Zamiast kompulsywnie kupować kolejne opakowania makaronu czy ryżu, lepiej zrobić plan posiłków i listę zakupów. Dzięki temu można uniknąć gromadzenia niepotrzebnych produktów, jeść zdrowiej i wydać mniej pieniędzy. W czasach epidemii nie trzeba panikować, jedzenia nam nie zabraknie. Dla Magazynu TVN24 pisze ekspertka zerowaste Sylwia Majcher.
W piątek wieczorem premier ogłosił, że wprowadza stan zagrożenia epidemicznego. W związku z tym zamknięte będą galerie handlowe, restauracje i kawiarnie. Sklepy spożywcze, apteki i drogerie mają jednak działać bez zmian.
Nie biegnę na zakupy. Najpierw sprawdzam, co mam w domu. Całkiem tego sporo: pół kilograma kaszy gryczanej, kilogram jaglanej, makaron nitki, po kilogramie mąki pszennej i żytniej, kilka łyżek kukurydzianej i ziemniaczanej. W półlitrowym słoiku trzymam soczewicę i ciecierzycę. Są korzenne przyprawy, bakalie, wiórki kokosowe, świeże zioła na parapecie i kiełki. W zamrażarce zostały pierogi, ryba, truskawki, banany, barszcz, bulion i warzywa do jego zrobienia. W lodówce są: mleko, jogurty, maślanka, kefir, ser żółty i pleśniowy, który starczy na kilka dni, wędlina, jajka, masło orzechowe, kanapkowe warzywne pasty.
Mam buraki, ziemniaki, włoszczyznę, kalafiora. W piwnicy stoi kilka słoików z domowym sosem pomidorowym, kiszonymi ogórkami i czosnkiem. Są powidła śliwkowe, dżem wiśniowy, morelowy i malinowy. Piję kranówkę, więc nie mam butelkowanej wody. Do ekspresu wsypuję ostatnią porcję kawy i ten brak odnotowuję na liście zakupów.
Od czasu pojawienia się pierwszych informacji o potwierdzeniu koronawirusa w Polsce nie byłam w żadnym hipermarkecie. Nie kupiłam zgrzewki fasolki, mielonki, pasztetu, makaronu ani ryżu. I czuję się bezpiecznie. Od kilku dni jestem w domu z dziećmi i tak będzie przez najbliższe dwa tygodnie. Nadia ma 6 lat, Paweł 4, są przyzwyczajeni do regularnych posiłków, jakie jedzą na co dzień w przedszkolu. Wymyślam więc jadłospis, planuję, że brakujące produkty dokupię w osiedlowym sklepie albo jak co tydzień w sobotę podjadę rowerem na targ. Moje tygodniowe zakupy zwykle mieszczą się w wiklinowym koszyku umocowanym na bagażniku i zamierzam ten stan braku nadmiaru utrzymać. Pomaga mi planowanie jadłospisu.
Żeby przez tydzień przygotowywać pełnowartościowe posiłki, wcale nie trzeba mieć spiżarni wypełnionej po brzegi. Wystarczy kupić ulubioną kaszę, warzywa – najlepiej sezonowe, czyli w marcu kapustę, brukselkę, jarmuż, buraki, ziemniaki. Przyda się tłuszcz, a więc masło, oliwa lub olej. Zastanówmy się, ile zazwyczaj tych produktów zużywamy w swojej kuchni i tyle kupmy. Mięsa na talerzu dorosłego człowieka w ciągu tygodnia nie powinno być więcej niż pół kilograma. Takie normy zdrowotne – bez związku z wirusem, na co dzień zalecają lekarze i to dobry moment, by zacząć ich przestrzegać. Warto też zaplanować ciepłe śniadania, tutaj sprawdzą się owsianki, kasza jaglana w wersji słodkiej i słonej, omlety. Dobrze jest też wykorzystywać wszystkie składniki, jakie zostają w kuchni. To sprawi, że nie będzie konieczności robienia dodatkowych zakupów.
Z niewykorzystanej owsianki można zrobić placki, z resztek wędlin doskonałe chipsy do sałatek, czerstwe pieczywo wykorzystać zamiast mąki do zagęszczania sosów i zup.
