W latach 40. była największą gwiazdą Hollywood, uosobieniem seksapilu, obiektem pożądania mężczyzn. Scena z "Gildy", w której zdejmuje długą rękawiczkę, uchodzi za najbardziej zmysłową w historii kina. To nie Grace Kelly, ale ona była pierwszą gwiazdą filmową, która wyszła za księcia - Aly Khana. Prócz talentu aktorskiego miała inny – poślubiała mężczyzn, którzy okazywali się potworami. 30 lat temu, 14 maja 1987 r., po upiornej walce z alzheimerem i mroczną tajemnicą z dzieciństwa, odeszła Rita Hayworth.
Sześcioletnia pyzata dziewczynka o kruczoczarnych włosach tańczy na scenie wraz z rodzicami, wzbudzając zachwyt, ale i zdziwienie gości. Bo miejscem, w którym pląsa rytmicznie jest nocny klub w Nowym Jorku. Dziewczynka uśmiecha się szeroko, udaje, że sprawia jej to radość, lecz wiele lat później przyzna: "Od kiedy miałam trzy i pół roku, jak tylko mogłam stać pewnie na własnych nogach, dawano mi lekcje tańca. Wcale mi się to wtedy nie podobało ... ale nie miałam odwagi odmówić ojcu, więctańczyłam. Ćwicz, próbuj, trenuj, ile się da, to była moja młodość".
Taniec dziewczynka ma we krwi, bo jej ojciec, Hiszpan, jest nauczycielem flamenco, a matka, Amerykanka angielsko-irlandzkiego pochodzenia, tancerką w rewii Ziegfelda. Mieszkają w Hollywood, skąd przenieśli się z Nowego Jorku, bo ojciec uznał, że tu taniec jest bliżej filmu i szanse na karierę znacznie większe. Kiedy Rita nieco podrośnie, a sceniczna partnerka ojca i zarazem jego siostra Elisa nabawi się kontuzji, ten bez wahania zastąpi ją 13-letnią Ritą. Ponieważ w Los Angeles występy nieletnich w nocnych klubach są zabronione (mimo że 12-latka wygląda na co najmniej lat 16), rodzina przenosi się do meksykańskiej Tijuany. W latach 30. jest to niezwykle modne miejsce turystyczne, odwiedzane przez ludzi z Los Angeles.
Właśnie tam, w klubie Caliente,16-letnią już dziewczynę o idealnej figurze urodzonej tancerki, południowej urodzie i kocich ruchach wypatrzy Winfield Sheehan - szef Fox Film Corporation - i tydzień później zorganizuje jej test ekranowy. Prócz urody i tanecznych umiejętności od razu dostrzeże to "coś", co sprawia, że gdy pojawia się na ekranie, trudno od niej oderwać wzrok.
Kilka dnia później Sheehan podpisuje sześciomiesięczny kontrakt w imieniu Studia Fox z 16-letnią Ritą Cansino. Jest rok 1934, a młodziutka aktorka pojawia się po raz pierwszy na ekranie w niewielkiej roli w filmie "Cruz Diablo". Za kilka lat świat pozna ją jako Ritę Hayworth. I kompletnie straci dla niej głowę.
W szponach ojca
Margarita Carmen Cansino urodziła się 17 października 1918 roku w Nowym Jorku na Brooklynie. Ojciec Eduardo Cansin chciał koniecznie, by jak on i jego żona Volga Hayworth została profesjonalną tancerką, matka miała nadzieję, że zostanie aktorką. Również jej dziadek, Antonio Cansino, był znany jako hiszpański tancerz klasyczny. Popularyzował bolero, jego szkoła tańca w Madrycie była znana na świecie.
Rita (bo tak rodzina skracała imię Margarita) chodziła na zajęcia taneczne do słynnego Carnegie Hall, gdzie uczył jej wuj Angel Cansino. Po przeprowadzce do Hollywood ojciec założył własne studio tańca, gdzie uczył takie gwiazdy, jak James Cagney czy platynowa blond wenus Jean Harlow. Podczas wielkiego kryzysu stracił inwestycję, ponieważ na taki luksus, jak klasy taneczne nie było już stać dawnych bywalców. Studio upadło.
