Choć nie ma jeszcze terytorium nadającego się do zamieszkania, szczyci się populacją przekraczającą 300 tysięcy mieszkańców. Ma już własny rząd, przywódcę, konstytucję, a nawet walutę zarejestrowaną w UE. Istnieje oficjalnie, choć nie uznaje go żadne inne państwo na Ziemi.
Witajcie w Asgardii, pierwszym państwie kosmicznym.
Każdy może zostać Asgardianinem. Wystarczy kilka kliknięć. Tylko po co? Zapytałam.
- W Asgardii nie ma rasizmu - odpowiada krótko Nedjma z Algierii.
Asgardianinem został także Aakshart z Indii, bo "uciekał od rasizmu i podziałów religijnych". - Jestem znudzony tym światem - przyznaje w rozmowie z nami.
- W Malezji jestem traktowany jak obywatel drugiej kategorii - wyznaje Taka.
- Chciałbym poślubić swoją dziewczynę, a prawo w Arabii Saudyjskiej nie pozwala na małżeństwo z obcokrajowcem przed 30. rokiem życia - wyjaśnia Alaa. Ma nadzieję, że dzięki nowemu paszportowi uda mu się spełnić marzenie o założeniu rodziny.
- Gdyby wybuchła wojna, taka jak pierwsza wojna światowa, chciałbym przynależeć do neutralnego narodu - pisze Jamin z Berlina. I dodaje: To obietnica zjednoczonej ludzkości.
- Kiedy wybraliśmy w Stanach (na prezydenta - red.) Donalda Trumpa, zobaczyłem potencjał w tym, co chce zrobić Asgardia - odpowiada David. I przestrzega: Ludzie muszą jasno dawać do zrozumienia, czego oczekują od rządu.
- Chciałbym pomóc stworzyć nację, która pozwala czerpać korzyści milionom, nie tylko małej grupie osób - odpowiada Mark z Wielkiej Brytanii.
Inara z niemieckiej Norymbergi uważa, że "Ziemia nie jest idealnym domem dla ludzkości". - To wysoce prawdopodobne, że w ciągu 50 lat nie będzie nadawała się do zamieszkania.
Myślę, że jako ludzkość możemy zrobić więcej - dodaje Erik z Belgii.
Dirk (55 lat), Belg. Kandydował nawet na asgardiańskiego burmistrza. Jak wiele osób - w Asgardii dostrzega szansę pomocy zanieczyszczonej planecie. Zdradził, że jego największym marzeniem byłoby "umieszczenie wszystkiego, co jest niebezpieczeństwem dla Ziemi i życia na Ziemi w kosmosie", by "pozwolić Ziemi oczyścić się".
- To szansa na rozpoczęcie od nowa. (…) Nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego nie moglibyśmy mieć mniej smogu i zanieczyszczeń – przekonuje Asgardianka o nicku "MistyWrites".
- Wiesz, dołączyłam, bo w dzieciństwie zobaczyłam plakat, na którymś z konwentów. Było na nim napisane "Pokorni odziedziczą planetę. Mądrzy i silni wciąż idą do przodu" - napisała mi Erin, Amerykanka.
- Podróż w kosmos od zawsze była moim marzeniem - wyznaje Scotty z Nashville w USA.
- Wizje o życiu w kosmosie miałem już we śnie i podczas medytacji - wyjaśnia Tim z Sacramento w Kalifornii. Jego zdaniem Asgardia to bezpieczna przystań dla inteligentnych istot.
Johan z RPA deklaruje, że "jest nihilistą" i zawsze marzył o "opuszczeniu tej cholernej planety".
- Nigdy nie leciałem nawet samolotem. A wyobraź sobie polecieć w kosmos! - żartuje Kirema z Kenii.
Na razie sobie nie wyobrażam. Ale staram się zrozumieć.
Państwo na niebie
Asgardia nazwana została na cześć Asgardu, czyli mitycznego "miasta na niebie" ze starożytnej nordyckiej mitologii. Asgard był krajem bogów, realizacją ludzkiego marzenia o opuszczeniu Ziemi i zamieszkania we wszechświecie. I jak się wydaje, ludzkość nigdy nie przestała o tym marzyć.
Już sama inauguracja nowego państwa była nie z tego świata. To jak impreza na otwarcie igrzysk olimpijskich, tylko w pałacu. W pałacu Hofburg w Wiedniu. Wśród gości... same znakomitości - dyplomaci, naukowcy, inżynierowie i eksperci najróżniejszych dziedzin z całego świata.
