Na placu tłoczyli się mężczyźni o śniadych twarzach i długich brodach. Ich pożądliwe oczy przebiegały po kobietach i dziewczynkach, wystawionych na targu jak towar. Niektórzy obmacywali je, inni zrywali im chusty z głów. Pytali o wiek. Najmłodsze miały 9 lat. One spuszczały wzrok, modląc się, by nie wpaść w ręce najgorszych zwyrodnialców. Wśród nich była Nadia Murad - wtedy seksualna niewolnica dżihadystów, cztery lata później laureatka Pokojowej Nagrody Nobla.
Walka
"Norweski Komitet Noblowski postanowił wręczyć Pokojową Nagrodę Nobla na 2018 rok Denisowi Mukwege oraz Nadi Murad za ich wysiłki, by położyć kres używania przemocy seksualnej jako broni w wojnach i konfliktach zbrojnych".
Norweski Komitet Noblowski
Murad została sprzedana na targu ludzi. Spędziła kilkanaście miesięcy w niewoli. Była bita i gwałcona. W przeciwieństwie do kilku tysięcy innych porwanych przez dżihadystów Jazydek miała relatywnie dużo szczęścia – zdołała uciec z piekła. Choć nigdy w pełni się z niego nie uwolniła. Za każdym razem, gdy przywołuje wspomnienia tamtych dni, ból powraca.
"Kiedy opowiadam o miejscach, gdzie zostałam zgwałcona albo o tym, co czułam, kiedy bicz Hajji’a Salamana wędrował po kocu, pod którym leżałam, albo o pogrążającym się w ciemności niebie Mosulu, kiedy przemierzałam okolicę w poszukiwaniu pomocy, za każdym razem przenoszę się do tamtych chwil i tamtego horroru. Inne Jazydki także muszą mierzyć się z podobnymi wspomnieniami”.
Nadia Murad
Dżihadyści odebrali jej wszystko. Na oczach Nadii zamordowali sześciu jej braci i ukochaną matkę. Złamali jej serce i ciało, ale nie ducha. Murad postanowiła podjąć walkę.
"Moja historia, opowiedziana szczerze i rzeczowo, jest najlepszą bronią, jaką dysponuję przeciwko terrorystom i będę jej używać tak długo, aż zostaną postawieni przed sądem".
Nadia Murad
Mówiąc publicznie o swoich tragicznych przeżyciach – na forum organizacji międzynarodowych oraz w mediach – Nadia występuje nie tylko w swoim imieniu. Jest głosem wszystkich Jazydek, które podzieliły ten sam tragiczny los. Choć ich historie w każdym przypadku potoczyły się nieco inaczej, wszystkie zaczynają się w tym samym miejscu i czasie.
Oblężenie
"Otoczyli miasto, więc nie mogliśmy uciec. Zabrali wszystkich mężczyzn, ale nie wiedzieliśmy dokąd. Wtedy przybiegł do nas 13-letni chłopiec. Był cały w kurzu, płakał. Powiedział, że wszyscy zostali zabici".
Shadi, 18 lat
3 sierpnia 2014 roku, północno-zachodni Irak. Pierwsze promienie słońca rozgoniły upalną noc w pustynnym regionie Sindżar. Wioski zamieszkałe przez Jazydów powoli budziły się do życia. O świcie mieszkańców obiegła przerażająca wiadomość – do ich domów zbliżali się bojownicy Daesh. Rozzuchwaleni kolejnymi sukcesami swojej islamskiej organizacji, kontynuowali krwawą kampanię. Zaledwie dwa miesiące wcześniej terroryści proklamowali powstanie samozwańczego kalifatu, na którego czele staną Abu Bakr al-Bagdadi. Do tej pory zajęli już rozległe terytorium Iraku. W czerwcu zdobyli Mosul, trzecie największe miasto w kraju, kontynuując marsz w kierunku syryjskiej granicy.
