Ponad 800 artystów - w tym kilkadziesiąt legend - utraciło taśmy matki z około pół milionem piosenek w pożarze, który wybuchł na terenie Universal Studios Hollywood w 2008 roku. Przez ponad dekadę ogrom strat "największej katastrofy w historii branży muzycznej" był owiany tajemnicą. Odkrył ją ostatnio dziennikarz "New York Timesa". Do sądu federalnego w Los Angeles trafił już pierwszy pozew zbiorowy przeciw największej wytwórni muzycznej świata.
Jedną z największych atrakcji w Los Angeles dla turystów z całego świata jest siedziba Universal Studios Hollywood, która łączy w sobie studio filmowe oraz park rozrywki. Jej główne atrakcje to elementy scenografii z klasyków filmowych wytwórni. Trudno wymienić je wszystkie, ale miłośnicy Harry'ego Pottera, animacji DreamWorks, King Konga czy serii "Powrotu do przyszłości" na pewno odnaleźliby scenerie znane im z filmów. Park jest od lat wśród 20 najchętniej odwiedzanych miejsc na świecie, a tylko w ubiegłym roku przyjechało go oglądać ponad 9 milionów osób.
Pół tysiąca strażaków w 12-godzinnej walce z żywiołem
Była niedziela 1 czerwca 2008 roku, tuż przed godziną piątą rano. Na jednej z wielu uliczek, New England Street, gdzie zbudowana została scenografia małego miasteczka w stylu kolonialnym, włączyły się trzy alarmy przeciwpożarowe. Jak się później okazało, robotnicy, którzy pracowali do trzeciej w nocy przy naprawie dachu jednego z budynków, nie dopilnowali właściwego wychłodzenia rozgrzanych asfaltowych gontów. 40 minut po tym, jak zeszli z dachu, tlące się elementy zaczęły się palić na dobre.
Pożar rozwijał się szybko. W depeszach Reutersa można odnaleźć oświadczenie straży pożarnej hrabstwa Los Angeles, która donosiła, że ogień ogarnął Brownstone Street, New York Street, New England Street (uliczki tematyczne, których nazwy odnosiły się do poszczególnych planów filmowych), atrakcje związane z "King Kongiem", dwie ściany znanego (m.in. z filmu "Powrót do przyszłości") Courthouse Square oraz Video Vault, gdzie mieściła się filmoteka studia. Jak się później okazało, spłonęła nie tylko filmoteka, ale "skarbiec historii muzyki".
Z żywiołem walczyło przez dwanaście godzin ponad 500 strażaków. Wyczerpującego gaszenia ognia nie ułatwiło niskie ciśnienie wody w pompach. Dziewięciu strażaków oraz zastępca szeryfa hrabstwa Los Angeles zostali ranni.
"Mamy duplikaty wszystkiego, co spłonęło"
Początkowo przedstawiciele Universal podawali, że pożar strawił archiwum zawierające cyfrowe kopie wideo filmów oraz produkcji telewizyjnych. Niektóre z tych tytułów liczyły sobie blisko 100 lat. - Nie straciliśmy nic, czego nie dałoby się zastąpić. Mamy duplikaty wszystkiego, co spłonęło - przekonywał Ron Meyer, szef wytwórni.
Żywioł zniszczył głównie część studyjną, przestrzeń parku rozrywkowego nie ucierpiała.
W kolejnych dniach pojawiały się wzmianki w amerykańskiej prasie, że zniszczeniu mogły ulec bezcenne nośniki, zawierające studyjne taśmy matki najwybitniejszych przedstawicieli amerykańskiej muzyki rozrywkowej. Universal Music Group skutecznie dementowała te informacje, zapewniając, że wszystkie cenne materiały przechowywane są w różnych innych magazynach oraz że wszystkie materiały posiadają kopie. Temat, chociaż powracał do mediów jak bumerang, umarł.
W 2014 roku Richard Carpenter, współzałożyciel legendarnego w latach 70. duetu The Carpenters, poinformował, że taśmy matki z ich albumów, które sprzedawały się w wielomilionowych nakładach, przepadły w pożarze w 2008 roku. - Wiele z tych materiałów strawił pożar w Universal - oznajmił.
Dziennikarskie śledztwo w sprawie "największej katastrofy w historii przemysłu muzycznego"
Jednak sprawa pożaru powróciła z całą mocą na początku czerwca bieżącego roku. Dziennikarz muzyczny Jody Rosen opublikował na łamach "The New York Times" wyniki swojego śledztwa, przybliżając szczegóły "największej katastrofy w historii przemysłu muzycznego". W przypomnieniu sprawy wiele zawdzięcza Randy'emu Aronsonowi, byłemu pracownikowi Universal Music Group (UMG). 50-letni wówczas mężczyzna był związany z firmą od ćwierć wieku. W 2008 roku odpowiadał za nadzór nad zbiorami zgromadzonymi w archiwum. Chodziło o położony nieopodal słynnych dekoracji z "King Konga" ogromny magazyn z blachy falistej, określany jako Building 6197. Był to jeden z najważniejszych budynków całego kompleksu. Na ponad dwóch tysiącach metrów kwadratowych "skarbca" - jak go również nazywano - zgromadzono oryginalne nagrania muzyczne i filmowe.