Jedzenia nie brakuje
U mnie, na jednym z warszawskich osiedlowych bazarków, jest wszystko, zrobiłam nawet zdjęcia mandarynek, selera naciowego czy fioletowej kapusty, żeby wysłać Oli, koleżance, od której dostałam fotograficzną relację ze sklepów z pustymi regałami. Właściciel mojego osiedlowego spożywczaka mówi, że jest zatowarowany po kokardę. Wpuszcza mnie nawet na zaplecze, żeby uwiarygodnić deklarację. Patrzę na powciskane w każdy kąt kartony z chlebem, który ma dłuższy termin ważności, mlekiem homogenizowanym, pomidorowymi pasatami, mąką, cukrem i wodą w pięciolitrowych baniakach. Wychodzę z poczuciem, że możemy spać spokojnie. Do tego koleżanka z Wrocławia informuje entuzjastycznie: W naszym sklepie koło domu wszystko jest. I jako dowód Agata wrzuca zdjęcie pełnych regałów z makaronami. Klikam "lubię to".
A potem czytam komentarze pod postami na swoim profilu i na grupach kulinarnych, które obserwuję:
- Facet stał z 3 wózkami. W jednym sam ryż i makaron, w drugim mleko i papier toaletowy, w trzecim paprykarze, pasztety, konserwy. I jeszcze pytał, kiedy są dostawy.
- Babeczka kupiła 15 śmietan i torbę marchwi.
- Moja matula zrobiła żarcie do słoików. Przechytrzyła system.
- Papier wykupili, mąkę też, masakra jakaś.
- Brak sera totalny. Został już tylko najdroższy kozi.
- Żwirek dla kota wykupiony.
- Nie bałam się, ale przez to, co ludzie wyprawiają, zaczęłam się bać, bo ludzie mają wizję apokalipsy.
Jedno z moich zdjęć z pustymi regałami w sklepach komentuje Jagoda, która pracuje w hipermarkecie popularnej sieci:
- Klienci kupują mnóstwo mięsa, mrożonek, kasz, mąki, makaronów, ryżu – relacjonuje sprzedawczyni.
- Czy brakuje Wam towaru - pytam?
- Nie, dostawy mamy codziennie.
Inna ekspedientka pisze mi, że kierownicy zwiększyli zamówienia dostaw. Kilka razy w ciągu dnia półki są uzupełniane.
Do skrzynki wpada też taka wiadomość: Sklep, w którym pracuję, zanotował dziś kilkukrotnie większy obrót niż normalnie.
Znika ryż, makaron i mąka
Banki Żywności na swoim profilu w mediach społecznościowych zauważają: sprzedaż ryżu wzrosła w ostatnim tygodniu niemal o 95 procent. Podobnie sprawa ma się z mąką (84 procent) i makaronem (64 procent). Sprawdzam źródło tych informacji. To najnowszy raport Nielsena – jednej z największych agencji przygotowującej analizy. Czytam w nim, że w ostatnim tygodniu lutego wartość zakupów w Polsce wzrosła o 17 procent. Do koszyka trafiały głównie suche produkty spożywcze i środki czystości.
Kupiliśmy o 66 procent więcej mydła i 24 procent więcej papieru toaletowego niż rok temu w tym samym czasie. To wyjątkowy pozasezonowy wzrost sprzedaży – ocenia Karolina Zajdel-Pawlak, dyrektor zarządzająca Nielsen Connect w Polsce. Oglądam konferencję z udziałem minister rozwoju, która uspokaja.
- Nie ma żadnych podstaw do tego, by obawiać się, że sklepy zostaną zamknięte lub nie będą zaopatrzone - wrzucam ten cytat Jadwigi Emilewicz do swoich mediów społecznościowych, gdzie obserwuje mnie ponad 20 tysięcy osób. Moi czytelnicy piszą, że trudno nie ulec panice, nikt nie wie, co się jeszcze wydarzy, powtarzane bezmyślnie plotki potęgują atmosferę zagrożenia.