Na odległym horyzoncie tumany kurzu wzbijały pędzące pojazdy, nad którymi złowrogo powiewały czarne flagi. Bojownicy niczym jeźdźcy Apokalipsy zwiastowali zagładę, a Jazydzi nie byli ich przypadkowymi ofiarami. Celem ofensywy było pozyskanie łupów wojennych – tym razem nie chodziło jednak o ropę czy broń, ale o jazydzkie kobiety.
Ta kurdyjska mniejszość, licząca niespełna milion członków, rozproszonych po całym świecie, wyznaje religię będącą mieszanką, islamu, chrześcijaństwa oraz perskiego zoroastryzmu. Wierzą, że Bóg wybaczył upadłemu aniołowi grzechy i dał mu władzę nad światem. W oczach islamskich radykałów są szczególnie znienawidzoną grupą "niewiernych", których określają mianem "czcicieli diabła".
Miejscowi zdawali sobie sprawę z tego, co ich czeka, gdy wpadną w ręce dżihadystów. Mrożące krew w żyłach historie o ich brutalności i okrucieństwie opowiadano sobie niczym legendy. Nie mieli wyboru – musieli uciekać.
Nad prowincją Niniwa rozpościerają się góry Sindżar – przez Jazydów uznawane za święte. Wierzą, że są one darem od Boga, który chciał w ten sposób zapewnić im bezpieczne schronienie. W swojej trudnej historii wielokrotnie padali bowiem ofiarą prześladowań, za każdym razem ratując się ucieczką ku górskim szczytom.
Kiedy na ich ziemie rozpoczął się szturm jednej z najbardziej krwawych organizacji terrorystycznych, wielu Jazydów poszło w ślady przodków. Strome, skaliste ścieżki były jedyną drogą ratunku. Tysiące rodzin w panice opuściło swoje domy, zostawiając za sobą cały dobytek.
W przytłaczającym żarze sierpniowego słońca trwała mordercza wędrówka przez pustynię. Nie wszystkim udało się uciec.
"Usłyszeliśmy na zewnątrz strzały i około trzeciej nad ranem natychmiast wyruszyliśmy w kierunku gór Sindżar. Około południa zostaliśmy zatrzymani przez IS. Prawie udało nam się dotrzeć do celu. Prawie byliśmy bezpieczni”.
Jazydka porwana przez IS
Ci, którzy wyruszyli wystarczająco wcześnie, zdołali schronić się w górach, choć bezpieczeństwo było pozorne. Zostały one szczelnie otoczone przez bojowników, stając się pułapką bez wyjścia. Jazydzi uwięzieni na zboczach, na których brakowało jedzenia i wody, mieli umierać powoli. Terroryści dobrze o tym wiedzieli. Pozwolili, by głód i pragnienie wykonały za nich brudną robotę.
Schwytanych dzielono na grupy według płci i wieku. Chłopców porywano w celu indoktrynacji. W przyszłości mieli zasilić szeregi dżihadystów. Mężczyzn, którzy odmówili przejścia na islam, rozstrzeliwano, palono żywcem lub ścinano im głowy. Los, jaki czekał kobiety, był gorszy niż śmierć.
TARG
"Byłyśmy rejestrowane. Dżihadyści spisywali nasze imiona, wiek, miejsce pochodzenia oraz to, czy byłyśmy mężatkami. Później przychodzili wybrać sobie dziewczyny, które miały pójść z nimi. Najmłodsza, jaką widziałam, miała 9 lat. Jedna z kobiet powiedziała mi: jeżeli będą chcieli cię zabrać, będzie dla ciebie lepiej, jeżeli się zabijesz".
Dziewczynka, 12 lat, więziona przez 7 miesięcy, sprzedana 4 razy
Schwytane Jazydki przewożono autobusami do ośrodków w Iraku i Syrii. Trzymano je w szkołach, więzieniach lub innych opuszczonych budynkach. Tam były poddawane selekcji i trafiały na sprzedaż.
