Trzy dni po listopadowych zamachach rodzinę Marca obudziło głośne walenie do drzwi. – Myślałem, że to atak islamofobów, zemsta za ataki w Paryżu. Krzyczeli, że są z policji, ale im nie wierzyłem – mówił w rozmowie z Amnesty International. Mężczyzna razem z 10-letnim synem i żoną w zaawansowanej ciąży zabarykadował się w łazience. W tym czasie uzbrojeni po zęby francuscy antyterroryści wyważyli drzwi wejściowe i dostali się do łazienki. Marca powalili na ziemię, kajdankami skuli także jego żonę i przez kilka godzin przeszukiwali ich mieszkanie. Potem po prostu wyszli. Stan wyjątkowy obowiązuje we Francji od ponad trzech miesięcy, ostatnio został przedłużony o trzy kolejne.
25 listopada o godz. 2 nad ranem do mieszkania 64-letniego niepełnosprawnego Alamiego wpadło sześciu funkcjonariuszy. – Nie dali nam szansy nic powiedzieć. Popchnęli mnie, wykręcili ręce do tyłu i rzucili na podłogę twarzą do ziemi – relacjonował Francuz marokańskiego pochodzenia w rozmowie z Human Rights Watch. – Jeden z nich trzymał kolano na moich plecach. Czułem, jakbym łamał się na pół. Powiedziałem: krzywdzicie mnie. Pociągnął mnie za włosy i uderzył moją głową o ziemię, łamiąc mi cztery zęby. Przeszukiwali mieszkanie do godz. 5.45, potem kazali mi i żonie pokazać dokumenty. Ich dowódca stwierdził: "popełniliśmy błąd".
Rozbijać siatki terrorystyczne
W takiej sytuacji jak Marc i Alami ostatnimi czasy znalazło się we Francji ponad 3 tys. rodzin. Przeszukania mieszkań bez zgody sądu to efekt wprowadzonego przez francuskie władze stanu wyjątkowego po serii zamachów terrorystycznych z 13 listopada 2015 r., w których zginęło 130 osób. Był to drugi w ciągu kilku miesięcy atak na dużą skalę motywowany ideologią dżihadu i przeprowadzony przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego.
Stan wyjątkowy był już dwukrotnie przedłużany. W połowie lutego parlament zdecydował, że będzie obowiązywał co najmniej do 26 maja. "Powaga ataków, przeprowadzenie ich jednocześnie i istnienie zagrożenia kolejnymi atakami usprawiedliwia przedłużenie stanu wyjątkowego o okres trzech miesięcy" – argumentowało francuskie MSW.
Stan wyjątkowy daje francuskim władzom i służbom, w szczególności Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i policji, nadzwyczajne uprawnienia, z których dotychczas można było korzystać wyłącznie za zgodą sądu. Chodzi tu o rewizje (także w nocy), prawo do stosowania aresztu domowego, zatrzymania dowolnej osoby na aż 96 godzin, blokowania stron internetowych, wobec których istnieje podejrzenie, że gloryfikują terroryzm.
Innymi słowy francuskie służby mogą o dowolnej porze dnia wejść do każdego mieszkania, przeszukać je bez podania przyczyny, a jego mieszkańca zatrzymać nawet na cztery doby lub objąć aresztem domowym i obowiązkiem trzykrotnego w ciągu dnia meldowania się na komisariacie.
Szersze uprawnienia dostają także szefowie prefektur, bo w przypadku ryzyka zagrożenia porządku publicznego mogą wprowadzić godzinę policyjną i zakazać zgromadzeń.
"Środki podjęte na podstawie tego prawa przyspieszyły rozbijanie siatek terrorystycznych oraz przeszkodziły siatkom kryminalnym, które zapewniają wsparcie, broń i finansują terroryzm" – argumentowało MSZ Francji.