Meksyk pozwolił rodzinie Cansino stanąć na nogi, nie mówiąc o tym, że tam właśnie przypieczętował się los Rity po zaproszeniu od Foxa. Ale jeśli wierzyć biografce gwiazdy Barbarze Leaming, autorce nieznanej w Polsce książki: "Jeśli to było szczęście: biografia Rity Hayworth", także tam zdarzyło się coś jeszcze. Nastoletnia tancerka była molestowana seksualnie przez ojca, z czym nie uporała się do końca życia. Tę mroczną tajemnicę, skrywaną przed światem, zdradzić miała wiele lat później największej miłości swojego życia - drugiemu mężowi Orsonowi Wellesowi. Według Leaming to naznaczyło jej życie wiecznym poczuciem winy, uczuciem typowym dla ofiar kazirodztwa.
Również w dokumentalnym filmie "Legenda i kariera bogini miłości" otoczenie gwiazdy, niemające pojęcia o czynach Eduarda, podkreśla, że ojca i córkę łączyły relacje "na pierwszy rzut oka niemal kazirodcze". 14-letnia Rita wyglądała tak dojrzale, że była brana za życiową partnerkę, a nie córkę własnego ojca, on zaś traktował jak kobietę, a nie jak swoje dziecko. Była zdania, że zawdzięcza ojcu tak wiele, iż próby zmiany ich relacji byłyby przejawem niewdzięczności.
Być może właśnie dlatego, aby uwolnić się od chorych relacji rodzinnych już jako 18-latka wyszła za mąż - za mężczyznę dwa razy od siebie starszego, niemal dokładnie w wieku ojca - Edwarda Judsona.
Narodziny Rity Hayworth
Co by nie powiedzieć o pierwszym mężu przyszłej gwiazdy, na pewno miał dobry gust i zrobił bardzo dużo dla rozwoju kariery Rity. Nikt nic o nim nie wiedział, on zaś podawał się m.in. za sprzedawcę samochodów. Zaangażował się w rozwój kariery młodej żony, bo chciał na niej zarobić i widział jej potencjał.
Gdy się poznali, miała już za sobą kilka niedużych ról - głównie egzotycznych cudzoziemek w filmach Foxa. Była egipską dziewczyną w "Charlie Chan w Egipcie" (1935) i rosyjską tancerką w "Paddy O'Day", a także wykonała sekwencję tańca w produkcji z wielkim Spencerem Tracym. Jej odkrywca Sheehan widział ją w filmie "Dolores del Río", ale to słynny Darryl F. Zanuck pełnił funkcję producenta wykonawczego, odpowiedzialnego m.in. za oscarowego rekordzistę "Wszystko o Ewie". Tym razem zawiódł go jego niezawodny instynkt. Nie przedłużył umowy z Ritą i wydawało się, że to koniec jej aktorskiej przygody.
Ale właśnie wtedy zainteresowała się nią Columbia Pictures, podpisując siedmioletni kontrakt, co wówczas było rzadkością. Jej szef Harry Cohn zaczął od zmiany nazwiska na mniej hiszpańskie. Rita zdecydowała się przyjąć panieńskie nazwisko matki - Hayworth - ku oburzeniu ojca. Przede wszystkim jednak Cohn nakłonił ją do zrobienia operacji plastycznej, polegającej na usunięciu metodą elektrolizy znacznej części włosów ze zbyt niskiego, jego zdaniem, czoła. Po niej linia czoła podniosła jej się o około 2,5 centymetra. Na tym jednak nie koniec, bo wraz z Judsonem przekonał ją również do potwornie bolesnego przeszczepu włosów. Dodatkowo zmieniła ich kolor na ognistorudy, który stał się jest znakiem rozpoznawczym.
Była teraz autentyczną pięknością. Zjawiskiem. Cohn namówił sławnego milionera, lotnika i reżysera Howarda Hawksa, by dał jej małą, ale ważną rolę w dramacie "Only Angels Have Wings", w którym zagrała obok Cary'ego Granta i Jeana Arthura. Nie dało się jej nie zauważyć. Posypały się propozycje. Rita stała się jedną z bardziej pożądanych gwiazd Columbii, ale najlepsze wciąż było przed nią. Mąż skwapliwie liczył i inwestował zarabiane przez nią pieniądze.
O tym małżeństwie mówiła w wywiadzie: "Poślubiłam go z miłości, a on widział we mnie inwestycje. Był zazdrosny i kłótliwy. Wyrachowany i despotyczny. Nigdy się nigdzie nie bawiłam, będąc z nim, nie pozwalał mi podjąć żadnej decyzji. Moja osobowość czołgała się głębiej i głębiej w skorupę". Po latach przyznała też, że namawiał ją, żeby... przespała się z Cohnem, bo to pomoże jej karierze. To miało przesądzić o rozstaniu.