Mężatki oddzielano od niezamężnych, które czekał najgorszy los. Więzione szybko zdawały sobie z tego sprawę. By uniknąć wykupienia i przymusowego małżeństwa, dziewice i panny udawały matki swoich młodszych sióstr i siostrzenic. Kłamstwo nie zawsze uchodziło im na sucho.
Ludność jazydzka dzieliła swoje ziemie w północnym Iraku z arabskimi muzułmanami. Dżihadyści często wykorzystywali ich do identyfikacji kobiet. Były demaskowane przez własnych sąsiadów, od których przez całe życie dzieliły je jedynie ulica i religia. Czasem sprowadzano lekarzy, którzy oceniali "czystość" przyszłych niewolnic.
"Powiedzieli, że przyprowadzą lekarza i on sprawdzi, które z nas są dziewicami. Grozili, że nas ukarzą, jeżeli okaże się, że kłamałyśmy, więc powiedziałyśmy prawdę. Gdybyśmy wiedziały, że karą będzie śmierć, kłamałybyśmy dalej, ale bałyśmy się, że znów będą nas gwałcić, więc przyznałyśmy, że nie mamy mężów".
Jazydka porwana przez IS
Stłoczone jak bydło w salach, które służyły za cele, czekały na swoją kolej. Odgłos zbliżających się kroków za każdym razem wywoływał panikę. Matki przytulały dzieci mocniej do piersi. Skulone dziewczynki chowały się po kątach. Gdy klucz przekręcał się w zamku, milkły z przerażenia. Bojownicy wybierali Jazydki, które miały pójść z nimi. Za każdym razem selekcji towarzyszyły krzyki i błagania. Kobiety, które stawiały opór, były bite i wyciągane za włosy.
Najbardziej pożądane były młode dziewice. Im bardziej urodziwe, tym więcej można było za nie dostać. By sprawiać wrażenie mniej atrakcyjnych, kobiety okaleczały się, inne wcierały w twarz ziemię lub smarowały się krwią.
Wiele dziewcząt próbowało odebrać sobie życie. Niektóre skutecznie. Podcinały sobie żyły lub gardła, wieszały się albo rzucały z okien.
Przyszłe niewolnice podlegały rejestracji przed trafieniem na targ. Spisywano ich dane i szacowano wartość. Cena "za sztukę" wahała się między 200 a 1500 dolarów. Średnia miesięczna pensja w Polsce - na tyle wyceniano ludzkie życie. Jeden z targów niewolnic zorganizowano w mieście Rakka – syryjskiej stolicy samozwańczego kalifatu.
"Po sześciu dniach bojownicy zaprowadzili nas do wielkiej białej hali, znajdującej się niedaleko rzeki. Członkowie ISIS mogli tam kupować i sprzedawać dziewczynki. Na środku znajdowało się podwyższenie, na które kazano nam wejść. Te kobiety, które odmówiły, były bite kijami. Zebrano tam około 200 Jazydek. Najmłodsze z nich miały między 7 a 9 lat. Kazali zdjąć nam chusty z głów. Chcieli zobaczyć nasze włosy. Czasami kazali otwierać usta, by pokazać mężczyznom nasze zęby".
Jazydka porwana przez IS
"Sabaye" – jak na niewolnice seksualne mówiono w tzw. Państwie Islamskim – można było kupić na targu lub za pośrednictwem aplikacji w telefonie. Więzionym kazano rozebrać się i pozować do zdjęć, które później wstawiano na stronę razem z opisem.
