logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Małgorzata Goślińska Operacja "Kardynał"
  • 2
    Jakub Majmurek Nie ma jednostki, jest naród. O dobro narodu dba partia
  • 3
    Regina Skibińska Rozpruty żubr, wilk bez głowy. Kłusownicy zbierają krwawe żniwo
  • 4
    Wojciech Szacki Teflonowy Kaczyński. Nic mu nie szkodzi, nic nie przywiera
  • 5
    Justyna Suchecka Marks, Harry Potter i ślimak hermafrodyta
  • 6
    Klaudia Ziółkowska Widzieli tam Matkę Bożą, czemu mieliby kłamać?
  • 7
    Filip Czekała "Gęste ślady krwi wołają głośno z toru o nieszczęściu"
  • 8
    Filip Czekała Symbolem miasta stała się kelnerka z winiarni. "Moja prababcia"
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Małgorzata Goślińska

Operacja "Kardynał"

Zobacz

Jakub Majmurek

ZobaczNie ma jednostki, jest naród. O dobro narodu dba partia

Czytaj artykuł

Regina Skibińska

ZobaczRozpruty żubr, wilk bez głowy. Kłusownicy zbierają krwawe żniwo

Czytaj artykuł

Tytuł: Kłusownikami bywają myśliwi Źródło: Shutterstock

Podziel się

Młodziutka wilczyca zginęła zastrzelona w marcu tego roku na Roztoczu. Strzał z broni palnej rozerwał jej serce. Parę tygodni przed nią zabito brata jej matki, Kosego. Postrzelony, obficie krwawiąc, dowlókł się do zarośli, gdzie skonał w męczarniach. Żubra z Zachodniopomorskiego rozcięto i wykrojono mu mięso. Nielegalne zabijanie dzikich zwierząt w Polsce kwitnie. Wykrywalność takich przestępstw jest niska. Kłusownikami są często myśliwi.

 

Kosy był zdrowym, dorodnym samcem, przykładnym ojcem szczeniąt urodzonych w maju. Przyszłość wilcząt po śmierci ojca, który dostarczał im pożywienie, jest teraz niepewna.

W sierpniu koło Kluczborka zginął Miko, wilk kilka lat temu odratowany ogromnym wysiłkiem po wypadku samochodowym, w którym został ranny. Ciała do dziś nie znaleziono, tylko obrożę z nadajnikiem, a to znaczy, że ktoś obciął mu głowę.

W lutym zeszłego roku w Bieszczadach znaleziono zmasakrowane ciało wilka, któremu wypruto wnętrzności, ucięto łapy i ogon.

Wilki podlegają ścisłej ochronie, a mimo tego giną. Dużo wskazuje na to, że sprawcami mogą być myśliwi. Dlaczego akurat oni? Zwierzęta często zabijane są z broni, do której nie ma dostępu zwykły człowiek. Pozostali kłusownicy preferują nastawianie wnyków – to dla nich bezpieczniejsze, nie ryzykują, że ktoś nakryje ich przy zabijaniu zwierzęcia, za co grożą surowe kary. Do tego myśliwi nie lubią wilków, bo stanowią dla nich konkurencję w polowaniach. Wilki, polując w watahach, zjadają m.in. sarny, jelenie i dziki, a im więcej ich zjedzą, tym mniej zwierząt myśliwi mogą upolować.

- Walczymy z kłusownictwem, współpracujemy z policją, organizujemy poszukiwanie wnyków – zapewnia Alicja Fruzińska, rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego. Dodaje, że jeśli kłusownikiem okaże się myśliwy i bezsprzecznie udowodni mu się winę, jest on wydalany bądź zawieszany w prawach członka PZŁ.

Sami myśliwi na zamkniętych forach dyskusyjnych nawet nie ukrywają, że zamierzają "mylić" wilki z szakalami złocistymi, które niedawno przestały być chronione. "7x65r i ponieśli też wilka" - cieszy się Piotr  na zamkniętej facebookowej grupie "Brać Myśliwska". "7x65r" oznacza amunicję myśliwską.

