Przez 126 dni pozostawał nieuchwytny, kilkukrotnie wymykał się policjantom. Jedynego żywego terrorysty z Paryża, Salaha Abdeslama poszukiwały służby wszystkich europejskich krajów, a on przez cały ten czas ukrywał się w rejonie Brukseli. Wpadł trochę przez przypadek. Jak ujęto "terrorystę nr 1"?
Zaraz po paryskich zamachach śledczy sądzili, że Salah Abdeslam był panikarzem, który ze strachu nie wysadził się razem z innymi zamachowcami. Przedstawiano go jako "kierowcę dżihadystów". Z czasem okazało się, że jego rola była znacznie szersza, bo o ile nie wiadomo, czy był jednym z "mózgów" operacji w Paryżu, to z pewnością zapewnił jej szeroko pojętą logistykę.
W ciągu ostatnich niespełna czterech miesięcy przed zamachami w Paryżu sporo jeździł po Europie. Był w co najmniej ośmiu krajach, wypożyczył sześć samochodów i przejechał tysiące kilometrów. Na jego nazwisko wynajęto dwa pokoje w hotelu w podparyskim Alfortville, które służyły za kryjówkę dla terrorystów, oraz dwa samochody użyte w paryskich atakach: szarego volkswagena polo, którym poruszali się zamachowcy z sali koncertowej w Bataclan, oraz renault clio porzuconego w 18. dzielnicy Paryża. Śledczy ustalili także, że to on skompletował sprzęt potrzebny do wyprodukowania pasów szahida.
Zdaniem paryskiego prokuratora Francoisa Molinsa to Abdeslam "rozdawał karty" w paryskich zamachach, odegrał główną rolę w "stworzeniu komand terrorystów na 13 listopada" i zapewnieniu "logistycznego przygotowania ataków".
Wiadomo, że następnego dnia po zamachach w Paryżu wrócił do Brukseli i tam ślad po nim zaginął. Niektórzy eksperci spekulowali, że z pewnością przedostał się już do Syrii. On tymczasem przez ponad cztery miesiące skutecznie ukrywał się w rejonie belgijskiej stolicy, a został schwytany w odległości ok. 400 m od swojego domu rodzinnego. Na jego ślad natrafiono z resztą całkowicie przypadkowo.
Zrobić Paryż w Brukseli
Abdeslam został zatrzymany przez antyterrorystów w piątek 18 marca. W czasie pierwszego przesłuchania nie milczał – mówił zaskakująco dużo, za co był chwalony przez prokuratorów i swojego prawnika. Choć zgodnie z belgijskim prawem zeznania są tajne, to paryski prokurator ujawnił – za co został ostro skrytykowany przez Belgów – m.in. to, że Abdeslam powiedział otwarcie: w Paryżu miał wysadzić się na Stade de France, ale się wycofał. Telewizja RTBF informowała także, że mężczyzna umniejszył swoją rolę: twierdził, że samochody i hotele rezerwował na polecenie brata, Brahima. Jako organizatora zamachów wskazał Abdelhamida Abaaouda, który kilka dni po zamachach zginął w policyjnej obławie w podparyskim Saint-Denis.
Nie chciał jednak wyjawić, co robił w 18. dzielnicy Paryża, gdzie zarejestrowały go kamery monitoringu. Potem rozpłynął się w powietrzu. Co robił przez 126 dni, kiedy po zamachach nie mogły namierzyć go belgijskie służby? Knuł zamach na Brukselę czy ukrywał się przed gniewem bojowników IS, bo 13 listopada zdezerterował? Tego na razie nie wiadomo – albo służby o tym nie informują.
Dwa dni po zatrzymaniu terrorysty szef MSZ Belgii Didier Reynders oświadczył, że Abdeslam po doświadczeniach paryskich "był gotowy zrobić coś podobnego" w Brukseli. Tego samego dnia premier Belgii Charles Michel ostrzegł przed zamachami terrorystycznymi.
Dwa dni później, we wtorek 22 marca o godz. 7.58 dwóch terrorystów wysadziło się na lotnisku Zaventem. Godzinę później bomba rozerwała wagon metra na stacji Maelbeek blisko instytucji unijnych. W zamachach zginęło co najmniej 31 osób, a ok. 300 zostało rannych, wiele z nich walczy o życie. Do odpowiedzialności za nie przyznało się tzw. Państwo Islamskie. Belgijska prokuratura wierzy, że zamachy przeprowadziła ta sama komórka dżihadystyczna z Molenbeek.
