O tańcu na rurze będzie tu mowa, więc na początek uprzejmy apel. Dowcipy niskich lotów warto odrzucić, zdecydowanie nie są mile widziane. Nie wywodzi się z klubów go go, nie nadciągnął z mniej lub bardziej podobnych przybytków. Kto tak mówi, powiela stereotyp - głupi, krzywdzący, obraźliwy. Zmierzyć się z wyzwaniem i przetrwać nie jest łatwo. Rękawicę podjąłem, lądowania dzieliły się na twarde i bardzo twarde.
Czy to się komuś podoba, czy nie - w październiku pole dance oficjalnie został sportem, decyzją władnej w tych sprawach Global Association of International Sports Federations (GAISF). A to oznacza, że kiedyś - w przyszłości prawdopodobnie bliższej niż dalszej - ma szansę dołączyć do rodziny olimpijskiej.
Golizna jest tu konieczna, jak najbardziej uzasadniona. Skóra przykleja się do rury, okryta leginsami czy dresami dostaje poślizgu, co - według branżowego określenia - równa się niekontrolowanemu zejściu na podłogę. Ujmując temat mniej fachowo, wręcz kolokwialnie - kończy się upadkiem na twarz lub inną część ciała. A żartów naprawdę nie ma, skoro rura średnio mierzy cztery metry. To dlatego pomieszczenie, w którym odbywają się zawody - często scena kinowa lub teatralna - musi być tak wysokie.
By unikać skojarzeń
Magda jest dyplomowaną instruktorką. Filigranowa. Delikatna. Krucha. Umysł ścisły, inżynier produkcji po Politechnice Warszawskiej.
Pytanie nie za mądre, ale co tam - jest tyle dyscyplin sportowych, tyle odmian tańca. Dlaczego akurat ten na rurze?
Było tak. Madzia z Bełchatowa występowała w przedszkolnym zespole Przekupki. Kipiała energią, tańczyć lubiła tak bardzo, że rodzice musieli ją zapisać na poważne zajęcia, inaczej nie dałaby im spokoju. Pięć lat wtedy miała, może sześć. Tańczyła przez kolejnych 12. Każdego dnia, w weekendy i święta też.
Kiedy podrosła, została cheerleaderką, później instruktorką. I nagle - bum, w szkole, w której tańczyła, już w Warszawie, gdzie zjechała na studia, pojawił się pole dance lub - jak kto woli - taniec na drążku pionowym. Nigdy na rurze, by unikać skojarzeń, choć pieszczotliwym skrótem i tak zwany jest w środowisku rurką.
Spodobało się. Wymaga siły, kondycji, techniki, a do tego gracji i elegancji. Żmudnych, by nie napisać morderczych treningów. Wszystkiego, co Magda lubiła i czego potrzebowała.
Przez sekundę jestem tancerzem
Widowisko czas zacząć. Ja i rurka. Rurka i ja. Prawie dwa metry, 85 kg. Przy Magdzie Waligóra lub Wyrwidąb, wszystko jedno.
Ewolucją najprostszą jest basic chair. Staję z boku rurki na palcach - tak, na palcach, co w tym śmiesznego - wewnętrzna ręka maksymalnie w górze, zewnętrzna na wysokości klatki piersiowej. Trzy kroki w przód i noga zewnętrzna zatacza krąg, by te dwa metry wprawić w ruch. Już w trakcie lotu łączę nogi i unoszę kolana, rzecz jasna zachowując kąt prosty między łydką a udem.
To wersja fachowa. Dla mnie to radosne heja wokół rury. Pojęcia nie miałem, że mnie na to stać.
Figura numer 2, też dla absolutnie początkujących – front hook. Ręce tak, nogi tak. Grawitacja robi swoje, ciągnie te kilogramy do podłogi, lecę na grzbiet, na twarz. Do tego te cholerne dresy nadające poślizgu. W recepcji dostępne są lycrowe spodenki, a raczej majteczki do ćwiczeń, bardzo polecane. Może innym razem.
Flaga, czyli wiszenie na rękach całym długim ciałem równolegle do podłogi. To już nie przelewki. Nie wierzę, ale jest, przez chwilę daję radę, przez sekundę jestem tancerzem pole dance.
A potem znów na grzbiet, na twarz. Gdzie tu gracja, gdzie elegancja?
Magda się nie śmieje - wie doskonale, na co się porywam. Mówi, że przy fladze palce u stóp powinny być bardziej obciągnięte. No tak, palce u stóp. Czyli cała reszta musiała być bliska perfekcji.
Na deser tańczyć zaczyna ona. Hipnotyzuje ruchami. Osacza. Oszałamia. Są akrobacje i figury rzucające wyzwanie, a nawet przeczące prawom fizyki. Jest ewolucja dostępna dla nielicznych - Ironics Jade, pod samym sufitem, głową w dół, nogami do góry, nagie uda rozciągnięte w szpagacie. Jest szpagat francuski, jest turecki, jest i nadszpagat, ciało wyćwiczone do granic możliwości, jeszcze i jeszcze.
Mistrzostwo. Szaleństwo. Oczopląsu można dostać. Tak wygląda pole dance w bajecznym wydaniu. A wysiłek za każdym razem jest ogromny, w zawodach program trwa od trzech do pięciu minut, po czymś takim dochodzi się do siebie naprawdę długo. Zademonstrować trzeba to, nad czym tak ciężko pracowało się na treningach. W odmianie pole art bardziej liczy się wrażenie estetyczne, pomysł, taniec, strój, gra zmysłów. W wydaniu pole sport sędziowie oceniają program obowiązkowy, pochylają się nad detalami każdej ewolucji, jak w łyżwiarstwie figurowym.
