To jedna z najbardziej szokujących zbrodni w cywilizowanym świecie – ocenili śledczy z FBI. Z Wisły wyłowiono coś, co przypominało skórzany kostium, rodzaj makabrycznego płaszcza. Wypreparowana skóra należała do zaginionej studentki religioznawstwa. Kto i dlaczego zabił oraz oskórował Kasię? Śledczy po 19 latach rozwiązali zagadkę. Tak o tej sprawie pisaliśmy rok temu w Magazynie TVN24.
6 stycznia 1999 r. pchacz Łoś pokonywał wody Wisły. Robiło się coraz ciemniej, załoga chciała już zacumować. W pewnym momencie kapitan poczuł opór. Podejrzewał, że śruba pchacza została przyblokowana przez gałęzie albo inne przedmioty z dna rzeki … jak zazwyczaj. Sprawdził dopiero następnego dnia. I natychmiast wezwał policję.
– Ten dekiel odkręciliśmy. Tu jest właśnie dostęp do napędu. Wyciągnąłem to na wierzch – mówił wówczas policjantom kapitan. "To" było dziwne. Znane, ale przekraczające granice wyobraźni. Przerażające, szokujące… Był to kawał ludzkiej skóry.
Policjanci w notatce odnotowali: lekarz wstępnie wykluczył rozkawałkowanie ciała przez osoby trzecie. – W pierwszym momencie rozważano wersję, czy to nie jakiś statek pływający po Wiśle tak zniszczył czyjeś zwłoki. Dopiero później okazało się, że skóra była wypreparowana w sposób celowy. Że ktoś odciął kończyny, a później całą resztę tułowia odpreparował ze skóry – tłumaczył w 2012 r. dr Tadeusz Konopka z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie.
Kostium ze skóry
To, co wyłowiono z Wisły, przypominało skórzany kostium, rodzaj makabrycznego płaszcza. Ludzka skóra z klatki piersiowej oraz pleców, która tworzyła jedną całość z okolicami intymnymi.
"Milczenie owiec" było dla niego inspiracją. Ale poszedł dalej. Bohater filmu ze skór kilku kobiet zrobił kaftan, naszemu psychopacie wystarczyła jedna, by osiągnąć ten sam cel
mówił jeden z policjantów zaangażowanych w śledztwo
Kilka dni później na kracie zatrzymującej nieczystości na stopniu wodnym ktoś zobaczył ludzką nogę. Była obcięta w kolanie. Znaleziono też fragmenty spodni. Rodzaj nacięć na kończynie pasował do odnalezionej wcześniej skóry. Później natknięto się jeszcze na fragment pośladka. Reszty ciała do dziś nie odnaleziono.
By ustalić, do kogo należą odnalezione szczątki, prokurator zlecił przeprowadzenie badań DNA, jednych z pierwszych tego typu w Polsce. Okazało się, że ofiarą jest zaginiona w listopadzie 1998 r. 23-letnia Katarzyna Z., studentka. Sprawie nadano kryptonim "Skóra", a sprawcę zaczęto nazywać "kuśnierzem".
– Pamiętam, że nie tylko ja, ale także koledzy, z którymi współpracowałem na miejscu zdarzenia, mieliśmy świadomość, że mamy do czynienia z kontynuacją albo jakąś inną wersją filmu "Milczenie owiec" – wspominał po latach oficer krakowskiego oddziału Archiwum X, który zajmował się sprawą. Także lekarze przyznawali: coś takiego widzimy po raz pierwszy w życiu. – Przejrzałem protokoły sekcyjne naszego zakładu na 130 lat wstecz. Takie coś się nie zdarzyło nigdy wcześniej – mówił wtedy dr Konopka.
12 listopada 1998 r. Kasia umówiła się ze swoją mamą. Miały się spotkać u lekarza. Na wizytę nie dotarła. Do domu też nie. Zaniepokojona matka o zaginięciu córki poinformowała policję.
Katarzyna była jedynaczką, miała 23 lata. Szukała swojej życiowej drogi. Trzy razy zmieniała kierunek studiów. Zdolna, na wybrane studia dostawała się bez większych problemów. Studiowała psychologię, później historię. W czasie, gdy zaginęła, rozpoczęła studia na religioznawstwie. Kochała góry. Lubiła słuchać muzyki, szczególnie rockowego, psychodelicznego Grateful Dead. Rzadziej ludzi, choć była dla nich miła. Typ odludka. Cicha, zamknięta w sobie. Prawdopodobnie po śmierci ojca cierpiała na depresję. – Należała do samotników, ale też ludzi dobrych wewnętrznie. Takich, którzy kiedy ktoś potrzebuje pomocy, nie uciekają, nie wycofują się, a wręcz odwrotnie – są przyjaźnie nastawieni – mówił w 2012 r. Dariusz Nowak, ówczesny rzecznik małopolskiej policji.