Sam Abdeslam nagle nabrał wody w usta. W czwartek odmówił współpracy z Belgami i poprosił o jak najszybszą ekstradycję do Francji, by tam mógł "się wytłumaczyć" z zamachów w Paryżu. Adwokat Sven Mary oświadczył, że jego klient nie udzielił komentarza na temat ataków na lotnisko i metro w Brukseli.
Cztery kluczowe doby
Belgijski arabista i historyk Pieter Van Ostaeyen nie ma wątpliwości, że ataki w Brukseli były związane z aresztem Abdeslama. Jego zdaniem były planowane na święta wielkanocne, jednak zmieniono plany i przyspieszono je. Z tą tezą zgadza się dziennikarz belgijskiej stacji VTM, który ustalił, że zamachy miały zostać przeprowadzone w poniedziałek wielkanocny, który jest symbolicznym dniem dla wszystkich chrześcijan. – Działania zostały przyspieszone, bo Salah Abdeslam został aresztowany i [dżihadyści – red.] bali się, że zacznie mówić, przez co doprowadzi do ujawnienia planów – powiedział w rozmowie z belgijskim dziennikiem "Het Nieuwsblad".
Jak wpadł "wróg publiczny numer 1"? Kluczowe są cztery dni.
15 marca
We wtorek 15 marca około godz. 15 oddziały belgijskiej i francuskiej policji zgrupowały się w mieście Forest pod Brukselą, by przeprowadzić rewizję jednego z domów przy rue du Drie. Osoba wynajmująca tę nieruchomość figurowała na liście 22 tys. dżihadystów, których dane wyciekły do mediów kilka dni wcześniej, a belgijskie media podają, że chodzi o Khalida Bakraouiego – zamachowca, który 22 marca wysadził się w brukselskim metrze. Prąd w tym domu został odłączony kilka miesięcy wcześniej, więc policja zbyt pochopnie przesądziła, że będzie to rutynowe przeszukanie pustostanu. Na miejsce pojechał oddział funkcjonariuszy, ale nie było wśród nich antyterrorystów.
Kiedy oddział pojawił się przed posesją, niespodziewanie został ostrzelany z kałasznikowów. Rannych zostało trzech policjantów belgijskich i jedna Francuzka. Trzej ukrywający się w środku napastnicy przez dach wyszli na zewnątrz i zniknęli.
Rozpoczęła się wielogodzinna obława, zakończona zastrzeleniem jednego z uciekinierów. Okazał się z nim poszukiwany listem gończym od 4 grudnia 2015 r. Samir Bouzid, czyli w rzeczywistości przebywający w Belgii nielegalnie 35-letni Algierczyk Mohamed Belkaid. Mężczyzna podróżował z Salahem Abdeslamem jednym samochodem, który zatrzymano 9 września do kontroli na granicy austriacko-węgierskiej. Razem z nimi jechał także Najim Laachraoui, mężczyzna, który – jak sądzi policja – skonstruował pasy szahida dla zamachowców z Paryża, a potem 22 marca wysadził się na lotnisku w Zaventem pod Brukselą.
16 marca
W czasie rewizji w Forest policja dokonała zaskakującego odkrycia. Na szklance w mieszkaniu zabezpieczono świeże odciski palców zamachowca z Paryża Salaha Abdeslama. Stało się jasne, że jedną z dwóch osób, które ostrzelały policję poprzedniego dnia, był najbardziej poszukiwany w Europie terrorysta.
Belgijskie media pisały, że nalot policji w Forest najprawdopodobniej pozbawił Abdeslama jednej z ostatnich pewnych kryjówek. Zdesperowany musiał się gdzieś schować i zadzwonił do swojego przyjaciela z dzieciństwa Abida Aberkana, który mieszka ok. 400 m od jego domu rodzinnego w Molenbeek. Tak Abdeslam wraz ze swoim wspólnikiem najprawdopodobniej w nocy wrócił do Molenbeek.
17 marca
Abdeslam najpewniej nie wiedział, że Aberkan od miesięcy znajdował się na celowniku belgijskich służb i jego telefon był na podsłuchu. Ale to nie koniec splotu nieszczęśliwych dla terrorysty zdarzeń.
W czwartek 17 marca odbył się pogrzeb brata Salaha, Brahima, zamachowca samobójcy, który wysadził się w czasie paryskich zamachów przy boulevard Voltaire. W skromnej uroczystości w Schaerbeek pod Brukselą udział wzięło ok. 20 żałobników. Jedną z osób, które niosły trumnę, był właśnie Abid Aberkan. Uroczystość monitorowały belgijskie służby, a wszystkie osoby, które wzięły w niej udział, od tej pory były obserwowane.