Córka wijąca się przy rurze
Temat jest drażliwy, ale pytam - jak na ten cały pole dance zareagował ojciec Magdy?
Chwila zastanowienia. To były jej pierwsze zawody, rok 2014, Wrocław, miała 22 lata. Dla debiutantki ogromne przeżycie. Pojechała z nią z starsza siostra, kibic i dobry duch. Wypadła tak dobrze, że w kategorii profesjonalistów zajęła drugie miejsce.
Szczęśliwa przesłała z Wrocławia filmik do rodziców. Mama powiedziała, że to fantastyczne. Tata oświadczył, że nie chce widzieć córki wijącej się przy rurze.
Magdzie było przykro. Tyle wysiłku w to włożyła, tak bardzo się starała.
Mama jej występ obejrzała i powiedziała, że to fantastyczne. Tata? Tata oświadczył, że nie chce widzieć córki wijącej się przy rurze. Nie będzie tego oglądał, niech dadzą mu święty spokój. Magdzie zrobiło się przykro. Tyle wysiłku w to włożyła, tak bardzo się starała. Mama tatę w końcu namówiła. Rzucił okiem raz, rzucił drugi i obejrzał do końca. Popłakał się ze wzruszenia. I z dumy.
cytat
Ale mama tatę namówiła. Rzucił okiem raz, rzucił drugi i obejrzał do końca. Popłakał się z dumy i wzruszenia. Teraz rodzice kibicują Magdzie razem. Z całą rodziną, bliższą i tą dalszą. Jej chłopak jest na każdych zawodach, nie ma nic przeciwko rurce. Obiecał nawet, że zapisze się na lekcje, kiedy Magda otworzy własną szkołę, a w niej grupę dla mężczyzn. Jeszcze kumpli przyprowadzi.
Słowa dotrzymać musi, bo jego dziewczyna właśnie otworzyła Sky Pole Studio.
Z otwartymi przyłbicami i pokaźnymi brzuchami
Do szkół pole dance przychodzi coraz więcej kobiet. Magda zapewnia, że to sport dla każdego. Nie trzeba mieć żelaznych mięśni, ona nigdy nie była w siłowni. Barierą nie jest ani wzrost, ani waga. Wiek też nie, na drążku pionowym tańczą panie 50- i 60-letnie. Magda słyszała o 70-latce. Żony, matki, robiące karierę w korporacjach.
Dla chętnych są też zajęcia exotic - w butach na ekstremalnie wysokim obcasie. Dziewczyny chcą się poczuć fajnie we własnej skórze, wydobyć z siebie seksapil. Mężczyznom – nawet mężom, wstęp surowo wzbroniony. Facet na sali to zakłopotanie, a tu liczą się swoboda i wolność.
Panowie mają swoje treningi, też przychodzą coraz częściej, śmiało, z otwartymi przyłbicami. Prawda, że miewają zapuszczone brzuchy, ale po odpowiedniej dawce ćwiczeń mięsień piwny zmienia się w kaloryfer. Mężczyźni są silniejsi i wytrzymalsi, co pozwala pójść na całość.
Gorzej jest z gracją i elegancją. Trudno, coś za coś.
Cel - zaimponować kobietom
Pole dance przebył długą drogę. Być może wszystko zaczęło się w Afryce, od tańców rytualnych. A może w Chinach, gdzie wciąż się praktykuje Chinese pole. Rury, a raczej potężne pale, sięgają nawet 10 merów, prezentują się na nich wyłącznie mężczyźni. Salta, przeskakiwanie z jednej na drugą, ekwilibrystyka najwyższych lotów. Pokaz siły, odwagi i sprawności.
Korzeni trzeba szukać też w hinduskim mallakhambie - o którym wzmianki pochodzą już z XII wieku. Tu rozszerzony na dole drążek zwęża się ku górze, na szczycie wieńczy go kulka. Śmiałkowie - też tylko mężczyźni - popisują się równowagą, wykonując karkołomne akrobacje. Po co? By zaimponować kobietom.
W swojej nowoczesnej odmianie pole dance, nie wiedzieć czemu, nadal bywa tematem wstydliwym. Pewnie szybko to minie, bo moda rośnie.
W roku 2028
Kiedy urośnie na tyle, by trafić do programu igrzysk?
Od sezonu 2012 organizowane są mistrzostwa świata, całkiem niedawno, w grudniu, zawitały do Lublina. Od dwóch lat zawodniczki i zawodnicy przechodzą testy antydopingowe (jeszcze nikt nie wpadł). Prężnie działa Międzynarodowa Federacja Pole Sports (IPSF), założona w roku 2009 przez Brytyjkę Katie Coates. Na razie zrzesza 25 krajowych związków.
Żeby jakakolwiek dyscyplina dołączyła do rodziny olimpijskiej, musi być uprawiana w 75 krajach na czterech kontynentach – to w przypadku mężczyzn – oraz w 40 krajach na trzech kontynentach – w przypadku kobiet.
Prezes Coates jest optymistką, olimpijska ekspansja potrwa według niej dekadę.
Jeśli wie, co mówi, zmagania na drążku pionowym zobaczymy na Igrzyskach XXXIV Olimpiady w Los Angeles, w roku 2028.
Rafał Kazimierczak