"Sami myśliwi na zamkniętych forach dyskusyjnych nawet nie ukrywają, że zamierzają "mylić" wilki z szakalami złocistymi, które niedawno przestały być chronione"

We wrześniu, niedługo po wilkach, w województwie zachodniopomorskim został skłusowany żubr. Zastrzelono go z broni palnej i fachowo wycięto z niego kawałki mięsa. Sprawcą okazał się myśliwy.

W tym samym tygodniu w Małopolsce policja zatrzymała innego myśliwego, u którego znalazła niezarejestrowaną broń, mięso dzikich zwierząt oraz 18 głów zabitych niedawno bez zezwolenia koziołków.

"Skrajnie barbarzyński czyn". Zarzuty dla leśniczego, który zastrzelił żubra / Wideo: Paula Przetakowska/Fakty po południu

Myśliwy czy już kłusownik?

 

Według definicji polowanie to "tropienie, strzelanie z myśliwskiej broni palnej, łowienie sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej i łowienie zwierzyny przy pomocy ptaków łowczych za zgodą ministra właściwego do spraw środowiska". Kłusownictwem jest natomiast "działanie zmierzające do wejścia w posiadanie zwierzyny w sposób niebędący polowaniem albo z naruszeniem warunków dopuszczalności polowania".

Tyle mówią przepisy, ale już ich interpretacja nastręcza wątpliwości. Zdaniem Alicji Fruzińskiej, rzeczniczki PZŁ, nie można równocześnie być myśliwym i kłusownikiem, gdyż według przepisów kłusownictwo wiąże się ze strzelaniem do zwierząt za pomocą broni innej niż myśliwska. W rzeczywistości jest inaczej. Myśliwy, który strzela do zwierząt chronionych, czy poza sezonem polowań, jest kłusownikiem tak jak osoby, które nastawiają wnyki czy w inny sposób nielegalnie zabijają dzikie zwierzęta.

Reguły polowań są ściśle określone: można "pozyskiwać" tylko zwierzęta łowne i tylko w okresach przewidzianych przez prawo. To nie jedyne ograniczenie. Co roku sporządzane są plany odstrzałów i myśliwi nie mogą zabić więcej zwierząt, niż przewiduje taki plan.

Wykrycie kłusownictwa jest trudne - bez złapania na gorącym uczynku trudno je udowodnić, a nawet jeśli się złapie, nie oznacza to, że kłusownik poniesie karę. Tak było z myśliwym, u którego policja znalazła 18 głów koziołków. Koledzy z koła myśliwskiego już w ubiegłym roku podejrzewali go o kłusownictwo, znaleźli go bowiem przy szczątkach jelenia. Wystarczyło jednak, że zeznał, iż znalazł zwierzę już martwe i zarzutów nie usłyszał.

- Kiedyś jeden z myśliwych przyznał mi, że mają między sobą cichą umowę, że będą przymykać oczy na strzelanie do wilków i zaoferował mi skórę wilka. Chwalił się nawet, że może zdobyć skórę niedźwiedzia, bo ma kontakty w Bieszczadach – opowiada Michał Chomiuk, nestor polskiego ruchu antykłusowniczego.

Oczywiście nie każdy myśliwy kłusuje albo przymyka oczy na  kłusownictwo. Wielu z nich bolą patologie w środowisku i sami zgłaszają je straży łowieckiej. - Większość postępowań prowadzonych przez Państwową Straż Łowiecką dotyczy zawiadomień składanych przez myśliwych na myśliwych – informuje nas biuro prasowe straży łowieckiej w województwie dolnośląskim.

Wielu łowczych czuje bezradność w obliczu kłusownictwa kolegów. - To jest wina środowiska. Kiedyś był to rodzaj pasji, teraz wystarczą  pieniądze i myśliwymi zostają ludzie o różnym poziomie etycznym – komentuje myśliwy, który zastrzega sobie anonimowość. - Przepisy pozwoliły nam na używanie termowizji i noktowizji, a to tylko ułatwia łamanie prawa. Karalność jest prawie żadna. Można powiedzieć, że kłusownictwo staje się modne.

Dzieci wrócą na polowania? "To rozporządzenie zmienia przepisy ustawy" / Wideo: Fakty TVN

(Bez)karność

Kłusownicy czują się bezkarni, bo choć grożą im surowe sankcje, z pozbawieniem wolności do 5 lat włącznie, to w praktyce nie są one orzekane. - W 2007 roku u myśliwych: leśnika i emerytowanego policjanta, policja znalazła kilka skór wilków. Sprawa trafiła wtedy do sądu, ale po trzech latach sprawcy zostali uniewinnieni – mówi Michał Chomiuk.