Asgardia, pierwsze państwo kosmiczne »Hymn Asgardii śpiewany podczas inauguracji w Wiedniu
"Mogę oświadczyć, że narodziła się Asgardia"
Część artystyczna podczas inauguracji Asgardii w Wiedniu
Jak ma wyglądać życie w Asgardii?
Fetowanie poprzedziła część oficjalna: odczytano najważniejsze punkty konstytucji, odśpiewano hymn nowo powstałego państwa, a także przedstawiono misję Asgardii.
Galaktyczne państwo już od pierwszych słów swojej konstytucji deklaruje, że Asgardianie mieliby zjednoczyć się jako kosmiczny naród ponad wszystkimi ziemskimi podziałami, rozpoczynając nową erę w historii ludzkości. Asgardia pragnie służyć "wszystkim ludziom", niezależnie od poziomu dobrobytu kraju, w którym urodzi się obywatel. Takie deklaracje spodobały się najbardziej Turkom (ok. 41 tys. osób), Amerykanom (ok. 31 tys. osób) i Hindusom (ok. 21 tys. osób), bo to ich właśnie jest najwięcej wśród zarejestrowanych użytkowników. Na następnych miejscach plasują się Chińczycy (ok. 15 tys. osób) oraz Rosjanie (ok. 13 tys. osób).
W Asgardii znajdziemy też Polaków - zarejestrowało się ich około 750.
- Stworzyliśmy wszystkie gałęzie narodu. Mogę oświadczyć, że narodziła się Asgardia - ogłosił Igor Ashurbeyli, urodzony w Azerbejdżanie naukowiec, biznesmen, miliarder i filantrop, nagrodzony między innymi złotym medalem UNESCO za zasługi dla nanonauki i nanotechnologii. Był pomysłodawcą, więc został przywódcą Asgardii - państwa, na razie raczej "projektu humanitarnego dla wszystkich na świecie", które stawia sobie trzy cele:
1. Zapewnienie spokojnego użytkowania przestrzeni kosmicznej;
2. Ochronę Ziemi przed zagrożeniami kosmicznymi;
3. Stworzenie zdemilitaryzowanej i wolnej bazy naukowej w kosmosie.
Powinniśmy się bać?
Jakie zagrożenie czai się w kosmosie, byśmy wszyscy z dostępem do komputerów, którym zbrzydło życie na Ziemi bądź dusi smog, chcieli wynieść się do Asgardii? Pokój w kosmosie? Tylko czy tam jest niespokojnie?
Dział "najczęściej zadawane pytania" na oficjalnej stronie Asgardii nie wyjaśnia, co dokładnie oznacza zapewnianie pokoju w kosmosie czy "spokojne wykorzystywanie przestrzeni kosmicznej". Duży nacisk jest za to kładziony jest na "bezpieczeństwo Ziemi".
"Asgardia miałaby chronić planetę przed wszelkimi zagrożeniami kosmicznymi. Są to między innymi: burze słoneczne i rozbłyski, zmiany w magnetosferze Ziemi (niszczące warstwę ochronną naszej planety), potencjalnie niebezpieczne asteroidy oraz komety, a także zmiany klimatu wynikające z napromieniowania słonecznego".
Kosmiczne państwo przewiduje nawet ochronę Ziemi przed zakażeniem mikroorganizmami pochodzącymi z meteorów i innych ciał niebieskich. A wszystko to we współpracy z agencjami kosmicznymi takimi jak NASA czy ESA.
Jak konkretnie taka ochrona miałaby wyglądać? Tego na razie… nie wyjaśniono.
Najrozsądniej brzmi pomysł stworzenia zdemilitaryzowanej i wolnej bazy naukowej w kosmosie. Miałaby ona zapewnić dostęp do badania oraz eksploracji przestrzeni kosmicznej wszystkim, którzy nie mają możliwości prowadzenia działalności naukowej na terenie swojego kraju. W założeniu, dostęp do bazy ma być bezpłatny i bezpośredni. Przestrzeń naukowa i technologiczna Asgardii miałaby być również atrakcyjna dla wielu firm i nowatorskich, kreatywnych rozwiązań ułatwiających życie ludzkości w galaktyce.
Docelowo Asgardia ma budować bazy na Księżycu oraz innych ciałach niebieskich.
