczą, ale nieoficjalnie prototypem wojskowej bojowej stacji kosmicznej z prawdziwego zdarzenia - ostatnim aktem tajnych radzieckich prób z bronią w kosmosie.
Szczątki Polusa, określanego też jako Skif-DM, pochłonął Pacyfik. Dokładny opis tego, czym miał być, pochłonęły natomiast na wiele dekad archiwa państwowe Rosji.
Poza oficjalnymi dokumentami jedynymi źródłami informacji na temat tajemniczego czarnego statku kosmicznego są artykuły i wspomnienia osób, które nad nim pracowały. Pozwalają one stwierdzić, że Polus był czymś zdecydowanie więcej niż "platformą do prowadzenia badań naukowych", jak deklarował w 1987 roku Kreml.
Wojsko ZSRR w kosmosie
Jeszcze przed Polusem radzieckie wojsko miało już doświadczenia z umieszczaniem w kosmosie wojskowych stacji kosmicznych. ZSRR jako jedyne państwo, przynajmniej według dostępnej wiedzy, zdecydowało się na takie próby. W latach 70. na orbicie umieszczono całą serię stacji Ałmaz. W owym czasie zatajono ich militarny charakter i oficjalnie podawano, że to kolejne z cywilnych stacji Salut. Na pokład dwóch z nich dotarły dwuosobowe załogi, które przeprowadzały różne próby. Jedną z nich miało być strzelanie ze specjalnego zmodyfikowanego działka lotniczego. Do dzisiaj to jedyny znany przypadek użycia broni w kosmosie.
Radzieckie wojsko miało więc pewne doświadczenia w sprawie uzbrojonych pojazdów kosmicznych. Tempo ich rozwoju zwolniło jednak w drugiej połowie lat 70. ze względu na odprężenie w relacjach z USA i nieformalną umowę mocarstw o niemilitaryzowaniu kosmosu. Na początku lat 80., wraz z ostrym wzrostem napięć i zadeklarowanym w 1983 roku przez Ronalda Reagana programem "Gwiezdnych wojen", zainteresowanie radzieckiego wojska kosmosem gwałtownie się zwiększyło. Poszukiwano sposobów na przeciwstawienie się deklarowanym przez Amerykanów planom umieszczenia na orbicie stacji uzbrojonych w lasery, które miałyby niszczyć radzieckie rakiety międzykontynentalne.
Dziś wiadomo już, że głośne deklaracje Reagana były głównie obliczone na efekt propagandowy. Pentagon szybko doszedł do wniosku, że lasery na orbicie są całkowicie nierealistyczne i nie prowadzono konkretnych prac w kierunku ich stworzenia. Kreml wpadł jednak w panikę i nakazał wojsku oraz przemysłowi zbrojeniowemu odpowiedzieć na wyobrażone zagrożenie ze strony USA. Ta już była po części gotowa i zmaterializowała się najprawdopodobniej w postaci Polusa.
Laserami w Amerykanów
Radzieccy naukowcy pracujący na rzecz wojska prowadzili już bowiem od połowy lat 70. badania nad silnymi laserami, które miały służyć do niszczenia amerykańskich satelitów czy rakiet międzykontynentalnych. Na poligonie Sary Szagan w tajnym ośrodku Terra-3 zbudowano kilka naziemnych prototypów takich maszyn, które jednak nigdy nie zbliżyły się do możliwości niszczenia czegokolwiek w kosmosie. Z prostego powodu: ówczesna radziecka technologia na to nie pozwalała. Potrzeba było gigantycznej energii i nieosiągalnych rozwiązań, aby wysłać niszczycielską wiązkę światła na dystans setek kilometrów i przebić się przez atmosferę, która silnie rozprasza lasery.
Powstały jednak koncepcje umieszczenia lasera na orbicie. Tam mógłby działać znacznie lepiej, bo bez konieczności przebijania się przez atmosferę. Miałby służyć głównie do niszczenia amerykańskich satelitów wojskowych oraz być może rakiet międzykontynentalnych. Koncepcję stacji kosmicznej uzbrojonej w laser nazwano Skif. Równocześnie miała powstać koncepcja stacji Kaskad, uzbrojonej w rakiety naprowadzane. Planowano je zbudować na bazie już sprawdzonych Ałmazów. Cała koncepcja oznaczała jednak gigantyczne koszty i wobec tego przez lata była ograniczona do laboratoryjnych prób systemów.
Sytuacja gwałtownie zmieniła się w 1983 roku po deklaracji Reagana. Nagle pojawiły się pieniądze i prace nad bojową stacją kosmiczną uzbrojoną w laser ruszyły.
Alternatywne wykorzystanie superciężkiej Energii
W tym czasie radziecki przemysł kosmiczny wchodził w fazę wielkiego łabędziego śpiewu. Lata 80. były dla niego okresem nieprawdopodobnych inwestycji i rozwoju. Centralnym przedsięwzięciem była budowa potężnego kompleksu Buran-Energia. Buran był radziecką odpowiedzią na amerykańskie wahadłowce. Wyglądał niemal identycznie i miał mieć bardzo podobne osiągi. Pracowano nad nim od połowy lat 70., a równolegle opracowywano rakietę nośną Energia, która kwalifikowała się do kategorii superciężkich. Była jedną z kilku największych stworzonych przez ludzkość.