Kupcy pochodzili z całego świata – nie tylko arabskiego. W tym nieludzkim procederze uczestniczyli także muzułmanie z Europy, Ameryki i Australii. "Sabaye" stawała się własnością mężczyzny, który za nią zapłacił. Od tej pory mógł z nią robić, co zechciał: zostawić dla własnego użytku, oddać jak prezent lub ponownie sprzedać. Większość Jazydek trafiała w indywidualne ręce. Część – około 20 procent – stanowiła "dobro wspólne". Rozwożono je do baz dżihadystów w okolice frontu, by zapewnić rozrywkę bojownikom po ciężkim dniu walki z niewiernymi.
Obietnica pozyskania niewolnic seksualnych była wykorzystywana przez Daesh jako zachęta dla potencjalnych rekrutów.
Przemoc seksualna wobec kobiet stała się częścią ideologii tzw. Państwa Islamskiego. W czwartym wydaniu swojego internetowego magazynu Dabiq organizacja ogłosiła oficjalne wskrzeszenie instytucji niewolnictwa na podbitych przez siebie terenach. Posiłkując się selektywnie dobranymi przez siebie cytatami z Koranu i interpretując je według własnych potrzeb, IS usprawiedliwiała gwałty na niewiernych. Stały się one bronią terrorystów i istotnym elementem "świętej wojny" - dżihadu.
Niewolnice
"Byłam w ciąży i miałam ze sobą inne dzieci. Byli dla nas bardzo okrutni. Mimo iż byłam ciężarna, bili mnie i próbowali zmusiić do stosunku. (...) Gwałcili mnie wiele razy".
Delvin, 27 lat, więziona przez 4 miesiące
Kobiety i dziewczynki, które skończyły 9 lat, służyły swoim panom jako niewolnice seksualne. Dżihadyści zmuszali Jazydki do małżeństw i przejścia na islam.
Niektóre co noc były brutalnie gwałcone. Gdy stawiały opór, przywiązywano im nogi i ręce do rogów łóżek. Noc zostawiała po sobie bolesne piętno. Światło dzienne ujawniało ich posiniaczone i poranione ciała.
Za nieposłuszeństwo groziły surowe kary. Powszechną praktyką były zbiorowe gwałty. Kilku, czasem kilkunastu mężczyzn zabawiało się z jedną "sabayą" do wschodu słońca lub utraty przytomności przez ofiarę.
"Gwałcił mnie każdego dnia. Powiedział mi, że jeżeli mu nie pozwolę, przyprowadzi czterech lub pięciu mężczyzn i będą mnie gwałcić jeden po drugim. Nie miałam wyboru. Chciałam umrzeć”.
Jazydka porwana przez IS
Jedna z Jazydek usłyszała od swojego właściciela, że jeżeli będzie stawiać opór, zrzuci ją z dachu. Innym kobietom grożono, że sprzedadzą lub skrzywdzą ich dzieci. W ten sposób wymuszali ich posłuszeństwo. Żyły w ciągłym strachu.
Przemoc seksualna nie była jedyną formą znęcania się nad niewolnicami. Zdarzało się, że w chłostach uczestniczyły dzieci i żony dżihadystów, które bywały bardziej okrutne niż ich mężowie. Ranne kobiety i dziewczynki były pozostawiane bez pomocy.
Wiele Jazydek podejmowało próbę ucieczki. Tym, co je powstrzymywało, nie były tylko cztery ściany i zamknięte na klucz drzwi. Dżihadyści stosowali przeróżne taktyki, by zabezpieczyć swój "majątek".
Na terenach rządzonych przez tzw. Państwo Islamskie każda dziewczynka powyżej 10. roku życia musiała mieć zakryte ciało. By utrudnić Jazydkom ucieczkę, nie dawano im burek i abaj. Nawet, gdy którejś udało się wydostać z domu dżihadysty, niemal natychmiast wpadała w ręce patrolu i była zwracana właścicielowi.
Niektóre zdołały odzyskać wolność, ale jej cena była wysoka.