Policja jej szukała, ale niezbyt intensywnie. Wynajęłam detektywa. I miotałam się z jednego miejsca do drugiego, chodziłam, szukałam. Odwiedzałam sekty, inne miejsca. Jedni mówili: rób to, inni: rób tamto. Jedni: zgłoś się tam, inni: zobacz gdzie indziej. A ja czułam, że znikąd nie mam pomocy. Straszny czas
matka Katarzyny Z. w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej", czerwiec 2014 r.
Kilka tygodni przed zaginięciem przestała się pojawiać na zajęciach. W domu stwarzała jednak pozory, jakby codziennie wybierała się na uczelnię. W jej postępowaniu nie było nic niepokojącego. – Chodziła na zajęcia i nagle przestała. Brała kanapki, wychodziła z domu, miała plan zajęć. Udawała, że wszystko jest normalnie, a pewnego dnia po prostu nie wróciła – wspomina dziś detektyw zaangażowany przez matkę w poszukiwania. Jeszcze tydzień przed zaginięciem na swojej ulubionej muzycznej giełdzie zamówiła kasety. Nigdy ich nie odebrała.
Żadnego śladu Kasi nie było, aż do makabrycznego odkrycia w nurcie Wisły. Nie od razu założono wtedy, że doszło do brutalnego morderstwa. Jedną z hipotez było wykorzystanie ciała zmarłej na przykład w wyniku wypadku. Wszystko dlatego, że na skórze stwierdzono charakterystyczne rozstępy, które według literatury medycznej powstają tylko w trzech przypadkach: przy upadku z dużej wysokości, strzale w usta lub podczas potrącenia przez samochód przy prędkości powyżej 80 km/h. Tę teorię jednak śledczy szybko odrzucili.
Wszystkie siły rzucili na poszukiwaniu zabójcy. Kogoś precyzyjnego " bo oprawca Kasi z kilku części garderoby, którą odnaleziono, wyciął maleńkie prostokąciki. Czy tak trenował cięcia? – Ta osoba wiedziała, co robi. To nie było zachowanie przypadkowe. To nie była kwestia godziny, to kwestia kilkudziesięciogodzinnej, żmudnej pracy – wyjaśniał w 2012 r. w materiale "Superwizjera" TVN Dariusz Piotrowicz, psycholog i profiler.
Kominiarka z twarzy
Pod koniec maja 1999 r. wydawało się, że sprawa jest bliska rozwiązania. W jednym z domów pod Krakowem znaleziono zwłoki mężczyzny. Z jego głowy zdjęto skórę i zszyto w coś, co przypominało koszmarną kominiarkę. Zabójcą okazał się Władimir W., syn ofiary. Mężczyzna zakładał skórzaną maskę, by udawać przed dziadkiem swojego ojca. Śledczy myśleli, że wpadli na trop zabójcy studentki. Nic z tego. – Tak by to mogło wyglądać. I tu oskórowanie i tu, ale diabeł tkwi w szczegółach. I te szczegóły jednoznacznie wykluczyły tego sprawcę z grona osób podejrzewanych – mówił po kilku latach rozwiązywania sprawy policjant z Archiwum X.
W 2000 r. śledztwo w sprawie zabójstwa Katarzyny Z. umorzono. Rezultatów nie było. Jednak policjanci wciąż pracowali, nie poddali się.
Dwa stoły sekcyjne próbek. Rośliny jak wizytówka
Mijały lata. Śledczy nie przybliżyli się do rozwiązania zagadki śmierci Kasi. W 2012 r. prokuratura podjęła decyzję o wznowieniu śledztwa i ekshumacji szczątków Z. Sprawą zajęli się funkcjonariusze z tzw. Archiwum X. W zdobyciu nowych informacji pomóc miał rozwój techniki. Podczas sekcji na skórze studentki znaleziono m.in. substancje chemiczne, włókna pochodzenia organicznego i szczątki roślinności. Zabezpieczonych próbek było tak dużo, że zajmowały dwa stoły sekcyjne.
