Mijający rok w Chinach zdominowały trzy kluczowe kwestie: umacnianie swojej pozycji w relacjach z USA, grożący wybuchem otwartego konfliktu kryzys koreański oraz konsolidacja władzy najpotężniejszego chińskiego przywódcy od dekad – Xi Jinpinga. I, wbrew pozorom, to ostatnia z nich może okazać się najbardziej istotna. Xi już jest otwarcie określany najpotężniejszym człowiekiem na Ziemi.
2017 rok w Chinach rozpoczął się od informacji, że wzrost gospodarczy w roku poprzednim spadł do 6,7 procent PKB – najniższego poziomu od 1990 roku. Jak zapewniały władze, to nadal bardzo wysokie tempo, a spadek jest kontrolowany. Dla reszty świata stało się jednak jasne, że dotychczasowy model rozwojowy Chin wyczerpuje się, a państwo to potrzebuje nowych pomysłów, by utrzymać swój sukces gospodarczy.
Trump wkracza na scenę
Uwagę od kwestii gospodarczych bardzo szybko odwrócił jednak wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Choć Pekin starał się reagować wstrzemięźliwie, nad relacjami chińsko-amerykańskimi zawisły czarne chmury w związku z druzgocącą krytyką jego międzynarodowych działań ze strony nowego amerykańskiego przywódcy. Trump nie tylko zapowiadał m.in. sprowadzenie amerykańskich fabryk z powrotem do USA i zarzucał Chinom nieuczciwą konkurencję, ale też świadomie rozwścieczył je rozmawiając przez telefon z prezydentem Tajwanu – wyspy, która z punktu widzenia Pekinu formalnie nie jest państwem, ale częścią Chin.
Napięcie dodatkowo podnoszone było przez nowe prowokacje Korei Północnej oraz spór o status strategicznego Morza Południowochińskiego, które USA uważają za akwen międzynarodowy, zaś Chiny w 90 procentach za własne terytorium. W efekcie Amerykanie kontynuowali rejsy swoich okrętów na spornych wodach, zaś Chińczycy militaryzację budowanych na nim sztucznych wysp. Kością niezgody stało się ponadto rozmieszczenie amerykańskiego systemu przeciwrakietowego w Korei Południowej, które – zdaniem Pekinu – zagrażało jego bezpieczeństwu narodowemu.
Okazja do budowy wzajemnego zaufania nadarzyła się w kwietniu, gdy chiński przywódca Xi Jinping przybył z wizytą do USA, po raz pierwszy tocząc bezpośrednie rozmowy z Donaldem Trumpem. Trudna wizyta odbyła się bez ogłoszenia ważniejszych porozumień, upłynęła jednak w dobrej atmosferze i przyczyniła się do ustabilizowania relacji pomiędzy mocarstwami.
Aby nie utrudniać rozmów, Pekin czekał do zakończenia wizyty z ogłoszeniem ambitnego planu modernizacji swoich sił zbrojnych oraz zwodowaniem pierwszego samodzielnie zaprojektowanego i zbudowanego lotniskowca – 001A, znanego też jako Shandong.
Mocarstwowe ambicje
Swoje globalne, mocarstwowe aspiracje Chiny potwierdziły w maju, gdy odbyło się Forum Pasa i Szlaku – prawdopodobnie największego projektu ekonomicznego na świecie, który ma stworzyć nowe szlaki handlowe łączące Azję z Bliskim Wschodem i Europą. Na konferencji obecnych było kilkudziesięciu światowych przywódców, m.in. polska premier Beata Szydło.
Eksperci pozostają jednak podzieleni w kwestii ewentualnych korzyści, jakie projekt ten może przynieść zaangażowanym państwom. Zwraca się uwagę m.in. na fakt, że działające już połączenie kolejowe pomiędzy Łodzią i chińskim Chengdu jak dotąd nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Wagony towarowe przyjeżdżają do Europy pełne konkurencyjnych, chińskich towarów, lecz wracają puste, ponieważ dostęp do chińskiego rynku pozostaje ograniczony, a trwający dwa tygodnie transport kolejowy jest atrakcyjny tylko dla niektórych rodzajów dóbr.
Chińskie aspiracje okazywane były także na inne sposoby, m.in. olbrzymimi inwestycjami infrastrukturalnymi w różnych częściach świata, jak historyczna budowa kolei w Kenii, czy poprzez wysłanie swoich żołnierzy do pierwszej zagranicznej bazy wojskowej w Dżibuti. Jednocześnie Chiny zostały państwem, z którego wysyłanych jest najwięcej tzw. błękitnych hełmów, czyli członków sił bezpieczeństwa ONZ.
Największa władza od dekad
Przez cały 2017 roku swoją władzę umacniał najwyższy chiński przywódca Xi Jinping, sukcesywnie eliminując swoich wrogów politycznych, a także kreując kult własnej jednostki. Zwieńczeniem tych starań, a zarazem zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem roku w Chinach, był XIX zjazd Partii Komunistycznej, który odbył się w październiku. Podczas zjazdu Xi zapewnił sobie nietykalność w ramach partii i stwierdził, że to czas, aby Chiny zajęły "centralne miejsce" na światowej scenie. Nie wskazał też, zgodnie z obowiązującym zwyczajem, swojego następcy, co interpretowane było jako chęć utrzymania się przez niego u władzy dłużej niż dopuszczalne obecnie 10 lat.