Czasem sądy orzekają kary wobec kłusujących myśliwych, ale nie są one surowe. Myśliwi, którzy trzy lata temu w Bieszczadach zastrzelili i oskórowali wilczycę, dostali kary ośmiu i dziesięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu i grzywnę. Za kłusownictwo można też stracić pracę, o ile myśliwy przy okazji jest leśnikiem. Takie konsekwencje miało dla myśliwego niedawne zastrzelenie żubra.

Takie sprawy jednak rzadko przebijają się do mediów. O wilkach Kosym i Miko głośno jest tylko dlatego, że zwierzęta te miały założone obroże telemetryczne, które pozwoliły ustalić, co dokładnie się z nimi stało.

Dopaść wilka / Wideo: tvn24

Tymczasem anonimowych śmierci zwierząt jest o wiele więcej.  Tak jak w Bieszczadach w 2013 roku. - Znalazłem miejsce, w którym został zastrzelony wilk. Była sierść, kałuża krwi, kończył się wilczy trop, za to były ślady ludzkie dochodzące do ambony. Krew poszła do badania, wykazało, że należała do wilka. W innym miejscu, także w Bieszczadach, widziałem wykładane na nęcisku truchła baranów, by zwabić dzikie zwierzęta – mówi Michał Chomiuk.

Tysiące wnyków, brak winnych

Można tylko przypuszczać, jak wiele zwierząt ginie nielegalnie. Skala nie jest dokładnie znana, gdyż wykrywalność tych czynów jest niska, a policzenie wszystkich nielegalnie zabitych zwierząt jest niemożliwe. Jak podaje Stowarzyszenie dla Natury "Wilk", w latach 2002-2019 ujawniono zaledwie 29 przypadków zastrzelenia wilka, z czego sześciu osobom postawiono zarzuty: trzem myśliwym dewizowym, dwóm myśliwym z Polski oraz osobie niebędącej myśliwym. W tym czasie we wnykach zginęło 21 wilków, a sprawców nie wykryto.

Według danych PZŁ w sezonie 2018/2019 roku doszło do 1796 przypadków kłusownictwa z bronią, a zidentyfikowano zaledwie 58 osób. W tym czasie zebrano 35813 wnyków, 550 potrzasków i 770 innych urządzeń kłusowniczych. Złapało się w nie m.in. 35 łosi, 1492 sarny, 1532 zające i 516 lisów. Dla porównania z danych policji wynika, że w tym roku prowadziła postępowania w sprawie nielegalnego zabicia zaledwie jednego wilka, 6 saren i 8 lisów.

Państwowa Straż Łowiecka, która jest umundurowaną i uzbrojoną formacją przy wojewodach, mającą na celu m.in. ochronę zwierząt i zwalczanie kłusownictwa, nie prowadzi zbiorczych statystyk dla całego kraju, ale np. w województwie pomorskim w 2018 r. prowadziła zaledwie 8 postępowań w sprawie kłusownictwa, a w łódzkim 15. W innych województwach statystyki wyglądają podobnie, z wyjątkiem wielkopolskiego, gdzie prowadzono 70 postępowań. Widać więc dużą rozbieżność między liczbą odnotowanych przypadków kłusownictwa a liczbą postępowań, co pokazuje bezradność albo brak woli ze strony państwa w zwalczaniu tego procederu.

Jak tłumaczą strażnicy łowieccy, problemem jest zdobycie dowodów. Jeśli strażnik znajdzie wnyki, może założyć fotopułapkę i czekać, aż ktoś się przy niej pojawi, ale żadne służby nie mają możliwości technicznych, żeby zastawiać fotopułapki przy kilkudziesięciu tysiącach znalezionych wnyków. Podobnie jest w przypadku nielegalnych strzałów. Jeśli ktoś usłyszy strzelanie w nocy (myśliwi mogą polować od godziny przed wschodem słońca do godziny po zachodzie, wyjąwszy polowania na dziki, piżmaki i drapieżniki oraz gęsi i kaczki na zlotach i przelotach), to też niełatwo jest znaleźć w lesie człowieka, który strzelał do zwierząt.