400 aresztów domowych, 5 śledztw
Francuskie władze chętnie korzystają z nadzwyczajnych uprawnień. Od końca listopada, kiedy zaczął obowiązywać stan wyjątkowy, do lutego przeszukano niemal 3,3 tys. mieszkań lub domów, zajęto 560 sztuk broni oraz 42 sztuki broni palnej, zamknięto najbardziej radykalne meczety i sale modlitw, orzeczono 407 aresztów domowych, z czego ok. 300 nadal obowiązuje. Jednak w tym samym czasie paryska prokuratura wszczęła zaledwie pięć śledztw związanych z terroryzmem.
Swoje zaniepokojenie zagrożeniami dla "poszanowania podstawowych wolności" w liście do prezydenta Francois Hollande'a wyraził sekretarz generalny Rady Europy Thorbjoern Jagland. Eksperci ONZ ds. praw człowieka ocenili, że kroki podjęte przez państwo francuskie "nie wyglądają na przystosowane do fundamentalnych zasad konieczności i proporcjonalności".
– Moim zdaniem stan wyjątkowy to polityczny instrument do utrzymywania stanu strachu – uważa politolog i europeista Zbigniew Stefanik, który od 20 lat mieszka we Francji. – Większość Francuzów poddała się histerii permanentnego zagrożenia zamachami terrorystycznymi i uważa po prostu, że stan wyjątkowy jest konieczny, bo zwiększa on ich poczucie bezpieczeństwa na co dzień – dodaje.
Stefanik w rozmowie z tvn24.pl wyjaśnił, że stan wyjątkowy właściwie nie komplikuje codziennego życia przeciętego Francuza i jest dla niego nieodczuwalny, z wyjątkiem tego, że na ulicy, w metrze czy autobusie może spotkać policję albo wojsko. Takie samo zdanie ma Olivier Gee, dziennikarz portalu The Local, który mieszka w Paryżu. – W ogóle nie czuć tego, że Francja jest w stanie wyjątkowym i oprócz żołnierzy na ulicach zupełnie tego nie widać. Życie mieszkańców stolicy toczy się normalnie – przekonuje w rozmowie z tvn24.pl.
Być może właśnie dlatego poparcie dla obowiązywania stanu wyjątkowego jako formy walki z terroryzmem jest takie wysokie. Według sondażu telewizji France24 popiera go 69 proc. pytanych Francuzów. Za przedłużeniem stanu wyjątkowego o kolejne trzy miesiące opowiedziało się jeszcze więcej respondentów, bo aż 80 proc. – wynika z sondażu dziennika "20 minutes".
W ogóle nie czuć tego, że Francja jest w stanie wyjątkowym i oprócz żołnierzy na ulicach zupełnie tego nie widać. Życie mieszkańców stolicy toczy się normalnie
Olivier Gee, mieszkaniec Paryża
Muzułmanie na celowniku Francji
Zupełnie inne zdanie na temat stanu wyjątkowego mają organizacje pozarządowe. Paryska Liga Praw Człowieka (LDH) chciała zawiesić jego obowiązywanie i szukała pomocy w Radzie Stanu, która sprawdza zgodność rządowych ustaw i dekretów z ustawą zasadniczą i jako jedyna mogłaby to zrobić. LDH przekonywała, że nowe prawo stoi w sprzeczności z gwarantowaną w konstytucji prywatnością oraz wolnością. Pod koniec stycznia Rada Stanu uznała jednak stan wyjątkowy za legalny, ale uchyliła obowiązywanie niektórych uprawnień służb specjalnych, m.in. do kopiowania danych z komputerów i telefonów w czasie przeszukań.
Przeciwko stanowi wyjątkowemu na ulice wyszły pod koniec stycznia tysiące Francuzów. Human Rights Watch i Amnesty International, zaniepokojone kolejnym przedłużeniem stanu wyjątkowego, ostatnio opublikowały raporty dotyczące wydarzeń we Francji. Mówią w nich wprost: dochodzi do wielu nadużyć.