Gdy wzięli rozwód po czterech latach związku, została bez grosza. Judson zmusił ją do przepisania na siebie niemal całego majątku, grożąc, że inaczej wyrządzi jej "wielką szkodę cielesną". Złożyła wniosek o rozwód z zarzutem okrucieństwa, ale nie walczyła o pieniądze. Ani teraz, ani później, gdy kończyły się jej kolejne małżeństwa. We wspomnianym dokumencie przyjaciele opowiadają, że nie miała (dosłownie) na lunch i chodziła na ciepłe posiłki do znajomych. Judson zabrał wszystko, co zdążyła zarobić.
Narodziny gwiazdy
Jej kariera zaczęła galopować w momencie, gdy wybuchła II wojna światowa i amerykańscy żołnierze byli na froncie. W 1941 r. Columbia Pictures zorganizowała jej specjalna sesję zdjęciową, promującą film "Life" z jej udziałem, po której stała się najsłynniejszą pin-up girl lat 40. (chodzi o przypinane nad łóżkiem kobiece fotografie). Zdjęcie Rity w koronkowym gorsecie siedzącej na łóżku przez dwa lata nie miało sobie równych, gdy mowa o dochodach ze sprzedaży.
Prawie każdy żołnierz amerykański miał ze sobą zdjęcie Rity Hayworth. Dwaj młodsi bracia aktorki donosili jej o tym z frontu. Cohn wypożyczył ją Metro-Goldwyn-Mayer do filmu "Susan i Bóg", w którym zagrała u boku Joan Crawford. Później była "Rudowłosa" (1941) i wielki sukces finansowy. Cena Hayworth rosła z filmu na film i wkrótce stała się jedną z najgorętszych aktorek Hollywood. Próbował nawet podkupić ją Warner Bros., ale Cohn odmówił kategorycznie.
Już po rozstaniu z aktorstwem Rita przyznała, że z 61 filmów, w których zagrała, najbardziej ceni dwa z Fredem Astairem. Wielu uważało, że tworzyli duet nawet lepszy niż Astaire z Ginger Rogers. Pisano: "Tańcząca kombinacja Astaire'a i Hayworth była absolutnym magnetyzmem na ekranie", a "zmysłowość Hayworth przebija erotyczną jakość Rogers". Ich wspólny film - musical "Marzenia o karierze" okazał się jednym z najbardziej prestiżowych, jakie kiedykolwiek zrobiła Columbia. Szybko postarano się o drugi, bardziej melodramatyczny pt. "Moja najmilsza", również przyjęty znakomicie. Plotkowano też o ich romansie, ale żadne z nich nie zająknęło się na ten temat, choć Rita miewała romanse z kolegami z planu. Ten najgłośniejszy z Anthonym Quinnem, z którym przyjaźniła się potem długie lata.
Miłość jej życia
Przez trzy kolejne lata, począwszy od roku 1944, Hayworth była uznawana za jedną z największych atrakcji światowego kina. Vincent Sherman, jej serdeczny przyjaciel i reżyser, mówi, że prywatnie była zaprzeczeniem bohaterek, jakie grała na ekranie. Nieśmiała i wrażliwa kreowała bezlitosne femmes fatales, podczas gdy sama była niezwykle kochliwa i marzyła głównie o tym, by być kochaną. Na planie była bardzo niepewna siebie, dopiero gdy pojawiała się scena taneczna, dostawała skrzydeł. Columbia starała się w każdym jej filmie umieszczać więc choćby jedną taką scenę.
W 1942 roku poznała Orsona Wellesa, reżysera "Obywatela Kane'a", przez wielu krytyków uważanego za najwybitniejsze dzieło filmowe w historii kina. Zakochała się w nim do szaleństwa. Podziwiała go, traktowała jak geniusza, a narcystyczny Welles, świeżo po premierze swojego dzieła, nie był w stanie oprzeć się najbardziej pożądanej kobiecie świata. Pobrali się rok później, a wkrótce przyszła na świat ich córka Rebeka.