"Sabaye" uznawane za łupy wojenne mogły być sprzedawane jedynie członkom tzw. Państwa Islamskiego. Zakaz ten obowiązywał pod groźbą śmierci i miał zapobiegać wykupowaniu kobiet przez ich rodziny. Mimo tego wielu bojowników łamało tę zasadę, handlując swoimi niewolnicami na czarnym rynku. Bliscy byli gotowi płacić za nie dziesiątki tysięcy dolarów. W ten sposób wiele Jazydek wydostało się z rąk dżihadystów, a świat mógł usłyszeć o ich tragicznym losie.
W 2016 roku niezależna komisja ONZ uznała zbrodnie dokonaną na Jazydach za ludobójstwo. Trudno dokładnie określić, ile Jazydek zostało porwanych przez tzw. Państwo Islamskie latem 2014 roku. Szacuje się, że do niewoli terrorystów trafiło około siedmiu tysięcy kobiet. Ponad trzem tysiącom z nich udało się uciec lub zostały uwolnione. Los wielu pozostaje nieznany.
Głos
"Chcemy uświadomić wszystkim, że kobiety, które stanowią połowę światowej populacji, są używane jako narzędzia wojny i potrzebują ochrony, a ich oprawcy muszą ponieść odpowiedzialność za swoje czyny".
W świecie stale targanym konfliktami zbrojnymi, w którym każdego dnia jesteśmy bombardowani wstrząsającymi obrazami ludzkich tragedii, zainteresowanie losem Jazydów szybko przeminęło.
Choć dziś tzw. Państwo Islamskie ponosi klęskę, straciwszy około 98 procent swojego terytorium, dramat kurdyjskiej mniejszości trwa nadal.
Od czasu ofensywy Daesh na Sindżar w 2014 roku bardzo niewiele jazydzkich rodzin powróciło do swoich domów. Wielu pozostaje w obozach dla uchodźców w Syrii oraz na terenie irackiego Kurdystanu. Tysiące Jazydów trafiło do Europy.
Ziemie niegdyś zamieszkałe przez 500 tysięcy ludzi opustoszały. Miejscowych wiosek nie oczyszczono z min po tym, jak zostały odbite z rąk terrorystów przez iracką armię, siły kurdyjskie oraz szyickie milicje. Wiele budynków zostało zniszczonych w wyniku walk i do dziś pozostają w ruinie. W regionie pojawiły się także nowe zagrożenia. Ci, których dotąd łączył wspólny wróg, teraz rywalizują o kontrolę nad ziemią Jazydów.
Nadia Murad wzywa dziś świat, by nie zapomniał o zbrodniach, jakich ofiarą padła ona i jej rodacy. Nawołuje, by zebrać i zabezpieczyć dowody, które w przyszłości pozwolą osądzić terrorystów.
Wręczenie 25-letniej dziś Jazydce najbardziej prestiżowej nagrody w dziedzinie pokoju jest nie tylko docenieniem jej dotychczasowej działalności na rzecz praw człowieka, ale także szansą, by ponownie zwrócić uwagę świata na los prześladowanej kurdyjskiej mniejszości.
Tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla jest także szczególnie symboliczna. Wyróżnienie dwóch postaci walczących z przemocą seksualną nie jest przypadkowe.
W 2018 roku opinią publiczną wstrząsnął skandal #MeToo, który ujawnił przypadki molestowania kobiet przez największe gwiazdy show-biznesu i na zawsze zmienił oblicze Hollywood. Równo dekadę temu Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję uznającą przemoc seksualną za zbrodnię przeciwko ludzkości.
Wybór tegorocznych laureatów przez Norweski Komitet Noblowski jest niczym wiadomość wysłana w świat. Seksualni drapieżcy na całym globie usłyszeli przesłanie społeczności międzynarodowej: "Wiemy o was. Słyszymy wasze ofiary. Sprawiedliwość się o was upomni".
*Cytaty pochodzą z książki Nadii Murad "Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim", raportu ONZ z 2016 roku oraz artykułu "Daily Mail" z 18 stycznia 2016 roku