Psycholog Michał Misiak, który bada przyczyny marnowania jedzenia, mówi mi, że to zachowanie nie powinno dziwić:
- Gdy pojawia się perspektywa, że jedzenia może zabraknąć, czujemy instynktowną, naturalną potrzebę magazynowania. Te zachowania są racjonalne, ale w odpowiednim kontekście – jeśli wokół rzeczywiście panuje głód. My natomiast żyjemy w czasach nadmiaru i robienie dużych zapasów nie jest potrzebne. Mamy w ten sposób pracującą gospodarkę żywnościową, że nigdy wcześniej jedzenie nie było tak tanie i tak łatwo dostępne. Dobrze sobie uświadomić, że by czuć się bezpiecznie wcale nie musimy robić dużych zakupów – wyjaśnia psycholog.
Racjonalnie wynotowuję najważniejsze informacje z konferencji prasowej organizowanej w czwartek w kancelarii premiera.
- Polska jest jednym z największych producentów żywności w Europie – to dane z Ministerstwa Rolnictwa.
- Wszystkie sklepy są codziennie zaopatrywane we wszystkie kategorie produktów. To świadczy, że łańcuch dostaw działa i nasze działanie jest takie, że musi działać i będzie działać – tak mówi Jarosław Sobczyk, wiceprezes Jeronimo Martins Polska, właściciela sklepów Biedronka.
- Jesteśmy dużym producentem mąk, produkujemy mąki na własne potrzeby, surowca do produkcji nam nie zabraknie - zapewnia Piotr Romańczuk, wiceprezes spółki Lubella.
- Wszystkie zamówienia są realizowane na bieżąco, a krajowe - w pierwszej kolejności. Mamy 20 zakładów, które pracują przez 7 dni w tygodniu w systemie trzyzmianowym – informuje Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, jednej z największych firm produkujących przetwory mleczne.
- Moce produkcyjne w zakładach są uruchomione na około 80 proc. Zatem są jeszcze rezerwy, aby zwiększyć, jeżeli będzie taka potrzeba, produkcję żywności - twierdzi Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju. I apeluje o umiar i roztropność w zakupach.
Domowe środki ostrożności
Wieczorem łączę się ze swoimi czytelnikami w relacji na żywo i przez godzinę wymieniamy się przepisami na wspierające odporność kiszonki, ziołowe napary, naturalne syropy. Hitem jest przepis na płyn do odkażania zrobiony według wytycznych WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) ze spirytusu, wody utlenionej, gliceryny albo aloesu. To skuteczny środek, jego proporcje skonsultowane są z emidemiologami. Płyn każdy może bezpiecznie przygotować w domu.
Płyn odkażający zalecany przez WHO.
100 ml spirytusu
15 ml wody utlenionej
5 ml gliceryny lub żelu aloesowego
50 ml przegotowanej wody
Wszystkie składniki trzeba wlać do słoika i dobrze wymieszać.
Potem pytam Katarzynę Pieczyńską, dietetyczkę Fundacji Szkoła na Widelcu, o to, jak kulinarnie przygotować się na ten dwutygodniowy pobyt z dziećmi w domu. Specjalistka przypomina przede wszystkim, że nasza dieta powinna być różnorodna, bogata w warzywa i owoce oraz nieprzetworzone produkty. Tymczasem ze sklepowych półek znikają obfitujące w konserwanty i ulepszacze puszki z pasztetami, mielonkami, cukier, biały ryż czy pszenny makaron. Ta jedzeniowa monotonia nie sprzyja budowaniu potrzebnej teraz odporności. W koszyku niech znajdzie się miejsce na kiszonki, kefiry, korzenne przyprawy, sezonowe warzywa i owoce.
Jak dobrze jeść?