Co więcej, wybrane na kolejne pięć lat nowe najwyższe chińskie kierownictwo w mniejszym stopniu niż poprzednie reprezentuje istniejące w partii rywalizujące frakcje, umacniając dodatkowo pozycję Xi Jinpinga. To wszystko skłoniło tygodnik "Economist" do okrzyknięcia chińskiego przywódcy najpotężniejszym człowiekiem świata, a tygodnik "Time" do publikacji okładki z wielkim napisem "Chiny wygrały". Jak argumentowano, w połączeniu z samoograniczaniem globalnych aspiracji USA i forsowaniem przez Donalda Trumpa hasła "America First", wzrost potencjału Chin sprawia, że rzeczywiście to Xi Jinping w prawdopodobnie największym stopniu będzie zmieniał świat w najbliższych latach.
Niedługo później, na początku listopada, doszło do pierwszej oficjalnej wizyty Donalda Trumpa w Chinach. Prezydent USA został przyjęty z najwyższymi honorami, choć niektóre z tych honorów – jak spotkanie w Zakazanym Mieście – miały dla Chińczyków szczególną i niepochlebną dla Trumpa symbolikę.
Pekin po raz kolejny miał zapewnić Trumpa o wywieraniu na Koreę Północną "maksymalnej presji" w związku z jej niebezpiecznymi próbami rakietowymi i atomowymi, choć jego faktyczne działania nie pozostawiały złudzeń, że priorytetem Chin pozostaje niedopuszczenie do obalenia północnokoreańskiego reżimu. Wizyta, na której powodzeniu bardzo zależało obu mocarstwom, zakończona została także ogłoszeniem podpisania umów gospodarczych o łącznej wartości 250 mld dolarów, z racji ich niewiążącego charakteru rzeczywista realizacja tych porozumień pozostała jednak sprawą otwartą.
Zastępowanie USA
Chińska władza umacniała się również względem gospodarki i własnego społeczeństwa. Nakazano tworzenie komórek chińskiej partii komunistycznej we wszystkich zagranicznych firmach działających w Chinach. Podczas 20 rocznicy odzyskania Hongkongu nie pozostawiono złudzeń co do woli ograniczania samodzielności tego regionu, zaostrzana była też kontrola internetu. Uruchomiono wreszcie program pilotażowy rodem z powieści science-fiction: Systemu Wiarygodności Społecznej (SCS), który ma monitorować ludzkie życie i wystawiać w oparciu o gromadzone informacje ocenę każdego obywatela.
Jednocześnie Chinom udało się w 2017 roku umocnić swoją mocarstwową pozycję na świecie. Wzrost światowych wpływów Państwa Środka ułatwiało wycofywanie się z globalnym zobowiązań przez Stany Zjednoczone, co widoczne było m.in. podczas lipcowego szczytu G20. Podczas gdy Waszyngton ogłosił odstąpienie od światowego porozumienia klimatycznego, jego miejsce natychmiast zajął Pekin, nie tylko podkreślając znaczenie tej umowy, ale przy okazji ogłaszając "kompleksowe partnerstwo strategiczne" z Niemcami.
Ważne było też wzywanie przez Donalda Trumpa do ponoszenia przez sojuszników większych kosztów utrzymania amerykańskich baz wojskowych na ich terytorium oraz wycofanie się Amerykanów z Partnerstwa Transpacyficznego (TPP), czyli planu stworzenia konkurencyjnej wobec Chin strefy wolnego handlu. Nie tylko ułatwiło to przeforsowanie przez Pekin własnej wizji strefy wolnego handlu w regionie, ale też stwarzało wśród sojuszników USA poczucie porzucenia i zdania na łaskę Chińczyków. Poczucie to umożliwiło Pekinowi choćby przełamanie kryzysu w relacjach z Koreą Południową.
Wyciszanie sporów na morzu
Po pełnym niepokojów i konfrontacyjnej retoryki roku 2016 ostatnie 12 miesięcy było również okresem wyciszenia morskich sporów terytorialnych, które negatywnie rzutowały na wizerunek Chin. W przypadku Morza Wschodniochińskiego wciąż dochodziło do prowokacji, podczas których przestrzeń powietrzna Japonii naruszana była przez chińskie lotnictwo. Incydenty te jednak nie odbijały się już tak dużym jak wcześniej echem - stały się nową normą.
Spór nieco ostudził się także na Morzu Południowochińskim. Choć Chiny kontynuowały swoje jednostronne działania m.in. wodując najpotężniejszą "fabrykę wysp", jednocześnie w kuluarach starały się obniżać napięcie w relacjach z mniejszymi państwami regionu.
Sukces odniosły zwłaszcza w relacjach z Filipinami. Państwo, które jeszcze wiosną zapowiadało twardą obronę swoich roszczeń terytorialnych, jesienią uzgodniło konieczność współpracowania z Pekinem oraz próby rozwiązania sporu drogą negocjacji.
Można przypuszczać, że dopóki prezydentem USA pozostaje Donald Trump, ostrożne w konfrontacji z Chinami pozostaną również pozostałe państwa regionu, które starają się przeciwstawiać roszczeniom Pekinu: Wietnam, Malezja, Indonezja, Brunei i Tajwan. Po głoszonym przez Baracka Obamę zwrocie ku Azji, polityka Donalda Trumpa względem Dalekiego Wschodu pozostaje niejasna, a prezydent wydaje się być aktywny jedynie sektorowo, nie prezentując szerszej wizji.
Maciej Michałek