Niewielu miało świadomość, że jedna trzecia powierzchni budynku wypełniona była najprawdziwszymi skarbami muzyki rozrywkowej. Znajdowały się w niej nie tylko taśmy matki z piosenkami, które wszyscy znamy, ale też materiały z nagrań sesyjnych, które nigdy nie pojawiły się na rynku.
Rosen poszukiwał Aronsona przez ponad rok. Spotkał się z nim po raz pierwszy w 2016 roku, niedługo po tym, jak zwolniono go z UMG.
"Byłem częścią tego sekretu, czego się wstydzę"
Jak pisał Rosen, były pracownik jednej z trzech najpotężniejszych wytwórni muzycznych świata bardzo obawiał się udzielenia wywiadu prasowego. "Kieruję się rygorystycznymi zasadami co do właściwego przechowywania i zachowania standardów wynikających z wymogów taśmy muzycznej. (...) Jestem także 58-letnim mężczyzną, który szuka pracy w jednej z już niewielu pozostałych firm muzycznych" - napisał w mailu do dziennikarza.
Rosen napisał, że w korespondencji Aronson wyrażał silne emocje związane z tym, co się stało w 2008 roku, a sam pożar określał jako osobistą traumę. "Czasem ciężko mi sobie przypomnieć, jak wyglądało życie przed pożarem. (...) Nawet teraz odbiera mi dech w piersi, gdy pomyślę o tych wszystkich kasetach" - zwierzał się Aronson.
Według niego: "Firma wiedziała, że gdy ludzie poznają prawdziwą historię, będzie szok i oburzenie. (...) Wykonali niesamowitą robotę, żeby utrzymać spokój. Byłem częścią tego sekretu, czego się wstydzę".
Były pracownik UMG był kluczową postacią dziennikarskiego śledztwa, pomógł Rosenowi zweryfikować tajne dokumenty wytwórni i ustalić prawdziwą skalę zniszczeń.
Największy gracz na rynku
Trzeba przypomnieć, że Universal Music Group, obok Sony Music i Warner Music, jest jednym z najpotężniejszych graczy na rynku i największą na świecie wytwórnią płytową. W styczniu bieżącego roku Deutsche Bank wycenił firmę na 33 mld dolarów. Swoją potęgę UMG zbudowała nie tylko na tym, że w portfolio ma najchętniej kupowanych artystów - Taylor Swift, Drake'a czy Arianę Grande, ale głównie dzięki temu, że to z nią współpracowały takie legendy, jak Frank Sinatra, The Beatles czy Queen.
Większość z najcenniejszych zasobów muzycznych UMG zdobyła dzięki wykupywaniu przez dekady małych wytwórni muzycznych i studiów nagraniowych. W taki sposób pod nadzorem Universal Music Group znalazły się: Chess, Decca, MCA, Geffen, Interscope, A&M czy Impulse. I dla przykładu w Chess Records powstało wiele utworów, które należą do kanonu muzyki bluesowej i rockowej. Tu też w 1964 roku nagrywali The Rolling Stones. Natomiast brytyjska Decca (pierwsza firma na świecie, która wypuściła płytę długogrającą) posiadała w swoich zbiorach cenne nagrania muzyki poważnej.
W MCA Records powstawały płyty takich gwiazd, jak: Cher, Mary J. Blige, The Cardigans, Alice Cooper, Neil Diamond, Elton John, B.B. King, Alanis Morissette, The Roots czy The Who. MCA Records do UMG trafiło po tym, jak stało się jedną z firm w portfolio Geffen Records w połowie lat 90., a ta natomiast posiadała już kilkanaście innych małych wytwórni. Geffen odnosiło największe sukcesy w latach 80., gdy współpracowało z takimi artystami, jak: Berlin, Kylie Minogue, Enya, Quarterflash, Oxo, Asia, Wang Chung czy z Sammym Hagarem. A później z: Eltonem Johnem, Irene Carą, Cher, Debbie Harry, Donem Henleyem, Joni Mitchell, Neilem Youngiem, Peterem Gabrielem oraz Jennifer Holliday.