Dobrze zbilansowana dieta jest naszym sprzymierzeńcem w walce z infekcjami. Zanim więc wyruszymy do sklepu, trzeba opracować menu. Zaplanować, co chcemy ugotować przynajmniej przez kilka najbliższych dni. Koniecznie musimy sprawdzić, co już mamy w lodówce i kuchennych szafkach. Taki audyt sprawi, że nie przyniesiemy do domu kolejnych niepotrzebnych produktów, na które potem nie będziemy mieli pomysłu. Do sklepu obowiązkowo idziemy z listą zakupów. To nasza tarcza obronna. Z danych Banków Żywności wynika, że listy nie robi trzy czwarte Polaków, a to sprawia, że kupujemy o wiele za dużo. Stres i panika nam nie ułatwiają zadania.
Agnieszka Pocztarska, autorka serwisu Czytamy Etykiety, codziennie podpowiada swoim czytelnikom, jak robić rozsądne zakupy. Mówi mi, że nawet teraz, w sytuacji kryzysowej, nie możemy kupować bez planu, bo to grozi tym, że wyrzucimy zbędne, popsute, niewykorzystane jedzenie. Ekspertka przypomina też o zwracaniu uwagi na datę ważności. Nieprawidłowe jej odczytanie jest jedną z najczęstszych przyczyn marnowania jedzenia w Polsce.
- Nie zapominajmy, że są dwa rodzaje dat przydatności do spożycia - mówi Agnieszka Pocztarska. Na produktach można znaleźć datę minimalnej trwałości, czyli "najlepiej spożyć przed", która informuje o tym, jak długo prawidłowo przechowywany produkt zachowuje swoje właściwości. Dlatego kasza lub makaron mimo "przeterminowania" są produktami, które spokojnie można spożyć jeszcze wiele tygodni, a nawet miesięcy później. Nie wyrzucaj ich od razu do kosza! Z kolei określenie "należy spożyć do" oznacza datę, po upływie której nie powinno się spożywać produktu ze względu na ryzyko zatrucia pokarmowego. Tak znakowane są nietrwałe produkty spożywcze, takie jak śmietana, jogurty, mięso – wyjaśnia autorka serwisu Czytamy Etykiety.
To sposoby zapobiegające nadmiarowi i w konsekwencji marnowaniu jedzenia oraz naszych pieniędzy. Od jednej z czytelniczek dostaję paragon za zakupy, jakie zrobiła na najbliższy tydzień dla swojej rodziny. Agnieszka kupiła olej, 2 litry mleka, trochę przypraw, kawę, herbatę, margarynę, kilogram cukru, owocowe galaretki, słodycze, sery. Bez szaleństwa, zgodnie z rodzinnymi potrzebami. Jest pewna, że większość tych produktów wykorzysta.
Z dobrze zaplanowanym menu, rozsądnie zrobionymi zapasami jesteśmy bez problemu w stanie przetrwać w domu parę dobrych dni. Nie musimy codziennie sprawdzać, czy w sklepach nie brakuje podstawowych produktów. Zdjęcia pustych półek wciąż będą krążyły w sieci, bo te z wypełnionymi regałami nie dostają tak dużo polubień, co sprawdziłam w ostatnich dniach. Zamiast tracić energię, możemy ten czas wykorzystać. Katarzyna Pieczyńska radzi, by w czasie tej wymuszonej przerwy zaangażować na przykład dzieci w nowe obowiązki domowe.
To może być dla nich świetna lekcja. Obieranie ziemniaków, odmierzanie składników na naleśniki, upieczenie prostych muffinek, pokrojenie owoców na sałatkę czy starcie marchewki na surówkę. Pozwólcie dzieciom asystować w kuchni, a zobaczycie, że są w stanie pomóc w tym napiętym okresie - mówi dietetyczka Szkoły na Widelcu. Fundacja przez całe dwa tygodnie będzie podrzucała rodzicom przepisy, inspiracje z filmami i bajkami o jedzeniu i zdrowym stylu życia.
Zamierzam z nich skorzystać i dzielić się swoimi sposobami na przetrwanie tej nietypowej sytuacji. Czekają mnie dwa tygodnie w domu z pełnymi energii przedszkolakami. Będę – jak wielu rodziców zostających z powodu koronowirusa w domu z dziećmi - w tym czasie także pracować. Mam nadzieję, że moja próba odnalezienia się w tej dalekiej od codziennej rutyny rzeczywistości - doda innym otuchy.