Kluczowe znaczenie miały pozostałości po roślinach. Okazało się, że te "ponad wszelką wątpliwość" nie pochodzą ze środowiska wodnego. Co więcej, znalezione rośliny nie występują wszędzie, lecz tylko w określonych miejscach. Policjanci z Archiwum X tłumaczyli, że miejsce znalezienie szczątków to jedynie miejsce zacierania śladów i nie musi być ono tożsame z miejscem zbrodni. – Różne miejsca były typowane. Zachowane resztki roślinności to wizytówka, która może nas do tego miejsca przybliżyć – podkreślał w 2013 r. jeden z funkcjonariuszy badających sprawę.
Przełom nie nastąpił.
Zamiar sprawcy: skrwawić, pozbawić życia
Do pracy przystąpili biegli.
Dzięki współpracy prokuratury z Laboratorium Ekspertyz 3D z Uniwersytetu Wrocławskiego udało się
To jedna z najbardziej szokujących zbrodni w cywilizowanym świecie
orzekli śledczy z FBI, którzy też, choć bez efektów, pomagali w śledztwie
uzyskać trójwymiarowe odtworzenie przebiegu zabójstwa. Z opinii ekspertów wynika, że przed śmiercią Z. była dręczona i torturowana. Zabójca zadał jej rany kłute. Uderzał m.in. w szyję, pachwinę i pachę. – Opinia mówi w sposób bardzo prawdopodobny, że zamiarem sprawcy mogło być skrwawienie ofiary i pozbawienie jej życia – przekazywała w 2013 r. ustalenia Bogusława Marcinkowska z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Ślady zabezpieczone na szczątkach badał zaś medyk sądowy z Portugalii. – Opinia nie jest w pełni gotowa, ale mamy pierwsze wnioski – przyznaje dziś prowadzący postępowanie Tomasz Dudek z małopolskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Krakowie. Jakie? Szczegółów ujawnić nie może. Jednak biegły miał potwierdzić, że odkryte zostały ślady tortur.
Jasnowidz wskazał tego, który miał skrzywdzić Kasię
O pomoc poproszono też jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. – Zostałem powołany jako ktoś w rodzaju biegłego. Dla mnie to było ciekawe, bo kilka lat wcześniej przy okazji innej sprawy policjanci zaprosili mnie do pokoju, w którym dali mi jakąś rzecz, nie pamiętam dokładnie, co to było, i powiedzieli, że skoro już jestem, to może coś powiem, może coś związanego z tą rzeczą mi się skojarzy – opowiada nam Jackowski.
Na myśl przyszła mu młoda, nieżyjąca kobieta i mnóstwo kościołów. – Wtedy właściwie nic więcej nie powiedziałem. Dopiero po paru latach dowiedziałem się, że to była rzecz należąca do Katarzyny Z. Kojarzyło mi się pełno kościołów, a ona przecież studiowała religioznawstwo – przypomina sobie jasnowidz z Człuchowa.
Kilka lat później Jackowski ponownie był gościem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Usiadł za biurkiem. Dano mu misia, wysłużoną maskotkę i coś jeszcze, czego dziś nie pamięta. – Właściwie nie zadawano mi pytań. Miałem mówić sam z siebie. Z przerwami na papierosa trwało to kilka godzin. Tego samego dnia miałem wrócić do domu, ale prokurator zaproponował, żebym został – wspomina dziś jasnowidz. Został. Następnego dnia dołączył do niego rysownik.
– On rysował, a ja opisywałem twarz tego człowieka, tego, który miał skrzywdzić Kasię. Później na biurko wyłożono ok. 30-40 zdjęć różnych mężczyzn. Wytypowałem jedno z nich, nie miałem z tym dużej trudności, bo ta twarz była niemal identyczna z tym co widziałem. To była bardzo charakterystyczna twarz – twierdzi Jackowski. I zastrzega: szczegółów, ze względu na dobro śledztwa, zdradzić nie mogę.
"Bestia jest inteligentna"
Ujawnia jednak, że "bestia jest inteligentna". – To ktoś, kto interesuje się wiedzą i wiedzę przekazuje – ocenia.
Także zdaniem profilerów sprawca, aby zbudować relację z Katarzyną Z., wykorzystał swoją wiedzę na temat jej zainteresowań i pasji. By przeprowadzić atak, wykorzystał zaufanie swojej ofiary.
