Jedna strona broniła niezależności sądownictwa, druga twierdziła, że je reformuje. Za nami kolejny już rok, w którym sądy znajdowały się w centrum politycznego sporu. Prezydent Andrzej Duda wysłał na emeryturę sędziów Sądu Najwyższego, którzy po decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wrócili jednak do pracy. Obóz rządzący wycofał się z wprowadzonych wcześniej przepisów. Ale jego przedstawiciele zapewniają, że nie wywiesili jeszcze białej flagi.
W rok 2018 wkroczyliśmy z podpisaną przez prezydenta Andrzeja Dudę nową ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia tego roku.
Przewidywała ona między innymi, że sędziowie Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego muszą przejść w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia.
O przedłużenie pełnienia swojej funkcji mogli ubiegać się u prezydenta. W tym celu musieli w ciągu miesiąca od wejścia w życie ustawy dostarczyć mu oświadczenie o woli dalszego orzekania oraz zaświadczenie lekarskie. Prezydent mógł się do tej prośby przychylić albo ją odrzucić.
Takiego oświadczenia nie złożyła pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, która powołując się na konstytucję, podkreślała, że jej kadencja trwa nieprzerwanie do 2020 roku. Tego samego zdania było Zgromadzenie Ogólne sędziów SN.
Małgorzata Gersdorf nie przyjęła do wiadomości decyzji prezydenta o przeniesieniu jej w stan spoczynku, o czym powiadomiła go podczas spotkania 3 lipca. Do kierowania Sądem Najwyższym podczas swojej nieobecności wyznaczyła sędziego Jerzego Iwulskiego, prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Kancelaria Prezydenta twierdziła natomiast, że sędzia Iwulski kieruje sądem z mocy ustawy, a nie decyzji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego.
4 lipca pierwsza prezes przyszła do pracy. Przed budynkiem sądu zgromadziło się kilkaset osób z flagami Polski i Unii Europejskiej, tabliczkami z napisem "konstytucja" i transparentami. Podobne sceny obserwowaliśmy później wielokrotnie.
CZYTAJ TEŻ: SĄD NAJWYŻSZY W RĘKACH POLITYKÓW. HISTORIA ZATACZA KOŁO
O możliwość pozostania na stanowisku poprosiło Andrzeja Dudę 13 sędziów Sądu Najwyższego (spośród 27, którzy ukończyli 65 lat). Prezydent podejmował decyzję w ich sprawie po zasięgnięciu opinii nowej, wybranej przez polityków Krajowej Rady Sądownictwa. Nie zgodził się na dalsze orzekanie siedmiorga sędziów. 12 września do Sądu Najwyższego wpłynęły skierowane do nich pisma, zawiadamiające o przejściu w stan spoczynku.
- To nie była żadna merytoryczna ocena sędziów. Nie wiemy, co brano pod uwagę - przyznała Maria Szulc, jedna z siódemki sędziów przeniesionych przez prezydenta w stan spoczynku. Przypominała, że w 2010 roku dostała od Krajowej Rady Sądownictwa medal Zasłużony dla Wymiaru Sprawiedliwości. - To odznaczenie, które moim zdaniem jest najwyższym, jakie może dostać sędzia. Było wtedy wiele bardzo miłych słów. Jestem ciekawa, co się stało w ciągu tych ośmiu lat, że oceniono mnie negatywnie - dodała.
- Jestem sędzią w stanie czynnym. Natomiast zawieszam sprawy, nie mogę orzekać w sytuacji, kiedy nie wiemy, czy te orzeczenia nie byłyby nieważne - mówił sędzia SN Wojciech Katner. Podkreślał, że czuje się skrzywdzony decyzją prezydenta i nie zna nawet jej uzasadnienia.
ZOBACZ ROZMOWĘ Z WOJCIECHEM KATNEREM W "FAKTACH PO FAKTACH"
Pod koniec października Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zdecydował wstępnie o zastosowaniu tak zwanych środków tymczasowych. Trybunał nakazał, by sędziowie, którzy zostali zmuszeni do przejścia w stan spoczynku, zostali przywróceni do orzekania. TSUE 17 grudnia w ostatecznym orzeczeniu w sprawie środków tymczasowych podtrzymał swoją decyzję.
Natychmiast po wydaniu październikowego orzeczenia Gersdorf zwróciła się do sędziów SN przeniesionych przez prezydenta w stan spoczynku, aby "stawili się w Sądzie Najwyższym w celu podjęcia służby sędziowskiej". W jej opinii orzeczenie TSUE było zobowiązujące bez spełniania dodatkowych warunków.
Z taką interpretacją unijnych przepisów nie zgadzało się jednak Prawo i Sprawiedliwość, które uważało, że najpierw trzeba znowelizować ustawę o SN.
PiS poprawia swoją ustawę
Pod koniec listopada posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt - siódmej od momentu przyjęcia ustawy - nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
Przywraca ona na stanowiska przeniesionych w stan spoczynku sędziów. Zakłada też nieprzerwaną kadencję sędziego, który na jej podstawie wraca do pełnienia urzędu, a wcześniej zajmował stanowisko pierwszego prezesa lub prezesa.
Nowelizację uchwalono w ekspresowym tempie. 21 listopada Sejm przed godziną 13 rozpoczęło się pierwsze czytanie, a chwilę po 16 posłowie nowelizację przyjęli. Senat przyjął ustawę bez poprawek.
LEGISLACYJNY EKSPRES. CZYTAJ WIĘCEJ
Z podpisaniem nowelizacji nie spieszył się za to Andrzej Duda. Zrobił to na kilka godzin przed upływem konstytucyjnego terminu.
Pytany, czy podpis prezydenta kończy problemy praworządności w Polsce, rzecznik prasowy Sądu Najwyższego Michał Laskowski zaprzeczył.
Zaznaczył, że "zostają wszystkie inne problemy, począwszy od sądów powszechnych, poprzez Krajową Radę Sądownictwa i nowe instytucje w postaci Izby Dyscyplinarnej i Izby Nadzwyczajnej w Sądzie Najwyższym".
ZOBACZ, JAK BYŁO KOMENTOWANE PODPISANIE NOWELIZACJI >>
Aleksandra Krupa