18 marca
Dom Aberkanów przy rue des Quatre-vents w Molenbeek był od pogrzebu pod stałym nadzorem. Podejrzenie służb wzbudziło zaskakująco duże zamówienie pizzy, po którą zadzwoniła żona Abida Aberkana. Służby nie miały wątpliwości, że w domu jest ktoś jeszcze poza domownikami.
Po południu antyterroryści otoczyli budynek i przeprowadzili szturm. Abdeslam chciał po raz ostatni spróbować szczęścia, wybiegł na zewnątrz wprost na antyterrorystów i zaczął uciekać chodnikiem. Na filmie zarejestrowanym przez sąsiada Aberkanów widać, jak mężczyzna pada postrzelony.
Oprócz Abdeslama w mieszkaniu zatrzymano także Mounira Ahmeda Alaaja, a właściwie Amine'a Choukriego. Był poszukiwana przez belgijskie służby po tym, jak 3 października został zatrzymany do kontroli przez niemieckie służby niedaleko obozu dla uchodźców w Ulm. W samochodzie podróżował razem z Abdeslamem. Zachodzi podejrzenie, że Ajaal przedostał się do Europy Zachodniej razem z uchodźcami, a w rzeczywistości był przeszkolonym przez tzw. Państwo Islamskie terrorystą.
Wszyscy mieszkańcy domu Aberkanów zostali zatrzymani. Abdeslama i Choukriego oskarżono o zabójstwo na tle terrorystycznym, Aberkanowi przedstawiono zarzuty udziału w grupie terrorystycznej, pomagania przestępcom i współudziału. Jego żonę, Djemilę M. oskarżono o pomaganie przestępcom, ale zwolniono z aresztu. Schorowana matka Aberkana nie usłyszała żadnych zarzutów, bo najprawdopodobniej nie wiedziała, że w piwnicy jej domu ukrywa się dwóch terrorystów.
Od drobnego złodziejaszka do zamachowca
Do 13 listopada belgijska policja traktowała Abdeslama raczej jako przestępcę i nic nie wskazywało na jego związki z tzw. Państwem Islamskim.
Abdeslam urodził się 15 września 1989 r. w Brukseli. Ma starszego brata, Mohammada, który obecnie pracuje w ratuszu w Molenbeek. Jego drugi brat, Brahim to jeden z zamachowców z Paryża, 13 listopada wysadził się przy Boulevard Voltaire. Ich rodzice pochodzą z Maroka, a do Belgii przybyli razem z falą imigrantów z Afryki Północnej w latach 60. XX wieku. Wcześniej mieszkali w Algierii, gdzie uzyskali francuskie obywatelstwo, stąd też wszyscy trzej bracia są Francuzami. Abdeslamowie do dzisiaj wynajmują mieszkanie przy głównym rynku w Molenbeek, tuż przy ratuszu. Salah spędził tu praktycznie całe życie. Gmina ta zamieszkiwana jest w dużej części przez muzułmańskich imigrantów z Afryki Północnej, a ostatnio zyskała niesławę jako bezpieczny przyczółek dla dżihadystów. To w większości tam wychowywali się belgijscy bojownicy, którzy uwiedzeni ideologią dżihadu wyjeżdżali później do Syrii i Iraku walczyć o "kalifat".
Salah jednak najprawdopodobniej nigdy nie był na Bliskim Wschodzie, nigdy nie był także religijny. Nie zapuścił brody, nie modlił się w meczecie, nie stronił od alkoholu i marihuany. Od studiowania Koranu wolał życie nocne w Brukseli. – Spędzaliśmy czas w barach, oglądaliśmy Ligę Mistrzów. Piłka nożna to była jego działka – mówił po paryskich zamachach jego znajomy. – Kiedy mówiliśmy o terrorystach i kamikadze, to żartowaliśmy z tego – dodawał.
Mężczyzna ukończył technikum i w 2009 r. zaczął pracę jako mechanik w miejskiej spółce transportowej STIB/MIVB, w której od lat jako konstruktor tramwajów pracuje jego ojciec. Po kilkunastu miesiącach został jednak zwolniony, bo często nie przychodził do pracy i się spóźniał. Ostatecznie wylądował w więzieniu.