Tego rodzaju mordercy są aktywni do siedmiu lat, a tyle właśnie mija od śmierci Katarzyny Z. Albo morderca przestał być już groźny, albo zaatakuje w siódmą rocznicę poprzedniej zbrodni
mówił w 2005 r. policjant z Archiwum X
Nie wiadomo, co nim kierowało. Dopóki nie zostanie zatrzymany, pozostają tylko domysły. - To rodzaj fetyszyzmu, może jakiegoś nekrofetyszyzmu. To by wskazywało na potrzeby seksualne. Może wynikały z potrzeby psychicznej. I być może on sam nawet nie wie, dlaczego to zrobił. Może to jest jakiś rodzaj jego dzieła artystycznego. Może miał jakąś misję, którą podpowiadały mu głosy – zastanawiał się po wznowieniu śledztwa Jan Gołębiowski, zajmujący się tworzeniem profili sprawców zabójstw.
Nie miał wątpliwości: to sadystyczny psychopata. Jego zachowanie jest charakterystyczne dla seryjnego mordercy. Jednak do tej pory swojego czynu nie odważył się powtórzyć. Nie było później nie tylko w Polsce, ale też na świecie podobnej zbrodni. Może morderca przebywa w więzieniu lub zakładzie psychiatrycznym. Może wyzdrowiał albo zmarł i już nigdy nie zaatakuje. Możliwe też, że bestia już nie zostawia śladów zbrodni.
Bez odpowiedzi pozostaje też pytanie, dlaczego morderca pozbył się makabrycznego trofeum. Czy się przestraszył, że ktoś je znajdzie i go z nim powiąże? Śledczy domniemują, że może to świadczyć o tym, iż nie mieszka sam lub też miał go ktoś odwiedzić i spanikował. A może się przeraził własnej zbrodni i chciał o niej zapomnieć?
Kuśnierz, myśliwy, tapicer, grabarz…
Precyzyjne cięcia na skórze świadczą o tym, że zabójca nie był laikiem, wiedział, jak sprawić ciało. – To by wskazywało na jakiś zawód, może rzeźnik, może człowiek, który kiedyś pracował w Zakładzie Medycyny Sądowej czy miał coś wspólnego z anatomią? – zastanawiał się w 2012 r. prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
Inni mnożyli kolejne profesje, których przedstawiciele mogli mieć związek ze śmiercią studentki: chirurg, krawiec, student medycyny, weterynarz, grabarz, kuśnierz, tapicer… A może miłośnik wędkarstwa lub myśliwy?
Ostatnią z podpowiedzi podsunęli niedawno śledczy. Planują powołać biegłych od urazów sportowych. Wszystko dlatego, że na fragmencie ciała kobiety odnaleziono coś, co może być śladem takiego urazu. – To jest ważna okoliczność, bo może świadczyć o tym, że sprawca miał kontakt ze sportami walki – powiedział niedawno prokurator Piotr Krupiński.
"Być może sprawa zostanie rozwiązana szybciej, niż nam się wydaje"
W zeszłym roku śledztwo jakby przyspieszyło. W październiku 2016 roku dno Wisły, na odcinku od Dąbia do Wawelu, przeszukiwali członkowie Grupy Specjalnej Płetwonurków RP. Na brzeg wydobyli m.in. odzież damską i męską, trzy maczety i zamkniętą kasetkę.
– Znaleziono przedmioty osobiste należące do kobiety. Są one na tyle charakterystyczne, że można je przypisać do osoby z imienia i nazwiska. Istnieje prawdopodobieństwo, że należały do Katarzyny Z., ale musi to być poddane weryfikacji – mówił po zakończeniu poszukiwań kom. Grzegorz Gubała, rzecznik małopolskiej policji.
Przedstawiciele prokuratury byli bardziej tajemniczy. – Wydobyto dużo różnych rzeczy mogących mieć związek z tym przestępstwem lub innymi. To, czy rzeczywiście tak jest, będzie przedmiotem analiz. Wyjaśnienie tego to pewnie kwestia miesięcy – przyznawał wtedy prowadzący postępowanie prokurator Dudek.
Teraz śledczy ogłosili, że zatrzymano 52-letniego Roberta J., znajomego zabitej studentki, mieszkańca krakowskiego Kazimierza. Mężczyzna został zatrzymany przez policyjnych antyterrorystów i przewieziony do komendy wojewódzkiej policji w Krakowie, skąd trafi do Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie. Tam ma zostać przesłuchany. Przez wiele lat był obserwowany przez śledczych. Brakowało jednak dowodów jego winy.