Obie organizacje stwierdzają, że choć francuskie władze zetknęły się z wyjątkową i bezprecedensową sytuacją, jaką były zamachy terrorystyczne, to po pierwsze, stan wyjątkowy nie może trwać w nieskończoność, a po drugie, działania władz skupiają się niemal wyłącznie na społeczności muzułmańskiej, często całkowicie bezpodstawnie.
Jeśli pokazujesz swoją religijność, jeśli nosisz brodę lub nosisz religijne symbole lub suknię, lub jeśli modlisz się w konkretnym meczecie, możesz zostać uznany za "radykała" i wzięty na cel. Ale jeśli starasz się nie epatować swoją religią za bardzo, uważają, że coś ukrywasz. Już nie wiemy, jak chcą nas widzieć, i nie wiemy, jak chcą, byśmy się zachowywali
Amar w rozmowie z Amnesty International
"Mam tylko Boga, rodzinę i prawnika"
26 listopada 2015 r. antyterroryści "odwiedzili" Kamela, imigranta z Afryki Północnej bo – ich zdaniem – był "zaangażowany w działalność radykalnego ruchu islamistycznego", rekrutowanie bojowników oraz organizowanie ich transportu na Bliski Wschód. Kamel nie trafił jednak do aresztu, nie postawiono mu też żadnych zarzutów. Objęto go za to aresztem domowym. Polega on na tym, że mężczyzna nie może wyjeżdżać z miasta, musi być w domu w godzinach 20.00-6.00 oraz każdego dnia musi trzykrotnie meldować się na wyznaczonym posterunku policji. – Nie mogę pracować, sąsiedzi patrzą na mnie jak na terrorystę – powiedział pracownikom HRW.
W takiej sytuacji jak Kamel znalazło się ponad 400 osób. Setka z nich dochodziła swoich praw w sądzie i ich areszty uchylono.
25-letni obywatel Francji Halim walczył o sprawiedliwość przez 2,5 miesiąca, wygrał 1,5 tys. euro odszkodowania. Policja zastosowała wobec niego areszt domowy już 15 listopada, gdyż podejrzewała go o działalność w "radykalnym ruchu islamistycznym" oraz w obrocie samochodami kradzionymi przez tę samą organizację terrorystyczną. W sądzie okazało się jednak, że podejrzenie paserstwa pojawiło się, bo Halim kilka lat wcześniej był świadkiem w podobnej sprawie. Wcześniej mężczyzna prowadził warsztat motocyklowy w Vitry-sur-Seine, ale przez obowiązek czterokrotnego meldowania się na policji (potem zmniejszony do trzech razy dziennie) nie mógł pracować. Stracił także klientów, którzy nie chcieli mieć nic wspólnego z "terrorystą". – Moja wiarygodność? Straciłem ją. Moje życie prywatne – straciłem je. Od tamtego dnia mam tylko Boga, rodzinę i prawnika – ocenił Halim w rozmowie z HRW.
Mieszkanie Daouda w Avignonie policja przeszukała 16 listopada. Po 48 godzinach spędzonych w areszcie wypuszczono go bez postawienia zarzutów. Zastosowano jednak areszt domowy i obowiązek meldowania się o godzinie 8.00, 15.00 i 19.00 na policji. Było to spore utrudnienie, bo Daoud jest niewidomy od urodzenia. Na początku grudnia bez żadnego wyjaśnienia zmieniono warunki jego "kary". Odtąd mężczyzna ma zgłaszać się na policji raz dziennie.
O innej operacji antyterrorystycznej zrobiło się głośno, kiedy w sieci pojawił się film z monitoringu. Wszystko wydarzyło się 21 listopada 2015 r. o godz. 20.30 w restauracji Pepper Grill w St-Ouen-L'Aumone. Na sali znajdowało się ok. 60 osób, kiedy do restauracji wpadło kilkunastu uzbrojonych antyterrorystów. Klientom kazano przez kilkadziesiąt minut siedzieć nieruchomo przy stolikach, w tym czasie funkcjonariusze przeszukiwali zaplecze. Szef restauracji powiedział, że antyterroryści wyważali kolejne drzwi pomimo tego, że oferował im klucze.