Jednak najcenniejsze zbiory muzyczne - jak twierdzą niektórzy - Universal zdobył, gdy z końcem lat 90. stał się właścicielem A&M Records, gdzie nagrywały takie sławy, jak: Gin Blossoms, Dishwalla, Joe Cocker, Procol Harum, Captain & Tennille, Sting, Sergio Mendes, Ozark Mountain Daredevils, Supertramp, Bryan Adams, Burt Bacharach, Liza Minnelli, The Carpenters, Paul Williams, Quincy Jones, Janet Jackson, Cat Stevens, Peter Frampton, Elkie Brooks, Carole King, Styx, Extreme, Amy Grant, Joan Baez, The Human League, The Police, CeCe Peniston, Blues Traveler, Soundgarden, Duffy oraz Sheryl Crow.
"Poczułem, że moja planeta została zniszczona"
Pożar z 2008 roku pozostał w pamięci Aronsona niczym apokalipsa. - To było jak jeden z tych filmów o końcu świata. Poczułem, że moja planeta została zniszczona - wyznał.
Dla fanów muzyki pożar największego i najważniejszego archiwum muzycznego UMG na Zachodnim Wybrzeżu oznacza koniec pewnej ery. Zniszczony został prawie cały materiał nagrany w Chess Records przez Chucka Berry'ego, większość materiału Johna Coltrane'a i innych legend jazzu, nie wspominając o analogowych nośnikach nagrań z lat 40.
W jednym z poufnych dokumentów, datowanych na 2009 rok, UMG wyliczyło i opisało jako "aktywa zniszczone" 118 230 taśm matek. Jednak Aronson ocenił, że bliższa prawdy liczba to 175 000. W innym z tajnych raportów firmy oszacowano, że 500 tysięcy tytułów piosenek przepadło. Z najnowszych szacunków wynika, że pożar "muzycznego skarbca" dotknął ponad 800 artystów.
W ogniu zginęły na zawsze setki, jeśli nie tysiące nigdy niewydanych nagrań między innymi: Eltona Johna, Nirvany, The Eagles, Aerosmith, Raya Charlesa, Soundgarden, Eminema, 50 Centa czy Snopp Dogga.
Komentując doniesienia Rosena, Giles Martin (syn George'a Martina, producenta The Beatles) powiedział w rozmowie z "The Times", że "praca bez taśm matek, będzie niczym przygotowywanie jedzenia przez szefa kuchni z produktów półprzetworzonych".
"Jesteśmy winni odpowiedzi"
Początkowo przedstawiciele UMG podważali doniesienia Rosena, zarzucając mu wiele nieścisłości, niezrozumienie skali zdarzenia oraz zniszczonego majątku. W pierwszym komunikacie stwierdzono, że ten niefortunny wypadek, jaki zdarzył się ponad dekadę temu, nie ma żadnego wpływu na możliwości wydawnicze oraz nie dotknął artystów.
Courtney Love, nagrywająca przed laty z zespołem Hole, również utraciła część swoich oryginalnych nagrań. "Nikt nie ma do tej pory pewności, co dokładnie przepadło z ich majątku, z ich dorobku. W ten okropny sposób ludzie przekonali się co do mojej oceny biznesu muzycznego" - powiedziała Love w rozmowie z "New York Times". "Nasza kultura została zniszczona. To jest straszne" - podkreśliła.
18 czerwca szef UMG sir Lucian Grainge opublikował komunikat na stronie firmy, w którym podkreślił, że pożar strawił "zarchiwizowane nagrania, wideo i powiązane z nimi materiały".
"Jedno jest pewne: utrata choćby jednego kawałka zarchiwizowanego materiału jest bolesna" - podkreślił.
"Mimo że wszystkie nagrania utracone w ogniu będą żyły wiecznie, utrata tak wielu materiałów archiwalnych jest jednak bolesna" - zauważył. Wskazał, że firma jest winna swoim artystom przejrzystość w całej tej sprawie. "Jesteśmy im winni odpowiedzi" - dodał.
Zapewnienia szefa UMG nie wystarczyły. Kilka dni później pojawiły się pierwsze informacje, że przynajmniej trzy firmy prawnicze złożyły pozew zbiorowy przeciw wytwórni. Reprezentują one kilkudziesięciu artystów (jak poinformowano w komunikacie "więcej niż dziesięciu, mniej niż stu") bądź ich spadkobierców, którzy domagają się co najmniej 100 mln dolarów odszkodowania.
- Ma to potencjalnie ogromny wpływ na ich przyszłość w połączeniu z dość niepokojącym faktem, że nikt nigdy nie powiedział im, że ich własność intelektualna mogła zostać zniszczona - stwierdził Howard King z kancelarii King, Holmes, Paterno i Soriano, który jest współautorem pozwu.
Przez ostatnie kilkanaście dni wielu artystów wyraziło swoje rozgoryczenie i oburzenie w mediach społecznościowych. "Wszyscy, którzy przykryli tę sprawę, powinni się wstydzić. Ogromny pożar w UMG 11 lat temu, a mu dowiadujemy się dopiero teraz?" - napisała na Twitterze Sheryl Crow.