Rita była w siódmym niebie, i wcale nie myślała o aktorstwie. On przeciwnie - był w pracy niemal bez przerwy, a domowa rzeczywistość go przytłaczała. Uciekał od płaczącego niemowlęcia, zwykle w kolejne flirty. Rita, według relacji przyjaciół, często płakała w samotności i właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęła sięgać po alkohol. Z czasem coraz częściej. Będąc u szczytu kariery, kobieta tytułowana najpiękniejszą na świecie, była nieszczęśliwa. Czuła się niekochana. "Przez cały okres naszego małżeństwa nie okazał zainteresowania tworzeniem domu. Kiedy zasugerowałam zakup domu, powiedział mi, że nie chce odpowiedzialności. Powiedział też, że nigdy nie powinien był mnie poślubić, bo zaingerowałam w jego poczucie wolności" - opowiadała potem swojej biografce.
Stosunek reżysera do żony najlepiej oddaje, opowiadana dziś jako anegdota, wymiana zdań między małżonkami. Rita bardzo chciała zostać po raz drugi matką i przekonywała do tego Wellesa. "Każde nasze dziecko będzie idealne. Odziedziczy twój rozum i moja urodę" - zapewniała go żarliwie, na co cyniczny Welles rzucił w odpowiedzi: "A co, jeśli będzie odwrotnie?" O ironio, przynajmniej w części miał rację, bo ich córka okazała się kopią ojca, zupełnie niepodobną do pięknej matki.
W 1947 roku, gdy małżeństwo pary wisiało już na włosku, Welles nakręcił jedyny ich wspólny film "Dama z Szanghaju", który choć podobał się krytykom, nie odniósł większego sukcesu. W dodatku chcąc iść z duchem czasu, Welles odmienił całkowicie jej image, zmieniając rudowłosą piękność w krótkowłosą platynową blondynkę. Publiczność potraktowała to niemal jak zdradę. Gdy obraz wchodził na ekrany, para była już po rozwodzie.
To rozstanie Rita przypłaciła ciężkim załamaniem nerwowym, mimo iż właśnie wówczas świętowała gigantyczny sukces swojego najsłynniejszego filmu "Gilda".
"Gilda", czyli bogini miłości
Zdjęcia do "Gildy" rozpoczęły się, gdy gwiazda wierzyła jeszcze, iż jej związek z Wellesem przetrwa, on zresztą cieszył się z jej powrotu do pracy. Podobnie jak sama Rita nie spodziewał się jednak aż tak wielkiego sukcesu. Z całą pewnością zawdzięcza go świetnej kreacji Rity Hayworth, stworzonej wręcz do tej roli. Warto podkreślić, że scena, w której tańcząca bohaterka zdejmuje sięgającą powyżej łokcia czarną rękawiczkę, uznana została przez Amerykański Instytut Filmowy za najbardziej kultową w historii kina. Amerykańscy cenzorzy mieli z nią nie lada dylemat, bo choć brakuje w niej choćby centymetra gołego ciała, scena pulsuje zmysłowością i erotyzmem.
Rita tworzy tu fantastyczną postać. Oglądamy jej wewnętrzną walkę pomiędzy uczuciami a pragnieniem ukrywania swojej słabości. "Gilda" to klasyczne kino noir (bez prostego podziału na dobrych i złych), z akcją osadzoną w Ameryce Południowej. Grany przez Glenna Forda nałogowy hazardzista zaczyna pracować dlawłaściciela nielegalnej szulerni. Niebawem staje się jego prawą ręką i wszystko dobrze się układa do chwili, gdy ten wraca z nową żoną, Gildą (Rita Hayworth), nieświadomy, że tych dwoje kiedyś łączyła miłość. Gilda chwyta się każdej sztuczki, by wzbudzić w Farrellu zazdrość i wrogość, jednak w finale uczucie ponownie połączy ich dwoje.
Po premierze media nadały gwieździe tytuł "bogini miłości", z którym kojarzona jest do dziś. "Nigdy nie myślałam o sobie jako o bogini seksu.Czułam, że jestem bardziej komikiem, który potrafi tańczyć"- wyznała ku zaskoczeniu swoich fanów.