Razem z bratem Brahimem prowadzili mroczne życie: zajmowali się drobnymi kradzieżami, handlem narkotykami, fałszerstwami i wyłudzeniami. W 2013 r. zaczęli prowadzić razem bar Cafe Des Beguines w Molenbeek, ale nie cieszył się on dobrą sławą ze względu na głośną muzykę, częste bójki i narkotyki. Na dziewięć dni przed paryskimi zamachami lokal został zamknięty przez władze Molenbeek, bo miał pośredniczyć w handlu substancjami psychoaktywnymi.
"Powiedział: jeśli nie uda się wziąć ślubu na ziemi, zrobimy to w raju"
Nie wiadomo, skąd u Abdeslama nagle pojawiło się zainteresowanie ideologią dżihadu. Trochę światła rzuciła na tę sferę jego była długoletnia narzeczona, z którą pozostawał w związku od 2007 r. Kilka tygodni temu kobieta udzieliła wywiadu belgijskiemu magazynowi "Knack". Uważała ona, że jej ukochany bardzo zmienił się w ostatnim czasie pod wpływem swojego najlepszego przyjaciela, Belga Abdelhamida Abaaouda, który uważany jest za "mózg" paryskich zamachów. Choć w lipcu ubiegłego roku został zaocznie skazany na 20 lat więzienia za działalność terrorystyczną, to nie przeszkadzało mu to w swobodnym przemieszczaniu się po całej Europie.
– Oddaliliśmy się od siebie. Robiłam wyrzuty Abdelhamidowi, że Salah nie ma już dla mnie czasu – wspominała kobieta. Ogromny wpływ na jej ówczesnego narzeczonego – jak twierdziła – wywarł wyjazd Abaaouda do Syrii w 2014 r. Mężczyźni cały czas się ze sobą kontaktowali, a Belg chciał ściągnąć przyjaciela na Bliski Wschód. Na krótko przed zamachami Abdeslam miał zmienić podejście do swojej narzeczonej i stać się spokojniejszy, bardziej przyjacielski i milszy. – W czasie posiłku na trzy dni przed atakiem powiedział mi, że jeśli nie uda nam się wziąć ślubu na ziemi, to zrobimy to w raju – wspominała.
Dotychczas "terroryście numer 1" szczęście sprzyjało, bo policja co najmniej kilkukrotnie była o włos od jego zatrzymania, a jednak nie udało się tego dokonać. Samochód, którym Abdeslam w nocy z 13 na 14 listopada wracał z Paryża do Brukseli, był trzykrotnie kontrolowany. Wówczas jednak jeszcze nie było wiadomo, że Francuz brał udział w zamachach. Potem antyterroryści przeszukiwali jedno z mieszkań, w którym kilka godzin wcześniej był zamachowiec. Belgijskie media pisały także, że w czasie innej rewizji Abdeslam ukrył się w jednym z mebli i uniknął zatrzymania. Na koniec udało mu się uciec z obławy w Forest. Szczęścia próbował także na chwilę przed obezwładnieniem.
Jednak Salah Abdeslam najprawdopodobniej spodziewał się, że wkrótce zostanie zatrzymany, bo na początku roku ktoś z jego otoczenia skontaktował się z brukselskim prawnikiem Svenem Marym, znanym z głośnych spraw karnych i obrony groźnych przestępców, z pytaniem, czy podjąłby się obrony Abdeslama.
Oddział 90 dżihadystów
W związku z zamachami w Paryżu dotychczas zatrzymano 21 osób. Amerykański dziennik "New York Times" dotarł do raportu, jaki francuskie służby przekazały ostatnio prezydentowi Francois Hollande'owi. Skala zorganizowania dżihadystów w Europie miała zaskoczyć nawet służby. Ostrzegali więc przed kolejnymi krwawymi zamachami.
Jeden z islamistów miał zeznać, że "mózg" paryskich zamachów Abdelhamid Abaaoud przedostał się do Europy wraz z uchodźcami. Miał sprowadzić tutaj oddział 90 ludzi, którzy rozmieścili się we Francji. – Abaaoud przedstawiał siebie jako dowódcę tych 90 kamikadze-śpiochów i miał przyjechać od razu do Francji, żeby uniknąć niepotrzebnych wpadek – mówiła ta osoba. W raporcie francuskie służby ostrzegają przed kolejnymi zamachami i zaznaczają, że wywiad nie jest w stanie wychwycić wszystkich bojowników napływających do Europy z ziem, na których tzw. Państwo Islamskie proklamowało kalifat.
ONZ szacuje, że w 2016 r. do Europy przedostanie się około milion migrantów.