Nie wiadomo, ile pieniędzy przeznaczono na cały program Buran-Energia, ale prawdopodobnie było to najdroższe przedsięwzięcie w historii ZSRR. Poczyniono gigantyczne inwestycje w nowe technologie i infrastrukturę i w połowie lat 80. prace zaczynały zbliżać się do wielkiego finału. Rakieta była prawie gotowa do startu, ale Buran ciągle miał opóźnienie. Stało się więc oczywiste, że pierwszy lot Energii będzie musiał się odbyć z jakimś innym ładunkiem.
Pierwotnie planowano, że będzie to ważąca sto ton makieta o nazwie Polus. Jednak niedługo po rozpoczęciu prac w 1985 roku biuro konstrukcyjne Chruniczewa otrzymało niespodziewane polecenie, aby przekształcić makietę w pełni funkcjonalny statek kosmiczny. Oficjalnie w celu przeprowadzenia "badań geofizycznych". Rosyjski historyk Konstantin Lantratow twierdzi jednak, że to była tylko wygodna przykrywka do przetestowania w praktyce prototypowych rozwiązań dla stacji bojowej Skif. Pracujący nad nią naukowcy mieli bowiem sobie zdać sprawę, że planowany przez nich pojazd będzie zbyt duży i ciężki dla wszystkich dostępnych wówczas radzieckich rakiet. Dopiero Energia oferowała odpowiednie możliwości. Postanowiono więc skorzystać z okazji i tak zrodził się Polus-Skif.
Polus i rakieta Energia na stanowisku startowym. Widać giantyczne maszty mające chronić stojącą i startującą rakietę przed piorunami
Satelita i rakieta wtaczane na stanowisko startowe. Opływowa górna część Polusa wbrew pozorm skrywała jego tylną część. Osłona została odrzucona już poza atmosferą
Zestaw Energia-Polus w gotowości na stanowisku startowym. Widać rozmiary rakiety i satelity w kontraście do okolicznych zabudowań
Energia była największą radziecką rakietą nośną, która spełniła pokładane w niej oczekiwania. Po rozpadzie ZSRR nie była jednak nikomu potrzebna
Energia jechała na stanowisko startowe na wielkiej platformie posadowionej na dwóch torach kolejowych. Pchały ją dwie lokomotywy
Priorytetowe przedsięwzięcie
Jurij Korniłow, ówczesny szef biura Chruniczewa, przyznał w latach 90., że narzucone tempo prac było szaleńcze. Coś, co miało być prostą makietą, przekształcono w skomplikowanego i bardzo dużego satelitę, wówczas największego w historii, większego niż amerykańska stacja kosmiczna Skylab. Oznacza to obiekt dwa razy dłuższy i szerszy oraz trzy razy cięższy niż standardowy wagon pasażerski PKP. Postawiony w pionie satelita sięgałby 12. piętra. Dla zaoszczędzenia czasu Polusa nie budowano od postaw, ale powszechnie wykorzystywano już przetestowane części innych radzieckich pojazdów kosmicznych, między innymi kilku niewykorzystanych nigdy stacji Ałmaz.
- Panowała zasada, że nie uznaje się żadnych wymówek. Nie miało znaczenia to, że ci sami ludzie prowadzili jednocześnie wielkie przedsięwzięcie, jakim było stworzenie Burana. Wszystko odsunięto na bok i najważniejsze było wypełniać terminy narzucone z góry - wspominał Korniłow.
Pierwotnie start zaplanowano na wrzesień 1986 roku, ale potem przesunięto go o pół roku. Dopiero w styczniu 1987 roku Polus był gotowy. Na początku lutego połączono go z pierwszą rakietą Energia i całość wytoczono na stanowisko startowe na kosmodromie Bajkonur. Przez następne dwa miesiące nieustannie przeprowadzano testy i szykowano start. Wymagało to czasu, bowiem wszystko było nowe i wymagało dokładnych prób. Ostatecznie start zaplanowano na połowę maja. Półroczne opóźnienie okazało się jednak zgubą programu Polus-Skif.
Gorbaczow powstrzymuje wojsko
Kiedy trwały prace nad satelitą, do władzy doszedł bowiem Michaił Gorbaczow, zwolennik odprężenia w relacjach z USA i ostrego cięcia rozbuchanych do nieprawdopodobnych rozmiarów wydatków wojskowych. On i jego zwolennicy wzięli na cel między innymi nową bojową stację kosmiczną. Politbiuro miało zakazać przeprowadzenia większości zaplanowanych testów. Głównie z obawy, że Amerykanie będą obserwować Polusa-Skifa i jeśli zobaczą coś, co ich zdaniem będzie przejawem testów o naturze wojskowej, to rozpęta się wielka afera i wszelkie pomysł na rozmowy rozbrojeniowe upadną. Zwłaszcza że to Gorbaczow w rozmowach z Reaganem był tym naciskającym na demilitaryzację kosmosu i zarzucenie programu "Gwiezdnych wojny".