Takich opowieści i bohaterów jest wiele. Ludzie skarżą się na brutalność policji. Twierdzą, że antyterroryści wyważali otwarte drzwi, w czasie przeszukiwań wyrządzali szkody materialne. Zdarzało się, że osoby zastane w mieszkaniach były skuwane na czas trwania rewizji, czasem w kajdankach musiały wytrzymać nawet po kilka godzin lub policja trzymała je ma muszce. Takie sceny często odbywały się na oczach dzieci.
Z dewizy "Wolność, Równość, Braterstwo" nic nie zostało
Jak długo będzie obowiązywał stan wyjątkowy? Tego nie wiadomo. Premier Manuel Valls zapowiadał, że będzie przedłużany na tak długo, jak to będzie konieczne. – Dopóki istnieje zagrożenie, musimy korzystać ze wszystkich środków – podkreślił. Innym razem twierdził, że stan wyjątkowy będzie obowiązywał dopóty, dopóki będzie istniał Daesh (tzw. Państwo Islamskie).
16 lutego szef MSW Bernard Cazeneuve przekonywał przed głosowaniem deputowanych do Zgromadzenia Narodowego do poparcia wniosku rządu o przedłużenie stanu wyjątkowego, gdyż – jak utrzymywał – zagrożenie nowymi zamachami terrorystycznymi nadal pozostaje na bardzo wysokim poziomie.
Te obawy zdaje się potwierdzać wypowiedź dyrektora Europolu Roba Wainwrighta, który w rozmowie z niemieckim dziennikiem przestrzegł, że zwłaszcza we Francji można się spodziewać "zamachów terrorystycznych na ogromną skalę".
Jednak coraz częściej pojawiają się zarzuty, że francuskie władze wykorzystują stan wyjątkowy do uprawiania polityki. Przed wyborami regionalnymi zdarzało się, że "ze względów bezpieczeństwa" odwoływano wiece poparcia Frontu Narodowego. Duże kontrowersje wzbudziło także objęcie aresztem domowym 24 ekologów na tydzień przed grudniowym szczytem klimatycznym w Paryżu i zakazanie demonstracji w czasie jego trwania.
Zdaniem Zbigniewa Stefanika "francuski system polityczny rozpada się na naszych oczach" – zanika poprawność polityczna, Francuzi uważają, że władza ich nie słucha i rządzi obok nich. Zmiany dotyczą także samej sceny politycznej, na której lewica głosi coraz częściej hasła do tej pory zarezerwowane dla oponentów z prawa. Politolog twierdzi, że stan wyjątkowy został wprowadzony po części z bezradności francuskich władz i buntu obywateli wobec polityki ich państwa. – W zawrotnym tempie bankrutuje obecnie obowiązująca we Francji definicja narodu, która głosi, że każdy może być Francuzem, bez względu na swoje etniczne pochodzenie, kolor skóry czy religię, pod warunkiem, iż wyznaje wartości Republiki Francuskiej. Zdaje się, że coraz więcej Francuzów nie nie godzi się z tą definicją – wyjaśnił.
Jego zdaniem także z dewizy "Wolność, Równość, Braterstwo" zostało niewiele albo wręcz nic. – Stan wyjątkowy ma po prostu na celu uratować obecny francuski model społeczno-kulturowy, który jest coraz częściej i coraz głośniej podważany przez samych obywateli francuskich – wyjaśnił Stefanik. – Przedłuża po prostu agonię systemu – ocenił.
W opinii Stefanika V Republika powoli upada, a państwo francuskie "musi być wymyślone na nowo".