Pierwsza księżna z Hollywood
Zaraz po rozstaniu z Wellesem Rita była w tak fatalnym stanie, że Columbia Pictures wysłała ją na długie wakacje do Europy. Witały ją tłumy. Kilka miesięcy później w Cannes poznała księcia Aly Khana, syna lidera szyickiej sekty Ismaili, znanego playboya. I raz jeszcze się zakochała. Producenci z Columbii sprzeciwili się związkowi, ale była gotowa poświęcić lukratywny kontrakt dla uczucia. Wybuchł skandal, bo gwiazda wyjechała do ukochanego, wytwórnia zerwała więc kontrakt. Naiwnie uwierzyła, że tym razem naprawdę poznała księcia z bajki i z nim ułoży sobie bajkowe życie. Pobrali się po roku i na świat przyszła druga córka Hayworth - Yasmin Khan. Ale Aly zakochany był w Gildzie, nie w kobiecie, którą miał u swego boku. Każdego wieczoru przed snem włączał film i oglądał go rozanielony. Aktorka wyznała rozżalona: "Chodzą do łóżka z Gildą, a budzą się obok mnie".
Szybko też wyszło na jaw, że książę nie był ani tak niezależny jak opowiadał, ani tym bardziej tak bogaty. Dobiegający czterdziestki bon vivant wciąż był na utrzymaniu ojca. To Rita musiała płacić jego rachunki. "Kiedy go poślubiła, miała na koncie 300 tysięcy dolarów, naprawdę duże pieniądze na ówczesne czasy. Gdy się z nim rozwiodła, nie miała już nic" - opowiada Vincent Sherman. I co było do przewidzenia i to małżeństwo rozpadło się dość szybko. Rita nie zgodziła się przejść na islam, a tym bardziej nie wyraziła zgody na to, by wychowywać w tej religii córkę. Odrzuciła też ofertę ojca księcia, który gotów był jej zapłacić milion dolarów za spełnienie tych warunków. Sama zrezygnowała też z alimentów na córkę.
W 1953 r. dostała upragniony rozwód. Znowu grała, ale tym razem, jak mówiła, wyłącznie dla pieniędzy, by zarobić na utrzymanie swoje i dzieci. Coraz bardziej nadużywała alkoholu. Po latach Yasmin wspominała, jak bardzo czuła się samotna i nieszczęśliwa. Niestety, nie wyciągnęła wniosków z poprzednich związków, bo jeszcze w tym samym roku wyszła za mąż po raz czwarty.
Syndrom ofiary?
Nowym wybrankiem Rity był Dick Haymes, marny aktor i piosenkarz, którego poznała... gdy miał już zakaz wjazdu do Kalifornii - ścigano go za zaległe alimenty dla byłych żon i dzieci... Trudno uwierzyć, że po doświadczeniach z Khanem ponownie związała się z kolejnym gagatkiem.
Wcześniejsi mężowie byli wręcz aniołami w zestawieniu z Dickiem, który w Hollywood miał przydomek "pan diabeł". Wydawał jej pieniądze i bił ją. Pewnego wieczoru uderzył ją publicznie w klubie w Los Angeles. Dopiero wtedy spakowała jego rzeczy i wystąpiła o rozwód. I choć zrozumieć tego nie sposób, to wciąż nie koniec jej fatalnych związków. W 1958 r. Rita Hayworth poślubiła bowiem producenta Jamesa Hilla, który obsadził ją w swoim wysoko ocenionym filmie "Separate Tables". Hilla od Dicka różniło to, że zamiast zadawać jej fizyczne razy, dręczył i upokarzał Ritę psychicznie. Publicznie. Charles Heston wspominał kolację z nią i Hillem, podczas której upokorzonej przez męża numer pięć gwieździe płynęły po twarzy łzy wielkości grochu. Tutaj rozwód odbył się błyskawicznie.
Dlaczego kobieta, która mogła mieć każdego mężczyznę, wybierała na partnerów, jeśli nie klasycznych sadystów, to w najlepszym wypadku oszustów i nieudaczników? (Wyjątkiem był Orson Welles). Biografka gwiazdy tłumaczy to syndromem ofiary (mając na myśli molestowanie w dzieciństwie przez ojca), który potem, w dorosłym życiu, podświadomie każe szukać relacji równie krzywdzących i bolesnych jak tamta, wciąż budząca nasz lęk.
Jej relacje z córkami również były skomplikowane. Starsza, pochodząca ze związku z Wellesem, niemal nie miała kontaktu z matką, bo jako nastolatka postanowiła przeprowadzić się do ojca. Dużo bliższe kontakty łączyły ją z młodszą Yasmin, która potem miała opiekować się schorowaną matką aż do śmierci.
Bez pamięci
W 1961 roku, w wieku zaledwie 43 lat, Rita Hayworth została sama. Nigdy więcej nie związała się z żadnym mężczyzną. A może to oni bali się nieznanej choroby?