Strażnicy łowieccy skarżą się dodatkowo na problemy z uzyskiwaniem informacji od świadków kłusownictwa. Na wsiach często ludzie wiedzą, kto poluje legalnie, a kto kłusuje. Znajdują przypadkiem wnyki czy zabite zwierzęta, ale nie zgłaszają tego odpowiednim służbom ze strachu albo z chęci zachowania dobrych stosunków z sąsiadami. Czasem świadkowie zdarzenia zgłaszają sprawę po paru tygodniach czy miesiącach, kiedy drapieżniki zdążyły roznieść dowody rzeczowe. A wtedy nie ma jak prowadzić postępowania.

Poza tym straż łowiecka ma zwyczajnie za mało ludzi. Przeciętnie w każdym województwie jest pięciu strażników. Przy takiej liczebności nie da się skutecznie walczyć z kłusownictwem. Oprócz straży łowieckiej wykrywaniem kłusownictwa zajmują się też inne służby, czyli policja i straż leśna, przy czym policja rzadko zapuszcza się do lasów w celu poszukiwania dowodów, a straż leśna działa tylko w lasach państwowych. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie ma służb, które działałyby w terenie i pilnowały przestrzegania prawa.

Michał Chomiuk z grupą aktywistów w 2013 roku nakryli i zgłosili policji 20 kłusowników.  - Na gorącym uczynku złapaliśmy między innymi myśliwego, u którego znaleźliśmy około 30 wnyków i potrzask – opowiada Chomiuk. Finałem była sprawa karna i wyrok w zawieszeniu, a myśliwy wyleciał z Polskiego Związku Łowieckiego.

Łowcy trofeów

Druga połowa września to czas amorów jeleni. Pod wpływem hormonalnej burzy byki donośnym głosem demonstrują, że to do nich należą samice, a gdy rywale nie przyjmują do wiadomości ryczących komunikatów, dochodzi do starcia przy użyciu poroży. Na te poroża czają się myśliwi i to ustrzelonymi jeleniami chwalą się chętnie w serwisach społecznościowych. "Jak tu nie uwielbiać trofeistyki?"– pisze na Facebooku myśliwy pozujący nad ciałem dorodnego samca, którego rozgałęzione poroże zapewne powiesi na ścianie w salonie.

 

"Na Facebooku myśliwy pozujący nad ciałem dorodnego samca, którego rozgałęzione poroże zapewne powiesi na ścianie w salonie"

 

Po sezonie myśliwy ma obowiązek przedstawić trofea do wyceny i przewierca w czaszce otwór, żeby to samo trofeum nie zostało przedstawione do wyceny drugi raz. W prawie łowieckim jest paragraf, który mówi o sankcjach za nielegalnie wejście w posiadanie tuszy dzikiego zwierzęcia czy trofeum, czyli np. poroża. Sankcje te jednak niełatwo zastosować.

- U jednego człowieka znaleźliśmy około 40 trofeów koziołków i jeleni, a prokuratura umorzyła postępowanie, gdyż powiedział, że na to wszystko natrafił w lesie – tłumaczą strażnicy łowieccy. Jak mówi jeden z nich, sam poluje od 40 lat i znalazł w tym czasie zaledwie dwa padłe zwierzęta.

- Przepisy są martwe. Wiem, że kłusownik kłamie, kiedy mówi, że znalazł w lesie martwe zwierzę, bo czaszka zwierzęcia padłego ma inny kolor niż czaszka zwierzęcia zastrzelonego i preparowanego. Nic z tym jednak nie mogę zrobić, a on śmieje mi się w twarz – alarmuje Tomasz Lipiec, strażnik Państwowej Straży Łowieckiej w Lublinie.

Niekłopotliwe zapominalstwo

Żeby móc polować indywidualnie, myśliwy musi być członkiem koła łowieckiego, mieć uprawnienie do wykonywania polowania indywidualnego i dostać tzw. odstrzał, czyli dokument z imiennym zezwoleniem na zabicie zwierząt. Powinien też dokonać zapisu w książce polowań, gdzie odnotowuje się upolowanie dzika czy jelenia.