Według Lantratowa zrezygnowano więc z prób specjalnego systemu, który miał wyrzucać z satelity zbiorniki z gazem wywołującym reakcje w górnych partiach atmosfery maskujące obraz całego pojazdu. Rzekomo zakazano też testu systemu celowania dla przyszłego lasera bojowego. Gorbaczow miał wręcz naciskać na całkowite odwołanie startu, ale ostatecznie dał się przekonać, że już za dużo w projekt zainwestowano. Radziecki przywódca przybył na Bajkonur 8 maja 1987 roku, bo, według Lantratowa, chciał osobiście upewnić się, że nie odbędą się żadne próby wojskowe na orbicie. Rozmawiał też z Korniłowem. Ten wspomina, że błagał Gorbaczowa, aby nie odwoływał startu, bo "będą zawały serca" wśród bardzo zaangażowanych w projekt inżynierów, którzy poświęcili nań dwa lata swojego życia.
Ostatecznie Gorbaczow startu nie zobaczył. Korniłow przyznał, że postanowiono go przesunąć na 15 maja "z powodów technicznych", jednak tak naprawdę była to wymówka. Liderzy radzieckiego przemysłu kosmicznego nie chcieli, aby Gorbaczow zobaczył ewentualną porażkę nowego i nietestowanego jeszcze sprzętu.
Krytyczny start
Wielki dzień nadszedł 15 maja 1987 roku. Przez problemy podczas tankowania rakiety start opóźnił się i przedstawienie zaczęło się po zmroku. Kilka minut po godzinie 20. z rykiem ożyły silniki Energii i wielka rakieta powoli oderwała się od stanowiska startowego. Natychmiast zaczęła się mocno przechylać - wystąpił błąd w systemach kontroli - co wywołało panikę. Po kilku sekundach nadeszła jednak ulga - komputer rakiety zdołał opanować sytuację i skorygował lot. Wielka rakieta wyprostowała się i zaczęła coraz szybciej wznosić się ku orbicie.
Ostatecznie Energia zadziałała idealnie. Było to szczytowe osiągnięcie radzieckich konstruktorów rakiet. Po prawie ośmiu minutach doszło do oddzielenia się Polusa-Skifa na wysokości 110 kilometrów. Teraz satelita musiał wykonać karkołomny manewr, zanim przy pomocy własnych silników miał ruszyć na orbitę. Do rakiety był bowiem przyczepiony do góry nogami, ponieważ jego dolna część z silnikami i komputerem pokładowym nie zniosłaby wibracji, gdyby była zbyt blisko silników Energii. Wielki jak budynek satelita zaczął więc powoli wykonywać obrót o 180 stopni. W trakcie manewru doszło do katastrofy.
Niespodziewany koniec
W niedokładnie przetestowanym komputerze kontrolującym silniki manewrowe Polusa-Skifa doszło do błędu. W efekcie satelita obrócił się nie o 180 stopni, ale o 360 i uruchomił silniki. Zamiast rozpędzić się i ruszyć ku orbicie, wyhamował i zaczął opadać ku Ziemi. Niedługo później spłonął, wchodząc w atmosferę nad południowym Pacyfikiem. Szczątki opadły do oceanu.
W ten sposób przedwcześnie zakończyła się historia radzieckiej bojowej stacji kosmicznej. Po fiasku pierwszego lotu Gorbaczow i jego otoczenie mogli łatwo zamknąć cały program, a sprawę zamieciono pod dywan. Korniłow napisał, że nikt z ludzi pracujących z wielkim poświęceniem przy Polusie-Skifie nie usłyszał słowa podziękowania, co najwyżej reprymendy.
Nie wiadomo, co dokładnie było zamontowane w eksperymentalnym satelicie pomalowanym na niecodzienny czarny kolor. Historycy są zgodni, że nie było tam żadnego lasera bojowego, bo ten nigdy nie został dopracowany, a prawdopodobnie tylko różne systemy celowania, stabilizacji i maskowania przed obserwacją Amerykanów, które były niezbędne do działania docelowego Skifa. Tak czy inaczej, był to ostatni epizod radzieckiego wojskowego programu kosmicznego.
Dopiero w ostatnich latach Rosja prawdopodobnie wznowiła próby satelitów bojowych. Na razie to seria bardzo małych urządzeń eksperymentalnych: Kosmos 2491, 2499 i 2504, które wykonują manewry na orbicie. Cywilni obserwatorzy spekulują, że to próby rozwiązań mających na celu stworzenie satelitów zdolnych do atakowania innych poprzez taranowanie. Oficjalnie Kreml milczy.
Natomiast Polus-Skif prawdopodobnie żyje w nowym wcieleniu. Biuro Chruniczewa odpowiadało za budowę struktury pierwszego modułu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, który oparto na sprawdzonych rozwiązaniach stacji Salut/Ałmaz. Swoją pracę wykonało zaskakująco szybko i tanio. Na Zachodzie spekulowano więc, że to efekt skorzystania ze złożonych do magazynów części nigdy nieskończonych kolejnych bojowych satelitów.