Nie trzeba sobie tego nawet wyobrażać. Są wizualizacje. Pod szklanym, szczelnie chroniącym nas przed śmiercionośnymi warunkami kosmosu dachem wszystko rośnie i kwitnie, zwierzęta brykają szczęśliwe, staruszkowie spacerują po urokliwym osiedlu, jak z reklamy od dewelopera. Sielanka na platformie na niskiej orbicie okołoziemskiej "Space Ark".
Dosłownie kosmos.
"To jakby poprosić rybę, by żyła na powierzchni"
- Nie znam nikogo ze swojej branży, kto nie chciałby pomieszkać chociaż trochę lub na stałe w kosmosie - odpowiada Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach". - To może być sentyment z seriali z lat 80. i 90. Musimy jednak pamiętać, że kosmos to nie taka sielanka, jak tam przedstawiono.
- Namiastkę życia w kosmosie mamy chociażby na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale nawet tam nikt nie przebywa na stałe, załogi są rotacyjne – zauważa.
Wójcicki wyjaśnia, że życie w kosmosie wiązałoby się dla ludzi z ogromnymi wyrzeczeniami. – To zupełnie inne środowisko. To tak, jakby poprosić rybę o życie na powierzchni. Jakie zagrożenia czekają na ludzi, którzy na stale wynieśliby się w kosmos? To między innymi zmiany w grawitacji oraz brak ziemskiego pola magnetycznego. - Nawet lot na Marsa będzie dla ludzi wyzwaniem. Istnieje ryzyko, że otrzymają oni taką dawkę promieniowania, że wrócą na przykład bezpłodni.
A kiedy ludzie zamieszkają w kosmosie? - Szczerze nie wiem. Nie wiem, czy nawet w ciągu 100 lat - odpowiada Wójcicki.
Orbitujący toster
Na razie jednak Asgardia to jedynie wystrzelona w kosmos satelita wielkości tostera i wadze zdrowego noworodka. I to właśnie ten "orbitujący toster" uznawany jest za "terytorium" państwa. Asgardia-1 zawiera w sobie około pół terabajta danych (to tyle, ile ma na przykład dysk w laptopie czy Playstation 4). Są to dane o przyszłych mieszkańcach stacji, wprowadzone przez użytkowników za pomocą specjalnej internetowej platformy asgardia.space. Położenie satelity-państwa można śledzić na mapie. Takiej jak poniżej.
Asgardianie muszą czuć się jednym narodem wyłącznie za pośrednictwem internetu. W 2016 roku Igor Ashurbeyli w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "Guardian" powiedział: "Fizycznie obywatele tego państwa będą na Ziemi; będą żyć w różnych krajach, a jednocześnie będą obywatelami Asgardii".
Na razie.
Czas pokaże, czy obywatele Kosmicznego Królestwa Asgardii staną się pierwszym narodem zawieszonym w przestrzeni kosmicznej, czy Asgardia pozostanie tylko orbitującym dyskiem twardym.
Asgardia to jedynie (lub aż) mikronacja. Według definicji, mikronacja to niewielkie terytorium (w przypadku Asgardii - satelita oraz strona internetowa), które deklaruje niepodległość, ale nie jest uznawane na arenie międzynarodowej.
To nie pierwsze takie państwo, podobnych mikronacji istnieje około 20. W 1967 roku na platformie przeciwlotniczej Fort Roughs z czasów II wojny światowej powstała Sealandia, za to w 1970 roku Hutt River - mikronacja w zachodniej Australii. W 1991 roku na skutek ogłoszenia secesji od Somalii powstał Somaliland, islamska republika, której nie uznaje międzynarodowa społeczność. Państwo w kosmosie też próbowano już utworzyć - w 1949 roku powstała Celestia, jednak i jej nie udało się zaistnieć na arenie międzynarodowej.
Asgardia ma ambitny cel: chce zostać uznana przez Organizację Narodów Zjednoczonych.
Ma też w planach posiadanie własnej waluty o równie kosmicznie brzmiącej nazwie SOLAR (łac. solaris, czyli solarny - red.), zarejestrowaną nawet w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej. Urząd chwalił się nią nawet na swoim facebookowym profilu. SOLAR ma być kryptowalutą (czyli walutą internetową) działającą podobnie do znanych nam już systemów takich jak bitcoin - będzie można zamienić ją na ziemskie pieniądze, a władze deklarują współpracę z ziemskimi systemami płatności internetowych, takimi jak PayPal. Kiedy dokładnie będzie można kupować SOLAR-y, jeszcze nie wiadomo.
Asgardia jest już bardziej oficjalna niż "nasz" San Escobar.