Bo już wtedy pojawiły się jej pierwsze objawy. Zaczęło się od zapominania kwestii na planie, potem zapominała o najprostszych rzeczach. Ale to był czas, gdy niewiele wiedziano o alzheimerze. Aktorka nie przyjmowała żadnych leków, zaś zaniki pamięci tłumaczono jej problemami z alkoholem. Choroba zwykle pojawia się po 65. roku życia, rzadko zdarza się tak wcześnie jak w jej przypadku. Przyjaciele wspominają, że potrafiła na przyjęciu zrzucić ze stołu półmiski z jedzeniem i ze zdumieniem pytać: "Co tu się stało? Czemu to wszystko jest na podłodze?".
W 1964 roku Claudia Cardinale i Rita Hayworth wystąpiły wspólnie w świetnym filmie "Cyrk świata". Cardinale, która grała jej córkę, wspomina: "Podczas kręcenia 'Circus World' byłam w mojej przyczepie, próbując odpocząć, kiedy Rita pojawiła się z oczami pełnymi łez, patrzyła mi w oczy i płakała: "Dawno temu byłam też piękna". A przecież miała dopiero 46 lat i wciąż była piękną Ritą!
Jeszcze w 1971 roku, gdy odwiedziła Argentynę, witało ją tysiące fanów. Pokój hotelowy tonął w kwiatach. Promowała swój najnowszy film "Gniew boży", jak się później okazało, również ostatni. Wspominając jej pobyt w Buenos Aires, jej współpracownicy mówią: "Rita zaczęła tam tracić rozum". Choroba zaatakowała ze zdwojoną siłą. Słysząc niepokojące odgłosy z jej pokoju, przyjaciele dostali się do środka. Cała podłoga i łóżko usłane były płatkami zerwanymi z tysięcy kwiatów, a z łazienki lała się strumieniem woda. Rita biegała dookoła, krzycząc: "Co za niegrzeczna dziewczynka, tak nie wolno!".
Ostatnie dwie dekady życia, z małymi przerwami w okresach poprawy, gwiazda spędziła w osamotnieniu, zamknięta we własnym mieszkaniu. Co jakiś czas do publicznej wiadomości docierały informacje o tym, że widziano Ritę Hayworth zataczającą się w koszuli nocnej pod własnym domem i tym podobne opowieści. Gazety pisały: "Była bogini Hollywood stoczyła się na dno" i ilustrowały materiał druzgocącym widokiem potarganej, starej kobiety z półprzytomnym wzrokiem, rozpisując się o jej alkoholizmie. Dopiero w 1980 roku, dwie dekady od wystąpienia pierwszych objawów choroby, zdiagnozowano u niej alzheimera i podano to do publicznej wiadomości. Historyk medycyny Barron H. Lerner napisał wtedy, że Rita Hayworth stała się "pierwszą publiczną twarzą alzheimera", dowodem na to, że wielkie cierpienie ociera się o nas nierozpoznane i aktem odwagi ze strony rodziny jest upublicznienie tego, bo pomoże innym chorym i ich najbliższym, walczącym z tą okrutną chorobą.
Rita Hayworth zmarła 14 maja 1987 roku w Nowym Jorku w wieku 68 lat. Kilka dni wcześniej Yasmin znalazła ją siedzącą w zatrzaśniętej szafie i szlochającą. Na kolanach trzymała album ze zdjęciami z filmu "Gilda" i wskazując palcem na siebie sprzed 40 lat, pytała: "Kim jest ta kobieta? Skąd ją znam?". To pytanie zadawała też od lat na widok własnego odbicia w lustrze.
Yasmin Khan cały swój czas od śmierci matki poświęca pracy w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Chorych na Alzheimera. W 2009 r. udzieliła przejmującego wywiadu jednemu z magazynów pt. "Pamiętam lepiej, kiedy maluję", opisując sposób, w jaki matka walczyła z chorobą Alzheimera, poświęcając się malowaniu i tworząc wówczas autentyczne dzieła sztuki.
Dwa lata przed Ritą Hayworth odszedł Orson Welles - mężczyzna jej życia i zapewne przypadek sprawił, że ostatni wywiad, jakiego udzielił dwa dni przed śmiercią, niemal w całości poświęcił Ricie. Odwiedzał ją zresztą często pod koniec życia. Siadał obok i, trzymając ją za rękę, milczał. Nigdy go nie rozpoznała.