- Częste są sytuacje, gdy myśliwy poluje bez wpisania się do książki polowań. To jest wykroczenie. Nie można mu jednak z automatu przypisać kłusownictwa, choć dla mnie to jest ewidentne kłusownictwo – oburza się Tomasz Lipiec.

Taki myśliwy po zastrzeleniu zwierzęcia nie odnotowuje nigdzie tego faktu, a złapany na gorącym uczynku przez strażnika tłumaczy, że akurat zapomniał dokonać wpisu. - W mojej ocenie wielu myśliwych jest kłusownikami. Niektórzy zrobili sobie z tego dodatkowe źródło dochodów. Dziczyzna jest droga, a myśliwy, który upoluje zwierzę i nigdzie tego nie wykaże, może wstawić je na przykład do knajpy znajomego i ma dodatkowe źródło dochodów. Nakładam mandat 200 złotych, a on przyjmuje, bo on wie, że jak wstawi zwierzę do knajpy, to zarobi dwa tysiące - tłumaczy strażnik łowiecki, który chce zachować anonimowość, gdyż na co dzień współpracuje z myśliwymi i nie chce się im narażać.

Polski Związek Łowiecki przewiduje dodatkowe sankcje za niewpisanie się do księgi polowań.

- "Zapomnienie" podlega w Związku odpowiedzialności dyscyplinarnej  – zapewnia Alicja Fruzińska, rzeczniczka PZŁ.

"Członek Polskiego Związku Łowieckiego podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej za przewinienia łowieckie, do których zaliczamy: naruszenie ustawy i wydanych na jej podstawie aktów wykonawczych, naruszenie statutu lub innych uchwał organów Polskiego Związku Łowieckiego, wykonywanie polowania w sposób sprzeczny z etyką łowiecką, pomocnictwo lub podżeganie do przewinienia łowieckiego. Karami dyscyplinarnymi są: nagana, zawieszenie w prawach członka Polskiego Związku Łowieckiego na okres od 6 miesięcy do 3 lat oraz wykluczenie z Polskiego Związku Łowieckiego” - tak Fruzińska napisała w odpowiedzi na pytanie, czy PZŁ stosuje jakieś sankcje wobec myśliwych, którzy dopuścili się kłusownictwa albo innych przestępstw lub wykroczeń związanych ze zwierzętami.

Strażnicy łowieccy chcieliby surowych sankcji karnych dla kłusowników.

- Powinny być szczegółowo określone wymogi wykonywania polowania, a ich nieuznawanie musi być traktowane nie jako wykroczenie, a przestępstwo – podsumowuje Tomasz Lipiec.

Podziel się
-
Zwiń

Wojciech Szacki

ZobaczTeflonowy Kaczyński. Nic mu nie szkodzi, nic nie przywiera

Czytaj artykuł

Justyna Suchecka

ZobaczMarks, Harry Potter i ślimak hermafrodyta

Czytaj artykuł

Tytuł: "Okazało się na przykład, że w szkole nie ma miejsca dla Harrego Pottera"

Klaudia Ziółkowska

ZobaczWidzieli tam Matkę Bożą, czemu mieliby kłamać?

Czytaj artykuł

Filip Czekała

Zobacz"Gęste ślady krwi wołają głośno z toru o nieszczęściu"

Czytaj artykuł

Tytuł: Zniszczony wagon i parowóz z wagonami na torze Źródło: NAC

Filip Czekała

ZobaczSymbolem miasta stała się kelnerka z winiarni. "Moja prababcia"

Czytaj artykuł

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Małgorzata Goślińska, Justyna Suchecka, Regina Skibińska, Jakub Majmurek, Klaudia Ziółkowska, Filip Czekała, Wojciech Szacki

 

Redakcja

Iga Piotrowska, Mateusz Sosnowski, Aleksandra Majda

 

Produkcja

Estera Prugar, Joanna Smolińska, Klara Styczyńska

 

Korekta

Jarosław Butkiewicz, Krzysztof Wojciechowski

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Wiktoria Diduch

Poprzedni weekend 28-29.09.2019
2 tygodnie temu 21-22.09.2019
3 tygodnie temu 14-15.09.2019
4 tygodnie temu 07-08.09.2019
5 tygodni temu 31-01.09.2019
Zobacz wszystkie